Izabella Fraczyk - Zuzka - recenzja
Kroczysz przez życie nie oglądając się za siebie, choć wiele osób na Twoim miejscu ciągle rozpamiętywałoby pasmo krzywd, jakimi obdzielał Cię los. Gdy miałaś cztery lata, tragicznie zginął ojciec, rok później odeszła chora na nowotwór matka. Bliższej rodziny nie było, dalsza umyła ręce, więc skończyłaś w domu dziecka. Nie sama, gdyż z bliźniaczą siostrą Marianną - niestety opóźnioną w rozwoju i o umyśle dziesięcioletniego dziecka. Z tego powodu nikt nie chciał Was adoptować, zatem tkwiłaś tam do piętnastego roku życia. Na szczęście wdrożono specjalny program, w ramach którego otrzymałyście nieduże mieszkanie oraz comiesięczną zapomogę finansową.
„Odtąd pod czujnym okiem kuratorów obie siostry miały wkroczyć w dorosłe życie. Głównym warunkiem utrzymania się w programie były dobre oceny Zuzki oraz skuteczne dopilnowanie Marianny. Pierwsza z sióstr zbierała pochwały w ogólniaku, natomiast druga znalazła swoje miejsce w gastronomicznej zawodówce.”
Po ukończeniu szkoły średniej i zdaniu matury z najwyższym wynikiem w powiecie, stanęłaś wobec wyboru, jaką wybrać uczelnię. Wiedziałaś, że tylko ukończenie przez Ciebie studiów da Wam szansę na samodzielność. Wybrałaś wymarzoną anglistykę, jednak poprzestałaś na zrobieniu licencjatu. Dzięki temu mogłaś przenieść się na tryb stacjonarny na drugim kierunku – o metalurgicznym profilu. Niewielkie państwowe pieniądze nie starczają na wiele, więc łapiesz się wszelkich dorywczych prac. Udzielasz korepetycji, zajmujesz się wyprowadzaniem psów, niańczeniem dzieciaków, karmieniem kotów czy podlewaniem kwiatów. I tak wiążecie koniec z końcem, czekając aż przestaniesz się uczyć i będziesz mogła podjąć „poważne” zatrudnienie. Jesteście ze sobą mocno związane, a Ty uwielbiasz przebywać z siostrą, dla której rezerwujesz każdą niedzielę. Marianna jest wbrew pozorom bardzo zabawną i ciekawą osobą, a jej największym atutem jest okazywanie spontanicznej radości nawet z drobnych rzeczy i niezdolność do opowiadania kłamstw. Do wszystkiego podchodzi żywiołowo i szczerze. Tworzycie zgodny i potrzebny sobie nawzajem tandem.
Właśnie zajęłaś miejsce na uczelnianej sali – wykład z podstaw metalurgii trwa już od piętnastu minut, a Ty pilnie wsłuchujesz się w monotonny głos prowadzącego. Jesteś szczęśliwa, że krzesło obok Ciebie jest puste, więc nikt nie może zakłócać Ci odbioru. Szybko jednak się to zmienia. Przysiada na nim wysoka, chuda dziewczyna o ciemnych włosach i bez żenady do Ciebie zagaduje. Próbujesz ją uciszyć, ale nie robi to na niej żadnego wrażenia. W końcu zwracacie uwagę wykładowcy.
„Ostatnie na czym jej zależało, to strata jakiejkolwiek części wykładu. Nawet najnudniejszego na świecie. Nauka była najważniejsza. Porządny zawód był przepustką do godnego życia, a dobre stopnie gwarancją naukowego stypendium, na którym bardzo jej zależało.”
Po zajęciach irytująca towarzyszka nie chce się odczepić, więc - chcąc nie chcąc - dajesz się wciągnąć w rozmowę. Ze zdumieniem konstatujesz, że choć denerwuje Cię jej trajkotanie, mimowolnie zaczynasz darzyć ją coraz większą sympatią. Nigdy nie miałaś żadnej przyjaciółki i tak naprawdę tęsknisz za poznaniem dziewczyny, która mogłaby się nią stać. Fascynuje Cię też jej imię – Karmelita. Jak się okazuje, to pamiątka po romansie matki z Kubańczykiem. Ku swojemu zdziwieniu, nawet nie spostrzegasz, kiedy opowiadasz jej przebieg całego swojego życia. Ostatnie lody zostają przełamane, gdy częstuje Cię własną kanapką z pyszną, swojską pasztetową. Zapraszasz ją do mieszkania i z radością patrzysz, jak świetnie dogaduje się z Marianną.
„Gdy za Kamą zamknęły się drzwi, Zuzka, ku swojemu zaskoczeniu, poczuła się dziwnie samotna. Uczucie było jej tak obce, że na początku nie umiała określić, co właściwie czuje. Choć była bardzo towarzyska, jeszcze nigdy nie miała prawdziwej przyjaciółki. Takiej od serca.”
Zaraz po wyjściu Kama dzwoni do Ciebie z zaproszeniem na imprezę urodzinową swojego kuzyna Franka, która ma się odbyć w jakimś pubie. Początkowo jesteś wobec tego pomysłu sceptyczna, ale w końcu przekonujesz samą siebie, że masz już dwadzieścia pięć lat, a jeszcze nigdy nie byłaś w żadnym lokalu na zabawie. Gdy czekasz w kolejce przed wejściem, Twoją uwagę zwraca bardzo przystojny chłopak, otoczony wianuszkiem rozszczebiotanych dziewcząt.
„Na widok wysokiego, śniadego bruneta (…) pod Zuzką dosłownie ugięły się nogi. Po raz pierwszy w życiu poczuła coś podobnego. Jej żołądek, a może to było nawet i serce, podskoczył jej do gardła. Zupełnie ją zatkało, z tego wszystkiego nawet zapomniała oddychać.”
Niestety arogancki młodzieniec podczas imprezy w ogóle nie zwraca na Ciebie uwagi. Kroplami, które przelewają czarę goryczy, są złośliwe uwagi, kierowane w stosunku do Ciebie przez jego dziewczynę. Wprawdzie zanim zdążył zareagować czy coś na to odpowiedzieć, wybiegasz z knajpy cała zapłakana, jednak i tak masz do niego irracjonalny żal. Gdy następnego dnia pojawia się u Ciebie Kama, skarżysz się na zachowanie jej kuzyna. Po jej wyjściu wstawiasz do piekarnika zapiekankę i wchodzisz do wanny, rozprowadzając na całym ciele czarny peeling. Wtedy rozlega się piekielnie głośny i natarczywy dźwięk dzwonka. Postanawiasz nie otwierać, ale wyraźnie słyszysz, że za drzwiami wznosi się donośny, histeryczny męski głos, pytający czy wszystko w porządku. Ponieważ nie reagujesz, facet zaczyna walić pięściami i wołać, że wezwie karetkę. W panice próbujesz wydostać się na podłogę, jednak ślizgasz się, przewracasz i uderzasz w taboret, rozcinając sobie do krwi skórę na głowie. Gdy gość słyszy straszny rumor, wykrzykuje, że zadzwoni także po straż pożarną. Wtedy wołasz, iż drzwi są otwarte. Cóż... nie pomyślałaś nawet, że odbierze to jako zaproszenie, aby wejść do środka.
„Spojrzała w stronę drzwi i zamarła. Kompletnie zapomniała o bólu, nagości (…). Na środku przedpokoju stał kuzyn Kamy i gapił się na nią z rozdziawionymi ustami.”
Chłopak zamienia się w słup soli. Duka jeszcze, że krwawisz i jesteś kompletnie naga... po czym osuwa się na podłogę i traci przytomność. Pryskasz na jego twarz chmurą perfum i głośno plaskasz otwartą dłonią w policzek. W biegu wpadasz do wanny, doprowadzasz się do porządku i owijasz w ręcznik. Patrzysz na dzielnego mężczyznę i widzisz, że powoli otwiera oczy. Podajesz mu kubek zimnej wody i w tym momencie dobiega Cię swąd palonej zapiekanki, więc biegniesz do kuchni i wyłączasz piekarnik. Gdy wracasz, Franek jest już nieco bardziej żywotny. Wyjaśnia, że dostał burę od kuzynki i przyszedł, aby Cię przeprosić. Pytasz, czy jest mu lepiej, jednak odpowiada, że nie jest dobrze. Na dowód syczy z bólu i pokazuje Ci palec, w który się uderzył, kiedy upadł. Faktycznie - cały zsiniał i spuchł. Decydujesz, że musi jechać do szpitala, gdyż podejrzewasz, że mógł zostać złamany. Gdy o tym mówisz, słyszysz: „Ale tak sam?” (W tym momencie spuściłam kurtynę milczenia na przyszłość rodzaju męskiego! Myślę... że Wikingowie byliby z tego okazu niezwykle dumni!). 😉
Jakoś tak się składa, że zostajecie parą a potem bierzecie ślub. Ledwo wiążecie koniec z końcem – Franek też się uczy i niedługo ma bronić pracę magisterską. Układa się Wam całkiem dobrze, choć co jakiś czas pojawiają się sygnały ostrzegawcze, które całkowicie ignorujesz.
„Od niedawna byli z Frankiem szczęśliwym małżeństwem. Co prawda okres wzajemnego docierania chwilami przebiegał dość burzliwie, ale młodzieńcza miłość, wzajemna bliskość (…) z nawiązką rekompensowały im wszystkie kłopoty.”
Puszczasz jego propozycję mimo uszu – chce, aby oddać Mariannę do jakiegoś zakładu. Nie zwracasz także uwagi na narzekania dotyczące skromnych obiadów. Masz jednak problem, gdyż mąż coraz natarczywiej nalega, żeby przeprowadzić się do wiejskiego domu jego matki, czego sobie naprawdę nie wyobrażasz. Marzy Ci się, byście byli samodzielni i bez żadnego nadzoru - nawet ze strony idealnej teściowej.
„Barbara była cudowną kobietą – czułą i kochającą. Marzyła o licznej rodzinie (…). Wyobrażała sobie Franka jako ojca nowej rodziny składającej się z wielu wnucząt.”
Nie mogłaś wiedzieć, że to tylko maska, pod którą skrywa się straszliwe oblicze. Już niedługo, kiedy zmiękniesz i wyrazisz zgodę na przeprowadzkę, iście dantejskie sceny staną się Twoim udziałem...
„Zuzka” Izabeli Frączyk to powieść obyczajowa i zarazem pierwsza część cyklu „Kobiety z odzysku”. To historia dziewczyny, która po śmierci rodziców i wieloletnim pobycie wraz z opóźnioną w rozwoju siostrą w domu dziecka stara się rozpocząć dorosłe życie - wypełnione nauką i licznymi obowiązkami. Zaproszona przez świeżo poznaną przyjaciółkę na imprezę urodzinową, poznaje przyszłego męża. Młodzi wiodą szczęśliwe życie - aż do momentu, gdy podejmują feralną decyzję o przeprowadzce do marzącej o gromadce wnuków teściowej. Nieustanna, brutalna presja na zajście w ciążę. Skrajna niedojrzałość chłopaka i jego podporządkowanie matce. Ciągły nadzór, jaki jest przez nią sprawowany. Wszystko to skutkuje szybkim rozpadem związku... Ostatecznie przyczynia się do niego zdarzenie, którego podłość przekracza wszelkie granice wytrzymałości głównej bohaterki. Młoda kobieta, której rozkawałkował się cały dotychczasowy świat, w końcu podejmuje desperacką walkę o prawo do własnego szczęścia. Książka jest pełna uroku i napisana przejrzystym językiem, choć sprawia on czasem nieco sztywne wrażenie. Pewne zastrzeżenia można mieć także do zbyt oczywiście wykreowanych postaci bohaterów - zwłaszcza teściowej z piekła rodem. Żeby nie spojlerować, wspomnę tylko, że okropny czyn, jakiego dopuścił się mąż Zuzki, powinien być ścigany w drodze postępowania karnego - a nie tylko skutkować pozwem rozwodowym. Bezwzględnym obowiązkiem adwokata było powiadomienie o nim właściwych organów ścigania - inaczej naraziłby się na odpowiedzialność dyscyplinarną oraz karną. Propozycja Frączyk należy do kategorii tych, które nieodmiennie kończą się pozytywnym, optymistycznym przesłaniem. W efekcie konstrukcja przypomina popularne komedie romantyczne, co zapewne nie jest konwencją dla każdego. Uważam jednak, że w przypadku podobnych opowieści konieczne jest przyjęcie i dostosowanie się do konwencji. Nie mam wątpliwości, że ta uśmiechająca finalnie narracja zdobędzie grono oddanych czytelników. 7/10 - dobry wybór na wakacyjną lekturę. PS Zwracam uwagę na perfect match okładki z barwionymi brzegami.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)