Ben Creed - Serce zdrajcy - recenzja
Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że opisywane w książce wydarzenia bardzo Cię wzburzyły? Do tego stopnia, że aż ciężko było Ci czytać dalej?
„Trup miał dla siebie cały pokój. To luksus w Leningradzie, gdzie takie burżuazyjne ambicje mogły wywołać sąsiedzką zazdrość, a nawet oskarżenia o kontrrewolucyjne zakusy.”
Rewol Rossel niegdyś był porucznikiem milicji. Świetnie sprawdzał się jako
detektyw, wykazywał niebywałym sprytem i przyczynił się do pojmania wielu
szumowin. Jest rok 1954. Dzisiaj, w zapomnianej przez Boga i świat dalekiej
Igarce, walczy o każdy kolejny oddech. Nie jest już tą darzoną szacunkiem
personą. Wszystko to dlatego, że ktoś postanowił się na nim zemścić.
Przynajmniej w jego mniemaniu. Najpierw były przesłuchania, które przekreśliły
jego karierę jako skrzypka. Grającemu na tym instrumencie trudno byłoby bowiem
krzesać melodię jedynie przy użyciu dwóch pozostałych palców… Później zesłanie
przez GUŁag w miejsce, w którym minus dwadzieścia stopni Celsjusza jest właściwie
przyjemną temperaturą. 163 kilometry za kołem podbiegunowym. Miliard kilometrów
od normalności. W obozie jako więźniowi Rewolowi przysługują niewystarczające
racje żywnościowe. Po spożyciu czerstwego chleba i odrobiny kleiku, mężczyźni
pracują na mrozie przez wiele godzin, taszcząc niesłychanie ciężkie elementy i
próbując zbudować tory kolejowe. Każdy najmniejszy błąd z ich strony skutkuje
surową karą wymierzoną przez strażników. Nie ich jedynych jednak Rewol i inni
muszą się obawiać. Znacznie groźniejsi są ci, którzy żądzą obozem pod osłoną
nocy – zatwardziali kryminaliści, którzy byliby gotowi zabić za dodatkowy koc
czy… po prostu dla zabawy. Warto bowiem wiedzieć, że więzienie to jest pełne
osób, które chora sowiecka władza zesłała na roboty z najbardziej błahych
powodów. Jeden powiedział coś nieodpowiedniego na przyjęciu. Drugi
niewystarczająco chwalił Stalina. Trzeci za dużo się modlił – i to jeszcze na
głos. Czwarty był przygłupi i nie miał portretu Marksa na ścianie… Życie Rewola
i współwięźniów całkowicie wypełnia walka o przetrwanie. Wszystko to jednak do
czasu, aż w oddalonym o wiele kilometrów Leningradzie nie zacznie grasować
seryjny zabójca. I to nie byle jaki – a taki, który na swój cel obrał byłych
weteranów wojennych – rosyjskich bohaterów.
„Myśli o domu, o miłości, o kobiecym ciele, głupia wiara w sprawiedliwość… nie pomogą Ci przetrwać. Musisz znaleźć coś, co stanie się obiektem Twojej nienawiści.”
Major Nikitin nie może sobie pozwolić na więcej pomyłek. Wskutek opowiedzenia się po złej stronie politycznego sporu, i tak zdążył już wystarczająco podpaść obecnie rządzącym. Jaka Rosja jest, każdy wie – jedno złe słowo i Cię nie ma. Przeskakując z jednej frakcji policyjnej do drugiej, dzięki wstawiennictwie wysoko postawionego człowieka, udaje mu się jednak zachować posadę. Cierpliwość każdego człowieka ma jednak swoje granice, zatem odkąd z ulic Leningradu znikają bezszelestnie bohaterowie wojenni, major czuje, że kończy mu się czas, nim jego dowódca zażąda wyników jego pracy. Zadanie pozornie jest proste: ma schwytać zabójcę. A przecież nie da się nikogo zabić w biały dzień, prawda? Teoretycznie tak. Chyba jednak, że nasz zabójca jest bardzo sprytny, przebiegły i wybiera jasno określone cele. Zabija perfekcyjnie i jest wyszkolonym snajperem. Nie wiadomo czy kieruje nim polityka, chęć zdobycia władzy, majątku czy szaleństwo. Wiadomo jednak, że Major sam sobie nie poradzi… No chyba, że nawiąże ponowną współpracę z Rewolem, na którego z sobie tylko znanych przyczyn najpierw doniósł, potem torturował podczas przesłuchania, a na końcu zesłał na Igarkę. Czy jednak Rossel będzie w stanie zapomnieć o dawnych krzywdach, byleby tylko wydostać się z zamarzniętego obozu przetrwania?
„Kiedy lód wpełza w Twoje kości, nie ma już nadziei na odwilż.”
Pogoń za nieuchwytnym zabójcą z powołaniem wydaje się być misją z góry skazaną na niepowodzenie. Być może jednak, kiedy dwóch bardzo zdeterminowanych utalentowanych policjantów zewrze swoje szyki, okaże się to choć częściowo wykonalne. Szkoda tylko, że jeden z mężczyzn nie jest świadom tego, że wszystko to jest jednym wielkim spiskiem…
„To był czas, kiedy tylko umarli się uśmiechali, ciesząc się swoim spokojem.”
„Serce zdrajcy” to pierwsza powieść Bena Creeda, którą miałam okazję
przeczytać. Niemałą ciekawostką okazał się dla mnie fakt, że tak naprawdę… pod
tym pseudonimem kryje się dwóch mężczyzn. I to takich, którym bez wątpienia nie
brakuje pisarskiego talentu, przenikliwej kalkulacji i umiejętności
skonstruowania szeroko zakrojonej intrygi, której rozmiar zostaje ukazany
właściwie dopiero na samym końcu lektury. Na ogromny podziw zasługuje fakt, że
panowie Chris Rickaby i Barney Thompson potrafią odmalować opisywane wydarzenia
tak, jakby sami w nich uczestniczyli. W sposób niesamowicie zimny, bezwzględny,
okrutny i prawdziwy udało im się wykreować obraz rosyjskiej mentalności,
pozbawionych nadziei obozów pracy przymusowej i otaczających się ohydą władz.
Ludzi, którzy nie cofną się przed niczym, aby znaleźć się na najwyższym
szczeblu. Mas, które ślepo niczym owce podążają za swoim liderem i są w stanie
donieść nawet i na swoich najbliższych. „Serce zdrajcy” to jednak przede
wszystkim rasowy, bardzo udany i spójny kryminał, który bez dwóch zdań jest w
stanie dostarczyć czytelnikowi emocji każdego rodzaju. Od lodowatej kry, aż po
odmęty gorącego piekła – jednak, przede wszystkim, przez życie. 8/10
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)