Laura Imai Messina - Wszystkie zaginione adresy - recenzja
Do Mentora. Muzy. Jedynej Kobiety, jaką kiedykolwiek kochałam. Utraconej Przyjaciółki. Mnie z przyszłości. Krewnego, który odszedł przedwcześnie. Nieodzywającego się od lat znajomego. Koleżanki z pewnością mieszkającej już pod zupełnie innym adresem. Zaginionego w dzieciństwie pamiętnika. Zgubionego zeszytu, pełnego złotych myśli, możliwych do nakreślenia tylko za czasów młodości. Zmarłego bliskiego, potrzebnego wysoko nad chmurami. Pióra, które już nie pisze, choć tak dzielnie towarzyszyło mi w przelewaniu uczuć na papier. Maskotki, jaka wiele czasu wstecz odpędzała czerń myśli i mrok koszmarów. Uśmiechającego szczęścia, które nadejdzie. Do kiedyś. Do zawsze i wieczności.
Do kogo napiszesz własny list? Tylko odręcznie, bo naniesione w ten sposób słowa niewyzute są z uczuć. Zmaterializowawszy je, tchniesz w nie życie. Umieściwszy na kartce czy papeterii; potem w kopercie ze znaczkiem, schowawszy w skrytce pod osłoną w nocy lub w dzień - sprawisz, że pofruną. Ciężkie od emocji, ale lekkie jak piórko, bo oddychające samodzielnie; lecą w świat. Oto sprawiłeś, że naznaczony tuszem papier stał się oddzielnym bytem. Czyż to nie magia?
Tak jak i ta chwila oczekiwania – czy zrodzi następną, czy rozprzestrzeni się dalej, poszybuje jeszcze piękniej. Czy dostaniesz odpowiedź? Czy...
Sztuka epistolografii - wciąż niewzruszenie artystyczna, szczególnie dla kochanków literatury. O tym, jak wielka tkwi w niej moc nie przekonałam się wcale wiele momentów wstecz, będąc uczestnikiem internetowej grupy obcych ludzi, którzy przesyłali sobie listy, w jakich dzielili się skrawkami codzienności. Choć powstały tam piękne przyjaźnie - nie. Siłę listów poznałam, przemieniając fragmenty papieru w całe zapisane notesy. Posyłane dalej Komuś Ważnemu zeszyty, zawsze skrzące się od rozlicznych PS, PPS i rozrastające się z kilku stron do... wielu. Istotne jest bowiem, co piszesz. Jeszcze istotniejsze – do kogo.
Kto otrzyma Twój list; chwyci myśl? A jeśli nikt... czy znajdziesz gdzieś swoje “Wszystkie zaginione adresy”? Tak niepowtarzalnie piękne...
“Czasem, kiedy czytam, mam wrażenie, że życie to tylko wzniecanie pożarów i toczenie wojen, szarżowanie namiętnościami. Aż w końcu człowiek decyduje się zamknąć to wszystko w kopercie i wysłać. Wierzę, że już samo wrzucenie listu do skrzynki potrafi przywrócić namacalność każdej rzeczy, nadać kształt uczuciom, które zwykle przelewają się nam przez palce.”
Zawierzając życie przeznaczeniu, zmierzasz do Dryfującego Urzędu Pocztowego na Awashimie i powtarzasz ważkie słowa: “pisanie listów to wyjątkowe narzędzie opowiadania czyjejś historii”. Kilka odłamków czasu później, gdy odnajdziesz dawno niesłyszaną moc w głosie, przyłączysz do nich kolejny wagonik, jaki może pewnego dnia ukołysze Twoje myśli do snu: “zawsze wierzyłam, że istnieje jakieś bóstwo zbierające słowa, których nie można wypowiedzieć... albo te, które koniecznie trzeba skierować do kogoś, z kim nie można się skontaktować” - piękną, niemalże proszalną modlitwę jednej ze znajomych. To jeszcze nie teraz. Dziś zawieszasz na chwilę karierę wykładowcy i chwiejnie stawiasz stopę na pierwszym odcinku misji. Wyspa ma kształt śmigła; dokładnie przyjrzałaś się mapie. Odleci jednego z dni czy wprawi w ruch cząsteczki powietrza, dopełniając Twoją przyszłość? Niepewna pewność, że oto rozpoczyna się niepowtarzalny czas. Choć czy nie wystartował on wiele lat wcześniej, kiedy jako mała dziewczynka wyłoniłaś się z deszczu przy schodach pewnego domu, na jakich siedział obchodzący wówczas urodziny, nieznajomy chłopiec? Ten, który wraz z mamą odprowadził Cię po osuszeniu ubrań do rodziców; roztargnionej mamy, dryfującej na odmętach własnego świata oraz taty listonosza, opowiadającego Ci na dobranoc listy niczym baśnie? Przyszłość oceni. Przed Tobą wyłania się budynek, w którym spędzisz kolejne tygodnie, segregując korespondencję ze skrawków duszy. Do Dryfującego Urzędu Pocztowego na maleńkiej wysepce trafia bowiem ta, na jakiej kopertach dawno zatarły się adresy – czy okazały się nieaktualne. Zebrane listy bez odbiorców, zawsze z miejscem przeznaczenia, lecz niedoręczone nigdy. Zasługują na to, aby ktoś je uporządkował, znalazł im lokum w dziejach pamięci, odcyfrował i tchnął w nie życie wzrokiem. A może, przy odrobinie szczęścia, znajdziesz wśród tych listów dla Wszystkich Zaginionych Adresów te, jakie przez wiele lat pisywała do Ciebie matka... Hush. To jeszcze niewypowiedziane, a zatem tylko Twoje.
“Jeżeli jakiejś historii nie potrafisz sobie opowiedzieć, nie możesz znaleźć dla niej miejsca w pamięci, a zatem nie możesz zachować tej konkretnej rzeczy, a jedynie wrażenie, jakie po sobie zostawiała.”
Ścierasz delikatnie z koperty drobinki kurzu, by jeszcze bardziej nie porysował jej czas. Do tamtego pierwszego spojrzenia... Układasz wiadomości na najróżniejsze sposoby, czytając po kolei każdą z nich. Ożywają w Twoich oczach i myślach, wówczas, gdy z ich części składasz historie. Przy okazji zaczęłaś tworzyć swoją, choć to nie było spodziewane. Wśród niespełna dwustu mieszkańców Awashimy znajdujesz kogoś, kto patrzy cieplej od reszty. Twoje kiedyś, kiedy w zachodzącym świetle umkną cienie strachów? I starszego mężczyznę, kierownika poczty, jaki z doręczania niedoręczonych uczynił sens istnienia; przyjaciela? Szukając przemienionych w pośpiesznie i pochyle kreślone słowa śladów matki, szukasz siebie. Może nie wiesz, że przybyłaś tu śladami czegoś, co dawno odnalazłaś? W soboty Dryfujący Urząd Pocztowy otwiera się dla zwiedzających. Przeglądają poukładaną coraz bardziej pocztę ze zasłużoną, nabożną niemalże czcią - a Ty, obezwładniona niewytłumaczalną tkliwością, co wtedy czujesz? Przed Tobą kobieta, która właśnie znalazła list napisany przez nieżyjącego już męża na wiele chwil wcześniej, nim się poznali. Spotkał ją przypadkiem i tak bardzo chciał odnaleźć, że skreślił wiadomość. Nie wiedział, gdzie ją nadać, zatem trafiła tutaj. A teraz tam, gdzie zawsze powinna być. Dorosły mężczyzna trzyma w rękach kopertę, w której tkwi wiadomość do ulubionej zabawki z młodości - ostatniego prezentu od zmarłej mamy. Chciał, by - choć zniszczona – nie została zapomniana. Dookoła wirują słowa; tkwią... i świat ze złożeń słów się składa. Tak cennych, że bezcennych. Czyniących znajomych z nieznajomych. Wyrażających każde z uczuć lub ich brak. Bez słów nie byłoby świata albo byłby najmarniejszy. Bez ich zmyślnych kaskad nie byłoby piękna. Bez listów - czy można sobie wyobrazić rzeczywistość smutniejszą i bezbarwniejszą; bezsilniejszą na swój sposób niż ta bez listów? Więc dziś jeszcze raz napiszę Ci list. A potem kolejny, bo tak długo, jak listy trwają -trwają niektóre światy. Do...
“Ciekawe, czy dziś tańczysz, gdziekolwiek jesteś, czy tego wieczoru ktoś trzyma Cię za rękę.”
Jestem kochanką słów i halucynacji semantycznych. Bawię się układaniem wyrazów w znanym jedynie sobie sensie. W literaturze niestrudzenie szukam tożsamych odcieni piękna - czegoś, co zachwyci zmyślnością. Urzeknie finezjo-fantazją. I przypomni, dlaczego istnieją niektóre miłości. Urodzona w Rzymie Laura Imai Messina wysłała prywatny list do Tokio, gdzie zdobyła tytuł doktora literatury, a dziś na niepowtarzalny moment zatrzymuje cały świat, prezentując mu najgodniejszego tego miana przedstawiciela literatury (prze)pięknej, noszącego niewtórny tytuł “Wszystkie zaginione adresy”. To jedna z tych opowieści, od jakich lektury ucieszone skrzą się oczy – bo widzą, że wciąż istnieją autorzy, dla których książka musi błyszczeć jakością jak najprawdziwszy diament. Podkreślony mistrzowską pracą tłumacza tekst osiada na sercu czytającego - jeśli ten prawdziwie literackie, niemalże poetyckie, długie zdania odbiera jako wiecznie pożądane. Oto niedościgniony poziom złożeń liter w słowa, a tychże w urzekające ciągi. I całą historię, o jakiej nie da się zapomnieć. Ubarwiona refleksyjną okładką o nietypowej fakturze i wstawki listów z magicznego, istniejącego naprawdę Dryfującego Urzędu Pocztowego – jest dziełem skończonym. Kawałkiem sztuki, który trzeba polecać; tak jak rekomendować miłośnikom semantyki, by nigdy, przenigdy nie dali umrzeć niepowtarzalnemu urokowi epistolografii. Ponieważ świat składa się z listów. A może sam jest nim w istocie, właśnie dzięki... tym wszystkim zaginionym adresom? 10/10!
“Chcę poświęcić się nadchodzącemu czasowi, jeśli kiedykolwiek nadejdzie. Przyszłość zdaje mi się już dawno dokonana, a jej czas wykreślony z równania. Daty mnie dezorientują, nie mówią nic o mnie. Pragnę liczb, które wymienią mi cicho wszystkie zatopione dni, które pamięć odrzuca, a zapomnienie odtrąca. Nie zachwieję się na tym woskowym czasie, który strzegł tajemnic i listów, w których atrament odkładał się na inicjałach.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)