Urszula Gajdowska - Córki hrabiny - Zofia - recenzja

by - 16:01:00

Pędzisz przed siebie w szaleńczej galopadzie, usiłując uciec przed zaciekłym pościgiem. Twój czarny ogier czystej arabskiej krwi Anubis dobywa wszelkich sił, aby wydobyć Cię z tarapatów. Jednak zapada coraz większy mrok, a co gorsza przed Tobą bagienny teren, którego przebrnięcie będzie wymagało szczególnej ostrożności i wysiłku. Liczysz na swojego niezawodnego wierzchowca - wszak jeszcze nigdy Cię nie zawiódł. Przebiega Cię dreszcz przerażenia, gdyż głosy goniących zbliżają się coraz bardziej, co świadczy o tym, że dosiadają wyjątkowo silnych koni. Spinasz zwierzę nogami i zmuszasz do jeszcze większego pędu, lecz wiesz, że to nie może długo trwać. Wprawdzie znowu zdobywasz przewagę odległości, lecz wkrótce potem musisz na chwilę zatrzymać się w pobliskich zaroślach. Gorączkowo myślisz o tym, co niedawno ujrzałaś. Twój nieodłączny towarzysz z dziecinnych lat i przyjaciel rodziny – Linas Lulejko, z pochodzenia Litwin, siedział przy wspólnym ognisku z Rosjanami, razem z nimi wyśmiewając daremne wysiłki Polaków, zmierzające do wywalczenia niepodległości i wyraźnie planując jakieś wspólne przedsięwzięcie. Niestety dostrzegli Cię i próbowali złapać. To zwykły zdrajca i łotr, nie znajdujesz na to wszystko innych określeń. Nie masz jednak czasu analizować tego szczegółowo i ponownie rzucasz się do ucieczki. Wybierasz najtrudniejszą trasę, chcąc zgubić pościg. Dociera do Ciebie, że mogą to być płonne oczekiwania - przecież Linas doskonale zna okolicę, a najpewniej i on bierze udział w całej akcji, skoro jeszcze nie zdołałaś zbiec. Niestety nie masz wyjścia, więc ostrożnie wprowadzasz Anubisa na ledwie widoczną i bardzo wąską kładkę mostka, na którą nie miałby odwagi wkroczyć inny jeździec. Niestety poza Litwinem – bo ten nagle pojawia się z Twoimi plecami, celuje z broni i wzywa do zatrzymania. Udaje Ci się jednak umknąć. Z ulgą konstatujesz, że najwyraźniej Cię nie poznał. 

Linas zaklął, chciał ją dogonić, jednak wciąż walczył z chwiejną kładką. Zofia, spoglądając przez ramię, zobaczyła, jak potyka się na śliskich deskach. Był skazany na porażkę. Nie żałowała go, przeciwnie. Życzyła mu jak najgorzej.” 

Postanawiasz postawić wszystko na jedną kartę i skorzystać z najtrudniejszej drogi gwałtownie opadającej w dół - wręcz urwiska. Czujesz, jak koń ślizga się i potyka a chwilę potem upada. Na szczęście nie odniósł większych obrażeń. U Ciebie skończyło się na otarciach, siniakach i połamanych paznokciach. Było warto – ścigający zrezygnowali z dalszej pogoni, nie odważając się pójść Twoim śladem. Teraz musisz tylko dotrzeć do zbawczej przystani – Waszego dworku. 

„Dwór zwany przez okolicznych mieszkańców pałacykiem hrabiny Modlińskiej położony był na prawym brzegu Biebrzy (…) w obrębie Królestwa Polskiego.” 

Mieszkasz w nim z matką i dwiema siostrami – Elizą i Heleną. Pochodzicie ze starej szlacheckiej rodziny, mama jest nawet hrabianką. Ojciec zmarł wiele lat temu, kiedy jeszcze byłaś dzieckiem. Towarzyszy Wam również skromna służba oraz preceptorka – madame Moreau, która przybyła do Polski z Francji. Pozbawiona posagu, została zmuszona do tułaczki oraz ofiarowywania swojej służby. Poza dystyngowanymi manierami, posiada również ściśle strzeżone umiejętności komandosa, o czym - ku swojemu zdumieniu - dowiedziałaś się już dawno temu. Obecnie pełni funkcję wymagającej instruktorki, ćwicząc Cię we władaniu łukiem, bronią białą i palną, zasadach tropienia oraz pomagając w wyrabianiu tężyzny fizycznej. Wiele Cię już nauczyła, choć równie dużo pozostało jeszcze do zrobienia. 

„O postępkach madame Moreau wiedziała od lat. Trudno było dalej ukrywać ten sekret po tym, jak (…) w spektakularny sposób pokonała przed ponad dekadą kilku łotrów, odnalazła ukryte w krypcie skarby zrabowane przez korsarzy z hiszpańskich galeonów i przechwycone przez nieuczciwych posłańców.”             

Gdy w końcu mijasz rodzinne progi, odprowadzasz konia do stajni i z ulgą kładziesz się cała obolała do łóżka. Nie możesz jednak zasnąć. Intensywnie myślisz o Linasie i zastanawiasz się, co mogło pchnąć go do takiej podłości. Znacie się od dziecka, gdyż majątek jego rodziców leży nieopodal – na Litwie, wchodzącej teraz w skład Imperium Rosyjskiego. Od kiedy pamiętasz był nieodłącznym towarzyszem Twojego przyszłego męża Edmunda. Spędzaliście ze sobą we trójkę mnóstwo czasu, choć nie do końca za nim przepadałaś. Raziła Cię ukryta głęboko w jego wnętrzu dzikość, która czasami wydostawała się na powierzchnię, budząc w Tobie strach. Gdy kiedyś na Twoich oczach zabił nożem szczeniaka, zrozumiałaś, że jest zdolny do wszystkiego. Z ulgą wyszłaś za mąż, gdyż wyraźnie czułaś, że Linas również darzy Cię uczuciem, choć stara się tego nie zdradzać. Przed czterema laty, gdy wybuchło Powstanie Listopadowe, obaj mężczyźni wyruszyli, aby wziąć w nim udział. Wrócił tylko Litwin, a Twój ukochany Edmund został ujęty i rozstrzelany praktycznie na jego oczach. Nie rozumiałaś, jak mógł do tego dopuścić i nie udzielić pomocy swojemu towarzyszowi, by uchronić go przed śmiercią. W rozpaczy wykrzyczałaś, że wolałabyś, aby to on zginął. Wyraźnie widziałaś, jaki ból sprawiłaś mu tymi słowami, jednak nie mogłaś się powstrzymać. Od tego czasu nie mieliście już kontaktu. Pomimo, iż wiesz, że jest złym człowiekiem, to jednak nie mieści Ci się w głowie, że mógł skaptować się z Rosjanami, lecz przecież nie możesz negować oczywistych faktów. Wyraźnie słyszałaś, jak w doskonałej komitywie rozmawiali o konieczności dotarcia do jakiejś tajemniczej mapy, wiodącej do skarbu tatarskiej Złotej Ordy.  

„Nie potrafiła uwierzyć, że człowiek, którego tak cenił Edmund i który od dzieciństwa udawał jego przyjaciela, bywał z nim w ich dworze, jadł przy ich stole, rozmawiał z jej ojcem, braćmi, teraz sprzymierzył się z wrogiem. Nie rozumiała, dlaczego tak zrobił, ale jego zdrada dotknęła ją do żywego.”  

Ostrzegasz przez nim resztę rodziny, która z niedowierzaniem przyjmuje Twoje słowa. Wkrótce dowiadujesz się od matki, że podsłuchana przez Ciebie rozmowa Linasa z Rosjanami jest ściśle powiązana z Waszą rodziną. Twój ojciec był bowiem „strażnikiem” fragmentu mapy, o którym tak zażarcie dyskutowali. Przed śmiercią przekazał go żonie z poleceniem oddania specjalnemu posłańcowi, który kiedyś się po niego zjawi. Nie macie wątpliwości, że Litwin i towarzyszący mu Rosjanie zrobią wszystko, aby nim zawładnąć. I przeczucia Was nie mylą. Niedługo potem przychodzą do dworku, udając carskich urzędników i intensywnie go przeszukują. Zaraz po nich prosto z Krymu przybywa tatar Taras Urutej, żądając wydania dokumentu. Rozpoczyna się rozgrywka, w której stawką jest nie tylko cenny artefakt, ale także Wasze życie...      

„Uśmiechnęła się lekko (…). Wiedziała, że to dopiero początek – mapa i przeznaczenie sióstr Modlińskich miały dopiero się ujawnić. Pociągnęła za kaptur i zniknęła w nocnej mgle.” 

„Zofia” Urszuli Gajdowskiej to pierwszy tom malowniczej trylogii przygodowo–romantycznej „Córki hrabiny”. Opisuje przygody tytułowej Zofii - młodej szlachcianki o bujnej osobowości i niepokornym charakterze, która wraz z dwiema siostrami oraz matką zamieszkuje pogranicze Królestwa Polskiego oraz Imperium Rosyjskiego nad rzeką Biebrzą. Wychowana w patriotycznym etosie, cztery lara wcześniej straciła męża Edmunda, który jako powstaniec listopadowy został rozstrzelany przez carskie wojska. Z wyprawy powrócił jedynie przyjaciel rodziny i towarzysz dziecięcych zabaw – Litwin Linas Lulejko, do którego kobieta żywi żal o to, że nie potrafił uchronić jej „drugiej połówki” od śmierci. Jej najgorsze uprzedzenia znajdują potwierdzenie, gdy pewnego dnia dostrzega młodzieńca siedzącego przy ognisku w pełnej komitywie z nieznanymi Rosjanami, z którymi, jak wszystko na to wskazuje, snuje wspólne plany. Spostrzeżona, z najwyższym trudem umyka pogoni, chroniąc się w rodzinnym dworku. Rychło dowiaduje się, że ojciec znajdował się w posiadaniu fragmentu mapy, wskazującej drogę do legendarnego skarbu Złotej Ordy. Wydarzenia nabierają gwałtownego przyśpieszenia, gdy próbę zawładnięcia tajemniczym artefaktem podejmują rosyjscy łotrzykowie, działający wspólnie z Linasem oraz tatarski wysłannik przybyły z dalekiego Krymu.  

Narracja powieści pełna jest zaskakujących zwrotów akcji, szalonych pościgów, starć wręcz i walk na broń białą oraz palną. Wydarzenia pędzą w iście szaleńczym tempie, pozostawiając czytelnika wręcz bez odrobiny tchu. Wszystko to podane jest w żywiołowy sposób, jakiego nie powstydziłyby się klasyczne pozycje spod znaku płaszcza i szpady. Nie sposób także odmówić Autorce pomysłowości w wykreowaniu głównego wątku, związanego ze skarbem Złotej Ordy oraz wiodącej do niego mapy. Książka zawiera też rozbudowany wątek miłosny, oparty na wzajemnej fascynacji, jaka rodzi się pomiędzy Linasem a Zofią. Portrety psychologiczne postaci nakreślone są z dużą inwencją, co dotyczy zwłaszcza tego pierwszego. Pisarka odkrywa przed oczyma czytelnika frapujące i zarazem bardzo dramatyczne tajemnice, związane z jego młodzieńczymi latami, jakie mają przemożny wpływ na obecne postępowanie.

Gajdowska nie ustrzegła się jednak pewnych nieścisłości, które zaburzają odbiór lektury. Za nieco naciąganą muszę uznać postać madame Moreau, dysponującą umiejętnościami, jakich nie powstydziłby się komandos z krwi i kości. Jej nieodłącznymi towarzyszami są dwa pistolety, z których jeden skrywa w fałdach sukni a drugi ma przymocowany do kostki (sic!). Także umiejętności głównej bohaterki, zwłaszcza w zakresie władania bronią białą, budzą niedowierzanie. Opis walki z Rosjanami zajmuje bite dziesięć stron (!), a sama Zofia używa w niej: pistoletu, sztyletu, dwóch noży oraz szabli, dając sobie radę z wieloma zaprawionymi w bojach przeciwnikami. Dodać warto, że jej siostra Eliza w starciu tym posługuje się łukiem, a madame Moreau, poza całym innym arsenałem, także garotą (!). Wysłannik Taras Urutej, którego misją jest odebranie mapy wiodącej do skarby Złotej Ordy, dociera do dworku głównej bohaterki na własnych nogach z Krymu w 10 dni (!). W linii prostej jest to około 800 kilometrów, a drogami kilka razy więcej... O osiągnięciu takiego rezultatu nie mogły marzyć nawet zagony tatarskie, poruszające się nieustannie komunikiem, a więc bez bagażu i z trzema końmi przypadającymi na każdego wojownika. Sam Urutej, potomek starodawnego tatarskiego rodu, nie wiedzieć czemu nosi imię, które jest ukraińskiego pochodzenia. Na ubiór posłańca, wyruszającego przecież w sekretnej misji, składają się mosiężne pierścienie oraz jedwabna szarfa z tatarskimi wzorami, które z całą pewnością w podróży wiodącej z jednego końca Imperium Rosyjskiego na drugi nie zwróciłyby niczyjej uwagi... 😉 Co istotne, cała rzecz dzieje się 4 lata po upadku powstania, więc wszędzie pełno jest uzbrojonych i czujnych patroli, co chwilę legitymujących wszelkich przemieszczających się. Do tego dochodzi jeszcze miecz (!), a więc bardzo długa broń biała, oczywiście idealnie nadająca się do odległej wędrówki („Taras ukłuł ją końcówką pochwy na miecz”). Pominę fakt, że Tatarzy nigdy nie nią nie posługiwali - już od mniej więcej XV stulecia używali szabli. Tego rodzaju nieścisłości zapewne pozostają niezauważone wśród większości odbiorców sag rodzinnych a nawet i powieści około-historycznych, ale jako recenzencki “stary wyjadacz” nie mogę przejść obok nich obojętnie. Tym bardziej, że dialogi i przemyślenia można by niekiedy w “Zofii” określić popularnym mianem “cringe” - prezentują poziom narracji raczej młodzieżowej niż tej przeznaczonej dla dorosłych odbiorców. Nie zmienia to jednak faktu, że pierwszy tom serii “Córki hrabiny” to ciekawa i dynamiczna przygoda na lekki wieczór. Na szynach, choć może powinnam napisać: dwóch pistoletach czy mieczach – 6/10. 😉  

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)