Cześć Kochane. ;-) Ostatnimi czasy napisałam wiele recenzji, tym razem coś rozrywkowego. Zanim nauczyłam się, jak z umiarem władać kosmetykami wpadek zaliczyłam wiele... Same się zresztą zaraz przekonacie. Znalazłam troszkę starych zdjęć, z których sama się śmieję. Brakuje jeszcze tylko tego z błyszczącym różowym cieniem, który wprost uwielbiałam. Same zobaczcie, co też w swojej historii zdążyłam "wyczarować" :D.
Tutaj histem są zdecydowanie przepiękne brwi, zanim jeszcze poznałam słowo regulacja:
Mina typu "mam depresję" i tona granatowego cienia- poezja <3. Niżej zbliżenie na mój ukochany cień.
Objechanie oka na okrągło cieniem pod kolor tęczówki, paznokcie pod kolor pasemka i twarz bledsza o dwa tony od cery- też fajnie:
Czerwone powieki pod kolor zafarbowanego na czerwono przedziałka :D:
Mina na złe emo, mina na smutne emo i mina na nie wiem jakie emo (która wręcz mnie wprawia w atak śmiechu) i czarny cień dookoła oka- któż przez to nie przeszedł? :
Kolejne przepiękne przytłoczenie powiek przynajmniej dwiema trzecimi opakowania cienia:
Absolutny hit- kreska wyciągnięta ku dołowi :D:
I moje przecudowne kocie oczy- jedna kredka na jedno oko :D:
Absolutny hit na koniec- do tony kredki i tony cienia doszła tona żywej szminki na ustach. :D
Idzie się pośmiać, prawda? Ale chyba każda z nas miała makijażowe początki, z których nie do końca jest dumna. Cieszę się jednak, iż te zdjęcia liczą sobie ponad trzy lata i że od tego czasu nauczyłam się z umiarem używać wszelkich kosmetyków.
Która wpadka "podoba" Wam się najbardziej? :D
xoxo