Jarosław Molenda - Elżbieta Batory - recenzja
Jaka była najmniej rzeczywista plotka, którą kiedykolwiek dane Ci było usłyszeć?
„W historii Elżbiety Batory pojawia się więcej pytań niż odpowiedzi. Choć brzmi to jak paradoks, można powiedzieć, że istnieją niepodważalne dowody jej winy, a także zasadne argumenty przemawiające za jej niewinnością.”
Niezależnie od tego jak kusząca byłaby wizja związania się z urokliwym
wampirem takim jak Damon, czy randkowania z piękną, kruchą Bellą, a nawet próba
rozgryzienia krwiożerczego Vada, wampiry nie istnieją. W przeciwieństwie do
seryjnych morderców, którzy prześcigają się między sobą w swoich chorych
wizjach, zadając cierpienie ofiarom na wiele przemyślanych sposobów.
„Owszem, Batory mogła mieć skłonności typowe dla okrucieństwa, które było typowe w tamtych czasach, ale nie dopuściła się nawet części zbrodni, które się jej przypisuje.”
Wokół żyjącej przeszło 400 lat temu Elżbiety Batory narosło więcej legend, niż o jakiekolwiek innej postaci historycznej. Do dziś dzieli ona specjalistów w dziedzinie przeszłości. Jedni uważają ją za pozbawioną serca, zimną i wyrachowaną psychopatkę, która zabijała tylko dlatego, ponieważ uchodziło jej to na sucho. Drudzy sądzą, że była do imentu szalona, a cierpienie swoich ofiar nie tylko spełniało jej psychiczne fantazje, ale również i oddziaływało te seksualne. Trzeci odmalowują obraz samotnej kobiety, która mordowała z nudów. Jeszcze inni uważają ją za… wampirzycę, która nie widziała niczego innego poza krwią. Opętaną piękną damę o czarnych włosach, która wieczną młodość czerpała właśnie z tej czerwonej, życiodajnej cieczy. Opowieść o Elżbiecie Batory od zawsze dzieliła i dzielić będzie, jako że niewiele zachowało się na jej temat niepodważalnych historycznych źródeł. Są zapiski żyjących znacznie później skryb, jeden portret i trochę notatek z prowadzonego przeciwko niej procesów. Nie jest to jednak wiele, co pozostawia ogromne pole do licznych spekulacji – zarówno tych, które uwalniają kobietę od winy, jak i tych, które wręcz ją demonizują. Kim Batory była tak naprawdę?
„Może pewnego dnia ktoś odkryje spis ofiar, sporządzony jej zawiłym pismem, ale do tego momentu zawsze będziemy błądzić w ciemnościach.”
Jarosław Molenda stworzył propozycję, która przypomina mi dopracowany w stu procentach esej, lub rozprawę powstałą na bazie mnóstwa źródeł. Napisana przez niego „Elżbieta Batory” podzielona jest na dwie części. W pierwszej z nich, zatytułowanej „Bezwzględna bestia?” zapoznajemy się z historią bohaterki od momentu jej narodzin, aż po mające miejsce w bardzo wczesnym wieku zaaranżowane przez rodziców zaręczyny, skutkujące niewiele późniejszym mariażem. Dowiadujemy się, jaką Elżbieta odebrała edukację i w jaki sposób przygotowywała się do roli żony. Warto nadmienić, iż w tamtych czasach była kobietą zdecydowanie dobrze wykształconą, Następnie poznajemy historię jej małżeństwa. Choć zostało ono ustalone z góry, na bazie pozostawionych listów oraz relacji świadków, można uznać, iż zaliczało się do udanych. Raczej późno, niż wcześnie, narodziły się z niego również dzieci. Mąż Elżbiety był uznanym wojownikiem i bardzo często pozostawiał ją samą sobie, wyruszając na kolejne wojny z Turkami. W tym czasie kobieta zajmowała się jego licznymi majątkami oraz terenami uprawnymi i zatrudnionymi na nich tysiącami (jeśli nie więcej) pracowników. Nie jest to zadanie, któremu podołałby byle kto. Autor udowadnia tym samym, że Elżbieta Batory bez wątpienia była zaradna, inteligentna i odpowiednio władcza. Po śmierci męża to na nią spadły wszystkie obowiązki. Historia udowadnia, że poradziła sobie z nimi doskonale. Niestety, tutaj zaczyna się jednak rodzić wiele niejasności…
„Markiz de Sade, od którego powstało określenie sadyzm, wydawałby się przy niej niewiniątkiem.”
Kilka lat po śmierci męża, do zamku na Czachticach wkracza palatyn wraz z żołnierzami i aresztuje Elżbietę Batory pod zarzutem dokonania licznych morderstw. Ponoć po drodze potyka się o zwłoki i znajduje inną, ledwo żywą osobę poddawaną właśnie torturom. Kobieta oczekuje na swój proces przez kilka lat, jednak… ten tak naprawdę nigdy nie ma miejsca. Jej rzekomi współpracownicy w zbrodni zostają z kolei osądzeni i okrutnie straceni już po zaledwie dwóch tygodniach. Trwają przesłuchania licznych świadków. Żaden z nich nie zeznaje, jakoby widział, że Elżbieta kogokolwiek zabijała czy znęcała się nad kimś ze szczególnym okrucieństwem. Każdy jednak opowiada o niej zasłyszane historie, które – niczym w głuchym telefonie – są podawane z ust do ust, aż nabierają wręcz karykaturalnego wymiaru. Jedni mówią, iż Elżbieta zamordowała ponad 600 kobiet po śmierci męża. Oznaczałoby to jednak, że pozbawiała życia dwie niewiasty tygodniowo… i nikt tego nie zauważył. Inni podają liczbę ofiar od kilku to kilkudziesięciu. Krążą opowieści o tym, że porywała młode dziewice i kąpała się w ich krwi, aby wiecznie być piękną i młodą. Historie o rozlicznych metodach tortur, jakie stosowała względem swojej służby – od wbijania igieł pod paznokcie i w język, przez zaszywanie ust oraz wbijanie noża w stopę, aż po odgryzanie kawałków części ciała i karmienie nimi innych podwładnych czy wsadzanie zapalonych świec i rozgrzanego żelaza w części intymne. Zeznania niektórych zakrawają wręcz na absurd. Rzekomo na początku zadowalała się jedynie służbą, jednak już wkrótce otworzyła „szkołę” i mordowała młode szlachcianki. O ile w historie o surowym (lub nawet irracjonalnie okrutnym) karaniu swojej służby, nie byłby niczym w tamtych czasach niezwykłym (wówczas życie człowieka było niewielką wartością, a chłopi wchodzili w skład majątku szlachciców), o tyle upuszczanie krwi z młodych dziewic i kanibalizm wydają się już czymś wręcz abstrakcyjnym.
„Trudno uwierzyć, kiedy i jak członek arystokracji, ktoś, kto zarządzał rozległymi majątkami, miałby czas zabić tylu ludzi? Jak ktoś taki mógł funkcjonować w społeczeństwie, utrzymując pozory normalności tak długo? I co zrobiła z taką liczbą ciał? Pytania można mnożyć.”
Po opisach tortur i morderstw, których rzekomo dopuściła się Elżbieta Batory, przechodzimy do drugiej części książki – „ofiara spisku?”, w której autor próbuje zrekonstruować przebieg przesłuchań świadków w sprawie kobiety oraz ustalić, dlaczego nie doczekała się ona sprawiedliwego procesu tak, jak wszyscy inni. Być może bowiem Elżbieta co prawda nie była psychopatycznym wampirem, ale jednak dopuściła się wielu złych uczynków. Może nawet i faktycznie morderstw. Wszystko bowiem wskazuje na to, iż choć uwięzienie kobiety było bezprawne, to jednak było w sytuacji eskalujących negatywnych i przerażających opinii na jej temat, najlepszym rozwiązaniem – zarówno dla niej samej, jak i dla głowy państwa oraz jej szlacheckiej rodziny. Czy jednak ktokolwiek ma prawo do tego, aby uwięzić po kres dni drugiego człowieka, nie oferując mu prawa do legalnego procesu?
„Sprawa Elżbiety Batory nigdy nie zostanie ostatecznie rozstrzygnięta; jej wina lub niewinność będą zawsze kwestionowane i zawsze będzie miała specjalne miejsce w sercach uczniów i fanów okultyzmu.”
Opracowując historię Elżbiety Batory, Jarosław Molenda wykonał „kawał”
rzetelnej pracy (39 stron przypisów, sic!), w której nie tylko próbował
odtworzyć jej los i przedstawić ciążące nad nią zarzuty oraz racjonalnie je
wyjaśnić i rozstrzygnąć, ale przede wszystkim również doskonale przybliżył
wszystkie powiązane z nią postaci i motywy, odmalował tło historyczne, panujące
wówczas prawo i zwyczaje, a także nastroje polityczne i ówczesne standardy. Bardzo
podoba mi się fakt, iż pozycja ta, pomimo swojego złożonego charakteru,
napisana jest przystępnym językiem. Takim, który zaciekawia, ale w żaden sposób
nie ocenia. Nie narzuca woli autora. Jako minus mogę wskazać jedynie fakt, iż
kilka wątków czy stwierdzeń powtarzało się wielokrotnie, jednak taka już
właściwie „esejowa” natura. Choć nie sięgam po powieści historyczne, uważam, że
to naprawdę dobra praca, dzięki której sami możemy próbować rozstrzygnąć czy ta
kobieta była winna stawianym jej zarzutom i otrzymała uczciwą karę. Zastanowić
się nad tym, jak było kiedyś i co sami uczynilibyśmy na miejscu bohaterki. Albo
potwora, kto wie? Jak było naprawdę? Tego – niestety – nie dowiemy się już
raczej nigdy. Warto jednak próbować odgadnąć.
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)