Artur Żurek - Strzygoń - recenzja
„Strzyga śmierć wieszczy. Sama nie zabija. Młoda nie była ostatnia. Oj, nie ostatnia.”
Strzygoń, słowiańskie stworzenie wampiryczne, zdaniem niektórych miało posiadać dwie dusze, mścić się za krzywdy, których doświadczyło podczas życia i atakować zaraz po zmartwychwstaniu. Zdaniem innych nie było to jednak prawdą, jako że strzygi jedynie zwiastowały śmierć. Strzygoń to też jednak tytuł najnowszej, skądinąd bardzo udanej, powieści Artura Żurka, który wziął się od nazwy mrocznego pensjonatu, położonego na bagiennych, odludnych terenach wschodniej Polski. Domku o stosunkowo niewielkich rozmiarach, w którym co prawda nie straszy, jednak dochodzi do wielu niewyjaśnionych zbrodni. A wszystko to za sprawą mniej lub bardziej przypadkowej zbieraniny jego obecnych mieszkańców, spośród których każdy ma coś za uszami. I to bynajmniej nie takie małe „coś”.
„Jak angielski kryminał, taka Agatha Christie, odludzie, obcy sobie ludzie w zamknięciu, skazani na siebie, a zło czyha wszędzie dookoła… tylko niestety nic się nie dzieje – rozłożył ręce – żadnego trupa.”
Pensjonatem Strzygoń zajmuje się bardzo nietypowa para – starsza kobieta Polina, która o wszystkich mówi w trzeciej osobie liczby mnogiej i podejrzanie często mamrocze pod nosem jakieś gusła, choć żadnego z gości pod żadnym pozorem nie wypuści głodnego i niezaopiekowanego oraz młodszy od niej i zdecydowanie bardziej rozmowny Roman, zajmujący się obejściem i pracami wymagającymi większej siły. Od dłuższego czasu w Strzygoniu rezyduje również pisarz Henryk Zamroz, który całymi dniami siedzi zamknięty w pokoju, próbując napisać kolejną powieść – przynajmniej tak samo znaną jak jego poprzednie propozycje. Z sobie tylko znanych powodów mężczyzna zaszył się na kompletnym odludziu w otoczeniu bagien i praktycznie nie opuszcza pensjonatu. Spokój i stagnację przerywa pojawienie się w pensjonacie wysportowanej pary z Krakowa – Katarzyny oraz Krzysztofa Markowskich. Być może przyjechali po to, aby zażyć świeżego powietrza i znikać na całe dnie w lesie, odkrywając nowe trasy do wyczynowej jazdy rowerem. Czy jednak wyrafinowana dwójka z miasta nie odnalazłaby się lepiej w luksusowym ośrodku, niż w prowizorycznie zagospodarowanym pensjonacie? Henryk szybko dochodzi do wniosku, że ta dwójka musi przed kimś lub przed czymś uciekać. Co gorsza, para nie pojawia się w Strzygoniu sama. Przywozi syna Henryka, z którym ten miał do tej pory niewiele wspólnego. Dlaczego chłopak zjawił się akurat teraz i akurat tutaj? Pod osłoną nocy do pensjonatu zostaje również przyniesiona na rękach Romana drobna kobieta. Z racji bliskości białoruskiej granicy i jej wyglądu, domownicy szybko oceniają, że to uchodźczyni, która szukała w lesie schronienia. Polina spieszy, by zapewnić jej wikt i opierunek, jednak jej wysiłki spełzają na niczym, kiedy okazuje się, że… kobieta zostaje znaleziona w swoim pokoju martwa. I to nie byle jak martwa – upozowana w wulgarnej pozie, z metalowym prętem wystającym z piersi i kamieniem w ustach. Zapewne można by, a nawet trzeba, wezwać w takiej sytuacji policję. Po pierwsze jednak, na bagnach właśnie trwa burza stulecia, która spowodowała nieprzejezdność dróg, przerwę w dostawie prądu i brak zasięgu, zatem wszyscy goście są uwięzieni w Strzygoniu i skazani na własne towarzystwo. Po drugie, żadne z nich nie chce, by zainteresowały się nimi służby. Po trzecie, skoro nikt nie mógł dostać się do pensjonatu… morderca najprawdopodobniej znajduje się wśród nich. Kto jednak miałby jakikolwiek cel w zabójstwie anonimowej, przypadkowo znalezionej dziewczyny? No chyba, że oprócz gości, spośród których każdy nie jest tym, za kogo się podaje, w pensjonacie jest ktoś jeszcze. Morderca, który jeszcze się ujawni. Kto?
„Było mu obojętne, czy mężczyzna żyje, czy nie. Gdyby to on był na jego miejscu, z pewnością wolałby się już nigdy nie obudzić.”
Dowodzenie na szybko zaimprowizowanym śledztwem przejmuje Henryk – wszakże napisał już tak dużo kryminałów, że z powodzeniem wie, jak się do tego zabrać. Najgorsze jednak jest to, że żaden z mieszkańców bynajmniej nie kwapi się do rozwiązania zagadki. Każdy z nich ma zbyt wiele do stracenia i nie chce odsłaniać własnych kart. W kompletnym odcięciu od świata oraz nakręcającej się spirali wzajemnej nieufności, żaden z nich wydaje się nie być bez winy. Najgorsze jest jednak to, że wkrótce pojawiają się jeszcze jedne zwłoki… I kolejne, choć w tym przypadku zabójca jest jednak w pełni oczywisty. Jak zakończy się ten kompletnie niespodziewany, pełen obaw i niebezpieczeństwa, czas spędzony w mrocznym pensjonacie Strzygoń? Czy ktokolwiek wyjdzie z niego żywy, czy też bagno już na zawsze pochłonie tajemnice każdego z mieszkańców?
„Wariatko, to przecież kompletne odludzie, nikogo tu nie ma. (…) No właśnie, odludzie, wśród ludzi bezpieczniej…”
Niesamowicie rzadko sięgam po polskich autorów, jednak „Strzygoń” to kolejna propozycja, która udowadnia mi, że warto robić to o wiele częściej. Powieść ta porwała mnie praktycznie od pierwszych ston, spośród których każda kolejna była niczym zwisająca luźno nitka z szybko prującego się swetra. Wiele wydarzeń, wiele tropów, wiele podejrzeń. Mnóstwo intrygujących i mrocznych postaci, tajemnic i intryg – a wszystko to w otoczeniu położonego na bagnach pensjonatu, który walczy z naporem szalejącej burzy. Akcja pierwszej połowy toczy się zdecydowanie szybciej od tej drugiej, co uważam za ciekawy zabieg, jako że zazwyczaj jest zupełnie odwrotnie. Czym dalej w las, tym więcej drzew, jednak im więcej przeczytanych stron „Strzygonia”, tym sensowniej wszystko się łączy. Pozornie zbędne, uciekające we wszystkie strony nici zostają przez autora splecione w ciuch o zupełnie innym kształcie. Każda z historii doczekuje się własnego wyjaśnienia. Artur Żurek stworzył powieść, która zachwyci każdego miłośnika zagadek, lubującego się w powieściach Christie – i nie tylko. Napisał zdecydowanie oryginalną historię, porywającą szczególnie, jeśli czyta się ją wieczorową porą. Panujący w niej klimat grozy powoduje, że czytelnik sam zastanawia się, kto jest mordercą… a momentami być może i wierzy w istnienie wiejskiego odpowiednika wampirów – strzyg. 8/10
1 comments
Nie miałam okazji jej czytać :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)