Henry Kuttner - Wszystko jest iluzją - recenzja

by - 16:13:00

13 zaskakujących opowiastek, w których nic nie jest tym, na co wygląda. 

Henry Kuttner to człowiek legenda, znany każdemu miłośnikowi literatury science-fiction. Jego opowiadania weszły do klasyki tego gatunku, będąc niedościgłym wzorem spojenia pure nonsensu z filozoficznymi rozważaniami dotyczącymi ludzkiej natury, pełnymi absurdalnego i przewrotnego humoru. Ciekawostką jest, że przy ich tworzeniu Pisarz ściśle współpracował z żoną Catherin L. Moore a „złe języki” twierdzą, że znaczna ich część jest tak naprawdę jej autorstwa. Jeśli tak, to i tej pani trzeba oddać sprawiedliwość i pochylić z uznaniem czoło dla jej pomysłowości i talentu. Tak czy inaczej seria opowiadań o genialnym wynalazcy Galloway'u Gallegherze i jego narcystycznym robocie Joe oraz zwariowanej rodzinie długowiecznych mutantów Hoghbenów cieszą się nieustannym uznaniem oraz ciągłym zainteresowaniem. I słusznie, gdyż trudno w literaturze science-fiction znaleźć równie udane i skrzące się niebanalnym dowcipem krótkie formy literackie, które czyta się z tak wielkim zafrapowaniem oraz niewątpliwą uciechą. Wyobraźnia Autora wydaje się nie znać żadnych granic a wypełniający ją bohaterowie i ich perypetie bawią do dzisiaj. A przy tym uczą, gdyż Kuttner nie stroni od snucia zwariowanych, ale zarazem podbudowanych naukowo teorii na temat zasad odbywania podróży w czasie czy tworzenia „nieoczywistych” wynalazków. Czyni to ze swadą i erudycją, nieodmiennie działając na wyobraźnię czytelnika. Udowadnia także przy okazji, że jest wykwintnym znawcą człowieczych charakterów, jak również różnego rodzaju wymyślnych trunków - szczególnie staroświeckiego bimbru pochodzącego z południa Stanów Zjednoczonych. Przygotuj się więc na zwariowaną podróż po świecie, który wymyka się racjonalnym ocenom, gdzie każda rzecz jest możliwa i nic nie jest takim, jakie się wydaje. Wszystko bowiem jest jedynie iluzją!

ZABAWA W WOJSKO – faworyt - miejsce 1 

„Kiedyś myślałem, że wojsko to zabawa – maszerowanie w kółko z bronią na ramieniu i we wdzianku khaki.” 

Pochodzący ze starodawnego rodu mutantów Huet Hoghben zwany Saunkiem otrzymuje wezwanie do wojska z uwagi na toczącą się drugą wojnę światową. Przypominający wyglądem niedźwiedzia, jak wszyscy członkowie klanu, żyje na tym padole łez tak długo, że nawet nie pamięta od kiedy. Sięga jednak wspomnieniami do czasu, w którym stracił w tym względzie rachubę – a mianowicie XVII stulecia. Obdarzony ogromną siłą, potrafi latać, czynić się niewidzialnym i czytać w myślach. Jest także uzdolnionym majsterkowiczem, tworzącym praktyczne wynalazki, o jakich ludzkość jeszcze nawet nie zamarzyła. Czyni to bez najmniejszej znajomości zasad naukowych, ot tak – bezwiednie. Tworzy rodzinę wraz z dziadkiem wywodzącym się z Atlantydy, gdzie został napromieniowany przez domowy reaktor atomowy, co przeszło na jego potomków, matką – trzymającą wszystkich żelazną ręką, ojcem – na ogół wiecznie pijanym za sprawą pędzonego przez siebie bimbru oraz małym Samem – wielogłowym bratem, który jako dopiero stuletni niemowlak trzymany jest w specjalnym pojemniku. Wszyscy oni żyją na południu USA, unikając ludzi w obawie przez spaleniem na stosie oraz badaniami, którym niechybnie zostaliby poddani na wzór szczurów doświadczalnych. Oczywiście dla Sanka pobyt w obozie treningowym okaże się ciężkim przeżyciem a jego nieokrzesana natura niejednokrotnie narazi go na konflikty z kolegami oraz przełożonymi i poskutkuje wieloma tragikomicznymi sytuacjami. Nie obędzie się też bez wielkiej rozróby z niemieckimi szpiegami.         

Z polotem i wielokrotnie uśmiechające do łez. 

  

PROFESOR OPUSZCZA SCENĘ 

„My, Hogbenowie, jesteśmy bardzo zamknięci w sobie. Ten profesor z miasta mógł o tym wiedzieć, ale i tak przylazł, choć go nikt nie prosił. Uważam, że przynajmniej nie powinien mieć potem do nas pretensji.” 

Krótka opowiastka o opłakanych skutkach wtykania nosa w cudze sprawy przez naukowca, który na swoje nieszczęście zorientował się, że Hogbenowie nie są zwykłą rodziną a jej członkowie dysponują umiejętnościami o jakich się „jajogłowym” nawet nie śniło. A także o tym, że ludzi tego pokroju nie wolno straszyć nasłaniem komisji w celu ich gruntownego przebadania w warunkach całkowitego odosobnienia. W tle skonstruowana przez Saunka magiczna strzelba, która niewłaściwie użyta sprowadza kłopoty na mieszkańców pobliskiego miasteczka. 

Zwariowane, pomysłowe i nieodmiennie dowcipne. 

  

STOS KŁOPOTÓW – miejsce 4 

„Nazywaliśmy Lemuela Kulasem, bo miał trzy nogi. Kiedy dorósł, co przypadło mniej więcej w okresie wojny Północy z Południem, wolał tę trzecią nogę trzymać za sobą w spodniach, tak, żeby jej nie było widać i żeby ludzie nie gadali. (…) Całe szczęście, że miał w tej nodze dwa kolana, boby dostał skurczu.” 

Tym razem jednym z głównych bohaterów jest wiecznie śpiący wujek Lemuel, którego Hogbenowie nie widzieli od sześćdziesięciu lat. Wyruszają w podróż, wygnani ze swojego rodzinnego legowiska przez wścibskie ludzkie spojrzenia, które uniemożliwiają im nawet latanie. Krewny jako okaz niezwykle leniwy mieszka w istnej ruderze, pozbawionej nawet prądu. Aby go sobie zapewnić budują w szopie stos atomowy, co sprowadza na nich poważne kłopoty. 

Napisane ze swadą i nieodłączną dawką niebanalnego, przepojonego pure nonsensem humoru.  

  

DO ZOBACZENIA 

„Stary Yancey to chyba najgorszy łajdak na świecie. Nigdy nie widziałem drugiego takiego faceta – takiego zawziętego, głupiego, szpetnego, no i jeszcze do tego najzwyczajniej podłego.” 

Ośmiu synów  Yanceya postanawia policzyć się z osiadłą po sąsiedzku rodziną Hogbenów, jednak zanim zdążą użyć przyniesionej ze sobą broni, umierają z przerażenia na widok zjawiającego się znienacka dziadka Saunka. Ich ojciec w ramach odpłaty żąda skonstruowania urządzenia umożliwiającego odnalezienie człowieka, któremu winien jest oddanie długu sprzed lat. Jego życzenie zostanie spełnione, co przyniesie skutki, których bynajmniej się nie spodziewał.   

Surrealistyczne, zaskakujące i oczywiście zabawne. 

  

ZIMNA WOJNA 

„Myślę, że od tej pory ból głowy już zawsze będzie mi się kojarzył z Pughiem Juniorem. To chyba najbardziej odrażający gówniarz, jakiego w życiu widziałem. Zbudowany jak młody goryl. Tłusta, ciastowata gęba, złośliwe spojrzenie, a oczy tak blisko osadzone, że można by je wydłubać oba naraz jednym śrubokrętem.” 

Tym razem stare grzechy w postaci romansu z najbrzydszą kobietą świata doganiają wujka Lema, który dla ich zmazania udaje się w wielkiej tajemnicy do pobliskiego miasta na spotkanie z Pughami – ojcem i jego niezbyt rozgarniętym synem. Na rozkaz dziadka Saunk podąża jego śladem w pewnym oddaleniu i dowiaduje się o skrzętnie skrywanej tajemnicy krewnego oraz wplątuje wraz z nim w potężne tarapaty. 

Pomysłowe i mocno zwariowane.    

  

TWONK – miejsce 3 

„Co to jest, Kerry? Mózg! Mózg wyposażony w niewyobrażalną liczbę jednostek reagujących z prędkością światła.” 

O tym, jak wiele kłopotów może sprawić właścicielom z pozoru zwykłe radio, jeśli zostanie wykonane przez przybysza z innego wymiaru czasowego i stanie się tak naprawdę „nadopiekuńczym” i bezwzględnie narzucającym swoją wolę mózgiem radioatomowym. 

Przewrotne, z niepokojącą puentą rodem z horroru klasy B.   

  

PROBLEM MIESZKANIOWY 

„Spod kretonowej zasłonki dochodziły szmery, szelesty, od czasu do czasu ciche, niezrozumiałe wrzaski a raz czy dwa głuchy huk, od którego cała klatka trzęsła się na sekwojowej podstawce.” 

Jackie i Eddie – młode i niezamożne małżeństwo wynajmuje jeden z pokoi swojego mieszkania starszemu panu Henchardowi. Ten wprowadza się wraz z dużą klatką, zawsze pozostającą pod szczelnym przykryciem. Gdy zmuszony jest wyjechać na pewien czas, przestrzega przed zaglądaniem pod zasłonę. Oczywiście zakaz ten zostaje szybko złamany, co ma niespodziewane konsekwencje. 

Paradoksalne, z nieoczekiwanym suspensem.  

  

WSTRZĄS 

„Kiedy Gregg podniósłszy wzrok znad książki, zobaczył jakiegoś człowieczka gramolącego się przez ścianę jego pokoju, szybko doszedł do wniosku, że zwariował. (…) w ścianie ziała dziura, przez którą przeciskał się półnagi człowieczek, wyraźnie cierpiący na wodogłowie.” 

W mieszkaniu Gregga – naukowca fizyka w średnim wieku - pojawia się przybysz z bardzo odległej przyszłości. Szybko wychodzi na jakiś czas, aby załatwić swoje sprawy, pozostawiając jednocześnie otwarty w ścianie portal czasoprzestrzenny. Gospodarz postanawia z niego skorzystać, by przekonać się jak będzie wyglądał świat za parę tysięcy lat, co kończy się dla niego w najgorszy możliwy sposób.  

Przewrotne, z zaskakującym zakończeniem. 

  

GNOM – miejsce 2 

„Tim Crockett nigdy nie powinien zakradać się do kopalni w górze Dornsef. Coś, na co się przymyka oko w Kalifornii, może spowodować katastrofalne skutki w pensylwańskiej kopalni węgla. Zwłaszcza kiedy wmieszają się w to gnomy.”   

Leniwy działacz związkowy Tim Crockett  zakrada się po kryjomu do kopalni węgla w Pensylwanii, aby zbadać warunki pracy górników. Zagubiony w jednym z wydrążonych korytarzy spotyka mityczne gnomy, co nie kończy się dla niego dobrze. W pakiecie dogłębne studium natury i stylu życia tych owianych legendą istot. 

Bardzo zabawne z wielce niespodziewanym domknięciem.  

  

TAJEMNICA POLISZYNELA 

„Popełniliśmy błąd, próbując stworzyć inteligentne roboty. To taka sama głupota jak zawody, kto dłużej wytrzyma bez oddychania pod wodą. Zwycięzca tonie.” 

Psychiatra Mike Jerrold z powodu zemdlenia windziarza wysiada pośpiesznie na piętnastym piętrze wielkiego biurowca, gdzie przypadkiem odkrywa, kto tak naprawdę rządzi światem i kieruje poczynaniami ludzi. W tle nieoczywiste zastosowania robotów. 

Tym razem na poważnie o poważnych sprawach. Prorocza przestroga dla ludzkości w obecnej dobie żywiołowego rozwoju sztucznej inteligencji. 

  

RYTUAŁ - ex aequo miejsce 1  

„To potwór. Społeczeństwo jest potworem (…). Strach kieruje nami wszystkimi. Strach nie pozwala nam ujrzeć prawdy i ukazuje miraże jako naszą jedyną bezpieczną przystań. (…) Pozostał tylko ten potwór. Deformujący rzeczywistość do tego stopnia, że fałsz jest jedyną realną rzeczą.” 

Świat przyszłości, w którym mordercze rytuały kierują życiem ludzkiej społeczności. Przejmująca, pełna rozpaczy opowieść o utraconej miłości, samotności i wykluczeniu prowadzącymi do nieuchronnej śmierci. A także przestroga przed stosowaniem bezrozumnych zabobonów, jakimi tak często kieruje się bezrefleksyjna człowiecza masa.  

Smutne, zmuszające do refleksji i pozbawione wszelkiej nadziei. 

  

OTO DOM 

„Zmarszczył brwi patrząc na piec, i jego pociągła, melancholijna twarz skurczyła się z niepokoju. Łatwo powiedzieć „zignoruj to”. Nie da się. Nawet tej historii z piecem. A były też inne. Co jest nie w porządku z tym domem?” 

Młode małżeństwo wprowadza się do wynajętego domu. Szybko przekonuje się, że budynek żyje własnym życiem, wciągając ich coraz głębiej w sytuację bez wyjścia.  

Zapętlone, z przygnębiającym finiszem. 

  

WSZYSTKO JEST ILUZJĄ – miejsce 5 

„Bertram Moore nigdy nie powinien był wchodzić do tej dziwnej małej tawerny. A w każdym razie może uniknąłby poważnych kłopotów, gdyby trzymał nerwy na wodzy i nie spierał się z tym wojowniczym karłem o sumiastych wąsach.” 

Adwokat Bertram Moore w noc świętojańską natyka się na tawernę, w jakiej spotyka Proteusza – greckie bóstwo morskie, które obrażone jego gburowatym zachowaniem rzuca na niego „Przekleństwo pięciu zmysłów”. Zarówno on, jak i jego bliscy, osuwają się w krainę ułudy, w jakiej nic nie jest tym, na co wygląda. 

Kreatywne, ciekawe oraz dowcipne. 

  

„Wszystko jest iluzją” to kolejny zbiór opowiadań legendarnego twórcy literatury sciencefiction Henry'ego Kuttnera. Składa się na niego trzynaście historii, z których każda uwodzi niebanalnym pomysłem i świetnym piórem. Część z nich bawi do łez, niektóre zmuszają do często posępnej refleksji. Nieodmiennie jednak pozostawiają wrażenie obcowania z literaturą przez wielkie „L” - niezapomniane wrażenie dla każdego, kto miał szczęście się z nimi zetknąć. Imaginacja Autora jest niezwykle kreatywna a zaludniające ją postacie, przeniesione na karty książki, zdumiewają, rozśmieszają i dają do myślenia, zatopione w błyszczącej niewątpliwym talentem ogromnej dawce absurdalnego humoru, świetnych dialogów, zaskakujących suspensów i nieoczywistych zakończeń. Do gustu przypadły mi zwłaszcza perypetie Hogbenów - członków rodu mutantów, którzy co rusz popadają w poważne kłopoty, z jakich wyciągnąć mogą ich tylko posiadane nadnaturalne zdolności. Najbardziej barwnym ich przedstawicielem jest Saunk – niezbyt rozgarnięty wielkolud o złotym sercu. Opowiadania z ich udziałem zajęły w moim subiektywnym rankingu miejsca: 1 oraz 4. W szczególny sposób spodobał mi się także Rytuał, czyli posępne w swoim wyrazie studium społecznych mechanizmów, prowadzących do wyobcowania jednostki i jej zniszczenia tak fizycznego, jak i przede wszystkim mentalnego. Opowiadanie to zajęło ex aequo miejsce 1 z „Zabawą w wojsko”. Na szczególne uznanie zasługuje także zabawne opowiadanie „Gnom”, w którym bohater styka się oko w oko z mitycznymi stworzeniami, co prowadzi do nieoczekiwanych perypetii, zakończonych efektownym i przewrotnym finałem. Otrzymuje więc miejsce 2. Uwagę przyciąga również „Twonk, czyli opowieść o nadopiekuńczym i morderczym radio - tak naprawdę pochodzącym z przyszłości mózgiem radioatomowym. Miejsce 3. Wreszcie tytułowe „Wszystko jest iluzją” czyli historia o tym, że ludzkie zmysły często wiodą na manowce. Postanowiłam umieścić je na miejscu 5. Pozostałe opowiadania prezentują według mojego uznania nieco gorszy poziom, choć dalej trzymają wysoko zawieszoną poprzeczkę. Są nieco mniej pomysłowe, lecz nieodmiennie bawią, uczą, zmuszają do refleksji i działają na wyobraźnię. Historie Kuttnera to skreślona z maestrią rozrywka, która prezentuje czarny humor, choć równocześnie nie stroni od zadawania ważkich pytań i skłania do zastanowienia. Za całokształt 8/10. 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)