Kristýna Sněgoňová - Miasto w chmurach - recenzja

by - 17:59:00

Czy mimo tysięcy przeczytanych książek, oto moje pierwsze spotkanie z literaturą czeską? A i owszem! Jak mawiają, lepiej późno niż później. 😉  

Masz tylko jedno wyznanie wiary i jedno zobowiązanie. Co jakiś czas powtarzasz więc w myślach rotę przysięgi, którą składałeś, gdy zostawałeś funkcjonariuszem Wydziału do spraw Przestępstw Politycznych. „Jeśli rozkażesz mi przebić mieczem pierś mego brata i gardło mojego ojca oraz brzuch mojej brzemiennej żony, choć będzie mi ciężko, to jednak uczynię to”. Teraz jesteś nadinspektorem i stoisz na jego czele, ciesząc się nieograniczonym zaufaniem cesarza. Stanowisz jego symbolicznie przysposobione „dziecko. Każdy, kto pochodzi z nieprawego łoża, też się nim staje. 

„(...) wszystkie bękarty i sieroty po urodzeniu były symbolicznie adoptowane przez cesarza, a na ich wychowanie przeznaczano niewielki datek. Bękartom takim ja Lewenhart wiodło się może trochę lepiej niż innym podrzutkom, ale bycie jednym z dzieci cesarza nie było żadnym powodem do dumy.” 

Wychowywałeś się w ochronce a po osiągnięciu pełnoletności, w wieku piętnastu lat, wstąpiłeś do służby. Już podczas pierwszego roku musiałeś poznać wszystkie możliwe techniki przesłuchań a nawet poddać się „prawu tortur”. Na długi czas zamknięto Cię w obskurnej celi i chcąc wypróbować wytrzymałość, zastosowano wszystkie techniki zadawania bólu, jakie są znane śledczym. Wyszedłeś z tego okaleczony na duszy, ale w sumie silniejszy niż kiedykolwiek, zyskując świadomość własnych ograniczeń. I z jeszcze mocniejszym postanowieniem, że zrobisz wszystko, by chronić Miasto i Cesarza, którego jest on ucieleśnieniem. 

„Doświadczył prawa tortur na własnej skórze, kościach i umyśle – a zwłaszcza na tym ostatnim. (…) To, jak słabo tolerował ból, a zwłaszcza strach przed nim, okazało się dla niego większym szokiem i upokorzeniem niż same tortury.” 

Aglomeracja, w której mieszkasz, jest ostatnim bastionem ocalałych resztek ludzkości. Gdy prawie dwieście lat temu znany świat przestał istnieć a cywilizacja legła w gruzach, ci którzy przeżyli zbudowali sobie schronienie z dala od wszelkich ziemskich zagrożeń. Na wysokości dwóch kilometrów wzniesiono ogromny gród, wsparty na masywnych filarach, zwanych „konstrukcjami”. Jego obrzeża chroni wysoki mur okalający, za którym znajdują się kolejno: szeroka strefa buforowa, „Zewnętrzne Miasto”, zamieszkane przez wyrzutki społeczne, „Wewnętrzne Miasto”, zaludnione przez zwykłych obywateli i wreszcie wielka jak dwie poprzednie „Część pałacowa”. W tej ostatniej mieszczą się pastwiska wraz z domami rolników, koszary gwardii i budynki administracji oraz pałac – siedziba rodu Gaucka, a dokładniej panującego Gustava oraz jego syna Karstena. Rezyduje tam też rząd i jego ministrowie mianowani przez monarchę. Wszystkie części składowe miasta rozdzielone są wysokimi murami, przez które można przejść tylko specjalnymi wejściami chronionymi przez liczne straże. Wszystko, czego nie można wytworzyć na miejscu, sprowadzane jest z powierzchni ziemi, na jaką wypuszczają się śmiałkowie ze służby Zaopatrzenia. Dostają się na nią systemem specjalnych wind, do których tylko oni mają dostęp. Ty sam stanowisz niezwykle ważny tryb machiny państwowej, gdyż Twoim zadaniem jest zapewnienie nienaruszalności panującego porządku. Podlegająca Ci, znienawidzona przez wszystkich mieszkańców, policja polityczna walczy z przejawami nieprawomyślności, a zwłaszcza z ruchem o nazwie „Powrót”. Używa do tego wszelkich metod, z torturami i skrytobójstwami na czele. Jego hasło brzmi: „Powrót na ziemię jest naszym prawem i obowiązkiem”. Skupia osoby, które marzą o ponownym zasiedleniu powierzchni planety i przeniesieniu tam całej populacji Miasta. Głoszą one, że jest to w pełni możliwe, a twierdzenia władz o tym, że nie da się tam żyć, uznają za kłamliwą propagandę. Pomimo szeroko zakrojonych represji, nie wyłączając uśmiercania niepokornych, Ruch zatacza coraz szersze kręgi, przyprawiając Cię o prawdziwy ból głowy. Dopiero co uczestniczyłeś w akcji ujęcia z pozoru zwykłego księgarza – Tancreda Lubberta, który poza posiadaniem przybytku z różnorakimi woluminami, rozprowadzał także ulotki i manifesty tej organizacji. Część z nich zdołał spalić w piecu, jednak reszta wpadła w Wasze ręce. Został aresztowany, pobity do krwi i wysłany do więzienia, gdzie poddadzą go odpowiedniej „obróbce”. Ale to tylko pionek. Do przywódców nie jesteś w stanie dotrzeć, pomimo tytanicznych wręcz wysiłków. Całe Twoje sukcesy ograniczają się do likwidacji płotek, podczas gdy prawdziwie groźni ludzie na czele wywrotowego ruchu pozostają poza Twoim zasięgiem. Poświęciłeś tej misji całe swoje życie. Nie założyłeś nawet rodziny, by być w pełni do dyspozycji wykonywanej pracy. Choć prawdę mówiąc, niemały udział miało w tym też brzmienie przysięgi. Myślisz o tym gorzko, wracając do biura Politu, w którym zastajesz cesarskiego gwardzistę z rozkazem natychmiastowego stawienia się przed obliczem władcy. Wsiadasz do powozu i pośpiesznie przypinasz do klapy garnituru stanowiącą przepustkę odznakę z czerwoną wstążką. Nie lubisz gościć w pałacu – czujesz się w nim obco i nieswojo. A poza tym nie wiesz, co może Cię spotkać – może to być awans, ale i równie dobrze – degradacja. 

„Jego życiem było Wewnętrzne Miasto, wszystko inne wydawało się dziwne i tak samo niepokojące. Zarówno obrzeża pełne chorób i desperacji, jak i sam pałac.” 

Na szczęście cesarz jest serdeczny, więc dochodzisz do wniosku, że nie chce Cię ukarać. Ku Twojemu zdumieniu żąda, abyś zajął się poszukiwaniem Hannelore Schiller – dwunastoletniej dziewczyny z nizin społecznych, która przepadła bez śladu parę dni temu. Gdy wskazujesz, że zajmuje się tym Wydział do spraw Osób Zaginionych, stwierdza, że doskonale o tym wie i właśnie w związku z tym zostaniesz do niego przeniesiony w charakterze osobistego wysłannika, nadzorującego prowadzone śledztwo. Odczuwasz to jako „zdjęcie” z zajmowanego stanowiska, ale cóż - nie masz wyboru i musisz się z tym pogodzić, tym bardziej, monarcha mówi bez ogródek, że „osobiście zależy mu” na odnalezieniu dziecka. Nie wyjawia jednak niestety z jakiego powodu. Następnego dnia stawiasz się w nowym miejscu pracy, w którym zostajesz przywitany z namacalną nieufnością, a nawet niechęcią. Nie dziwisz się temu; w końcu jesteś tu „obcy”, w dodatku przeniesiony specjalnym rozkazem. Biuro znajduje się w obskurnej dzielnicy i jest wyraźnie niedoinwestowane oraz obsadzone jedynie przez czworo agentów. Twoją uwagę zwraca piękna blondynka Anneliese Ursel, która najwyraźniej jako jedyna nie żywi wobec Ciebie uprzedzeń. Postanawiasz ująć posterunek żelazną ręką i wdrożyć do efektywnej pracy, aby jak najszybciej ustalić, co stało się z zaginioną i móc powrócić do dotychczasowej pracy. Wkrótce okazuje się, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana niż przypuszczałeś a zaginięć nastolatków jest znacznie więcej. Tropy wiodą do ruchu „Powrót” i mitycznej maszyny, skonstruowanej - jak wieść niesie - w tajemnicy przez dysydenckiego naukowca. Według pogłosek umożliwia ona dokonanie teleportacji na powierzchnię Ziemi. Początkowo traktujesz to jako kompletny absurd, jednak wydarzenia zmuszą Cię do rewizji poglądów, a także obrócą w proch wszystko, w co wierzyłeś. 

„Miał wrażenie, że odkąd dowiedział się o zniknięciu Hannelore Schiller, wszystko było pokręcone i zamazane, jakby patrzył przez witraż. Znajome miejsca nagle wydawały się nieznane, a rzeczy, które wcześniej uważał za oczywiste, nie miały już sensu. Gubił się w zaułkach miasta, które zawsze uważał za swojskie, ale którego tak naprawdę mógł nie znać.” 

„Miasto w chmurach”, które napisała Kristýna Sněgoňová to porywająca i oryginalna powieść science–fiction. Reklamowana jako najlepsza czeska fantastyka, w pełni zasługuje na takie miano. Wprawdzie akcja rozwija się bardzo powoli i wręcz statycznie, ale jednak w pewnym momencie przyspiesza do tego stopnia, że pozostawia czytelnika bez odrobiny tchu. Wyobraźnia oraz inwencja Autorki zdają się nie mieć granic. Pisarka znakomicie spaja różne motywy - na pierwszy rzut oka skrajnie od siebie odległe i niemożliwe do pogodzenia w jednej książce. Obraz Miasta wykreowany jest w sposób, który przypomina skrzyżowanie realiów wiktoriańskiej Anglii, opisanych świetnie przez Athura Conana Doylea czy Charlesa Dickensa ze światem znanym ze znakomitej dystopii „451 stopni Fahrenheita” Raya Bradburyego. Jego zaułki rodem z XIX wiecznego Londynu - brudne, śmierdzące i zamieszkane przez wszelakiego rodzaju ludzkie „śmieci” - niewątpliwie przemawiają do wyobraźni i wrażliwości czytelnika. Stanowią dowód, że nawet wysokie mury nie są w stanie w pełni odseparować „idealnego” w założeniu społeczeństwa od wynaturzeń i biedy, jakie nieuchronnie niesie ze sobą życie. Całość ludności znajduje się w „żelaznym” uścisku „kochającej” władzy, której głównym narzędziem jest policja polityczna, ściśle kontrolująca każdy aspekt jej życia, przy użyciu wszędobylskich szpiclów, przemocy, tortur, a nawet zabójstw. Istnieje „Indeks ksiąg zakazanych”, za jakich posiadanie grożą najwyższe kary a sami funkcjonariusze są całkowicie bezkarni i zdolni do wszystkiego. Składają makabryczną przysięgę, zgodnie z którą zobowiązani są do poświęcenia bez mrugnięcia okiem na rozkaz reżimu nawet swoich najbliższych, dzięki czemu ten jest całkowicie pewien ich lojalności. Społeczeństwo karmione jest kłamstwami, pozwalającymi na utrzymanie go w ryzach przez system, którego członkowie korzystają bezwstydnie z wszelkich możliwych apanaży, niedostępnych dla zwykłego śmiertelnika. Niezwykle celna jest jednak także charakterystyka ruchu „Powrót”, jaki marzycielsko formułuje hasła ponownego zaludnienia Ziemi i przeniesienia tam całej populacji Miasta - w sposób pozbawiony jakichkolwiek racjonalnych podstaw i bez zdawania sobie najmniejszej sprawy z tego, jakie warunki na niej panują. Ich bezrefleksyjne spełnienie oznaczałoby rozpad społeczności, a nawet jej rychłą zagładę. Przypominają w tym znane wszystkim ruchy komunistyczne i anarchistyczne, których jedynym celem jest skrywane pod „pięknymi” sloganami doprowadzenie do zniszczenia istniejącego porządku - bez oglądania się na możliwe straty i nieszczęścia, jakie nieuchronnie muszą być rezultatem ich wdrożenia. Także ci, którzy są przedmiotem tego rodzaju socjotechniki, odmalowani są z pełnym realizmem. Lud bowiem to bezrozumna masa; straszliwy, niszczycielski żywioł, skłonny do rewolucji w imię nierealnych założeń - tak naprawdę śniący jedynie o napełnieniu swojego brzucha i zajęciu miejsca obecnej władzy. Głęboko tragiczna jest świetnie odmalowana postać głównego bohatera - nadkomisarza Lewenharta - gorliwego szefa tajnej policji politycznej, mającego na sumieniu wiele istnień i składającego w służbie panującej władzy całe swoje życie, także osobiste. Gdy dowie się prawdy, jego wiara i lojalność zostaną wystawione na najwyższą próbę, jednak nawet na moment nie zapomni on o swoich obowiązkach, jak przystało na obrońcę dynastii, stanowiącej przecież symbol i personifikację porządku. Straciwszy w znacznym stopniu na pełnionym stanowisku ludzkie uczucia, odzyskuje je dzięki niespełnionej miłości i zaczyna zadawać pytania, które powiodą go do wyzwolenia z okowów bezrozumnej i bezrefleksyjnej wiary w narzucony mu w dzieciństwie światopogląd. Również inne postacie, zwłaszcza Hannelore Schiller, odmalowane są w iście mistrzowski sposób. Co ciekawe, książka zawiera także brawurowe wątki, wywodzące się z najlepszych wzorców literatury post-apo oraz te, które znane są z „Wojny światów” Herberta Georgea Wellsa i legendarnego już filmu „Ósmy pasażer Nostromo”. Tak, Panie i Panowie – są i Obcy! Co charakterystyczne, walka z nimi toczy się na ogół w klaustrofobicznych pomieszczeniach i jest przedstawiona w sposób, który wywołuje uczucie potu na dłoniach czytelnika. Wbrew pozorom, wykorzystanie tak różnorodnych elementów nie powoduje narracyjnego chaosu - łączy się w spójny i w pełni logiczny węzeł, zwieńczony efektownym, ponurym, ale i pełnym nadziei zakończeniem. To wielka i niezwykle rzadka sztuka, za którą należą się Pisarce wielkie ukłony! Książka nakreślona jest z manierą obrazowego języka przystającą raczej do literatury pięknej. Jest on bardzo staranny - nie stroni od szczegółowych opisów scenerii wydarzeń. Dialogi są błyskotliwe, a nie drętwe - co jest częstą przypadłością literatury science-fiction, jaka skupia się na przebiegu akcji, zamiast ludziach, którzy ją tworzą. Sněgoňová narratorem uczyniła Lewenharta, wyposażając go nie tylko w sztukę trzeźwego osądu sytuacji, ale także bogate życie wewnętrzne. Prowadzi on ze sobą nieustający dialog, pełen wymownych wspomnień, dzięki czemu czytający może towarzyszyć mu w przechodzonej ewolucji sposobu postrzegania świata i siebie. Uwagę zwraca także woskowana okładka ze skrzydełkami, zawierająca na stronie tytułowej efektowne przedstawienie panoramy Miasta. Tak to się robi! Na koniec ciekawostka: ogólnie współpracownikiem Autorki jest inny czeski pisarz, który dysponuje niezwykle bujną wyobraźnią, gdyż - jak to wynika z graficznych reklam znajdujących się na końcu książki - stworzył powieść „Europa 2050. Nuklearny armagedon i niezwyciężona czeska armia”. Przyznam, że czytając końcówkę tego tytułu o mało nie zadławiłam się precelkiem przywiezionym swojego czasu z Czech... 😉 Solidne 8/10 - nader udane pierwsze spotkanie z sąsiedzką literaturą.  

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)