Cześć, Kochani.
Manicure hybrydowy od kilku lat zdecydowanie króluje w salonach kosmetycznych. Ba, która z nas mając do wyboru trwałość pięknie zrobionych paznokci, sięgającą nawet i czterech tygodni, zdecydowałaby się na zwykły lakier, przy którym odpryski pojawiają się czasem już i na drugi dzień? Brak chętnych? Ano właśnie. Sama z lubością raz w miesiącu uczęszczałam do kosmetyczki na hybrydy, przedłużając przy okazji pazurki żelem. Owszem, efekt był uroczy - koszt jednak przerósł mój budżet, bowiem jedna taka wyprawa kosztowała mnie mniej więcej 100 zł. Jakiś czas później sama zamówiłam więc lampę UV/LED oraz różne zestawy lakierów (oczywiście większość oscyluje wokół odcieni mojej ulubionej czerwieni) i zaczęłam ćwiczyć. Obecnie ze swoich umiejętności jestem już całkiem zadowolona, jednak stan moich paznokci nie do końca mnie zadowala. Moje pazurki od zawsze były cienkie jak papier i miały tendencję do rozdwajania się, dlatego od czasu do czasu muszę sobie zrobić przerwę od (nie oszukujmy się) dość inwazyjnej stylizacji za pomocą żeli, czy też hybryd. Z pomocą przyszła mi nowość, która w ostatnich miesiącach zupełnie zdominowała blogosferę, czemu wcale się nie dziwię! W dzisiejszym wpisie chciałabym Wam przedstawić zestaw Manirouge, dzięki któremu Wasze paznokcie odpoczną od hybryd i się zregenerują a Wy będziecie mogły cieszyć się pięknym mani bez zniszczeń nawet i przez 14 dni.