Bernard Miner - Lucia - recenzja
„I Lucia zrozumiała, że niewidzialna postać, która z cienia pociągała za sznurki, manipulując nim jak marionetką, zwracała się do niej spoza granicy śmierci. Kierowała do niej nieme przesłanie.”
Ten świat pełen jest psychopatów. Złoczyńców, którzy wiodąc zupełnie zwyczajny żywot, cieszą się powszechną akceptacją i uznaniem. Doskonale zakamuflowani, czekają tylko na ten jeden moment, w którym w końcu będą mogli spełnić swoje chore fantazje. Stać się sławni i chełpić się blaskiem okupionej szkarłatną krwią chwały. Jednym z nich jest morderca ścigany przez Lucię – porucznik madryckiej Guardia Civil o nieprzeciętnej inteligencji, ogromnej dozie nieustępliwości i twardym charakterze. Nie można jednak powiedzieć, iż to ona ściga zabójcę, bowiem to on zaprosił ją do udziału we własnej grze. Rozgrywce, która od samego początku jest skalkulowana w nawet najmniejszym calu i zgoła nierówna, jako że tylko jedna strona zna jej zasady.
„Będę bohaterem Twoich koszmarów, Lucio. Na zawsze.”
Lucia Guerrera nie ma poukładanego życia osobistego. Jej syn spędza z nią tylko co drugi weekend, a cały sens jej życia stanowi praca. Niedawno odniosła w niej zresztą duży sukces, bez wiedzy zwierzchników planując i realizując bardzo ryzykowną akcję, która poskutkowała zatrzymaniem wielokrotnego mordercy, oczekującego aktualnie na najwyższy wymiar kary. Ktoś doskonale zna każdy aspekt jej życia i postanawia zaprosić ją do własnej zabawy – doskonale wiedząc, że jeśli zamorduje jej zawodowego partnera, kobieta nie spocznie, dopóki go nie dopadnie. Sergio nie zostaje jednak tylko pozbawiony życia. Jego martwe ciało zostaje umocowane do krzyża za pomocą silnego kleju, wskutek czego były porucznik przypomina cierpiącego Jezusa. Klej zresztą nie jest przypadkowy – już wkrótce bowiem grupa wybitnych studentów z Uniwersytetu w Salamance odkrywa pewną związaną z nim ciekawostkę…
Ceniony przez wszystkich studentów Salomon nie tylko wykłada na uniwersytecie nauki związane z kryminologią. Oprócz tego pracuje również nad przełomowym programem DIMAS, którego zadaniem jest wychwytywanie podobieństw pomiędzy pojedynczymi morderstwami na terenie całego kraju. Dzięki danym dostarczanym przez Guardia Civil, ma w swoich zasobach coraz więcej danych, które pozwalają na przyporządkowanie przystających do siebie zabójstw jednemu sprawcy. Krótko po morderstwie Sergia dokonuje się przełomowe odkrycie. Algorytm wykrywa, że już wcześniej miały miejsce zabójstwa, przy których sprawca posługiwał się klejem w celu upozorowania ciał zabitych w konkretną scenę. Program znajduje trzy trafienia – pierwsze morderstwo miało miejsce przeszło 30 lat temu, zaś sprawca pozostał nieznany. Każde z nich dotyczy jednak pary – szczęśliwego małżeństwa, które zostało zamordowane ze szczególnym okrucieństwem, a następnie ułożone w pewien specyficzny sposób. Morderca działa bowiem nieszablonowo, układając ciała ofiar na wzór scen z barokowych obrazów. Jak jednak zamordowanie trzech par ma się do zabójstwa jednego porucznika?
„W życiu człowieka zawsze znajdzie się coś, co pozwala wytłumaczyć jego czyny, wybaczyć mu.”
Oczytany profesor kryminologii i nieustępliwa pani porucznik postanawiają zewrzeć szyki i wspólnie odkryć, jaki jest profil zabójcy i dlaczego wciągnął ich oboje we własną grę. Wszystko bowiem wskazuje na to, że zamordowanie Sergia oraz trafienie programu DIMAS nie jest dziełem przypadku. Lucia i Salomon postanawiają cofnąć się do scenerii wcześniejszych morderstw z użyciem kleju. Odwiedzając miejsca dawnych zbrodni, trafiają na coraz to nowe poszlaki i osoby, które wydają się podejrzane. Dlaczego emerytowany policjant, zajmujący się morderstwem pierwszego małżeństwa miałby jednak ukrywać coś po tylu latach? Kim jest opiekujący się nim Angel? Czy seria gwałtów, które zdarzają się na uczelni, może mieć coś wspólnego z morderstwami? Co skrywa mroczne spojrzenie tropiącego poczynania Salomona profesora? Czy urzędnik, który nie chce przyznać DIMASOWI finansowania, ma coś za uszami? Co tak naprawdę działo się w głowie Gabriela, znalezionego pod krzyżem i mówiącym głosami różnych osób? I wreszcie: dlaczego pomagający w rozwiązaniu sprawy studenci czują się coraz bardziej zapętleni i są obserwowani?
Akceptując zaproszenie mordercy do gry, Lucia zgodziła się na niebezpieczny taniec z mordercą- paso doble, z której jedna tylko strona może wyjść zwycięsko. Druga zaś będzie się wić w swych wymyślnych i arcyinteligentnych rozgrywkach, wymachując czerwoną chustą, zanim udrapuje ją na ciele kolejnych zwłok… zapewniając czytelnikowi wspaniałe widowisko.
„Lucia” jest pierwszą powieścią Bernarda Minera, którą miałam okazję przeczytać. Podeszłam do niej z dawką rezerwy, jako że rzadko sięgam po francuskich pisarzy. Okazuje się, że jest to jednak duży błąd. Ten kryminał dostarczył mi całą kawalkadę emocji – od przejęcia, obrzydzenia czy zgrozy aż po… dobrą zabawę. Autor na tyle zgrabnie posługuje się słowem, że podążamy za przedstawionymi przez niego wydarzeniami jak marionetki po sznurku, czyli całkiem jak nasi bohaterowie na tropie zabójcy. Trzeba nie lada warsztatu, aby wpleść w kryminał tak wiele ciekawostek o literaturze, malarstwie czy architekturze, nie przytłaczając jednocześnie fabuły – i Minerowi zdecydowanie się to udaje. I to w wielkim stylu! Sam pomysł na zawiłą i oryginalną intrygę jest mistrzowski. Pozorowanie scen zbrodni na wzór barokowych malowideł przypadło mi do gustu. Na tyle, że aż chciałabym powiedzieć: takich psychopatów nam trzeba! Cóż… może niekoniecznie w prawdziwym życiu, jednak na kartach powieści – zdecydowanie. Dawno już nie czytałam książki napisanej tak zmyślnie, wciągająco i prawdziwie. Cała historia momentami kojarzyła mi się zaś z fabułą jednego z sezonów ulubionego serialu Dexter. Był to doprawdy udany taniec byka z torreadorem, a może po prostu dobre danse macabre. 9.5/10
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)