Romy Hausmann - Perfect day - recenzja

by - 17:12:00

„I nic się nie bój. Kiedy słońce wstanie, będziemy gdzie indziej, daleko stąd, gdzie nikt nas nie znajdzie. Zawsze dotrzymuję słowa, czyż nie? Nikt nas nie znalazł, nikt nie ma pojęcia. Ty i ja, i śmierć. To takie proste.”

Jesteście sobie wyobrazić, że ktoś Wam najbliższy jest zbrodniarzem? Gwałcicielem, pedofilem albo mordercą? Nic o tym nie wiecie, bowiem prowadzi drugie, skrzętnie ukryte życie. Nie podejrzewacie, że ktoś z kim jecie co wieczór kolację, dzielicie troski i radości, obok kogo myjecie codziennie zęby i z kim robicie zakupy, tak naprawdę jest potworem. Ba, nawet nie bylibyście w stanie w to uwierzyć. Przecież to ktoś, kogo kochacie. Ktoś, kto pocieszał Was kiedy mieliście złamane serce, niejednokrotnie wydostawał Was z tarapatów, parzył Wam herbatę i podawał lekarstwa podczas przeziębienia. Dalej nie dociera do Was taka możliwość, kiedy czekacie na dostawcę pizzy, a zamaskowany oddział policjantów wywraca Wasze życie do góry nogami, aresztując Waszego bliskiego jako winnego dokonania kilkunastu morderstw. Potem przeszukują każdy skrawek Waszego domu, miejsca, w którym do tej pory czuliście się bezpiecznie, aby znaleźć dowody potwierdzające jego winę. Bezczeszczą je. To właśnie spotyka Ann, dwudziestokilkuletnią kobietę, której znany świat pewnego wieczora po prostu przestaje istnieć. 

perfect day romy hausmann

„I zawsze dawałeś mi wygrać w te szachy, bo nie chciałeś, żebym czuła się przegrana. Tak dobrze mnie znasz, Tato. A ja znam Ciebie. Dlatego za każdym razem od nowa przeżywam szok.”

Ann nie jest w stanie uwierzyć w to, że to jej ojciec stoi za morderstwami, o które go oskarżają- porwaniami, a następnie morderstwami dziesięciu kilkuletnich dziewczynek. Przecież ten, który zastępował jej zarówno ojca, jak i matkę, nie mógł dopuścić się tak okrutnych czynów. Ten, który opatrywał jej kolana, nie pozwoliłby na to, by małe wykrwawiały się na chłodzie. Ten, który zawsze był dla niej wzorem, nie mógłby oznaczać dróg do ciał dziewczynek czerwonymi wstążkami. Ten, któremu tak ufała i powierzała swoje najskrytsze tajemnice, nie potrafiłby nikogo zabić. Nie jej tata, który mógłby stanowić wzór dla innych ojców… To po prostu niemożliwe. 

Ann z pełną determinacją rozpoczyna prywatne śledztwo. Wydaje się bowiem, że śledczy są przekonani o winie jej ojca, profesora antropologii, autora wielu prac filozoficznych, Waltera Lesniaka, choć zgromadzili do tej pory jedynie poszlaki. Kobieta za wszelką cenę chce udowodnić, że policja się myli i zwyczajnie chce domknąć głośną berlińską sprawę. Krewni dziesięciu zamordowanych kilkulatek są bowiem żądni krwi- i nic w tym dziwnego. W końcu tego rodzaju tragedie nie mogą zostać zamiecione pod dywan. Nie, kiedy w grę wchodzi przebiegłe uprowadzenie i zamordowanie dziesięciu dziewczynek. Co jednak, jeżeli Ann się myli i w areszcie rzeczywiście został osadzony człowiek winny dokonania wszystkich tych zbrodni? Póki co, kobieta nie chce jednak nawet brać tego pod uwagę. 

„Układałam swoje puzzle, obracałam kawałki i te, które nie pasowały, po prostu wciskałam na siłę. Doszukiwałam się związków tam, gdzie one nie istniały, przypadki brałam za dowody, a historie przepisywałam na własną modłę, aż w końcu sama zaczynałam w nie wierzyć.”

Ann szybko odkrywa, że prowadzenie śledztwa w pojedynkę jest trudne- szczególnie, jeżeli w grę wchodzi jej własne życie oraz życie jedynej osoby, której ufała. Przyjaciółka nie chce mieć jednak z nią nic wspólnego- w końcu jest córką wielokrotnego mordercy. Musiała coś wiedzieć, widzieć, podejrzewać, prawda? Otóż: nie musiała. Na drodze kobiety staje jednak Jakob, który pojawia się u jej boku zdecydowanie nieprzypadkowo… Tym dwojgu już wkrótce przyjdzie się zmierzyć z ogromną zagadką. Cofając się do minionych wydarzeń, natrafią bowiem na trop, który został zignorowany przez policję. Trop, który prowadzi do kogoś zupełnie innego i być może pozwoli na uniewinnienie „Profesora Śmierć”, jak nazywają go gazety. W dodatku poza granicami Berlina, w małej i sennej wiosce, dojdzie do zagadkowej zbrodni… zbrodni łudząco podobnej do tych, które popełniał „Wstążkowy Morderca”. Ten jednak siedzi przecież w więzieniu. Marny naśladowca, czy może jednak śledczy pojmali nie tego, kogo powinni? Jedno jest pewne, Ann nie spocznie, zanim nie udowodni, że jej ojciec jest niewinny. Dopóki nie uzmysłowi innym, że całe jej życie wcale nie było fałszywą wydmuszką. Przecież szanowany profesor nie mógłby popełnić tak zatrważających zbrodni. Nie mógłby, prawda? Dlaczego jednak nie próbuje się bronić i uparcie milczy, tudzież na zarzucane mu czyny odpowiada filozoficznymi cytatami? Oszalał? A może zawsze był szalony?

Autorkę „Perfect day” poznałam dzięki lekturze „Ukochanego dziecka”, które – choć mi się podobało, nie porwało mnie bez reszty. W „Perfekcyjnym dniu” widać natomiast doskonale, jak duży progres popełniła Romy. Od tego wiejącego chłodem, pełnego niedopowiedzeń i wręcz egzystencjalnych pytań thrillera wprost ciężko się oderwać. Pełno w nim skrywanego głęboko w sercu mroku, trudnych rozważań oraz pokazu niezwykłej siły. Siły miłości i wiary, które to udowodnić możemy najczęściej dopiero w najbardziej kryzysowym momencie. Czytając tę książkę niejednokrotnie przyjdzie Wam się zastanowić, co zrobilibyście na miejscu głównej bohaterki. Co poświęcilibyście dla swoich najbliższych. Gdzie znajduje się granica współwinności i winy. „Perfect day” osiada na przesuwających się po kolejnych zdaniach źrenicach niewidzialnymi, ale doskonale wyczuwalnymi igiełkami szronu, które uwierają aż do chwili, gdy odpowiemy sobie na najważniejsze, zadane dzięki tej historii pytania. Co jest rzeczywistością, a co jedynie złudzeniem, w które tak bardzo chcielibyśmy uwierzyć? A może wszystko jest jedynie iluzją? Mocne 8.5/10.

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)