Ewelina Wyspiańska-Trojniarz - Evi'Deth. Miasto bez słońca - recenzja

by - 19:24:00

W Mieście bez słońca panuje tak nieprzenikniona ciemność, że postronni nie dostrzegliby w nim nawet najmroczniejszych bytów. Trzeba się do niej przyzwyczaić, aby widzieć choć kontury otaczającej rzeczywistości - i przy tym być stworzeniem władającym przynajmniej niewielką magiczną mocą, by w ogóle spróbować to uczynić. A Ty, Evi’Deth o wyjątkowej barwie włosów, już niedługo poznasz odcienie świata, jakie trudno sobie wyśnić. Głęboko pod ziemią, z ledwie pozwalającą na oddychanie warstwą powietrza, spoczywa całe królestwo, którym władają kobiety. Każda z nich zawiaduje jedną częścią terytorium, wprowadzając na nim własne porządki, chociaż wszystkie podlegają stojącej nad nimi najwyższej. Mężczyźni? Owszem, są tutaj obecni, lecz mimo teraźniejszego uwięzienia zdążyłaś już zauważyć, że traktuje się ich zdecydowanie wręcz jak jednostki służalcze. Zachowują się niczym najniżsi podwładni - gotowi na każde rozkazy pań i stworzeni tylko po to, by im usługiwać. Zagwozdka, ciekawostka, aberracja – jeszcze nie zdecydowałaś. Zdecydowanie Miasto bez słońca nie tylko istnieje, ale i prezentuje zupełnie odmienny porządek rzeczy niż tego oczekiwałaś. Jego rozwikłaniem zajmiesz się jednak nieco później. Póki co masz o wiele bardziej naglące problemy. Pozbawiona broni, uwięziona i zdezorientowana, nie wiesz nawet, gdzie obecnie znajduje się niziołek w żeńskiej postaci, człowieczy skrytobójca czy niechciany adorator, wraz z którymi tutaj przybyłaś. Nawet dzielny Demonik, obcym przypominający pewnie czyniącego szatańskie podszepty diabełka pod postacią jaszczurki, zasiadającej wiernie na ramieniu, jest od Ciebie odseparowany. W tej chwili tkwi w klatce podwieszonej wysoko w Twojej celi i tylko jego skonfundowane “panienko” uświadamia Ci, że nie jesteś tu zupełnie sama. Nagle kraty więziennej komnaty się rozchylają, ukazując dwóch odzianych w skóry mężczyzn... 

“Po co nam mierzyć przemijanie? Po co nam noc i dzień? To wszystko sprawdza się na powierzchni.” 

Jak długo już tutaj tkwisz, spętana niczym zwierzę? Od ilu godzin lub dni – i właściwie jaka dzisiaj data? Która jest godzina, masz ochotę wykrzyczeć, gdy tylko spoglądasz na przybyłych, spośród jakich jeden patrzy na Ciebie niemalże oceniająco. Już niedługo przekonasz się o tym, że to bezcelowe, bo tutaj, w Mieście bez słońca, czasu nie liczy się wcale. Wszystko trwa ponoć dokładnie tyle, ile zająć powinno – a dzień czy noc to pojęcia całkowicie umowne. Mężczyźni rozcinają więzy na Twoich nadgarstkach i kostkach a potem informują, że ktoś Cię oczekuje. Choć nie sądziłaś, że to możliwe - prowadzą Cię długimi korytarzami jeszcze bardziej w głąb ziemi. Z uwagi na coraz mniejszą ilość tlenu, ledwo oddychasz, ale i tak nie możesz się powstrzymać przed podziwianiem otaczającego Cię świata. Jako drow dość dobrze widzisz w ciemności - no i miałaś wiele chwil na to, by do niej przywyknąć w ciasnej celi. Gdzieniegdzie migoczą zresztą magiczne płomyki. Kiedy spoglądasz przez okna, będące w tych tunelach po prostu wyciętymi otworami bez żadnych szyb, przychodzi Ci na myśl, że ta kraina wygląda zupełnie, jak gdyby ktoś wiele warstw gleby w dół wydrążył ogromne królestwo - a potem zabezpieczył je szklaną kopułą od góry, żeby nie zasypała go ziemia. Podczas późniejszego zapoznawania się ze strukturą miasta ustalisz, że są tu także budowle całe z drzew, półko-schody z gargantuicznych grzybów lub łaźnie przypominające jaskinie z lawą, ale to jeszcze nie moment na zwiedzanie. Zaraz zostaniesz przedstawiona królowej tego fragmentu terytorium Miasta bez słońca, do czego bez dwóch zdań powinnaś się przygotować. Myślisz sobie, że szkoda, iż nie ma z Tobą Demonika, bo on z pewnością wiedziałby, jak odpowiadać na jej pytania tak, aby Ci uwierzyła i wypuściła zarówno Ciebie, jak i Twoich wciąż nieobecnych towarzyszy. Jeśli się to nie uda, jeżeli zwątpi w cel Waszej wizyty, z pewnością to właśnie tutaj, u rzekomego celu wędrówki, nastanie Wasz kres. Jednak nie... masz w sobie zbyt wiele siły, by kiedykolwiek się poddać. 

Pod ziemią nie ma przyjaźni. Nie ma litości. Nie ma współczucia. Są tylko sojusze.” 

Po spotkaniu z tutejszą królową masz do wyboru dwie opcje - zgodzić się na transakcję wiązaną pod przykrywką porozumienia lub zginąć, ale o tym... czytelnik musi się przekonać samodzielnie, sięgając po drugi tom trylogii Eweliny Wyspiańskiej-Trojniarz. To bowiem dopiero początek niezliczonych przygód Evi’Deth i jej w różnym stopniu zaczarowanych oraz zwichrowanych towarzyszy niedoli. Cóż się tu nie wydarzyło... Wychodząc z dość statycznej, acz nurtującej kreacji podziemnego Miasta bez słońca i jego konstrukcji społeczno-ustrojowej, Autorka wrzuca odbiorcę w taki wir akcji, że o zawroty głowy nietrudno. To niewątpliwa zaleta, bo fantasy musi nęcić szaleństwem i nieograniczoną wyobraźnią. Miłośnicy romansów również znajdą tu jednak wiele dla siebie, bowiem główną bohaterkę otacza właściwie cały sztab przystojnych panów, tylko czekających na jej skinienie. Choć samo przedstawienie relacji damsko-męskich zbytnio przywodzi mi na myśl polski film, którego tytuł zaczyna się na literę S, a kończy na –misja, przyznaję, iż barwnych postaci tu bez liku. Dynamika wydarzeń, ich mnogość oraz skrajność niebezpieczeństw fabularnych sprawiają zaś, że książka jest nader wciągająca. Do tego opowieść została opatrzona wydaniem o barwionych brzegach, które przystają do okładki oraz urozmaicona ilustracjami, przedstawiającymi miejsca akcji czy sylwetki, jakie na nich grają. Fabule odjęłabym co jedynie trochę brutalności, nieco feminizmu i obecnej w części wydarzeń bezwstydności czy raczej nieco lżej przestrzeganej moralności, bo summa summarum propozycja literacka jest dedykowana czytelnikom powyżej lat szesnastu. Uważam natomiast, że to bardzo oryginalna i finezyjnie-fantazyjna powieść, która bez wątpienia porwie każdego miłośnika magicznych narracji, walk, starć, pojedynków o władzę oraz akcji zawsze rodzących reakcje. Jestem ciekawa, jak zakończy się gawęda Evi’Deth oraz jej druhów! 7/10 (PS Sceny z gigantycznymi pająkami rodem z horrorów - oznaczyłabym jako potencjalnie drastyczne. 😛) 

“Twoja jest potężna, silna i niszczycielska. (...) chaotyczna. Moja daje wolę walki, rozgrzewa mnie od środka i daje nadzieję. Świeci się intensywną czerwienią (...).” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)