LG Davis - Idealni rodzice - recenzja
„Niestety pragnienie czegoś jest niemal zawsze równoznaczne z nieosiągalnością obiektu tęsknoty.”
Niektóre małżeństwa mają wszystko. Są zgodne, dobrze dobrane i prezentują się jak z obrazka. Zarówno mąż, jak i żona dobrze zarabiają, mieszkają w pięknym domu i darzą się szczerą miłością. Brakuje im jednak jednego, kluczowego elementu, który ostatecznie by je scalił – dziecka. Taką właśnie parą są Thorpowie. Ona jest twarzą znanej marki biżuteryjnej i cieszy się bogactwem oraz poważaniem w biznesie. On jest modelowym mężem i prawdziwym panem domu w każdym tego słowa znaczeniu. Kolejne próby spłodzenia potomka spełzają jednak na niczym, w związku z czym po wielu latach walki Travis i Marcia decydują się w końcu na skorzystanie z usług surogatki. Bardzo szybko znajdują odpowiednią kandydatkę – choć może właściwsze byłoby stwierdzenie, że to ona znalazła ich…
„Czasami prawda jest najlepszym wyjściem z danej sytuacji. Tylko że ona nie wie, dlaczego w ogóle się na to zdecydowałam. Czy poczułaby się zdradzona, gdyby wiedziała, że przy użyciu manipulacji zdołałam dostać się do ich życia? Czy to w ogóle miałoby jakiekolwiek znaczenie? Chcą dziecka, a ja im je dam. To się ostatecznie liczy, prawda?”
Grace nie jest zawodową surogatką, choć w oczach Marcii chce za taką uchodzić. Kobieta postanowiła urodzić bezdzietnej parze dziecko, lecząc własne złamane serce i odkupując winy z przeszłości. Nie chce za to pieniędzy. Pragnie jedynie upewnić się, że maleństwo trafi do dobrego, kochającego domu, w którym będzie się wychowywało w szczęściu i dostatku. Początkowo Grace jest przekonana o tym, że rodzina Thorpe’ów to najlepszy z możliwych wyborów. Kiedy ich poznaje, wydają im się parą idealną, która jest zdeterminowana, aby w końcu cieszyć się dzieckiem. Umowa zostaje podpisana i Grace szybko zostaje zapłodniona wskutek połączenia jej własnego jajeczka oraz materiału genetycznego Travisa. Choć spodziewa się dziecka, nie czuje z nim żadnej więzi. W końcu dobrowolnie zgodziła się na to, by zaraz po porodzie oddać je Thorpe’om. Kobieta bardzo szybko odkrywa jednak, że to małżeństwo wcale nie jest tak sielankowe, na jakie wyglądało…
Dla własnej wygody, Grace zgadza się wprowadzić dla specjalnie przygotowanego dla niej domku gościnnego, leżącego na posesji małżeństwa. Początkowo wszystko układa się nader wspaniale. Thorpe’owie dbają o to, aby niczego jej nie brakowało. Dostarczają jej zdrowe jedzenie, proponują wspólne kolacje, kupują ubrania i rzeczy dla maleństwa. Dbałość o brzemienną kobietę bardzo szybko przekształca się jednak w zakrawającą na obsesję kontrolę. Grace czuje się coraz bardziej osaczona i śledzona. Nie może nawet opuścić domku niezauważona, nie mówiąc już o tym, że zarówno Marcia, jak i jej Mąż odwiedzają ją o coraz bardziej absurdalnych porach, sprawdzając co robi… Do tego dochodzi jeszcze anonimowy list, który ktoś wsuwa pod drzwi kobiety. Jego nadawca uważa, że ta para wcale nie zasługuje na dziecko…
Grace zaczyna się wahać, czy oddanie maleństwa tej parze faktycznie jest dobrym wyborem. Podsłuchana naprędce kłótnia Travisa z gosposią czy zagadkowe słowa rozgoryczonej klientki pobliskiej kawiarni sprawiają, że kobieta ma coraz więcej wątpliwości. Nie mówiąc już o tym, że w domku gościnnym co rusz zaczynają się wydarzać dziwne rzeczy. Czyżby ktoś chciał się jej pozbyć? Grace nie zna jednak wszystkich tajemnic Thorpe’ów… tak samo jak i oni nie znają jej sekretów. Wszakże przeszłość kobiety może właśnie zechciała ją dogonić lub nawet wziąć sprawiedliwy wet za wet.
Grace miała już kiedyś zostać surogatką i w ten sposób dać szczęście pewnej parze. Gdyby wówczas się na to zgodziła, być może nie tylko odmieniłaby ich życie, ale i je ocaliła… Niestety, splot nieszczęśliwych wydarzeń doprowadził do ogromnej tragedii. Czy tak dramatyczną przeszłość można odkupić, robiąc coś dobrego obecnie? I czy to „coś dobrego” faktycznie jest czymś właściwym?
Jeśli po „Idealnych rodzicach” spodziewacie się typowego thrillera domestic noir, nie będziecie zawiedzeni. Jeżeli jednak szukacie w nim klasycznej historii o pozornie idealnej parze, której do szczęścia brakuje jedynie dziecka, zdecydowanie będziecie zaskoczeni. W powieści LG Davis nie ma bowiem absolutnie niczego schematycznego, a dzięki perspektywie przeszłej i obecnej co rusz odkrywamy nowe, zaskakujące fakty, całkowicie zmieniające obraz sytuacji. Dzięki krótkim rozdziałom, książka jest niesamowicie dynamiczna. Przyznam się nawet do tego, iż poznając pewien fakt z przeszłości Grace, nie mogłam powstrzymać łez… To jeden z tych thrillerów, od którego wprost nie można się oderwać. Stawia on przed nami szereg istotnych pytań – jak wiele można poświęcić w imię macierzyństwa, gdzie przebiega granica między dbaniem o dobrostan drugiej osoby a obsesyjną kontrolą oraz czy małżeństwo potrzebuje do szczęścia dziecka, niezależnie od tego, jak wiele będzie musiało dla niego poświęcić. „Idealni rodzice” w sposób jednoznaczny pokazują, że idealni rodzice nie istnieją. I porywają nas w swoją rzeczywistość, z której ciężko nam będzie się wydostać – tak samo jak noszącej pod sercem dziecko Grace, która poświęcając swoje życie w imię większego dobra, do samego końca nie wie jak skończy się jej historia. Być może niektórym nie jest pisany słynny „happy ending”… a niektórzy wręcz na niego nie zasługują. 9/10
1 comments
Nie widziałam wcześniej tej książki :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)