Alicja Sinicka - Florystki - recenzja

by - 19:21:00

Jakie kwiaty najbardziej podobają się Wam wizualnie?

„Ciemność była dla mnie czymś naturalnym i byłam do niej przyzwyczajona. Światło było nowe i nie potrafiłam o nim zapomnieć.”

Według wierzeń znacznej części osób, kwiaty mają określoną symbolikę. Czerwone wyrażają pasję, pożądanie i ciepłe uczucia. Żółte – fałsz i niechęć. Białe kojarzą się z niewinnością, czystością i nieskazitelnością. Gdyby w pięknej kwiaciarni Chloris, którą prowadzi Helena Bardo, główna bohaterka „Florystek” kwiaty mogłyby odzwierciedlać jej duszę – wszystkie bez wyjątku powinny być czarne. Złe, mroczne i nieczyste. Grzeszne. Skażone.


Helena Bardo to perfekcjonistka w każdym calu. W jej kwiaciarni panuje absolutny porządek, podobnie zresztą jak w domowym zaciszu. Jej mąż z całą pewnością mógłby zrobić karierę w modelingu, zaś wybierane przez nią stroje z powodzeniem założyłaby każda elegancka gwiazda. Jest skryta, wyważona i tajemnicza. Tworzone przez nią kompozycje kwiatowe to małe dzieła sztuki, które nierzadko zdobią kościoły i hotele podczas istotnych uroczystości. Gdyby jednak ktokolwiek odkrył sekrety, które przez cały czas majaczą w rozmytej otchłani za jej perfekcyjnie zbudowanym wizerunkiem, czający się w nich mrok oblepiłby wszystko bardzo toksycznymi maskami. Skoro jednak nie ujrzały one światła dziennego przez tak wiele lat, dlaczego teraz miałoby się coś zmienić?

Chloris realizuje kolejne zamówienia, klienci chwalą otrzymane kwiatowe dzieła sztuki i wszystko właściwie układa się wprost idealnie. Aż do momentu, w którym Helena przepada, a jej przyjaciółka i zarazem współpracownica znajduje w kwiaciarni ślady krwi. Szybko okazuje się, że Bardo wybrała się na niebezpieczną przechadzkę w górach, w których wszelki ślad po niej się urywa. Jej pusty samochód stoi na parkingu. Wciąż jest zameldowana w hotelu. Turyści widzieli ją idącą na Orlą Perć. Samej kobiety jednak nie ma…  

Mąż Heleny Dorian wespół z oddaną przyjaciółką Sonią prowadzą własne śledztwo. Ten pierwszy wie bowiem, że życie Heleny wcale nie było tak krystaliczne, jak usiłowała je ukazywać. Wszakże są już ze sobą od tak wielu lat, że wiedzą o sobie niemalże wszystko. I żadne z nich nie chciałoby tego ujawnić postronnym… Ta druga z kolei uważa, że zaginięcie Heleny kompletnie do niej nie pasuje. Uważa, że stało się jej coś potwornego i za wszelką cenę usiłuje odkryć co to takiego. Nie jest jednak świadoma tego, że rozpoczynając poszukiwania otworzy ogromną puszkę Pandory i sama znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Anonimowe wiadomości, pogróżki, znalezione w sypialni Heleny zdjęcia… Wszystko wskazuje na to, że aby odkryć prawdę, Sonia będzie musiała być gotowa na to, na co zdecydowanie nie była przygotowana. Na okrutną prawdę o Helenie. Tę, która przyniesie wyzwolenie, ale również zada niewyobrażalny ból i umieści ją samą w oku cyklonu.

„Dziewczyny, która jest martwa, nie można zamordować.”

W prywatnym śledztwie uczestniczy także Łukasz, z którym Sonia dopiero co się rozstała. Być może ma w tym swój własny interes… Wszakże jako detektyw wie doskonale, jakie informacje będą mu potrzebne. Jest jeszcze Czarkowski – czarujący właściciel sieci hoteli, w którego oczach czai się chłód. Mężczyzna, którego Helena często widywała przed swoim zniknięciem. Nie byłoby w tym zresztą nic dziwnego, bowiem przecież jest jednym z klientów Chloris. Czy jednak aby na pewno to tylko zwykły kontrahent? Kierując się przeróżnymi tropami, Sonia trafia jak po sznurku dokładnie tam, gdzie Helena chciała, aby się znalazła. Może jednak trafienie tam to wcale nie najlepszy pomysł…

„Piękno nie lubi nadmiaru. Wyłania się z harmonii, a nie z efektownych dodatków. One z reguły szpecą.”

Bieg prowadzonego przez Sonię śledztwa znacznie zmienia moment znalezienia pamiętnika Heleny. To właśnie w nim skrywa się klucz do rozwiązania całej zagadki. Klucz do skrzynki pełnej cierpień, wykorzystywania, mroku, zła, obłudy i tragedii. Skrzynki, która powinna zostać zakopana głęboko pod ziemią i nigdy nie ujrzeć światła dziennego. Jak wiele Sonia będzie w stanie poświęcić, aby znaleźć swoją przyjaciółkę, która być może wcale nie chce zostać odnaleziona? Ile zła i sekretów może pomieścić jedna dusza – należąca skądinąd do kobiety, która na co dzień tworzy piękno w postaci czarujących kwiatowych kompozycji? 

Sinicka jest jedną z nielicznych polskich autorek thrillerów, po którą zawsze sięgam z przyjemnością. „Florystki” to kolejna pozycja, która zdecydowanie mnie nie zawiodła. Cała historia rozpoczyna się zwodniczo spokojnie – sugerując lekturę standardowego, acz nieporywającego thrillera. Podobnie jak pieczołowicie budowana fasada Heleny, jest to jednak tylko ułuda. Autorka chce bowiem, abyśmy znaleźli się dokładnie w tym spokojnym, choć pełnym zagadek do rozwiązania miejscu. Zwodzącym nas swoim pozornym opanowaniem tylko po to, abyśmy za chwilę poczuli się niczym podczas jazdy na najwyższym rollercoasterze, z którego zjazdu wcale się nie spodziewaliśmy. Najpierw mamy zaginioną kobietę, po chwili jeden trop, do którego zaraz dołącza kolejny. I wreszcie punkt przełomowy w postaci pamiętnika, który przenosi nas nie tylko w przeszłość samej bohaterki, ale i do samej głębi jej skrzywdzonej, choć mrocznej duszy. Złej. Od „Florystek” nie można się oderwać ani na chwilę. Doskonale zakamuflowany wątek zakazanej, nielegalnej miłości, uzależnienia od drugiej osoby i wykorzystywania, który dopiero na późnym etapie wyłania się z lektury, jest przedstawiony we wręcz mistrzowski sposób. Sądzę, że wcale nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że jest to najlepszy dotychczas thriller Autorki. To świetna propozycja dla wszystkich, którzy spodziewają się niesamowicie emocjonującej historii, wyłaniającej się z niepozornej, niczego nieświadomej rzeczywistości. Choć może lepiej by było, gdyby ta taka pozostała… 9/10

You May Also Like

1 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)