• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

Miłość ma wiele twarzy, często niezwykle od siebie odległych. Jedna z nich budzi wzruszenie i jest przedmiotem marzeń wielu ludzi – to afekt romantyczny. Stał się on symbolem bezwarunkowego oddania i przykładem uczucia, które może przenosić przysłowiowe góry. Odwołując się do klasycznego „Hymnu o miłości”, takie doznanie jest cierpliwe, łaskawe, nie zazdrości, nie szuka swego, wszystko znosi i nigdy nie ustaje. Mrzonki? W wielu przypadkach tak. Miłość bowiem może przybrać także postać odrażającą, budzącą niesmak, a nawet przerażenie. Wybujała namiętność popcha do morderstw jeżących włos na głowie. Przodują w tym mężczyźni, niejednokrotnie utożsamiając obiekt uczucia z posiadaniem go na własność. Porzuceni przez partnerkę (często z własnej winy), uważają, że albo będą mieli taką kobietę na wyłączność, albo też nie będzie jej posiadał nikt - nawet wspólne potomstwo. Do najbardziej przerażających czynów należą tak zwane samobójstwa rozszerzone, kiedy to z rąk rak pana giną: żona, dzieci, a na końcu on sam. Dla pewnej równowagi dodam, że i płeć niewieścia nie stroni od tego rodzaju gwałtownych reakcji, choć dopuszcza się ich znacznie rzadziej. I z nieco innych pobudek. 

„Mężczyzna morduje, by zatrzymać partnerkę na wieczność, kobieta, by pozbyć się partnera na zawsze”.  

W przypadku pań decydującą rolę odgrywają na ogół niezwykle silne emocje wywołane poczuciem odrzucenia i związaną z nim nienawiścią. A także chęcią usunięcia domowego oprawcy, gdy zostanie przekroczona granica wytrzymałości. Są to więc znacznie częściej zbrodnie w afekcie, czyli, używając kodeksowego języka – zabójstwa popełnione pod wpływem wielkiego wzburzenia, usprawiedliwionego okolicznościami.  

Skutkami stanu zakochania są także morderstwa czynione w celu pozbycia się człowieka będącego przeszkodą dla stworzenia upragnionej familii. Ich ofiarami padają mężowie, żony, rodzice, a nawet, co najbardziej przerażające - dzieci. Zdarzają się także śmierci z powodu złamanego serca, kiedy organizm nie wytrzymuje związanego z tym napięcia.  

Z miłością łączą się także inne zjawiska, w rodzaju zboczeń seksualnych (tu istnieje spore pole do popisu – naukowe annały odnotowały ich ponad pięćset) czy tak zwanej nekrofilii romantycznej, objawiającej się nieodpartą chęcią przebywania z ukochaną osobą także po jej śmierci. O tym wszystkim pisze Autorka recenzowanej książki. Jak ją odebrałam?   

23:08:00 No comments

Co zrobić, kiedy przez kilka nocy z rzędu nie można zasnąć? Okazuje się, że doskonałym pomysłem na zabicie czasu jest zakochanie się w ciemności podczas spaceru, w trakcie którego... przy odrobinie szczęścia spotka się wampira (i to w żeńskiej postaci!). 😉  

Zanim przybliżę Ci pierwszy tom serii “Zew nocy”, którą stworzył Kotoyama – niewielki wstęp na temat historii tego rodzaju komiksów oraz nietuzinkowego sposobu, w jaki się z nim zaprzyjaźniłam. Owszem, mało rzeczy przebiega u mnie normalnie, co cenię. Nudzą się nudni, a prozaiczność jest zbyt zwyczajna dla mrocznych czytelników - wiem, że stwierdzenie to pasuje również do Ciebie. Skoro to czytasz, też jesteś wyjątkowy. 

Mangi zaliczają się do komiksów (aktualnie nazywanych czasem powieściami graficznymi). Wiele z nich stało się podstawą seriali animowanych. Zrodziły się z połączenia drzeworytu ukiyo-e, wschodniego stylu rysunkowego oraz technik zachodnich. Obecnie znana forma mang ukształtowała się niedługo po zakończeniu II wojny światowej. Miłośnikom gatunku z pewnością nie muszę tego pisać, jednak świeżakom zdradzę, że większość japońskich propozycji czytelniczo-rysunkowych wydana jest w bieli i czerni (co uwielbiam!) - nie licząc okładki, a niekiedy kilku specjalnych stron w środku. Mój romans z mangami rozpoczął się od nie do końca spełniającego wytyczne gatunku “unOrdinary” - barwnego i czytanego od przodu do tyłu jak każdą “zwykłą” książkę. Główny bohater hitu platformy Webtoon, odzwierciedlając mój licealny los, urzekł mnie na tyle, że postanowiłam głębiej zanurzyć się w ten oryginalny świat. Tym razem już poprawnie – bowiem “Zew nocy”, tak jak i każdą inną mangę, poznajemy odwrotnie, przewracając strony od ostatniej do pierwszej i zwracając uwagę na “chmurki” od prawej do lewej (!). Wyzwanie? Z pewnością świetna rozrywka i odmiana od “klasycznej” literatury. 

PS Od 31.01 do 28.02.2025 r. z kodem rabatowym THRILLERLYNA20 na stronie Yatta.pl 20% zniżki od ceny okładkowej na serie: Alice in Borderland, Łowca dusz i Zew nocy! 

18:17:00 No comments

Praca w korporacji. Dla wielu szczyt marzeń, dla innych koszmar na jawie. Część mieszkańców Warszawy uważa ją za istną ziemię obiecaną. Zarobione tam w krwawym pocie czoła pieniądze umożliwiają utrzymywanie wynajmowanych dziesięciu metrów kwadratowych, na których mogą przygotowywać się psychicznie do przeżycia następnego dnia w pracy. A nawet dogadzać sobie przynajmniej dwoma posiłkami dziennie. Skromnie, ale treściwie. W zamian otrzymują wynagrodzenie nieco przewyższające średnią krajową oraz miejsce stanowiące centrum życia, bez jakiego nie miałoby ono sensu. Korporacja oferuje bowiem wszystko, co jest potrzebne do wypełnienia treścią człowieczego losu. Jak twierdzą niektórzy: Korpo broni, Korpo radzi, Korpo nigdy Cię nie zdradzi! 😉 No, może to ostatnie nie do końca odpowiada prawdzie, ale nie ma co się czepiać szczegółów. Cytując klasyka: „zawsze patrz na jasną stronę życia”. Uważny obserwator dostrzeże mnóstwo „plusów dodatnich” zatrudnienia w takiej instytucji. Najważniejszym z nich są: przyjazna atmosfera i więzi solidarności łączące wszystkich pracowników. Na ogół stanowią zgrany zespół, którego członkowie moim zdaniem powinni zostać wyposażeni w stalowe napleczniki, na jakich mogłyby się ślizgać, a może nawet łamać noże wbijane rękami korporacyjnych przyjaciół. Oczywiście w przyjaznych intencjach - nawet Cezar byłby pod ich wrażeniem. 😉 Istotnym atutem jest także dogłębna znajomość życia osobistego towarzyszy niedoli, co niewątpliwie ułatwia integrację. Z chwilą przekroczenia progu biura każdy „korpoludek” natychmiast powiadamiany jest konspiracyjnym szeptem o najnowszych skandalach towarzyskich, udanych lub zaprzepaszczonych romansach, chorobach i innych przypadłościach, jakie wystąpiły na wszystkich szczeblach struktury organizacyjnej, począwszy od przysłowiowej „złotej rączki” a skończywszy na Zeusie, czyli samym prezesie, wokół którego członkowie personelu krążą niczym planety wokół słońca, co udowodnił już sam Kopernik. To niezwykle przydatna wiedza, można ją bowiem łacno wykorzystać w torowaniu sobie drogi na wyższe stanowisko - byleby wiedzieć, komu ją sprzedać i w jaki sposób. Znakomite pole do popisu dla ludzi pomysłowych i z dużą wyobraźnią. Wreszcie korporacja, jak przystało na dobrego pracodawcę, organizuje życie podopiecznych niemal w każdym jego przejawie - przede wszystkim zapewniając możliwość pozostawania w jej murach szesnaście lub więcej godzin na dobę. Dzięki temu człowiek ma czym zająć myśli i nie czuje się tak samotny, jak byłoby wówczas, gdyby musiał przebywać bezproduktywnie w swoich czterech ścianach bez żadnego pożytku dla bliźnich, a zwłaszcza zarządu. O tym wszystkim i wielu innych sprawach można przeczytać w „Korekcie”, która stanowi tak naprawdę wiwisekcję życia w korporacji. Czy udaną?

19:04:00 1 comments

Wyobraź sobie świat przyszłości. Taki, w którym wszystko jest łatwe i uporządkowane. Zawsze towarzyszy Ci osobisty asystent, sprawujący pełną kontrolę nad Twoim życiem. Dba o to, aby było ono jak najlepiej zorganizowane. To niewielkie, elektroniczne urządzenie, przypominające wyglądem noszoną na nadgarstku bransoletkę, reaguje na głosowe polecenia, monitoruje stan zdrowia, organizuje na określoną godzinę kąpiel, przypomina o zaplanowanych spotkaniach, steruje oświetleniem i ogrzewaniem w Twoim inteligentnym domu, wynajduje ulubioną muzykę i programy telewizyjne, opłaca comiesięczne rachunki... a nawet spuszcza wodę w toalecie. Jest też świetnym rozmówcą i doradcą - ma w małym palcu filozofię, fizykę kwantową, psychologię, a nawet kosmologię. Spod domu zabierają Cię elektryczne taksówki sterowane komputerem, które szybko i bezszelestnie zawożą Cię we wskazane miejsce. Państwa narodowe nie istnieją, a Europa przekształciła się w Euroland ze stolicą (a jakże) w Berlinie. Rządzi nim składająca się z czterdziestu dwóch osób Grupa Stworzycieli (skąd tak pompatyczna nazwa, Я не понимаю). Broń nuklearna została zakazana i zutylizowana. Obywatele otrzymują punkty za zachowanie. Ci praworządni i w pełni posłuszni znajdują się na świeczniku. Szczególnie promowane jest zbieranie odchodów po psie, za co dostępuje się nawet zaszczytu darmowej wizyty u stomatologa. Oporni i niedostosowujący się do ustalonych zasad są surowo karani. Wydatnie pomaga w tym pokrywający cały kraj system kamer z funkcją rozpoznawania twarzy i tożsamości, więc tych ostatnich jest stosunkowo mało. Piękne? Moim zdaniem tego rodzaju wizja to idealny przykład świetnie funkcjonującego państwa totalitarnego. System punktów zaufania społecznego od wielu lat funkcjonuje w Chinach. Każdy obywatel jest tam oceniany z uwagi na rozliczne kryteria. Uwaga... 

18:14:00 No comments

Fragmenty przysięgi Hipokratesa, którymi powinien kierować się każdy lekarz brzmią: „Obcy mi będzie rozmyślny występek, jak też każda inna nieprawość (…) nikomu, nawet na żądanie, nie podam śmiercionośnej trucizny”. Jego zadaniem jest także przestrzeganie zasady „Primum non nocere” – po pierwsze nie szkodzić. Wydawałoby się, że tak solenne zaklęcia stanowią dostateczne zabezpieczenie przed działaniami ze strony personelu medycznego, które mogłyby zaszkodzić pacjentom - zwłaszcza przed przeprowadzaniem na nich pseudoeksperymentów zagrażających życiu i zdrowiu. Niestety, jak to zwykle w życiu bywa, tak nie jest. Wielu lekarzy zhańbiło się przeciwnym postępowaniem. Do najbardziej znanych należy oczywiście Josef Mengele. „Anioł Śmierci” z Auschwitz Birkenau, który z niezwykłym zacięciem znęcał się nad podopiecznymi. Charakteryzował się niebywałą zdolnością do zadawania ludziom tortur i ich uśmiercania tylko po to, aby zaspokoić sadystyczną ciekawość. Eksperymentował zwłaszcza na bliźniętach i karłach. Potrafił zabierać je do samochodu, obdarowywać cukierkami, a następnie zabijać strzałami w tył głowy. Zastrzykami z fenolu zgładzał matki tylko za to, że broniły dzieci przed śmiercią. W chęci dokonania zmiany u małoletnich koloru tęczówek, wstrzykiwał im różne barwniki do oczu, po czym mordował, a z gałek robił preparaty, które wieszał na ścianie gabinetu za pomocą szpilek. Tego rodzaju potworów w wyżej wspomnianym obozie śmierci było dużo więcej. Każdy z nich zajmował się przeprowadzaniem różnego rodzaju doświadczeń, jeżących włos na głowie. Także Japończycy w czasie drugiej wojny światowej powołali specjalną jednostkę medyczną przeprowadzającą eksperymenty na jeńcach i ludności cywilnej podbitych terytoriów. Obecnie również nie brakuje lekarzy gwał*cących obowiązujące ich prawa. Wystarczy wspomnieć o kwitnącym na całym świecie nielegalnym handlu organami, które lekarze wydobywają z ciał bez zgody ofiar, a często nawet bez ich świadomości.  

W taki sposób medycyna, która miała nieść ratunek potrzebującym, staje się jednym z szatańskich narzędzi, wykorzystywanych do ich krzywdzenia. Woła to o pomstę do nieba, ale cóż, można tylko stwierdzić, że czyste zło zawsze znajdzie swoje ujście, gdyż taka jest właśnie ludzka natura... 

18:01:00 No comments

Bardzo się potłukłaś, kiedy spadałaś z nieba?  

Żartuję. To moim skromnym zdaniem jeden z najmniej mądrych tekstów na rzekomy podryw, które miałam okazję słyszeć w długim i mrocznym życiu.  

Wiesz, w jaki sposób Vanessa Możdżer pisała “Ślad anioła”? Ja również nie – ale widzę to dokładnie tak...  

Autorka siedzi w biurze przy solidnym biurku z dębowego drewna, niepozbawionym wyżłobionych zdobień, nadających mu wyjątkowego charakteru. Na nim jedynie cienki laptop, po prawej stronie którego stoi magicznie odbijająca światło figurka kryształowego anioła. Przed nią, zupełnie tak jak na okładce, ciemnoszara ściana. Nim Pisarka otworzy pierwszy rozdział, podchodzi do niej z niebieską kredą w ręce i pewnymi pociągnięciami nanosi na farbę błękitne, detaliczne skrzydła. “Niech każde z piór będzie innym bohaterem” - myśli, a potem tworzy pomiędzy nimi nieziemską sieć powiązań. W pełni realistyczną, a jednak namalowaną słowami oraz wręcz GENIALNĄ fabułą w sposób, który zwykłemu śmiertelnikowi z pewnością nie przyszedłby do głowy. Czytając propozycję literacką Możdżer czułam się bowiem, jakbym oglądała film “Angel-A” albo jedną z wybitnych produkcji Woody’ego Allena. To literackie kino, powodujące chęć zaklaskania nad nieoczekiwanymi rozwiązaniami i rozciągające usta w szczerym uśmiechu - rzadko bowiem można natrafić na takie, w jakim każda, najcieńsza nawet nić narracji splotłaby się w wielowymiarowy wzór. Co bardzo zaskakujące, “Ślad anioła” okazuje się powieścią obyczajową niepozbawioną elementu nadnaturalności, wiodącego do... przepięknej historii o miłości i tym, że nawet wzgardzane i obdarzane niewiarą przeznaczenie prowadzi dokładnie do tego miejsca, które wybrało. Jeśli krętymi ścieżkami i przez mrok – to i tak finalnie będzie tak, jak miało się zdarzyć. Mój ulubiony determinizm może mieć czarodziejski wydźwięk - jeżeli tylko odpowiednio się o to postarać. 

17:07:00 No comments
Nowsze posty
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ▼  2025 (131)
    • ►  maj (24)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ▼  sty (23)
      • Renata Kuryłowicz - Zbrodnia i śmierć z miłości - ...
      • Kotoyama - Zew nocy - tom 1 - recenzja
      • Iga Majak - Korekta - recenzja
      • Robert Ruczyński - Granice niepamięci - recenzja
      • Tomasz M Piro - Kyle - recenzja
      • Vanessa Możdżer - Ślad anioła
      • Jakub Lisicki - Anamene i inne opowiadania - recenzja
      • Bartek Przybyszewski / Mateusz Witkowski - Podcast...
      • Philip K Dick - Teraz czekaj na zeszły rok - recenzja
      • Iza Maciejewska - Noc pachnąca samotnością - recenzja
      • Emilia Chojnacka - You can 2 - Wymaluj sobie życie...
      • Max Czornyj - Uwierz jej - recenzja
      • Elżbieta Barczyk - Idis - Na przekór czasom - rece...
      • Aleksandra Turek - Ucieleśnione emocje - Vivid aur...
      • Dominika Brych - Smaki katalońskich nocy - recenzja
      • Queen Cara - Porwana przez Jokera - Obsesja - rece...
      • Monika Raspen - Wnuczka Faberge - recenzja
      • Magdalena Witkiewicz - Jeszcze się kiedyś spotkamy...
      • Jennifer L Armentrout - This is forever - recenzja...
      • Grzegorz Juszczak - Karcer - recenzja
      • Donato Carrisi - Dom świateł - recenzja
      • Natalia Kalisiak - Żółty tulipan - recenzja
      • Sarah Pinborough - 13 minut - recenzja
  • ►  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ►  lis (30)
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ►  sie (28)
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ►  maj (21)
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates