„Tragedia zawsze będzie ciekawsza od komedii. (…) Nie musisz być tylko bohaterką mojej historii. Napisz własną, jesteś do tego zdolna. Komedia czy tragedia, wybór należy do Ciebie.”
Angielski dramatopisarz i poeta William Congreve utrzymywał, iż piekło nie zna furii takiej jak kobieta wzgardzona – w twierdzeniu tym zawierając sto procent prawdy. Znajdujące się wśród pragnień, lecz z wielu powodów niezdobyte, zawsze będzie pociągało; odrzucone – mamiło wizją odwrócenia losu lub naprawienia przeszłych błędów. Choć niekiedy prędzej piekło zamarznie, niźli karta przeznaczenia się odmieni, czasem… wizja pogoni za nieosiągalnym okaże się nagrodą samą w sobie, a i – w rzadszych przypadkach – skończy się zwyciężeniem nierealnego. Między innymi o tym traktuje pierwsza książka M.W. Jasińskiej… choć po jej przeczytaniu niezwykle trudno mi uwierzyć, że to debiut. Podczas gdy większość z nich cechuje się błędami, które są w pełni zrozumiałe i naturalne – „W pełni rozkwitających drzew” to propozycja czytelnicza, będąca ich pozbawiona. Ta dzika, mroczna i magiczna opowieść, będąca udanym połączeniem gotyckiej powieści grozy, thrillera, fantasy i baśniowego romansu o najpiękniejszej tegorocznej okładce jest… praktycznie perfekcyjna. A teraz rozsiądź się wygodnie i przeczytaj moją historię o historii uosobionego diabła o tragicznej przeszłości; nieumarłego, którego pokochała pewna piękna czarownica, wyruszając w bój z przeznaczeniem i połową świata. Zbliż się jeszcze odrobinę, a może szepnę Ci na ucho kilka zdań o zaczarowanym (a może przeklętym?) zamczysku, otoczonym mającymi magiczną moc kwiatami magnolii. I zapamiętaj, koniecznie zapamiętaj, że choć świat ten nie jest miejscem baśni; baśnie nie mają na nim racji bytu, to na krótkie mgnienie oka możesz go takim uczynić – właśnie za sprawą książek rozkwitających… podczas pełni, a może wśród czarownych drzew.