RECENZJA PATRONACKA 🗼
Wykreowanie banalnej historii o miłości jest proste i niewymagające. Właściwie można stworzyć ją w kilka chwil, równocześnie prezentując w praktyce pojęcie synkretyzmu czynności. Oglądasz film, słuchasz muzyki, rozmawiasz z towarzyszącą Ci osobą, a w tym samym czasie wystukujesz na klawiaturze kolejne układające się w zdania litery, które łączą się w opowieść o wiecznie nieuśmiechniętym brunecie bez serca, będącym przesadnie ostrym, kpiącym i nadto inteligentnym łamaczem niewieścich postanowień. W przeciwwadze do niego znaleźć musi się wówczas myszowłosa kobieta o krystalicznych intencjach, która będzie raz za razem uderzać w magiczny, mesjanistyczny przycisk z napisem “zmienię go!”. Ona się zakochuje, chociaż wcale tego nie chce. On widzi coraz więcej i w końcu - mimo, że mu się to nie podoba - odkrywa, że potrafi odczuwać coś poza pogardą i rozmiarem swoich cojones w markowych rurkach. Standardowe czterysta stron albo i sześćset, jeśli męska materia w przemianie jest zbyt oporna, można napisać w trzy weekendy, zakładając, że w dalszym ciągu jest się zajętym czymś innym poza tworzeniem nieoryginalności. Czytelnik zaś nawet nie musi czytać zakończenia, aby wiedzieć, że dojdzie do magicznego przewartościowania świata złoczyńcy, zbudowania uroczego domku z ogrodem i białym płotkiem oraz wystawnego wesela, poprzedzonego cringe’owym wyznaniem miłości, od jakiego zaskrzypią nie tylko zawiasy we wcześniej wspomnianym, ale i zeszłoroczne opady śniegu. Nawet, jeśli go nie było. Cóż – oto większość romantycznych historii w pigułce.
Ale wiesz co?
To nie jest taka opowieść. To pełen wartości, ciepła i zawirowań romans, od którego nie można się oderwać. Narracja o wytrwałości w dążeniu do celu, bezgranicznych uczuciach i często wiążącej się z wyrzeczeniami opiece nad kochanymi. O tym, że czasem WSZYSTKO WARTO, a odpowiedniość chwili w końcu zaistnieje.