Katee Robert - Electric Idol - recenzja
„ – Nie powiedziałeś nigdy, co sam z tego wszystkiego masz.
- Myślałem, że to oczywiste. – Eros znów musnął wargami wierzch mojej dłoni. – Mam Ciebie.”
Z jaką postacią z mitologii najbardziej się utożsamiacie? Ja zdecydowanie mogę sobie zwizualizować siebie jako Nemezis, czyli boginię zemsty, sprawiedliwości oraz przeznaczenia a także jako Furie, odpowiadające za widowiskową siłę zniszczenia oraz wymierzania kary. Byty mitologiczne pasjonują mnie zresztą już od kilkunastu lat. Tym przyjemniej sięgnąć mi było po „Electric Idol” – kolejną obok „Neon Gods” powieści Katee Robert z serii Dark Olympus. Tym razem otrzymałam za piękną okładką o wiele bardziej żywą, dynamiczną i prawdziwą historię przypominającą jako żywo losy Romea i Julii – gdyby osadzono ją na Olimpie… który z kolei przeniósłby się do czasów współczesnych. Tego rodzaju wybuchowe połączenie jest definitywnie strzałem w dziesiątkę.
„Tylko moja matka potrafiła uznać zabicie komuś dziecka za studzenie jego zapału.”
Powieść zaczyna się niewinnie – od kolejnego zorganizowanego w górnym Olimpie przyjęcia, na którym brylują najznamienitsze postaci. Wśród nich oczywiście znajduje się słynnych Trzynaścioro – najpotężniejszych ludzi zarządzających całym miastem, którzy piastują tytuły Zeusa, Afrodyty czy Demeter i innych osób, będących częścią bosko-królewskiej śmietanki. Nie byłoby w tej wystawnej imprezie niczego nietypowego (ot intrygi, szeptanie za plecami, kreacje od najdroższych projektantów, wielka uczta czy orgietka tu i tam), gdyby nie to, że Demeter po raz kolejny zaszła za skórę Afrodycie – bogini piękna, której główne zajęcie polega na swataniu, zawieraniu sojuszy i upewnieniu się, że nikt nigdy nie odważy się z nią zadrzeć. Demeter, trudniąca się ziemią i wszelkim urodzajem od zawsze miała jednak duże ambicje. Już wcześniej próbowała wydać jedną ze swoich córek za najważniejszego na Olimpie Zeusa, czyniąc z niej nową Herę. Choć tamta przekroczyła Styks, by wpaść wprost w objęcia mrocznego Hadesa i do tego nie dopuścić, Demeter nie zamierza tak łatwo się poddać. Wszelka miarka przebiera się, kiedy Afrodyta zauważa, że jej odwieczna rywalka Demeter prezentuje Zeusowi kolejną ze swoich córek – niczego wówczas nieświadomą Psyche. Tego już dla Afrodyty jest stanowczo zbyt wiele – wszakże to ona jest wszechwładna, najpiękniejsza i sama wybierze, kto poślubi Zeusa. Kobieta postanawia zlecić zabójstwo Psyche Erosowi – swojemu synowi, który na jej zlecenie zajmuje się mniej lub bardziej dotkliwym, acz z pewnością sprzecznym z obowiązującym na Olimpie prawem, karaniem niesfornych wrogów Afrodyty. Jej okrutność tym razem przechodzi jednak sama siebie – Afrodyta chce, by Eros przyniósł jej serce Psyche. Snując swój plan nie przewiduje jednak jednego – że tym razem jej zawsze posłuszny syn nie będzie w stanie wykonać brudnego zlecenia.
„I tu doszedłem do bardzo niefortunnego wniosku. Otóż, możliwe, że Psyche Dimitriou była na Olimpie bytem równie niespotykanym jak jednorożce: dobrym człowiekiem.”
Psyche nie zabiega o żadne koneksje, nie dba o sojusze i stara się pokazać bezlitosnemu światkowi Olimpu jedynie sprytnie wykreowaną wersję samej siebie: niezbyt inteligentnej trzpiotki, będącej influencerką plus size. Promuje ciekawe stylizacje, namawia do kochania własnego ciała takiego, jakim jest i popija kolorowe drinki przy odpowiednim oświetleniu. Początkowo Eros nie spodziewa się więc, że kiedy przyjdzie co do czego, nie będzie potrafił zgasić światła w oczach Psyche. Okaże się bowiem, że jest ona osobą, której nigdy nie dane mu było spotkać: ciepłą, bezinteresowną, zabawną i – przede wszystkim – absolutnie niezepsutą. Mężczyzna zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jak już jego urocza mamusia poweźmie sobie jakiś plan, nie zrezygnuje z niego dopóty, dopóki ten nie zostanie wykonany. W głowie Erosa rodzi się jednak pewien przebiegły plan: postanawia, że… poślubi Psyche, przez co ta będzie mogła spać spokojnie i będzie w pełni bezpieczna. Sam nie wie dlaczego proponuje jej ten dziwny układ, który nigdy wcześniej nie przyszedłby mu do głowy – wszakże chłopcy na zlecenie i maszynki do zabijania takie jak on przecież nie mają żadnych wyższych uczuć, prawda?
Psyche zgadza się na jego plan. Wspólnie z Erosem aranżuje niewielką uroczystość zaślubin, po której następuje profesjonalna sesja, z której zdjęcia wkrótce obiegają cały Internet. Olimp jednak z zapartym tchem śledzi losy tej budzącej kontrowersje pary – syna Afrodyty i córki jej odwiecznego wroga, Demeter. Udawanie szczęśliwych nowożeńców bynajmniej nie przychodzi parze z trudem. Bardzo szybko okazuje się, że tych dwoje faktycznie mogłoby stanowić idealną parę. Właśnie: mogłoby. W innych okolicznościach, choć ponoć nie zestawia się ognia z ogniem. Afrodyta bowiem wręcz kipi z wściekłości i postanawia sama zadbać o to, by Psyche zniknęła z tego świata, pozostawiając Demeter nieutuloną w żalu.
„Żar w jego oczach graniczył z obsesją. Niebezpiecznie było skupiać na sobie pełnię uwagi tego mężczyzny.”
Młoda para ma nie lada zadanie do wykonania: jednocześnie muszą ciągnąć swoją bajeczkę, na którą zwrócone są oczy całego Olimpu wraz z plotkarskim magazynem na czele, zadbać o swoje bezpieczeństwo, chroniąc się przed zaciekłym gniewem potężnej Afrodyty i… próbować się w sobie nie zakochać, co z tych trzech zadań przychodzi im chyba z największym trudem. Czy syn i córka dwóch zwaśnionych kobiet zasłużą na swój happy ending? Czy był im on w ogóle kiedykolwiek pisany? A może, jak to niektórzy mawiają: matka wie najlepiej? Wszakże jest takie powiedzenie, które głosi, że nie ma furii większej od tej u wzgardzonej kobiety. „Electric Idol” pokazuje, że jest – i jest to furia wzgardzonej mamusi. Mamusi, której chłopczyk tym razem był bardzo niegrzeczny… Jedno jest pewne: cały Olimp czeka najbardziej gorąca potyczka wszechczasów.
„Neon Gods” bardzo przypadło mi do gustu i dokładnie tak samo było w przypadku „Electric Idol”. Uważam, że jest to bardzo ciekawie poprowadzony retelling znanych wszystkim historii z mitologii oraz tragicznych lektur. To zdecydowanie zgrabna opowieść o prawdziwej, gorącej i rodzącej się w nieprzewidzianych okolicznościach miłości, która – aby zaistnieć – musi najpierw wygrać wojnę z całym światem. To też jednak historia o odwadze, wpływie matek na dzieci czy odwiecznym starciu dobra ze złem, słuszności z zemstą, prawości ze zbrodnią i miłości z nienawiścią. Kto wie, kim bylibyśmy sami, znajdując się w środowisku, w którym liczy się jedynie władza i pozycja. Gdzie znajduje się ta cienka granica, za którą przestaje się czuć jakiekolwiek emocje? Czy linia pomiędzy dobrem a złem jest prosta i nienaruszalna? 9/10
1 comments
Nie miałam okazji jej czytać :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)