Tony Aspler, Gordon Pape - Smak zła - recenzja
Pewien mądry człowiek powiedział mi kiedyś, że jedynie Niemcy byli skłonni uwierzyć w tak wielkim stopniu w wyższość narodu niemieckiego nad innymi. Choć sama nigdy nie byłam w Niemczech, poznając kolejne bazujące na faktach opowieści, jestem w stanie w to uwierzyć. Choć oczywiście nie należy wrzucać wszystkich do jednego worka, historia i liczne źródła doskonale to udowadniają. Dzięki nim możemy zapoznać się z wieloma typami „nadludzi”, którzy są w stanie poświęcić absolutnie wszystko i wszystkich, aby doprowadzić do finału swojego wielkiego planu. Misji, mającej na celu uczynić Niemcy krajem stojącym nad innymi, czystym rasowo, pięknym, bogatym i wielkim. Jednym z nich była postać doskonale znana wszystkim – Adolf Hitler, którego przedstawiać nie trzeba. Nie będę wypowiadać się o jego wojennych „dokonaniach”. To też nie jest konieczne. Dziś jednak chciałabym Wam opowiedzieć kilka słów o przeczytanym przeze mnie niedawno „Smaku zła”, bowiem uważam, że jest to historia, z którą zdecydowanie warto się zapoznać. Choć ostatnimi czasy doświadczamy wysypu tak zwanej literatury wojennej, która równie często co chwalona jest krytykowana, uważam, że sięgnięcie po tę pozycję to bardzo dobry pomysł. Dlaczego?
„Ależ w tym momencie był dumny z Niemiec i ze swojego przywódcy.”
Gretchen, główna bohaterka „Smaku zła” jest zwyczajną niemiecką nastolatką, która wywodzi się z szanowanej rodziny. Jej ojciec osiągnął tak wielką biegłość w dziedzinie architektury, że został jednym z bliskich współpracowników i przyjaciół samego Hitlera. Dziewczyna zostaje wysłana do szkoły, w której ma odebrać typową dla kobiet edukację i nauczyć się jak być porządną żoną, jak zlecać zadania swoim służącym i jak się ubierać. Gretchen ma jednak zupełnie inne marzenie: chce zostać zawodową kucharką. Jej ojciec zaś ma zaś liczne kontakty – w tym takie, które pomagają jej osiągnąć cel. Już wkrótce dziewczyna uczy się sztuki kulinarnej w jednym z najpiękniejszych hoteli w mieście. Pech chce jednak, że pewnego dnia zostaje jej zlecone zadanie obsługi prywatnego, zamkniętego przyjęcia, w którym udział biorą najważniejsze niemieckie osobistości. Goring jest nią na tyle oczarowany, że postanawia zrobić sobie z dziewczyną zdjęcie, które trafia na pierwszą stronę jednej z niemieckich gazet. Okazuje się, że Rzesza ma dla niej inne zadanie. W służbie ojczyźnie, której dopełnienia przecież nie może odmówić, młoda kobieta ma zostać osobistą testerką jedzenia Hitlera. Jej doskonałe umiejętności smakowo-węchowe to ogromna zaleta, bowiem przecież to właśnie dzięki nim będzie w stanie uchronić najświętszą w państwie personę przed otruciem. Choć Hitler jest trochę jak kot, który zawsze spada na cztery łapy, przeżywając liczne zamachy na własne życie, mógłby nie przetrwać spożycia zatrutego zmyślnie jedzenia. Gretchen właśnie przeżywa swoją pierwszą miłość – i jednocześnie, testując jedzenie dla furhera, próbuje nie dać się zabić. Niestety nie wie, że już wkrótce znajdzie się w ogromnym niebezpieczeństwie. Okaże się bowiem, że jej na wskroś niemiecka rodzina ma bliższe powiązanie z pewną żydowską kobietą, niż można by sądzić…
Tymczasem trwa druga wojna światowa. Wybranek Gretchen – Kurt, jest dowódcą Hitlerjugend. Nie jest on jednak zdecydowanie zapalonym nazistą, a jedynie osobą, która stara się rzetelnie wykonywać swoje obowiązki, nie zapominając przy tym o swoim człowieczeństwie. Choć Kurt momentami uosabia typowy mit „dobrego Niemca”, jego młode serce nie jest jeszcze skażone, w związku z czym nie wyzbył się on podstawowych ludzkich wartości. Opowieści wojenne z frontu, które ojciec Gretchen poznaje dzięki nielegalnym audycjom BBC, są coraz bardziej niepokojące. Według nich wielkie Niemcy ponoszą porażkę za porażką. Czy jednak wierzący wielkość swojego kraju nazista jest w stanie w ogóle przyjąć to do wiadomości? Na uboczu czai się zło w czystej postaci – agent Gestapo Veigl, który upodobał sobie dokładne sprawdzenie wszystkich osób, które przebywają w pobliżu furhera. Pod lupę bierze przede wszystkim jego testerkę jedzenia, piękną blondynkę Gretchen. Szybko odkrywa, że jej historia jest zbyt krystaliczna, aby była prawdziwa. Dla dobra Hitlera oraz całego narodu niemieckiego postanawia dowiedzieć się, co mu w niej nie pasuje i jak najszybciej to ujawnić. Tymczasem żonaty z siostrą Kurta Speer, architekt trzeciej rzeszy, z którym współpracuje ojciec Gretchen, zostaje przez niego poproszony o bardzo nietypową przysługę… Ma uwolnić z obozu dla kobiet starą Żydówkę. Dlaczego jednak jego druh miałby dbać o jej los? Czyżby miał coś nielegalnego za uszami?
„Żydzi przebywający w płonących budynkach, w obawie przed spaleniem żywcem, musieli skakać z wyższych pięter… Z połamanymi kościami wciąż próbowali przeczołgać się przez ulice do budynków, które jeszcze nie zostały podpalone.”
W miarę jak Niemcy przegrywają wojnę, pomimo zapalonej propagandy sukcesu, coraz większa liczba kluczowych dla państwa postaci przestaje wierzyć w sukces furhera. Część z nich planuje nawet pozbycie się głowy narodu, która okazuje się bardziej przeszkadzać, aniżeli wieść kraj do wielkiego sukcesu. Zamordowanie kogoś, kto (oczywiście nie własnymi rękoma) zgładził setki tysięcy ludzi okazuje się jednak trudnym zadaniem do wykonania. Czy komukolwiek uda się to zrobić, zanim całe Niemcy zostaną zniszczone lub wpadną w ręce wschodniego wroga? I wreszcie: czy młodej Gretchen będzie dane cieszyć się szczęśliwym życiem u boku Kurta w kraju, który jest trawiony wojną, głodem, kłamstwem i wszechobecnym złem?
Przyznam, iż trochę obawiałam się lektury „Smaku zła”, oczekując spotkania tam postaci naiwnych, samych jakże dobrych Niemców, którzy przeczyliby ogólnym faktom oraz spłycenia wielu istotnych dla historii tematów. Już od pierwszych stron dałam się jednak porwać opowieści, w której fikcja tańczy z faktami historycznymi w idealnie rytmicznym walcu. Choć wegetarianin Hitler faktycznie zatrudniał warujące na zmianę testerki jedzenia, losy całkowicie fikcyjnej postaci Gretchen doskonale łączą się z doskonale znanymi nam z kart historii osób. Nie ma tutaj żadnego naginania prawdy, zaprzeczania rzeczywistości czy prób wmówienia nam, że przecież Niemcy wcale nie byli tacy źli. Jest za to dobrze wyważona historia o miłości, niejasnych powiązaniach rodzinnych, bliznach z przyszłości, przyjaźni, poświęceniu i odwadze – splatająca się z wydarzeniami wojennymi w spójny sposób. Choć daleko mi do mianowania siebie osobą, która doskonale zna historię, uważam, że autorzy wykonali kawał dobrej roboty, swoją powieść osadzając w prawdziwie wojennych realiach, opisanych na podstawie licznych rzetelnych źródeł. Wojennej ohydy nie brakuje. „Smak zła”, pomimo trudnej tematyki, czyta się nader szybko – i przede wszystkim ciekawie. Uważam, że to propozycja, która spodoba się każdej osobie, zaciekawionej przeszłością, która lubi kiedy prawda zgrabnie przeplata się z fikcją. Do lektury nie mam żadnych zastrzeżeń. Wzbogaciłam dzięki niej swoją wiedzę historyczną, a o samej makabrycznej postaci Hitlera dowiedziałam się kilku ciekawostek. Mogłabym jedynie napisać, iż spodziewałam się większej ilości scen z udziałem samego fuhrera oraz jego wypowiedzi. Czy jednak chciałabym poznać tę personę jeszcze bardziej? Właściwie nie sądzę. Nie powinna ona jednak popaść w zapomnienie. Wszakże trzeba pamiętać o historii, jako że ta lubi się powtarzać… Ode mnie 9/10 punktów.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)