Monika Magoska-Suchar, Sylwia Dubielecka - Klątwa przeznaczenia
Cześć, Kochani.
Ostatnimi czasy moja szanowna Wena udała się chyba na dalekie wakacje i, cholera paskudna, nie zamierza szybko z nich wrócić. Książkowych recenzji mam Wam jednak do przygotowania co niemiara, w związku z czym będę musiała chyba posłać za nią list gończy... Póki co korzystam więc z przybyłej nagle, dawno zapomnianej już rezerwy. Z góry za opóźnienie przeprosić muszę, jednak reklamacje wszelkie przyjmuje moja paskuda, huśtająca zapewne obutymi w szpilki zgrabnymi nogami gdzieś w okolicy Cancun.
O debiutanckiej powieści dwóch polskich autorek zatytułowanej Klątwa przeznaczenia miałam Wam opowiedzieć już dość dawno, wciąż jednak nie mogłam odpowiednio emocji swoich ubrać w słowa. Nigdy nie byłam bowiem przekonana do literatury fantasy, czego dowiedzieliście się już z mojej poprzedniej książkowej recenzji. Ba! Tym bardziej nie do końca przepadałam za literaturą polską- wiem, shame on me. Pewnej nocy kilka miesięcy temu znużona coraz bardziej zagłębiałam się jednak w facebookowe zakamarki i nagle moją uwagę przykuła grafika. Nie pamiętam już dokładnie jaka, choć nie byle jaka, jednak to, co mnie zaintrygowało to tekst- niedługi, więc przeczytany jednym tchem. Po małym wywiadzie ustaliłam, iż jest to fragment Klątwy właśnie. Niewiele myśląc, skontaktowałam się z jedną z przemiłych autorek i na mojej książkowej półce stanął dumnie recenzencki egzemplarz. Czy jednak krótki, acz urzekający fragment słuszny osąd rzucił na całą powieść, liczącą sobie, bagatela, 812 stron?
Okładka przemówiła do mnie częściowo. Na pierwszy rzut oka odrobinę zbyt bardzo skojarzyła mi się z marnymi powieściami grozy, lub też takimi o mitycznych stworzeniach, pisanymi językiem raczej kiepściejszym, aniżeli kiepskim. Po zwróceniu uwagi na detale, zmieniłam jednak swoje zdanie- zastanawiać zaczęła mnie grafika lwa, do gustu zaś przypadła mi odziana w zwiewne szaty długowłosa niewiasta. Kolorystyka odrobinę mroczna, jednak zgrana.
Powieść nie jest podzielona na rozdziały- jedynie poszczególne epizody oddzielają przerywniki- co, przyznać muszę, dość mnie zdziwiło, jeśli chodzi o długość lektury. Nie natknęłam się podczas czytania dzieła owego na żadne literówki, błędy logiczne, gramatyczne, stylistyczne i jakie tam jeszcze językoznawcom zamarzyć się mogą- wielki plus. Łatwo o błąd w trzystustronicowej powieści, a co tu dopiero mówić o stronach w liczbie osiemset i więcej.
Co do języka, po rozpoczęciu lektury miałam ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy, rzucić książką o ścianę, potem ją podnieść i owego aktu rozładowania emocji w sposób najbardziej trywialny z możliwych podczas czytania dokonać ponownie. Przy pierwszych kilkunastu stronach czytanie szło mi jak biedakowi z jednym okiem i drugim z wadą osiemnaście na minusie. Jedno zdanie czytałam razy kilka, a to ziewałam, a to czytałam znowu razy sześć. Złorzecząc na niesamowity ból nadgarstków, co później wyrzucałam sobie, niechętnie przerzucałam kolejne stronice. Język bowiem bez wątpienia jest nietypowy. Mamy tutaj do czynienia z narracją a to pierwszoosobową, a to trzecioosobową. Dla przykładu:
,, Czarnowłosy mężczyzna czuje, jak jego dłoń sama zaciska się na rękojeści potężnego miecza, który wisi u jego boku.
- Jak śmiesz, Argusie?! Czyżbyś sugerował, że okradam Związek?!"
Mijały mi jednak kolejne strony i zupełnie przestałam zwracać uwagę na nietypową dla siebie konstrukcję narracyjną. Przywykłam bowiem do tej pierwszoosobowej po całości. Po około pięćdziesięciu stronach czytanie stało się dla mnie już jedynie przyjemne. A kolejne kartki powieści przewracałam w coraz szybszym tempie, ból w nadgarstkach od ciężaru książki uważając już za słodki i przyjemny.
Za co duży plus? Za pisanie ważnych słów wielką literą- jak na przykład Przeznaczenie. Z rozrzewnieniem zauważyłam ów fakt, ponieważ sama w swoich dawniejszych opowiadaniach i baśniach zawsze takie wyrazy z wielkiej litery czyniłam.
Opis znajdujący się na tylnej okładce doskonale odzwierciedla zarys i główną oś powieści. Arienne, kilkunastoletnia czarodziejka o mocach tak potężnych, że jeszcze sama nie do końca sprawę sobie z nich zdaje, trafia do Ravillionu- świata pełnego mężczyzn, nierzadko lubieżnych i brutalnych; świata pełnego Mistrzów różnych domen, z których każdy swoją specjalizację określa znakiem zwierzęcia. Mechanizm wielkiej organizacji łączy w sobie mistrzów rozróżnych dziedzin. Mamy tutaj Mistrza Magii, Mistrza Zielarstwa, Mistrza Etykiety, Mistrza Żeglugi oraz kilku innych i wreszcie... Mistrza Walk, Severo, potężnego czarnowłosego niebezpiecznego przystojnego mężczyzny, będącego najemnikiem.
Losy Arienne i Severo splatają się niemalże od razu, kiedy to wojownik decyduje się w sposób dość niekonwencjonalny mianować młodą damę swoją Milady. I choć dla wielu Mistrzów tytuł Milady znaczy jedynie panienkę do towarzystwa na własność, bowiem miłość w związku jest rzeczą absolutnie zakazaną, Severo, który nigdy nie doświadczył miłości, nigdy nikogo nie kochał, okazuje się z chwili na chwilę zmieniać pod wpływem drobnej czarodziejki. Jego serce z lodowego kamienia szybko zaczyna topnieć, a główny bohater, początkowo niebudzący absolutnie żadnej sympatii, wkupuje się w łaski czytelnika. Całej historii dodaje smaczku fakt, iż historia powiązała tych dwoje ze sobą bardziej, aniżeli sami oni zdają sobie z tego sprawę. Tu już jednak paluszki swoje maczało Przeznaczenie. I magia. Dużo magii.
Bohaterowie skonstruowani są w sposób szczegółowy. Ich rozróżne charaktery przeplatają się ze sobą, łącząc lub też pałając do siebie wzajemną chęcią mordu. Czytając, niemalże widzę postaci, co nie zdarza mi się często i za co muszę chylić czoła.
Klątwie przeznaczenia nie brakuje w moim odczuciu niczego. Są akcje dynamiczne i te nieco bardziej powolne, sensualne i romantyczne. Są intrygi, uczucia i wysokiego stopnia nacechowanie emocjonalne, przenoszące czytelnika w świat powieści. Nierzadko przeczytane tego dnia sceny odtwarzały mi się we śnie, co zdarzyło mi się może kilka razy na setki pochłoniętych przeze mnie lektur. Akcja w żadnym wypadku nie należy do przewidywalnych, zaś zakończenie... W głos przeklnęłam sobie, nieco zbyt siarczyście jak na kobietę, dodając odrobinę bardziej kulturalne no nieeee. Niezmiernie uradował mnie jednak widniejący pod ostatnim zdaniem CDN i przyznać muszę, że dawno już nie czekałam na żadną powieść tak bardzo, jak na drugą część Klątwy. Polecam!
Czytaliście już Klątwę Przeznaczenia? Jakie są Wasze odczucia? A może dopiero macie ochotę po nią sięgnąć?
xoxo
23 comments
Książka trochę nie w moim stylu. Ale lubię się zaskakiwać w czytaniu, więc kto wie czy po nią nie sięgnę:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę osobom, które tak pochłaniają książki...
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki, ale spodobała mi się okładka i to jak "gruba" jest. Uwielbiam czytać i w tygodniu staram się przeczytać do 10 książek, czasem mi sie to udaje, czasem nie. jednak fantasy to nie moja bajka. i oprócz Pottera nie siegam raczej do takiej tematyki, ale może kiedyś .... ? któż wie.
OdpowiedzUsuńKsiążkę widzę po raz pierwszy, okładka faktycznie trochę mroczna, już taka prawie jesienna:)
OdpowiedzUsuńJak książka śni się po nocach, to znaczy, że jest naprawdę dobra i że się o niej myśli :D Bardzo lubię filmy fantasy, książki również. Dzięki nim człowiek może się oderwać od szarej rzeczywistości i przenieść do takiego magicznego świata. Zaciekawiłaś mnie tą relacją między dwoma głównymi bohaterami. Jestem ciekawa tych zmian, jakie zaszły w męskiej postaci pod wpływem Arienne, choć na obecną chwilę nie wiem, czy zdecydowałabym się zabrać za tak opasłą książkę. Życzę, żeby kolejna część pojawiła się, jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje sie byc godna uwagi i mysle ze przypadnie do gustu milosnikiem takiej literatury. Fajnie ze wazne slowa zostaly zaakcentowane dużą literą.
OdpowiedzUsuńA jesli chodzi o mnie to wole inna tematyke ;)
Bardzo ciekawa, ale to nie mój gust i czcionka mała
OdpowiedzUsuńOkładka jak dla mnie jest bardzo ciekawa. Ilość stron też istotna, ponieważ jak już mnie zainteresuje dana książka to wchlaniam ja bardzo szybko 😊 jednak nie jestem fanem tego typu tematyki. Jednak mysle, ze recenzja przyda sie osobom, które lubią tego typu literaturę 😊
OdpowiedzUsuńMyślę ze pewnie bym się zniechecila tym początkiem o którym wspominałaś. Jak książka na samym początku mnie nie wciągnie I ciężko mi ja czytać to coraz bardziej się zniechęcam. Nie przepadam za fantasy ale bardzo zaciekawiła mnie Twoja recenzja. Z chęcią sprobowalabym ja przeczytać.
OdpowiedzUsuńNie znam tej książki :)
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaję się być ciekawa i wciągająca:)
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale świetna recenzja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://coscudownego.blogspot.com/
Ja zbytnio nie przepadam za takim typem książek, ale super, że Ci się podobała :)
OdpowiedzUsuńZ chęcią bym przeczytala ;)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja, szukam właśnie wakacyjnej książki i zdecydowanie ją rozważę :)
OdpowiedzUsuńJa lubie taka tematyke. Jednak nie wiem , czy ta trzecioosobowa narracja by mnie nie zmeczyla. Ciezko sie wtedy wczuc w bohatera.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze tej książki ale bardzo mnie zacheciłaś swoją recenzją. Mimo ze to nie mój gatunek to naprawdę mi sie podoba. Twoja recenzja jest bardzo bogata i konkretna
OdpowiedzUsuńJuż od dawna pluję na tę książkę, bo nasłuchałam się o niej wiele dobrego :D Dodatkowo napisana jest przez polskie autorki, a to duży plus :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://czytaniejestmagiczne.blogspot.com/
uwielbiam książki :) tej jeszcze nie czytałam
OdpowiedzUsuńNie znam i raczej rzadko sięgam po takie książki, ale może kiedyś... ;)
OdpowiedzUsuńJak mnie książka nudzi na początku, to się nawet nie męczę i odkładam ją... po tę powieść pewnie bym nie sięgnęła, wolę kryminały.
OdpowiedzUsuńOo coś widzimy, że coś dla nas ^^ Ah... szkoda, że nie ciągnie nas tak strasznie do czytania :/
OdpowiedzUsuńBrzmi intrygująco, ale pewnie też będę miała problem z przywyknięciem do narracji. Za to Novae res często ma ładne okładki. Za to ich lubię.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)