Anna Dąbrowska - Nakarmię Cię miłością

by - 13:44:00

Witajcie.

Ostatnio sporo było recenzji kosmetycznych- dziś zatem ponownie zabiorę Was dla odmiany w swój czytelniczy świat. Szare, chłodne i deszczowe jesienne (nawet nie zimowe) dni sprzyjają oddaniu się przyjemnej lekturze- w moim przypadku najlepiej w towarzystwie ciepłego koca, lub też trzech, aromatycznej herbaty i pachnącego kwiatowo wosku. W takich właśnie okolicznościach poznałam historię napisaną przez Annę Dąbrowską- autorkę książki Stalowe serce, którą zadebiutowała w zeszłym roku. Nowa powieść zatytułowana Nakarmię Cię miłością miała swoją premierę 3.10.b.r. i trafiła do mnie... od samej autorki. Imienna dedykacja była pierwszą, jaką w życiu otrzymałam i bardzo pozytywnie nastroiła mnie do lektury- to naprawdę miły gest.

Jakie wrażenia wywarła na mnie książka, której już sam tytuł przywodzi na myśl romans? 


Niestety nie miałam przyjemności zapoznać się z pierwszą książką Anny i do czasu lektury Nakarmię Cię miłością nawet nie miałam pojęcia, iż ta autorka wydała wcześniej coś jeszcze. Dlaczego? Ano dlatego, iż Stalowe serce ukazało się pod pseudonimem Laven Rose. Cieszę się, iż druga książka ukazała się pod prawdziwym nazwiskiem- zawsze podziwiam autorów, którzy nie boją się tego, co piszą i mają odwagę zaznaczyć wyraźnie: to wyszło spod mojego pióra. Brawo. 


Książka liczy sobie 352 strony, papier jest przyjemny, czcionka moja ulubiona- nie męczy oczu. A fabuła wciągnęła mnie tu na tyle, że czytałam ją bez przerwy (nie licząc zrobienia kilku dolewek herbaty). 


Historia opowiedziana jest z dwóch różnych punktów widzenia sytuacji - zarówno męskiego, jak i damskiego. I tak, raz opowiada Laura, raz Tobiasz- nasi główni bohaterowie. Muszę przyznać, że lubię książki pisane z mieszanych punktów postrzegania- często są one od siebie zupełnie różne (szczególnie jeśli są one damskie i męskie i jeśli mamy do czynienia z emocjami i sposobem ich wyrażania). Jest to także spore wyzwanie dla autora- musi się sprawdzić w różnych językach, skupić na zupełnie innych detalach oraz przedstawić sytuację w sposób pokrewny, ale jednak dalece różny. Anna nie ma najmniejszego problemu z żadną z tych rzeczy. Nie boi się używać języka ostrzejszego w przypadku męskiej części historii i opowiadać delikatniej, kiedy historię przedstawia Laura. Przekleństwa? Są. Jednak stosowne do sytuacji i nienadużywane, uff. Nie dopatrzyłam się błędów językowych, niespójności czy nawet literówek. Opisy nie są zbyt długie, a jednak dobrze nakreślają otoczenie oraz to, czego bohaterowie nie mówią. Język przystępny, lekki i barwny.


Zawsze zadaję sobie pytanie czy czytając sam opis z tyłu okładki kupiłabym daną książkę. W tym przypadku myślę, że bym to zrobiła. Opis jest niedługi, a jednak ma w sobie coś, co zachęca mnie do lektury.


Okładka jest dość tajemnicza (jako włosomaniaczka muszę zwrócić uwagę na przepiękne, gęste włosy! ;)) z wyraźnie odznaczającym się tytułem. Kolory dobrze ze sobą współgrają.


Aniu, raz jeszcze dziękuję za przepiękną dedykację, która szczerze mnie uśmiechnęła! ☺☺☺


Sama fabuła rozpoczyna się w sposób ciekawy, choć motyw szalonych wyzwań podczas wieczoru panieńskiego jest już dość dobrze znany- chociażby z licznych filmów na ów temat. Trzy przyjaciółki, zupełnie różne od siebie charakterem i przystojny chłopak z gitarą... Brzmi obiecująco. Z każdą kolejną kartką coraz bardziej wciągałam się w historię. Postać głównego bohatera, Tobiasza, była dla mnie najbardziej intrygująca. Utalentowany chłopak, który brzdąka o miłości, skrzywdzony w przeszłości, wciąż ścigany przez swoje własne demony... Muszę przyznać, że lubię takie historie, choć wybuchowość tej postaci momentami odrobinę mnie irytowała. Główna bohaterka, Laura, wzbudziła moją sympatię. Postać przedstawiona jest w sposób subtelny, z typowymi dla kobiet rozterkami, nieszczęśliwą miłością na koncie, emocjami dnia codziennego i wciąż niegasnącą nadzieją. W trakcie lektury poznajemy także kilku nieciekawych, brudnych typów będących znajomymi Tobiasza, na których nie skupiałam się zbyt mocno- budzili moją niechęć. Tobiasz na ich tle wypadał w bardzo korzystnym świetle- myślę więc iż był to zabieg celowy. Przyjaciółki Laury natomiast wzbudziły sporo moich emocji. Kaśka, obraźliwie zresztą określana przez naszego głównego bohatera, momentami sprawiała, że potrafiłam ją sobie zobrazować i miałam ochotę zwyczajnie jej przyłożyć. I to solidnie. Nie lubię kobiet takiego typu. Druga z nich natomiast, Izka, dużo bardziej przypadła mi do gustu. Zaś perypetie, które się jej przydarzyły, dodały całej historii smaku. 

Brawo, autorko, za kreację postaci- są dopracowane w najmniejszym detalu, mają różne osobowości i potrafią wzbudzić cały wachlarz emocji! Nie lubię tego słowa, ale idealnie mi tutaj pasuje: super! 


Jedyne do czego mogłabym się przyczepić to fakt, że romans pomiędzy głównymi bohaterami, pomimo całej barwnej, pełnej uczuć i burzliwej otoczki, dzieje się nadspodziewanie szybko. W jednej chwili bohaterowie niczego od siebie nie oczekują, wręcz nie chcą, w drugiej już snują wielkie plany i są sobie najbliżsi. Na początku trochę mnie to dziwiło, takie love od pierwszego wejrzenia. Wówczas jednak nazwałam siebie hipokrytką- gdybym przypomniała sobie początki swojej miłości... musiałabym je opisać dokładnie tak samo. Więc jednak- tak się zdarza. 

Nie zabrakło mi także nagłych zwrotów akcji a końcowe rozdziały były tak dynamiczne, że przyspieszyłam tempo czytania chyba o pięć razy. Wprost nie mogłam doczekać się jaki będzie finał całej historii.

W podsumowaniu powiem krótko: warto. Jest to jeden z najlepszych romansów, jakie czytałam i zdecydowanie jedna z najlepszych książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Doskonale buduje napięcie, barwi dzień każdą z emocji i całkowicie oddziela czytelnika od świata zewnętrznego. Polecam- jestem pewna, że i Wy chcielibyście dać nakarmić się miłością- a szczególnie taką, jakiej udało się doświadczyć naszej bohaterce. 

Dajcie znać co przeczytaliście w ostatnim czasie i czy może mieliście już przyjemność spędzenia czasu z książką Anny Dąbrowskiej.
Zapraszam Was także na fanpage autorki: KLIK.

xoxo

You May Also Like

11 comments

  1. Lubię książki pisane lekkim językiem :) Chętnie sięgnę po tą pozycje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzadko sięgam po romanse, a nazwisko autorki skojarzyło mi się z Anią śpiewającą. Przyznam, że w historii czai się coś wyjątkowego, a chłopak z gitarą brzmi pysznie :) Na razie jednak sobie odpuszczę, moja lista "muszę przeczytać" już i tak nie ma końca ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękna dedykacja i książkę chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam książki, ale pewnie by mi się spodobała. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Może kiedyś się skuszę. Od czasu do czasu sięgam po jakieś romansidła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. lekki barwny język brzmi fajnie ale ja lubię krwawo i ostro:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy raz widzę tę książkę :) jednak opis mnie zaciekawił :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja z chęcią bym ją przeczytała, ale ostatnio mam dość mało czasu ;/

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię książki tego typu ,muszę ją przeczytać zainteresowała mnie ;)

    http://beautybloganeta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)