Jak stopniowo zbudować klimat i wiernie odmalować przed czytelnikiem wielobarwne tło powieści? Znany za sprawą “American Psycho” Bret Easton Ellis ma na to sposób, co udowadnia w “Strzępach” - opartej na faktach, w dużej mierze autobiograficznej, choć fabularyzowanej historii, przenoszącej do Ameryki w latach osiemdziesiątych minionego stulecia. Zbudowana na traumach opowieść, która powstawała przez wiele lat ze znaczącymi przerwami, traktuje o niewyobrażalnych dla przeciętnego człowieka zbrodniach, odkrywaniu własnej tożsamości i dorastaniu wśród tak zwanej bananowej młodzieży. Gawędziarska narracja przywołuje wspomnienia, jakie szokują, trwożą, uśmiechają albo skrajnie zasmucają. Po raz kolejny okazuje się bowiem, że można jeździć najmodniejszym kabrioletem, mieszkać w wilii, mieć grupę bogatych przyjaciół, z którymi pozwala się sobie na zbyt wiele niezależnie od kosztów i zmienić swoje życie w jedną wielką imprezę - ale pomimo posiadania teoretycznie wszystkiego – jest się... samym, samotnym i pustym w środku... a przy tym nic nie stoi na przeszkodzie, by stać się ofiarą zbrodni. Ta zawsze czyha w ukryciu i atakuje tam, gdzie bynajmniej nie jest to spodziewane.
Zanim jednak mrok przyćmi wszelkie inne kolory, przykład udanego wprowadzenia czytelnika w świat, który kiedyś widział przed oczami Ellis i jaki – co z autoironiczną nutą przyznaje - był jego udziałem:
“Los Angeles z początku lat 80. Świat zdążył już opłakać Johna Lennona, a Lśnienie zawładnęło wyobraźnią widzów. Jednak prawdziwy horror dopiero się rozpocznie. Ubierają się u Calvina Kleina i Raplha Laurena, wożą mercedesami, jaguarami i porshe, a w willach z basenami (...). Oto oni: złota młodzież z elitarnej Buckley School u progu dorosłości. Piękni, młodzi, pociągający. Spadkobiercy imperium. Tyle że prawdziwy świat brutalnie się o nich upomina. Media donoszą, że w mieście grasuje seryjny morderca (...).”