Cześć!
Jak zapewne pamiętacie z moich poprzednich wpisów, od dłuższego czasu (właściwie rekordowego jak na mnie, bo od ponad dwóch lat, jeśli dobrze pamiętam) trzymam się bardzo jasnego blondu. Ten niestety ma to jednak do siebie, że lubi szybko żółknąć. Aby temu zapobiec i nieco ochłodzić jego odcień stosuję różnego rodzaju szampony, odżywki i maski z fioletowym pigmentem, który zgodnie z kołem kolorów neutralizuje żółty odcień. Co jakiś czas sięgam jednak po cięższy kaliber, czyli toner. To forma koloryzacji nietrwałej i bezinwayjnej dla włosów, którą bardzo lubię. Tonery są idealne dla odświeżenia koloru, czy nadania im innego odcienia. Zazwyczaj korzystałam z klasycznej ich formy, mieszanej z niskim oxydantem- niedawno jednak poznałam coś zupełnie innego- gotowy toner w formie maski I heart revolution Silver angel, w którym zakochałam się od pierwszego użycia.