Jarosław Derkowski - Zła - recenzja
„Czy człowiek, który nie doświadczył czegoś, jest w stanie to poznać tylko poprzez opowieść drugiej osoby? Czy nawet najbardziej obrazowa, dokładna i szczegółowa historia może zapewnić poznanie, czy zdoła oddać choć ułamek emocji?”
Masz na imię Karolina i jesteś nastolatką. Do tej pory w życiu niczego Ci nie brakowało. Dorastałaś opływając w luksusy i ciesząc się miłością trzech sióstr oraz matki, która poświęciła całe swoje życie na budowanie własnego imperium, w którym się wychowałaś. Miałaś najmodniejsze ubrania, jadłaś najlepsze jedzenie i nie musiałaś martwić się pieniędzmi. Biznes Twojej mamy Dominiki mógłby jednak u większości ludzi wywołać zgorszenie. Stworzyła ona bowiem nie tylko sieć hoteli i wystawiała najbardziej niesamowite przedstawienia, ale przede wszystkim prowadziła dom uciech. Nie można jednak powiedzieć, że uciech publicznych, bowiem dedykowane były one bowiem jedynie garstce wybranych. Bogatym, liczącym się w społeczeństwie, znanym lub mniej znanym, lubianym lub nienawidzonym – jednak starannie wyselekcjonowanym. Tobie to jednak nie przeszkadzało, choć wychowywałaś się w otoczeniu prostytutek, tancerek i barmanek. Zdziwienia nie wywoływało w Tobie nawet to, że matka przehandlowała ważnym klientom cnotę dwóch Twoich starszych sióstr, że kupczyła ich sesjami fotograficznymi i że dla Ciebie zaplanowała to samo. W końcu miałaś bezpieczny dom, swoją przystań i nie musiałaś niczym zaprzątać sobie swojej ślicznej głowy. Do czasu. Do tej jednej imprezy dla vip-ów, która zmieniła wszystko. Pierwsza kosteczka tragicznego domino przypadkiem potrąciła tę drugą i… cała układanka zmieniła się w obraz rodem z najstraszniejszych horrorów.
„Ważne, żeby grać, a jeszcze ważniejsze, żeby wygrać. Ma to oczywiście swoją cenę, jak wszystko na świecie.”
Podczas tego balu matka poznała Cię z kimś o wielkich wpływach. Tak – uznała – temu mężczyźnie będzie warto oddać Twoją cnotę. Nie namawiała Cię na to jednak, wszakże sama wiedziałaś, jakie jest Twoje przeznaczenie. Po kilku godzinach rozmów udajesz się z wybrankiem do pokoju. Tam jednak wszystko dzieje się zupełnie niezgodnie ze scenariuszem… Ty, Twoje ciało, Twoja godność, umysł i dusza zostajecie nieodwracalnie zdeptane, zniszczone, sponiewierane, zbrukane, splamione, naznaczone złem i cierpieniem i skrzywdzone. Zmarnowane. Przecież Twoja matka obiecała się o Ciebie troszczyć, co z resztą – w Twoim mniemaniu - do tej pory zawsze robiła. Zawiódł jednak sztab ochroniarzy, zawiódł jej nos do interesów, Los, Bóg, nie wiadomo co – zawiodło wszystko. Dominice pozostaje więc już tylko jedna : zemsta. Jednak czy królowa burdeli ze spaczoną duszą zrobi w końcu coś tak, jak powinna i wymierzy stosowny rewanż?
„Każdy ma jakieś pragnienia, jeśli je spełnisz, możesz zażądać wiele.”
Dominika z pewnością nie była typową matką. Choć wychowała cztery córki, zawsze zostawiała im dużą dozę wolności. Podobnie zresztą jak swojej rodzinie – bo tak właśnie traktowała wszystkich zatrudnionych w burdelu, od ochroniarzy, poprzez lekarza, na seksualnych pracownikach skończywszy. Dlaczego właściwie zajęła się działalnością w tej właśnie branży? Trudno powiedzieć… Być może wpłynęła na to wcześnie wykształcona świadomość własnej seksualności, a może po prostu innej drogi do bogactwa i władzy nie znała. Wszakże w jej dzieciństwie brakowało nie tylko poczucia stabilności, ale i… czegokolwiek. Porwana jako kilkulatka przez Romów, była targana od jednej miejscowości do drugiej wraz z coraz bardziej usychającą trupą teatralną. W końcu trafiła w ręce bezlitosnego hrabiego, który miał ją za mniej niż zero, choć przecież obiecał się nią zająć. Finalnie jednak to ona stanęła na podium. Zbudowała siebie od nowa i stworzyła własny świat. Pełen ohydy, groteski, karykaturalnego wręcz zła, brudnych pieniędzy, spoconych ciał i zakłamania, ale jednak swój. Niejednokrotnie musiała pokazać kto tu rządzi, aby wciąż być postrzegana jako królowa imperium. Można więc słusznie podejrzewać, że osobista zemsta, którą skroi dla kogoś, kto doszczętnie zbrukał kogoś jej najbliższego, będzie wyjątkowa… Czy jednak wystarczająca?
„Do jakiej normalności? Tu, w burdelu, mówisz o normalności. To wszystko Twoja wina.”
Sięgając po „Złą” Jarosława Derkowskiego nie do końca wiedziałam, czego się spodziewać – choć już po przykuwającej oko okładkę miałam świadomość tego, że czeka mnie coś niepowtarzalnego. Nie pomyliłam się. Takiej powieści nie czytałam jeszcze nigdy. Nie przebił z niej ani jeden promyk nadziei, ani jedna pozytywna scena, ani jeden bohater, którego mogłabym obdarzyć choćby cieniem sympatii. Nic mnie nie uśmiechnęło. I to właśnie było w tej historii najbardziej pociągające. Kiedy już sądziłam, że o większej ilości zła i tragedii chyba już nie przeczytam, Autor po kilku stronach wyprowadzał mnie z błędu, zadając przy tym… intrygujące pytania zakrawające wręcz o egzystencjalne. Miałam wrażenie, że przenoszę się z seansu Sali samobójców do filmów Burtona, a z nich trafiam do postapokaliptycznej gry, w której każdy kolejny bohater jest gorszy od poprzedniego. Dawno też nie spotkałam się z tak obrazową sceną gwałtu i z tyloma tematami budzącymi grozę, obrzydzenie i szok. Występuje tu tak wielki, że aż karykaturalny wachlarz zła. Kazirodztwo, burdel, mężczyźni widzący w kobietach jedynie bezrozumne ciała, zdeprawowanie polityków, fałszywość kościelnych, pedofilia, napiętnowanie homoseksualistów, wreszcie – kolekcja płodów i części ciał w formalinie, którą kolekcjonowała i ekscytowała się Dominika… I wiecie co jest w tym wszystkim najbardziej zaskakujące? Na końcu, którego nijak nie przewidziałam, wszystko o czym przeczytałam wcześniej okazało się nieprawdą. Bum, trzask – i nagle wiesz, że choć początkowo miałaś pełne prawo do negatywnej oceny głównej bohaterki, całkowicie się to zmienia. Jarosław Derkowski stworzył niepowtarzalny obraz rzeczywistości zarówno pociągającej jak i odpychającej w swej ohydzie. Przede wszystkim jednak wciągający, pasjonujący i powodujący cały wachlarz emocji. Mocny, wstrząsający i powodujący koszmary. To jeden z takich debiutów obok których nijak nie można przejść obojętnie. Niepowtarzalny. I zdecydowanie wart sprawdzenia.
„Ludzki mózg ma to do siebie, że analizuje obrazy tak, by pasowały do naszego wyobrażenia. Dlatego tak często nie dostrzegamy niepokojących rzeczy. Dochodzimy do tego i analizujemy je poniewczasie.”
1 comments
Nie miałam okazji jej czytać :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)