• Strona główna
  • O mnie
  • Współpraca

Opowiadam historie o historiach. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką.

W każdej szkole są drapieżnicy i manipulatorzy. Niektórzy wykładają angielski, noszą wyprasowane koszule z dopasowanymi krawatami i patrzą Ci w oczy, kiedy recytują wiersze Shakespeare’a - a Ty czujesz się tak, jakbyście byli sami na świecie. Inni, bardziej niebezpieczni, bo kto posądziłby o inteligentnie niecne czyny nauczyciela wychowania fizycznego, proszą o przyniesienie piłek do koszykówki, podczas gdy sami lustrują Twoje nogi w krótkich spodenkach. Rzucają żartami, niby powiązanymi z zajęciami albo przysiadają się do Ciebie, kiedy jesteś zwolniona z zajęć i wdają w przyjacielską pogawędkę. Udają równych, doskonale Cię rozumieją - a jeśli połkniesz haczyk i się zwierzysz, wkrótce będą się zdawać Twoim jedynym remedium na każdy kłopot. Są starsi, doświadczeni, mają odpowiedź na wszystko, chociaż z pewnością przed chwilą ją wymyślili, ale jeśli jesteś już zaczarowana, nie dostrzeżesz tego, nim będzie za późno. Już jesteś ofiarą, lecz o tym nie wiesz. Oni szukają słabych jednostek - lub takimi je czynią. 

Wydaje Ci się to takie wyjątkowe, że ze wszystkich uczennic TEN belfer wybrał właśnie Ciebie. Starasz się nie rzucać w oczy, jesteś nijaka, nikt nawet z Tobą nie rozmawia. A do niego wzdychają... Owszem jednak, Ciebie wybrał. Wybierał wnikliwie. Zatrzymywał uśmiechające się fałszywie zmarszczkami w kącikach oczy na każdej dziewczynie, aż jego wzrok spoczął na Tobie. Bingo. Szukał łatwego łupu - kogoś odrzuconego przez rówieśników, znajdującego się w najtrudniejszym momencie życia, z niepełnej rodziny czy zostawionej przez chłopaka. Najłatwiej zmanipulować osobę dotkniętą tragedią, towarzyskiego pariasa. Nikt z Tobą nie przestaje - i oto on Ciebie rozumie. Wysłucha. Doradzi. I choć niektórzy w Twoim wieku mają jeszcze łóżko z różowym baldachimem i rządek misiów z dzieciństwa w pokoju, przecież Ty jesteś dojrzała. Przeżywasz pierwszą miłość swojego życia... Nie. 

Nie. Jesteś ofiarą drapieżnej, skalkulowanej na zimno manipulacji. Przez tę relację - jeszcze większą wyklętą w szkole niż wcześniej... ale on Ci pozostał. Tak...  

Tylko że miał być Twoim nauczycielem! A Ty dziewczynką. Uczennicą. 

00:25:00 No comments

Choć przeczytałam już w dinozaurzym życiu niezliczoną ilość romansów (co z pewnością będzie dla niektórych zaskakujące), zaledwie niewielka ich część znajdowała się “pod tęczową banderą”. Mam wielu przyjaciół, których można określić takim mianem, toteż w podobnej tematyce czuję się naturalnie. Przyznaję jednak, że “Książę z Jemenu”, za jakiego napisanie odpowiedzialny jest Stach Szulist, jawił się jako pewna zagadka. Byłam bowiem na wskroś ciekawa, jaki poziom literacki utrzyma historia miłosna, w której główne skrzypce odgrywa związek dwóch mężczyzn. Sięgając pamięcią wstecz, doszłam do wniosku, że z taką narracją (a nie poboczną) nie miałam jeszcze do czynienia. Jako osoba zawsze otwarta na poznawanie nowości, a przy tym wieloletni recenzent, podeszłam do tej opowieści z ogromnym zainteresowaniem i bez konkretnych oczekiwań. Czy ów semantyczny eksperyment się powiódł? 

“Był wielkim, rozłożystym i wielobarwnym wachlarzem emocji, nieopisanie rozedrgany, sztucznie roześmiany, aż naszło mnie skojarzenie natrętne: czyżby tak wyglądał człowiek szczęśliwy? Zakochany bez pamięci? Bo jeśli tak, to nie chcę!” 

Powyższy cytat jest jednym z najbardziej urzekających, które znalazłam w “Księciu...” - przy czym muszę zauważyć, że można go przyporządkować właściwie do każdego odcienia miłości. Autor wielokrotnie posługuje się wielbionym przeze mnie szykiem przestawnym, a jego złożenia słów często przypominają literaturę piękną. Kwestię tę rozwinę jednak w standardowej, oceniającej części recenzji. Póki co, zanim opowiem własną zwichrowaną historię o tej nieszablonowej historii, zdradzę Ci tylko, iż Pisarz wielokrotnie uśmiechnął mnie... unikalnością metafor - część nawet mnie rozbawiła. Nadaje to owej powieści rozrywkowego charakteru i czyni ją intrygującym wyborem na lżejszy wieczór. Czyż nie takich często się poszukuje? 

17:20:00 No comments

Istnieją ludy, które nawet dla wytrawnych historyków stanowią wielką zagadkę. Niewątpliwie jednym z nich są Sumerowie, których obyczaje i dokonania w ogromnej części giną w pomroce dziejów. Wystarczy wspomnieć, że o ich istnieniu dowiedziano się dopiero na początku XX wieku z prowadzonych wykopalisk. Informacje o tym starożytnym narodzie są niezwykle skąpe, a o samym pochodzeniu nie ma dosłownie żadnych. Bezsprzeczne jest tylko to, że w IV tysiącleciu p.n.e. stworzyli potężną, bogatą i prężną cywilizację na azjatyckich terenach południowej Mezopotamii, w dorzeczu wielkich rzek - Eufratu i Tygrysu. Na początku II tysiąclecia ulegli napływowym ludom, a następnie zostali wchłonięci przez nowo powstałe mocarstwo babilońskie. Na podstawie odkrytej „Listy Królów”, stanowiącej swoistą kronikę panujących, stwierdzić można, że kolebką Sumerów było miasto Eridu, pełniące zarazem rolę ośrodka religijnego. Jednak najważniejszą rolę spełniało Uruku, który było stolicą w okresie podjętej ekspansji. Sumerowie posiadali swój własny, specyficzny i bardzo kwiecisty język. Na początku posługiwali się pismem obrazkowym, by następnie przejść do klinowego. Dzięki niemu zdumionym oczom współczesnych ukazały się liczne pasjonujące mity i eposy. Do najbardziej znanych należy przypowieść o potopie zesłanym przez bogów na grzeszną ludzkość, co nieodparcie przywodzi na myśl księgi Starego Testamentu. Wyobraźnię badaczy i literaturoznawców rozgrzewały także przygody sumeryjskich herosów, z których najbardziej znanym jest Gilgamesz, półbóg i władca państwa-miasta Uruk, dokonujący wielu bohaterskich czynów. Zdumienie budzą do dziś umiejętności architektoniczne i irygacyjne Sumerów, którzy podległą im, początkowo pustynną i jałową ziemię zamienili w krainę żyzną i kwitnącą, ozdobioną ponadto wspaniałymi budowlami. Do najbardziej monumentalnych należą świątynie ofiarowane bogom oraz pałace zbudowane dla królów. Lud ten wykształcił także własną bogatą mitologię, pełną niezwykłych bóstw, potworów i demonów. Na jej przybliżenie zdecydował się Autor recenzowanej książki.   

15:08:00 No comments

Anna Wolf popełniła kilkadziesiąt powieści - a ja pewien cokolwiek odważny występek. Postanowiłam przestać przyglądać się im z rosnącym zaciekawieniem i wreszcie przekonać się osobiście, dlaczego są tak popularne a przy tym cieszą się bardzo dobrymi opiniami. Najczęściej bowiem, prawdopodobnie z nieuleczalnej przekory, chętnie wybierane propozycje literackie czytam znacznie później niż inni. Do tego, jeżeli większość uważa, że to świetna fabuła - ta nie do końca podbija moje powieściowe serce. “Ostatnia przysługa” na tyle przyciągnęła jednak moją uwagę epicką okładką i zachęcającym opisem, który miał sporą szansę wpasować się w mój wybredny gust, iż doszłam do wniosku, że to najwyższa pora, by poznać fenomen Autorki. Co interesujące, sięgając po najnowszą książkę Wydawnictwa Wolf, byłam przekonana, że oto przede mną romans mafijny - choć wcale nie twierdzi tak enigmatyczny tekst z tyłu obwoluty. Tymczasem historia Sary i Wiktora to zdecydowanie coś innego - skupiona na przekomarzankach między głównymi bohaterami opowieść, w której tle wybrzmiewają akordy szemranych interesów, dawnych zatargów oraz tak zwanych brudnych sprawek. Mogę ją więc określić przede wszystkim narracją miłośnie-rozrywkową, jaka doskonale sprawdzi się na wczesnojesienny wieczór. Taki z uśmiechem i lekką nutą niepokoju. Dużą liczbą słownych utarczek, lecz przy tym także zagadek, bo w książce znalazłam kilka ciekawych zwrotów akcji. Zanim przedstawię Ci swoją standardową, zwichrowaną wariację na temat losów Brzezińskiego i Jabłońskiej, mogę zdradzić, że dzięki ich poznaniu wiem już, dlaczego tak wiele kobiet sięga po powieści Pisarki. Myślę, że to dokładnie ten odcień literatury, jaki konstruowany w stylu “akurat” - dla emocji i odpoczynku od momentami zbyt ciężkiej codzienności. A gdybym mogła oddać komuś ostatnią przysługę... Nie, nie wiesz, na co bym się poważyła. I wolisz, aby tak zostało. 😉  

00:37:00 No comments

Znajdująca się na Wattpadzie (choć mam nadzieję, że będę miała kiedyś przyjemność ustawić na jednym z przepastnych regałów prywatnej biblioteczki egzemplarz papierowy) powieść Adama Ciesielskiego okazała się tak porywająca, że niejako poza kolejnością postanowiłam przeczytać jej drugi tom. Tym razem Autor przygotował dla czytelników 85 stron treści ubarwionej wizualizacjami. Ujmując rzecz najszczerzej i najkrócej jak potrafię, doprawdy nie wiem, w jaki sposób młody Pisarz potrafi przekazać tak wiele kwestii przy tak niewielkiej objętości. Myślę, że jest to kwestią obiecującego talentu oraz finezji, którą powinien cechować się każdy twórca narracji fantastycznych, utrzymanych w niepokojącej konwencji horroru. A “Szach i krew II” łączy te gatunki w godny podziwu sposób. Bywa nieco strasznie, jest trochę magicznie - choć w mojej opinii to przede wszystkim opowieść o wykluczeniu i sporej dozie niezłomności. W tym tomie narracja skupia się bowiem na walce z własnym alter ego a przy okazji pokazuje ważne strony głównej bohaterki, które wcześniej zostały tylko zarysowane. Katie, w połowie wilczyca, w drugiej człowiek, choć nie jest już sama w wojnie przeciwko wszystkiemu i wszystkim, wciąż pozostaje przede wszystkim upartą “Zosią Samosią”, co uwypukla się w każdym z jej poczynań. Przez to odczuwam z nią jeszcze większą łączność niż wcześniej - i myślę, iż spora liczba odbiorców będzie miała podobnie. To jeden z tych charakterów, jakie zawsze stawiają siebie na szarym końcu, jeśli w ogóle zdążą to uczynić. Cierpią na samotność, nawet stojąc w samym środku tłumu. Nie potrafią odpuszczać i muszą stoczyć batalię z wewnętrznym głosem (lub kilkoma), nim komukolwiek zaufają. Może dlatego, że w przeszłości sparzyli się o raz za dużo. Ile czasu da się jednak nosić cały ciężar świata na swoich ramionach? Wszak jednoosobowa armia nie uczyni krucjaty zwycięską... 

Książkę przeczytasz tutaj: https://www.wattpad.com/story/397327235-szach-i-krew-ii ❤! 

00:48:00 No comments

Sztuka w aktach na portalu Wattpad utrzymana w porywająco niepokojącej konwencji? Owszem - to istnieje! I nosi tajemniczy tytuł „Szach i krew” a przy tym wymyka się wszelkim konwencjom gatunkowym oraz konwenansom. Motywy oniryczne naznaczają opowieść, którą można uznać za fantastyczną. Dramatyczny wydźwięk wyłania się zaś z rzewnej narracji o odrzuceniu, nieprzystawaniu do rzeczywistego świata oraz szkolnym prześladowaniu. To zaledwie 94 (!) strony ubarwione ilustracjami - a mam wrażenie, że przeczytałam sporych rozmiarów tom zwichrowanej, acz wartościowej treści! 😲Zawsze żałuję, że na platformie, na jakiej znajdziesz tę historię jest tyle niezasadnie popularnych powieści o niczym - bo właśnie przez nie giną w natłoku podobne perełki. Jest na to metoda, bowiem to przecież właśnie recenzenci mogą tę tendencję odwrócić!  

Jeśli chcesz poznać jedną z najbardziej oryginalnych fabuł, z którymi miałam ostatnimi czasy przyjemność się zapoznać, zapraszam Cię tutaj: https://www.wattpad.com/story/396680739-szach-i-krew 🔥!  

Możesz przeczytać ją całkowicie za darmo, a poza tym pomóc obiecującemu Autorowi zyskać na popularności. Co więcej... zdradzę Ci również, że Adam Ciesielski ukończył już 5 części opowieści, jaką postaram się dzisiaj wzbudzić Twoją ciekawość. Oto moja tradycyjnie szalona wariacja na jej temat.  

Tu pionki ożywają na szachownicy życia i przybierają nader realistyczne postaci… Co jest jawą, a co snem? Której z widzianych wersji siebie uwierzyć, by nie zatracić do reszty poczucia rzeczywistości? A może to ta obecna nie jest warta tego, aby w niej pozostać? Kraina Poza... Co, jeżeli okaże się, że przynależysz do niej silniej niż do tej, w której przyszło Ci żyć? Zresztą - czy to na pewno życie?  

Niekiedy porażką odejść, klęską zostać jest, gdy przed oczami znów pokaz złych obrazów przed snem. Pora się obudzić? 

16:44:00 No comments

Chodź i pobaw się ze mną, czytelniku - musiał myśleć Keigo Higashino, kiedy planował przebieg fabuły najnowszej powieści. Przyjdź, jak najprędzej, bo bardzo chciałbym zobaczyć, jak zareagujesz, gdy po raz kolejny podsunę Ci całkowicie mylny trop, rzekomo wiodący do rozwiązania głównej zagadki - a Ty, nieświadomy niczego, podążysz nim niczym zabawka po sznurku. Dopóki nie dotrzesz do ostatniej, ślepej uliczki labiryntu, nawet nie będziesz podejrzewał, że zmierzasz w błędnym kierunku. Co intrygujące, sam przyznasz, że już podróż złą ścieżką była... wyśmienitą zabawą. I po raz wtóry oferujesz japońskiemu Pisarzowi tytuł Mistrza Pióra - takiego, które zmyślnie łaskocze odbiorcę po nosie... rysując na nim inteligentny wzór. 😉  

“Zła wola” to jedna z tych narracji, o jakich myśli się długo po zakończeniu lektury. Teoretycznie należy do opowieści, które nie skupiają się na tym, kto i jak zabił - jako że rzekomo to fakt znany niemalże od początku - a dlaczego to uczynił. Poszukiwanie motywacji sprawcy przestępstwa zaprasza z kolei w podróż do przeszłości głównych bohaterów. Drogą niełatwą, bo śladem szarzejących sumień oraz niezliczonych “co by było, gdyby...”. Wydarzenia, jakie faktycznie miały kiedyś miejsce ścierają się w niespodziewanych pojedynkach z tymi, które są tylko przypuszczeniami inteligentnego śledczego. Już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów pomyślisz, że przecież wszystko wiesz... W rzeczywistości, z każdą kolejną przewróconą kartką dojdziesz do wniosku, iż nie miałeś pojęcia o niczym - tylko zostałeś pokierowany tam, gdzie Autor chciał, byś się znalazł. Przednią zabawę podczas błądzenia wśród wręcz zwichrowanych poszlak wieńczy wartościowa konstatacja. “Zła wola” to bowiem również, jeśli nie przede wszystkim, historia o bezsensie i bezrozumnej okrutności znęcania się nad szkolnymi współtowarzyszami niedoli. Jak zwykle - tymi, których powinno się podziwiać... 

17:27:00 No comments

14 lat! Dokładnie tyle liczyła sobie obecnie zbliżająca się do siedemnastych urodzin Anna Ptak, kiedy zaczęła pisać swoją debiutancką książkę pod tytułem “Nieśmiertelna”. Robi to tym większe wrażenie, kiedy pokreśli się fakt, że to jedna z tych narracji, którym nawet ja - naczelny recenzencki czepiacz i językowy purysta - nie mogę ABSOLUTNIE NICZEGO zarzucić. W tej liczącej sobie ponad 400 stron propozycji literackiej próżno szukać literówki czy źle postawionego przecinka. Biegłości we władaniu szerokim zasobem słownictwa i zdumiewająco eleganckim składaniu wyrazów w zdania mogliby Autorce pozazdrościć pisarze, którzy mają na koncie wiele publikacji. Zaryzykuję nawet wysnucie bardziej daleko idącego wniosku. Jeśli DEBIUT prezentuje tak wysoki poziom, definitywnie każdy zmyślny czytelnik powinien rozciągnąć usta w zadowolonym uśmiechu. Oto bowiem na scenę rodzimej literatury z dużym przytupem wkracza nowa gwiazda. Co interesujące, fabularny “pierwszy raz” Pisarki wcale nie przykuwa uwagi krzykliwą okładką. Wręcz przeciwnie, przyciąga wyważonym spokojem i skromnością. Uwięzione za szkłem, wciąż bijące i skrzące się czerwienią serce sugeruje pełną wzruszeń lekturę złożoną z emocji. To trafny wniosek - choć wiele w nim niedopowiedzeń. Żadna grafika nie oddałaby bowiem semantycznej zwinności tej nieodkładalnej opowieści czy nietuzinkowo barwnych bohaterów, którzy w niej występują. O tym wszystkim możesz przekonać się tylko w jeden właściwy sposób - sięgając po tę na wskroś wyjątkową książkę. Wbrew tytułowi, “Nieśmiertelna” NIE JEST narracją o wampirach. To nasączona mafijnym klimatem niepowtarzalna historia o samotności, walce z własnymi demonami, miłości zdarzającej się raz na wieki oraz o upartym kroczeniu wybraną ścieżką - niezależnie od napotkanych trudności. O odradzającym się z popiołów Feniksie oraz próbie przysłonięcia pustki codzienności towarzyszem karmiącym się nieszczęściem, czyli bólem. Oto coś wszechstronnie PIĘKNEGO. 

21:58:00 No comments
Strasze posty

O autorce

O autorce
Żona, kociara, maniaczka thrillerów, wielki ogarniacz życia. Recenzuję literaturę - bo życie jest sztuką. Opowiadam historie o historiach. Mail: kierownikoperacyjny.sp@gmail.com 💥

Kategorie

  • książki

Jestem tutaj

Statystyka odwiedzin

Stali czytelnicy

Archiwum

  • ▼  2025 (207)
    • ▼  wrz (5)
      • Freida McFadden - Nauczyciele - recenzja
      • Stach Szulist - Książę z Jemenu - recenzja
      • Przemysław Kulczak - Mitologia sumeryjska. Stworze...
      • Anna Wolf - Ostatnia przysługa - recenzja
      • Adam Ciesielski - Szach i krew II - recenzja
    • ►  sie (16)
    • ►  lip (22)
    • ►  cze (19)
    • ►  maj (38)
    • ►  kwi (24)
    • ►  mar (36)
    • ►  lut (24)
    • ►  sty (23)
  • ►  2024 (292)
    • ►  gru (18)
    • ►  lis (30)
    • ►  paź (30)
    • ►  wrz (27)
    • ►  sie (28)
    • ►  lip (25)
    • ►  cze (20)
    • ►  maj (21)
    • ►  kwi (22)
    • ►  mar (24)
    • ►  lut (29)
    • ►  sty (18)
  • ►  2023 (143)
    • ►  gru (17)
    • ►  lis (20)
    • ►  paź (15)
    • ►  wrz (14)
    • ►  sie (14)
    • ►  lip (15)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (10)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (9)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (5)
  • ►  2022 (31)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (2)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (2)
    • ►  cze (2)
    • ►  maj (2)
    • ►  kwi (3)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (4)
    • ►  sty (3)
  • ►  2021 (60)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (5)
    • ►  lip (13)
    • ►  cze (9)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (9)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
  • ►  2020 (55)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (6)
    • ►  paź (5)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (3)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (6)
    • ►  maj (6)
    • ►  kwi (8)
    • ►  mar (6)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (4)
  • ►  2019 (40)
    • ►  gru (4)
    • ►  lis (4)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (4)
    • ►  lip (5)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (5)
    • ►  kwi (2)
    • ►  lut (7)
    • ►  sty (1)
  • ►  2018 (96)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (4)
    • ►  wrz (5)
    • ►  sie (8)
    • ►  cze (8)
    • ►  maj (12)
    • ►  kwi (11)
    • ►  mar (13)
    • ►  lut (14)
    • ►  sty (17)
  • ►  2017 (197)
    • ►  gru (6)
    • ►  lis (11)
    • ►  paź (9)
    • ►  wrz (16)
    • ►  sie (24)
    • ►  lip (20)
    • ►  cze (17)
    • ►  maj (19)
    • ►  kwi (16)
    • ►  mar (18)
    • ►  lut (8)
    • ►  sty (33)
  • ►  2016 (81)
    • ►  gru (15)
    • ►  lis (23)
    • ►  paź (17)
    • ►  wrz (11)
    • ►  sie (11)
    • ►  cze (2)
    • ►  lut (2)
  • ►  2015 (8)
    • ►  lis (1)
    • ►  cze (1)
    • ►  maj (1)
    • ►  mar (1)
    • ►  lut (2)
    • ►  sty (2)
  • ►  2014 (18)
    • ►  gru (1)
    • ►  lis (1)
    • ►  paź (1)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  kwi (4)
    • ►  mar (4)
    • ►  lut (1)
    • ►  sty (2)
  • ►  2013 (18)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (4)
    • ►  wrz (1)
    • ►  sie (2)
    • ►  lip (1)
    • ►  cze (3)
    • ►  lut (3)
    • ►  sty (2)
  • ►  2012 (14)
    • ►  gru (1)
    • ►  paź (5)
    • ►  cze (2)
    • ►  kwi (1)
    • ►  mar (3)
    • ►  lut (2)
  • ►  2011 (12)
    • ►  gru (2)
    • ►  lis (2)
    • ►  paź (2)
    • ►  wrz (3)
    • ►  sie (1)
    • ►  lip (1)
    • ►  mar (1)

Created with by ThemeXpose | Distributed By Gooyaabi Templates