Krzysztof Domardzki - Konfident Spowiedź kibica - recenzja

by - 20:19:00

„To nie przypadek decyduje o naszym życiu, tylko wybory, jakich dokonujemy. Problem w tym, że nie potrafimy przewidywać ich konsekwencji. Nawet jeśli z perspektywy czasu te wybory wydają się oczywiste, banalne, niemożliwe do spieprzenia. Nawet jeśli skutki kolejnych decyzji tak cholernie bolą. Nawet jeśli jesteśmy w stanie zrobić wszystko, aby je odwrócić, włącznie z poświęceniem czyjegoś życia.”

Efekt motyla to właściwie anegdotyczne ujęcie deterministycznego chaosu. Jedno małe, pozornie nic nieznaczące wydarzenie, powołuje katastrofalne skutki. Błąd, którego konsekwencji nie da się już odwrócić. Punkt, z którego nie ma już odwrotu. Decyzja nie do cofnięcia, która warunkuje dalszy los, choć jest tak bardzo brzemienna w dotkliwe konsekwencje. Idealnym zobrazowaniem efektu motyla jest postać głównego bohatera książki „Konfident – spowiedź kibola”, będącej jedną z najlepszych przeczytanych przeze mnie lektur.

 

„Nie ma czegoś takiego jak dobro i zło. Są tylko okazje, które można wykorzystać albo przeoczyć.”

To miał być zwyczajny wieczór z kolegami. Wszakże dopiero co napisali matury i czekały ich najdłuższe wakacje w życiu. Kilku kumpli i piwa wypite w plenerze przed wyprawą do klubu. Pech chciał, że zainteresowała się nimi policja, a w kieszeni starszego z dwóch braci znajdowała się spora ilość trawki. To nic, że nigdy jej nie palił. To nic, że nawet nie należała do niego. Za posiadanie takiej ilości grozi kara, a przy jego młodszym bracie znaleziono jeszcze większą ilość nielegalnych substancji. Nieustępliwy policjant Brenner wietrzy okazję swojego życia: starszy brat albo zostanie policyjnym konfidentem, albo trafi do więzienia, a jego młodszy brat do poprawczaka. Chłopak długo się nie waha – w końcu marzył o tym, aby zostać prokuratorem, zatem nie może iść siedzieć. Zlecona przez Brennera misja nie jest jednak prosta. Ma zinfiltrować środowisko kibolskie i wkupić się w łaski jego przywódcy – Demona, o którym na osiedlu krążą legendy niemające nic wspólnego z bajkami na dobranoc. Policjant chce rozbić organizację przestępczą, która już od lat trzęsie miastem i odpowiada za liczne kradzieże, handel narkotykami i wiele innych zbrodni. Nie mając wyboru, chłopak zaczyna pracować nad tym, aby stać się jednym z nich – kibiców, którzy bardziej zafascynowani są bójkami i brudnymi pieniędzmi, aniżeli prawdziwym sportem… Rozpoczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki, z której wiele wagoników się wykolei.

„Kibicowanie jest jak wojna, tyle że prowadzona na niby. Ludzie do siebie nie strzelają (przeważnie), nie dźgają się bagnetami (na ogół) i nie giną (najczęściej). Ale jednocześnie wskakują na ekstremalnie wysokie fale adrenaliny. Takich odczuć nie da Ci najbardziej zajebisty seans kinowy, koncert rockowy ani uliczna manifestacja. Takie emocje może dać Ci tylko stadion.”

Tytułowy konfident rozpoczyna swoją niebezpieczną misję od zostania zwyczajnym kibicem. Chodzi na mecze Widzewa, którego szefem nabojki jest Demon i bardzo szybko wciąga się w aktywne dopingowanie drużynie. Jeździ na mecze wyjazdowe, jednocześnie pracując nad swoim wyglądem na siłowni. Traf chce, że pewnego razu bierze udział w bójce przeciwko konkurencyjnej grupie, przez co po mieście zaczyna krążyć fama o tym, że pewien młody chłopak doskonale nadawałby się do kibolskiej paczki. Konfident nie poprzestaje jednak na tych pierwszych krokach i dokonuje kolejnych akcji, zwracając na siebie uwagę przywódców nabojki. Już wkrótce ma swoją własną kibolską paczkę i zaczyna wykonywać pierwsze zadania dla Demona, trudniąc się haraczami, straszeniem kogo trzeba i handlem narkotykami, jednocześnie próbując jak najlepiej poznać zasady, które panują wśród kiboli. Bardzo szybko odkrywa, że to środowisko jest niedoceniane zupełnie niesłusznie. Nabojka funkcjonuje bowiem jak prężna organizacja przedsiębiorców albo małe królestwo. Wszystko chodzi w niej jak w szwajcarskim zegarku, przynosząc ogromne zyski i pozbywając się niewygodnej konkurencji. Choć chłopak startował od najniższego szczebla, bardzo szybko wspina się po hierarchicznej drabinie, aż zostaje przybocznym samego Demona. Kibolskiego monarchy, którego rządy terroru panują w mieście niepodzielnie od wielu lat. Kogoś, kto bardzo dotkliwie rozprawiłby się z donosicielem, skoro potrafi pozbawić części ciała za dług w postaci kilkuset złotych. Kogoś, kto chyba nie byłby aż tak naiwny, by dopuścić do siebie kabla. Może jednak ten bez wątpienia inteligentny i bezlitosny przedsiębiorca ma swój własny plan?

„Nauczyłem się wtedy, że nie należy pochopnie oceniać ludzi tylko dlatego, że wyglądają jak małpy i parają się bandyterką.”

Choć bohater wcale nie czuje się gangsterem, ani prawdziwym kibolem, zostaje zmuszony do czynów, o które nie podejrzewałby się nigdy wcześniej. Wszakże jednak, jeśli znajdziesz się wśród wron – musisz krakać tak jak one. Wykonywać polecenia króla bez mrugnięcia okiem, jednocześnie cały czas kalkulując jak wykaraskać się z bagna, w które wpakowałeś się przez zupełny przypadek. Starać się nie uzależnić od środowiska, które przecież tak naprawdę cię obrzydza. Przede wszystkim jednak: wykombinować jak ujść z życiem, po jednej strony barykady mając świtę poddanych Demonowi karków oraz jego samego, a po drugiej policjanta, którego intencje okazują się zupełnie inne od spodziewanych. Czy jednak tak niebezpieczny układ może – choć w niewielkim stopniu – zyskać swój szczęśliwy finał? W końcu, tak jak w miłości i na wojnie, tak i w nabojce wszystkie chwyty dozwolone…

„Zdarza nam się zapamiętywać rzeczy, które pozornie są bez znaczenia. Wpełzają pod czaszkę i ryją ślady w oponach mózgowych. Z czasem przepoczwarzają się we wrzody, w blizny, w traumy. Nie można ich zakryć, ani wymazać. Można jedynie żywić nadzieję, że nigdy o sobie nie przypomną. Ale lepiej na to nie liczyć.”

Przyznam szczerze, że od zawsze w pewien pokrętny sposób pasjonowało mnie środowisko kibolskie, które miałam okazję niejednokrotnie obserwować. Towarzyszącą im nerwową energię, dziką i nieposkromioną siłę oraz jedność, którą mogliby przekuć w dowolny czyn, gdyby tylko zechcieli. Wierność i oddanie drużynie, braterstwo i okalającą ich moc. Po obejrzeniu Hooligans mój podziw nieco oklapł, choć nie ukrywam, że w dalszym ciągu jest w kibolach coś, co mnie pociąga. Adrenalina, niebezpieczeństwo i niepowtarzalna plemienność. „Konfident” nie do końca przyciągnął mnie swoją okładką, za to historią zahipnotyzował już od pierwszej strony. Z całą śmiałością mogę powiedzieć, że jeszcze nigdy lektura nie zaabsorbowała i zaskoczyła mnie w tak wielkim stopniu. Pokłony biję przede wszystkim dla Autora, który ma niesamowity kunszt pisarski, powodujący, że czytając jego zapisane słowa czuję się dokładnie jak podczas intymnego tête-à-tête z głównym bohaterem, raczącym mnie tragiczną historią swojego życia. Opowieścią, która momentami fascynuje, chwilami przeraża, często zaskakuje, niekiedy skłania do refleksji, jednak przede wszystkim porywa w odmęty nieznanego świata. Brudnego, niebezpiecznego i pokręconego, ale mającego w sobie ogromną moc przyciągania. To doskonale skonstruowany thriller, bezlitośnie obnażający działania organizacji przestępczych, który z pewnością znajdzie się wśród najlepszych przeczytanych przeze mnie w tym roku książek. Nietypowej kreacji anonimowego bohatera nie pozbędę się zaś z głowy na długo. Jak nadmienia Autor już na samym początku, to historia fikcyjna, która jednak zdecydowanie mogła się wydarzyć… 10/10

„My po prostu chcemy w coś wierzyć. Bo dobrze jest wierzyć. W Boga, w siebie, w swój plan, w szczęśliwe zakończenie. W cokolwiek. Wierzyć, że to jeszcze nie finał. Że na końcu tunelu coś jeszcze jest. Że wiedliśmy wystarczająco dobre życie, aby zasłużyć na jego kontynuację. Że jeśli dojdzie do ostatecznej, w pełni obiektywnej weryfikacji, nasz bilans wyjdzie na plus.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)