Przemysław Kowalewski - Szóstka - recenzja

by - 20:51:00

„To jest partia szachów z diabłem, na granicy życia i śmierci.”

Zapewne często podróżujesz komunikacją miejską. Możesz nią dojechać prawie wszędzie, bilety nie są drogie, a dodatkowo nie musisz inwestować we własny samochód. Poza tym, miejski autobus czy tramwaj to przecież bezpieczny pojazd, prawda? Statystyki na to właśnie wskazują. Nie zawsze jednak tak było. Pierwsze polskie tramwaje wyglądały i działały zupełnie inaczej, a dzisiejszym młodym kontrolerom bezpieczeństwa na widok ich mechanizmów zapewne brwi zawędrowałyby mniej więcej na linię włosów. 



Wyobraź sobie, że znalazłeś się w latach 60-tych ubiegłego wieku. Jest zima. Masz na sobie podszyty prawdziwym futrem płaszcz, na głowie kapelusz, a w ręce ściskasz staromodną teczkę, w której masz wszystkie materiały do pracy do której właśnie się wybierasz. Wsiadasz we właściwy tramwaj, wykonujący codziennie tę samą trasę po szczecińskich ulicach. Ludzi jest mnóstwo, co rodzi konieczność doczepienia do pojazdu trzeciego wagonu, choć pomimo tego masz dla siebie niewiele miejsca. Pasażerów spieszących się do codziennych zajęć jest wiele. Niektórzy z nich chuchają w dłonie, aby się rozgrzać, inni próbują ze sobą rozmawiać we wszechobecnym gwarze, część czyta agitacyjne gazetki. Nikt nie podziwia widoków migających za szybami – wszakże dobrze je znają. Nagły wybuch, po którym pojawiają się ogniste płomienie i następujący po tym pisk zwraca uwagę wszystkich. Motornicza pierwszego wagonu, próbuje zatrzymać pojazd, jednak… hamulce nie działają. Robi wszystko, aby zapanować nad metalową puszką, jednak ta nie chce się poddać jej woli. Uderzenie, zgrzyt metalu o metal, ciemność… Nastąpił tragiczny wypadek. Jeśli miałeś szczęście, dalej żyjesz. Może jesteś tylko trochę ranny, zamroczony, krwawisz z rozcięcia na nodze czy ręce. Otaczają Cię krzyki rannych i umierających oraz liczne trupy – przygniecione metalem czy z ciałami poprzecinanymi żelastwem. Dookoła w panice biegają ludzie – taksówkarze, którzy widzieli zdarzenie i usiłują pomóc tym jeszcze żyjącym wydostać się z pobojowiska. Wkrótce karetki zabierają dziesiątki osób do pobliskich szpitali. Właśnie taka tragedia wydarzyła się w Szczecinie pod koniec lat 60 XX wieku – i stała się oryginalną podporą, na której Przemysław Kowalewski zbudował „Szóstkę”.

„W wyniku katastrofy piętnaście osób straciło życie. Siedem zginęło na miejscu, osiem kolejnych zmarło w szpitalach. Śmierć ponieśli tylko mężczyźni. Blisko stu pięćdziesięciu pasażerów zostało rannych.”

Historia, która mogłaby się wydarzyć naprawdę, porywa czytelnika w czeluść piętrowej intrygi – spisku, skutkiem którego szóstkowego tramwaju wcale nie spotkał nieszczęśliwy wypadek, a z góry zamierzona tragedia. Zaplanowana w najmniejszych detalach okrutna zbrodnia. Po tym, jak wszyscy, którzy potrzebowali pomocy zostali odtransportowani do szpitali, rozpoczyna się śledztwo. Choć oficjalnie zajmują się nim odpowiednie służby w postaci milicji, SB oraz prokuratury, zostaje również powołana mniej formalna komisja, składająca się z niestroniącego od alkoholu, lecz pomimo tego piekielnie skutecznego kapitana Ugne, młodego policjanta Jakuba o absolutnie błyskotliwym umyśle, utalentowanego kryminalistyka Kazimierza i dwóch kobiet: wciąż czującej coś do Ugne Basi o naznaczonej tragedią przeszłości oraz działającej w SB Joanny, którą można określić mianem cat-women. Otrzymując przykazy z góry, ekipa działa na nie do końca jasnych zasadach, mając za zadanie wyjaśnić, czy wypadek tramwaju faktycznie był przypadkowy. Wszystko wskazuje bowiem na to, że jest zupełnie inaczej. Wkrótce, jeszcze przed przesłuchaniem, ginie w niewyjaśnionych okolicznościach pierwszy świadek zdarzenia. Pojawia się opinia, że musiał on widzieć na miejscu coś nietypowego. Jedna tajemnicza śmierć nie byłaby może podejrzana, ale wkrótce po pierwszym świadku zamordowany zostaje jeszcze jeden. I kolejny… Komu zależy tak bardzo, aby uciszyć wszystkie osoby obecne na miejscu zdarzenia? Przewrót u władzy, przeciwne frakcje grup politycznych, a może dzieło Żydów, do których Szczecinianie wciąż są bojowo nastawieni? Dzieje się tu jednak coś o wiele większego…

„Są tylko rozkazy, przełożeni, tony dokumentów i złe wilki.”

Mający wielobarwną, choć zdecydowanie nie różową przeszłość członkowie ekipy dochodzeniowo-śledczej szybko odkrywają pewne prowadzące w otchłań czerni tropy, które są jednak tylko czubkiem bardzo lodowej góry. Ktoś nie tylko zaplanował zakrojoną na szeroką skalę publiczną tragedię, ale i ma o wiele ambitniejsze plany. Takie, skutkiem których będzie śmierć wielu niewinnych ludzi, poprowadzonych na publiczną rzeź. Czy uda się jej zapobiec na czas?

„Tam gdzie pojawia się Bractwo, giną niewinni ludzie i pojawia się zło.”

Można napisać lepszy lub gorszy kryminał, snując fabułę niemalże na każdy temat. Jako fanka mrocznych doznań, przeczytałam ich już setki i muszę przyznać, że rzadko zdarza się, aby sam pomysł na stworzenie narracji mnie zaskoczył. W przypadku „Szóstki” jednak tak właśnie się stało. Trzeba mieć nie lada wyobraźnię, aby na bazie rzeczywiście mającego miejsce wypadku pojazdu komunikacji miejskiej stworzyć pełen napięcia kryminał z plot twistem sięgającym wiele, wiele lat wstecz – a Przemysławowi Kowalewskiemu się to udało. Nie jest to jednak jedynym, co można podziwiać w tej powieści. Porwał mnie bowiem przede wszystkim jej przesiąknięty zapachem lubianego przeze mnie w każdej postaci tytoniu klimat. Wierne, szare, brudne, owiewające niczym papierosowy dym mgła odzwierciedlenie lat 60. ubiegłego wieku to jej zdecydowana zaleta. Dla kogoś tak samo jak ja lubiącego nurzać się w tym co ciemne, złe i przesiąknięte krwią, osnucie akcji tak charakterystycznym klimatem będzie nie lada gratką – podobnie zresztą jak wielopoziomowa narracja, która jest tak płynna jak szlachetny trunek w butelce niedostępnego wówczas alkoholu. Duży pisarski kunszt w połączeniu z obszerną wiedzą poskutkowały w tym przypadku rasowym kryminałem, który wśród licznych czytelniczych propozycji może wieść dumny prym w kategorii na ten z najbardziej oryginalnym tłem. 8/10

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)