Lena M Bielska - Bitterful - recenzja
Uprasza się o pełną uwagę wszystkie duszki wzdychające do niepokornych, nieokrzesanych i zimnych Wikingów o posturze drwala i pozornie arktycznych sercach, które w istocie skrywają nieskończone pokłady ciepła. Drogie Panie, oto przed Wami kolejny z książkowych mężów - wykreowany przez cenioną polską Autorkę nieodkładalnych i pełnych przekomarzanek pomiędzy bohaterami romansów Bjarne. Nieodłączna czerwona koszula w czarną kratę, wypielęgnowana i nieco tylko za długa broda oraz dłonie stworzone do trzymania siekiery... Czego chcieć więcej? Młodsza od niego o piętnaście lat (tutaj musi paść słynne: age gap, girls!) Ana również zadaje sobie to samo pytanie. Cóż, zaraz po tym, jak przestanie całkiem stosownie podśpiewywać pod nosem, szczycąc się wcale nie najgorszym głosem: “ale Ty jesteś zimny jak lód, obojętny jak głaz, nie sprawię, byś chciał dzielić ze mną mój świat”. Jak to jednak w świecie podobnych kreacji fabularnych bywa, z pewnością lwia część z Was właśnie chóralnie westchnęła, że może zwichrowanej, zaczepnej i zdeterminowanej dwudziestotrzylatce w jakiś sposób się to uda. Czy tak w istocie się stanie, tego zdradzić nie mogę. Nadmienię za to, że rodzima Pisarka po raz kolejny podbiła moje czarne serce. I o ile poprzednie części tej kapitalnej serii, noszące tytuły “Sinful” i “Lustful”, zagwarantowały mi świetną rozrywkę, o tyle “Bitterful” to zdecydowanie najlepszy, kapitalny pod każdym względem tom opowieści o paczce przyjaciół. Co często udowadniam sama, można być bowiem pełnym goryczy i równocześnie... złożonym z wielu zaskakujących warstw, jakie odsłaniane zaprezentują o wiele ciekawszy obraz, niż można się tego było spodziewać. Najnowsza powieść Bielskiej to idealny wybór na wakacje, ale też na każdą chwilę, w której potrzeba Ci uśmiechu, szczerego rozbawienia czy po prostu zabawy najwyższych lotów. Bez zbędnej przesady stwierdzam, że Bielska to jedna z moich ulubionych autorek komedii romantycznych z pazurem. A u mrocznej duszki tytuł to bez mała wyjątkowy!
“Oczywiście, że równocześnie staram się wywołać (...) jakąkolwiek reakcję. Może zachowuję się trochę jak desperatka, może aż za bardzo, ale przecież, gdyby mu to przeszkadzało, to pewnie by mi powiedział. (...) On po prostu nie reaguje. Na nic. Ale patrzy – a to utwierdza mnie w przekonaniu, że wie, co robię.”
Po raz kolejny spoglądasz na grupowy czat, z którego właśnie została usunięta Twoja przyjaciółka. Była przyjaciółka, ale do tej myśli jeszcze nie udało Ci się przyzwyczaić. Dopiero co snuła z Tobą śmiałe plany, dzięki którym miałaś odzyskać chłopaka, jaki dopuścił się względem Ciebie aktu niewierności, a tu okazuje się, że sama się z nim całowała. Jakże niemądra byłaś, stukasz się w czoło, opowiadając jej o absolutnie wszystkim. Dlaczego nie zauważyłaś, że to ona jest tą, z którą Cię zdradza? Masz dość absolutnie każdej osoby w pobliżu, dlatego bez mrugnięcia okiem przystajesz na plan wujka, po przedwczesnej śmierci taty właściwie będącego dla Ciebie prawdziwym ojcem. Spakujesz walizkę, odcinając się od teraźniejszości i polecisz do dalekiej Norwegii, aby pomóc zaopiekować się firmowymi social mediami tartaku i salonu meblowego pewnego Wikinga, który obecnie ma wakat na to stanowisko, a sam posiada do podobnych kwestii dwie lewe ręce. Miałaś już okazję poznać przyjaciela wuja i póki co możesz stwierdzić o nim tylko jedno: to straszliwy mruk, dla jakiego wypowiedzenie pełnego zdania może stanowić wysiłek ponad normę. No, przepraszam, właściwie wiesz o nim jeszcze coś: wygląda jak Twój absolutny ideał, prezentując sobą skrzyżowanie Jasona Momoa oraz serialowego Ragnara Lodbroka. Dopiero co doznawszy podwójnego miłosnego zawodu, fakt drugi postanawiasz dzielnie ignorować. Póki co. A poza tym - przecież nigdy nie interesowali Cię starsi mężczyźni. Choć skoro równolatkowie są tak niedojrzali, może warto by to zmienić?
“Skoro ten facet najwyraźniej mnie przejrzał, a do tego nie przerwał naszej małej... zabawy słówkami i spojrzeniami, zamierzam kontynuować swój szalony, kompletnie irracjonalny plan.”
Norwegia jaka jest, każdy widzi. Przyzywa majestatycznym chłodem, choć masz wątpliwości, czy dotyczy to także malutkiego miasteczka, w jakim na chwilę osiądziesz. Raczej niewiele się tu dzieje, lecz na obecnym etapie życia chyba tego właśnie potrzebowałaś. Ciszy i spokoju, jaką zapewni Ci Bjarne i jego bezfajerwerkowy tryb życia. Kiedy przywozi Cię pod swój dom, jesteś pewna trzech kwestii. Po pierwsze, z tą garderobą jako słoneczna Amerykanka, za maksymalnie godzinę zamarzniesz. Po wtóre, Wiking nie tylko wygląda niczym bożyszcze, ale i - sądząc po posiadłości, która właśnie wyłoniła się przed Twoimi oczami – ma doskonale stylowy gust. I wreszcie... najpewniej nie zmienisz się w sopel lodu, bo wcześniej zostaniesz tragicznie pożarta i umrzesz w męczarniach. Mieszkanie z owczarkiem byłoby Ci jak najbardziej na rękę, ale kto, do diaska, trzyma w domu rottweilera?! Przyjazd do Jessheim mógł być jednak chybionym pomysłem... Ku Twojemu zszokowaniu, wielkolud jednak Cię nie zjada, a nawet wydaje się podejrzanie przyjazny. Z nudów, wrodzonej impertynencji lub zwyczajnie dla sportu rozpoczynasz więc inną misję - oczywiście obok uwspółcześnienia i rozruszania firmowych social mediów Bjarne’a. Wyzwanie pod tytułem poderwać Wikinga lub choćby sprawić, by nieco się otworzył oraz zaczął szczerze uśmiechać jest bowiem całkiem kuszące. Materiał jest dość oporny - namówienie na wykonanie TikTokowych nagrań zajmuje Ci niekiedy połowę dnia. Kreatywności w podobnych akcjach zdecydowanie Ci nie brakuje, podobnie zresztą jak czasu. Wraz z jego upływem odkrywasz zresztą, że przebywanie w towarzystwie Bjarne’a jest podejrzanie przyjemne. Ale przecież nie przyjechałaś tutaj, aby się zakochać, prawda? Cóż... ponoć serce zawsze wybiera dobrą drogę. Nawet, a może szczególnie wtedy, gdy kierunek wydaje się zakazany.
“What can I say? Couldn’t give her up if I wanted to – she’s got here ways to make all her wishes come true.”
Przeczytawszy wszystkie książki Leny M. Bielskiej, z całą mocą stwierdzam, że “Bitterful” to jedna z jej najlepszych powieści. Utrzymana w zabawnej konwencji, przewrotna, wielokrotnie uśmiechająca - jest dokładnie tym, czego poszukuję, kiedy decyduję się na lżejszą lekturę. Przekorna rozrywka niepozbawiona jest jednak wartości i ważkich przesłań. Mój wewnętrzny literacki czepiacz ubolewa nad absolutnym brakiem minusów, które można by wskazać w tej propozycji literackiej. Już nie mogę się doczekać kolejnej opowieści spod pióra Pisarki – oby tak samo porywającej! Na szczególną uwagę, oprócz wyśmienitej kreacji złożonej osobowości Bjarne’a, jaka z pewnością skradnie wiele niewieścich serc, zasługuje wierne przedstawienie przyzywającego, norwerskiego klimatu oraz pełne przemyśleń zaserwowanie motywu różnicy wieku. Nie został on płytko namalowany słowami, jak to niestety często bywa, a pełno w nim rzeczywistych rozterek. Choć Wiking jest o piętnaście lat starszy od Any, traktuje ją z estymą i otacza stosunkiem równorzędnego partnerstwa, z równoczesnym niezatraceniem niestety wymierającego u mężczyzn pierwiastka dżentelmeństwa. W mojej skromnej ocenie, nawet najbardziej wzniosły król będzie niczym bez swojej królowej - co Bielskiej udało się doskonale pokazać w stosunkach interpersonalnych między głównymi bohaterami. Za plus poczytuję także powiązanie historii z postaciami, które oczarowały czytelników w poprzednich tomach. Choć nie trzeba ich znać, by dać się porwać “Bitterful” w pełni, uważam, że zdecydowanie warto. Ujrzenie tych barw zorzy polarnej było natomiast czystą przyjemnością. Miło jest dopatrzeć się w nich własnych, może nieoczywistych dla reszty, odcieni. Zasłużone 9/10.
“Jestem hałaśliwa, bywam nieznośna, popełniam błędy, imprezuję i zaliczam facetów dokładnie tak, jak oni zaliczają kobiety. Nie dbam o opinię większości ludzi, mam gdzieś, co ktoś sobie o mnie pomyśli i dobrze mi się z tym żyje.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)