Leonie Swann - Agnes Sharp jedzie na urlop - recenzja

by - 14:24:00

Twoja wioska Cię nie rozpieszcza. Wygląda na to, że worek” z morderstwami rozwiązał się w niej na dobre. Pomimo miłej dla ucha nazwy, Duck End” okazało się miejscem, które aż pulsuje od krwiożerczych namiętności, jakimi można by obdzielić co najmniej kilka dużo większych osad.  

Tradycyjne konflikty w wiosce rozwiązywano w cywilizowany sposób. (…) Do tej pory. Teraz wyglądało to tak, jakby wszystkie morderstwa od których mieszkańcy Duck End powstrzymywali się przez ostatnie dwadzieścia lat, zostały nadrobione jednocześnie, Najpierw aptekarz, potem hodowca gołębi, teraz zakrystian.” 

Właśnie, ten ostatni... Akurat Tobie przypadł wątpliwy zaszczyt odkrycia jego przypadku”. Jak do tego doszło? Znaczną część tego feralnego dnia spędziłaś w poczekalni miejscowej przychodni w celu dostania się do zatrudnionego w niej konowała”. Irytujące kłótnie o lokatę w kolejce doprowadziły Cię na skraj wytrzymałości nerwowej, a już zdecydowanie przekroczyła ją gwałtowna kłótnia o prawo pierwszeństwa do skorzystania z wyświechtanego, ilustrowanego czasopisma. Niestety dałaś je sobie wyrwać z dłoni a do tego natknęłaś się na karcący wzrok recepcjonistki. Dość tego, pomyślałaś i z ulgą wychynęłaś na zewnątrz. Ruszyłaś dziarskim krokiem w stronę przystanku autobusowego, stukając energicznie laską. Ledwo tam dotarłaś, Twoją uwagę zwrócił ciągle bijący dzwon miejscowego kościoła. Słyszałaś go świetnie dzięki nowemu aparatowi słuchowemu. Wyraźnie był niespokojny, wręcz paniczny – coś było nie tak w jego brzmieniu. Nie namyślając się wiele, ruszyłaś w jego kierunku. Gdy uchyliłaś z przeraźliwym skrzypnięciem drzwi i weszłaś do środka, Twoim oczom ukazał się przerażający widok. Na linie służącej do poruszania instrumentu, wisiało ciało zakrystiana, cały czas wprawiając go w ruch. Twoje policyjne doświadczenie natychmiast zaprocentowało, z tyłu nie pozostało również blisko osiemdziesiąt lat, jakie masz na karku, więc byłaś w stanie fachowo ocenić, że masz do czynienia z morderstwem. Znowu...  

“Agnes westchnęła (…). Morderca musiał uruchomić dzwon, po czym szybko założyć zakrystianowi pętle na szyję. Zakrystian został porwany w górę i dzwon od razu złamał mu kark. Stąd ten zaskoczony wyraz twarzy.” 

Ilość irytujących sytuacji tego dnia wybiła poza wszelką skalę. Ze złością dochodzisz do wniosku, że nie zamierzasz spełniać obywatelskiego obowiązku i nie będziesz dzwonić na policję. Masz dość własnych problemów, a tutejsi stróże prawa są do niczego. To byłaby tylko strata czasu. Ruszasz więc ponownie w stronę przystanku – w końcu śpieszysz się do Sunset Hall” - wspólnoty mieszkaniowej seniorów, jaką założyłaś przed laty we własnym domu. I swoich nad wyraz dociekliwych współmieszkańców. 

Będą dziś czekać na nią bardzo zaciekawieni – z jakąś podgrzaną kolacją i masą niewygodnych pytań. Nie mogli się doczekać, żeby wypróbować nowy aparat słuchowy Agnes. (…) Kiedy działo się coś tak ekscytującego jak wizyta u lekarza, zamieniali się w ciekawski tłum (…).” 

Gdy przekraczasz próg rezydencji, uderza Cię panująca cisza. Wszyscy siedzą ze wzrokiem wbitym w biały prostokąt, wyraźnie odcinający się na stole. List wyraźnie kumuluje ich uwagę na tyle, że zapomnieli o całym świecie. Gdy pytasz, do kogo jest, Charlie, jak zawsze szykowna i elegancka, informuje Cię, że przyszedł do Edwiny. Rozumiesz już, dlaczego wpatrują się w niego z tak nabożną czcią – akurat ta współlokatorka, była funkcjonariusz służb specjalnych, od dłuższego czasu żyje nieco w swoim świecie. Nie do końca sama, bo z Lilith – przyjaciółką dzielnie sekundującą jej w codziennych wyzwaniach z puszki po kawie pełnej jej prochów. Kilka miesięcy temu niefortunnie zginęła od kuli i od tego czasu rezydowała w takim właśnie przybytku.  

Edwina była, jak by to ujęli niektórzy „trochę nieobecna duchem”. Tacy ludzie nie rozumieli, jak niewiarygodnie „obecna” potrafiła być Edwina, kiedy się z nią mieszkało. Joga, tańce, zabawy, wygłupy z żółwicą Hettie. Poza tym piekła najtwardsze ciastka w okolicy. Wspaniałe pociski. Praktycznie niezniszczalne, dokładnie, jak i sama Edwina.” 

Wszyscy czekali, aż się pojawisz, żeby dokonać komisyjnego” otwarcia. Szybko rozszarpujesz kopertę i wydobywasz z niej pismo, wyraźnie objaśniające, że Edwina wygrała konkurs, którego główną nagrodą jest romantyczna podróż dla dwóch osób na kornwalijskie wybrzeże z zakwaterowaniem w luksusowym, ekologicznym hotelu. Jak się okazuje, wszystkie wysiłki skierowane na trzymanie Edwiny z dala od świata zewnętrznego nie zdały się na nic. Wykorzystała fakt, że Marszałek – były wojskowy - przed udaniem się do łazienki, pozwolił jej na wejście do Internetu i oglądanie filmików z żółwiami. W tym czasie wzięła także udział w konkursie. I zrobił się klops! Lokatorów wspólnoty jest sześciu, a miejsca tylko dwa. W końcu staje na tym, że jedziecie wszyscy – koszty pobytu godzi się pokryć Charlie. Któż by pomyślał, że jest aż tak dziana... Ponieważ podróż samochodem trwałaby co najmniej kilka godzin, postanawiacie polecieć samolotem. Gdy przybywacie na miejsce i lokujecie w pokojach, przychodzi czas na zwiedzanie przybytku. Okazuje się faktycznie imponujący a do tego pięknie położony - z fantastycznym widokiem na pobliskie klify. I one właśnie feralnym punktem. Parę dni po rozkwaterowaniu, odpoczywając w ogólnie dostępnym saloniku, popijasz whisky. Po kolejnej szklaneczce robi Ci się nieznośnie ciepło, więc wychodzisz na taras.   

Oparła się o balustradę i spojrzała w dół. Głęboko pod nią morze kipiało, rozbijając się o stoickie klify (…). Ołowiana szarość (…). Ciemne niebo trzymało się od całej sprawy z daleka.” 

Zrywa się potężny wiatr, więc przeziębnięta zamierzasz powrócić do środka, gdy nagle widzisz dwie postaci, idące wąską ścieżką wzdłuż skał. Obydwie zakapturzone i ubrane w odblaskowe kurtki – jedna w żółtą, druga –pomarańczową. Twoją uwagę zwraca to, że na sobie wzajemnie wsparte, a ich krok wyraźnie rozkołysany. Gdy odwracasz wzrok, w pewnej chwili słyszysz coś w rodzaju stłumionego krzyku. Gdy patrzysz ponownie – para znika. Pozostaje tylko osoba w pomarańczowym odzieniu, która stoi w milczeniu ze zwieszonymi ramionami.  

Nie podobało się jej to. Nagle znowu miała przed oczami dyndającego zakrystiana, a w jej wnętrzu poruszyło się coś jakby przeczucie. Morderstwo? Tutaj w Edenie? To na pewno whisky jest winna tej idiotycznej myśli!” 

Jak pokażą nadchodzące wydarzenia, to wcale nie były Twoje fantasmagorie. Wszystko wskazuje na to, że morderca znajduje się wśród gości pensjonatu. Sytuacja staje się dramatyczna, gdy hotel zostaje wskutek burzy odcięty od świata. Ogromny odłam klifu zawala się w morze, niszcząc całkowicie wiodącą do niego szosę. A do tego Twoi towarzysze najpewniej skrywają tajemnice przeszłości, o które byś ich nigdy nie podejrzewała... 

Jeśli wczoraj w kapturze rzeczywiście krył się morderca, to teraz utknął z nimi w hotelu. A niewiele jest bardziej niebezpiecznych rzeczy niż morderca, który utknął!” 

Agnes Sharp jedzie na urlop” to druga część cyklu o kryminalnych przygodach byłej policjantki, napisana przez Leonie Swann. Urocza i przesiąknięta niebanalnym humorem książka tym razem zabiera czytelnika do luksusowego hotelu w Kornwalii, gdzie dochodzi do, a jakże, morderstwa, którego świadkiem jest główna bohaterka. Temperaturę podnosi gwałtowna burza, która odcina go od świata zewnętrznego, pozostawiając gości, w tym całą „zwariowaną paczkę” Agnes, z kryjącym się wśród nich tajemniczym zabójcą. Zaiste, trudno o bardziej ekscentryczny zespół staruszków. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się Edwina – żyjąca w znacznym stopniu w swoim świecie i nieodmiennie taszcząca ze sobą nadmuchiwanego żółwia o dźwięcznym imieniu Hettie 2 oraz prochy przyjaciółki Lilith, przetrzymywane w puszce po kawie, z którymi prowadzi długie i zawiłe konwersacje. W hotelu znajdzie nowego przyjaciela – porzuconego węża boa, któremu nada nazwę Oberon. Stanowi on zresztą klucz do rozwiązania frapującej zagadki. Jak się okaże, znaczny wpływ na rozwój narracji będzie też miała przeszłość innej towarzyszki głównej bohaterki - Bernadette – niewidomej staruszki z zawikłanymi i burzliwymi losami, o których nikt nie wie nic konkretnego. Jak to zwykle bywa, stare czasy mają długie cienie, lubiące przypomnieć o sobie w najmniej stosownym do tego momencie. Sama Agnes to kostyczna, cały czas żwawa staruszka, którą pasjonuje wtykanie nosa w nie swoje sprawy i pakowanie się w kłopoty, związane z zagadkami kryminalnymi. W przeszłości pracowała w policji, co oczywiście znacząco ułatwia jej ich skuteczne rozwikływanie. Analityczny umysł również przyczynia się do owocnego kończenia podejmowanych przez nią, prywatnych śledztw. Tym razem zostanie ona wystawiona na wyjątkowo ciężką próbę. Warto też wspomnieć o Marszałku – byłym żołnierzu, stanowiącym malowniczą podporę całego towarzystwa. Autorce należą się brawa za stworzenie historii zaprawionej dużą dozą typowo angielskiego, zimnego i abstrakcyjnego dowcipu, często balansującego na granicy dobrego smaku (kłania się w pewnym stopniu Monty Python). A także za świeże ujęcie, zdawałoby się, całkowicie ogranego tematu, które potrafi porwać dynamiką i nieoczywistymi zagadkami. Większość dialogów i żartów sytuacyjnych szczerze uśmiecha, co jest niełatwą sztuką. Powieść Swann to lekka i zabawna komedia kryminalna - lektura w sam raz na wakacje lub inny równie przyjemny czas. 7/10. 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)