W. W. Gregory - Uznanie - recenzja

by - 20:25:00

 „Nie trzeba bić dzieci, żeby je skrzywdzić.”

Nie wypowiadasz słów wówczas, kiedy powinieneś. Nie mówisz o swoich potrzebach, nie nawiązujesz kontaktu, nie pokazujesz, że brakuje Ci bliskości. Uścisku, poklepania po plecach, wsparcia czy jakiegokolwiek gestu tak ważnego na obecnym etapie Twojego życia. Dostałeś przecież tyle wolności. Mogłeś zrobić z nią co tylko zapragniesz. Pozostawiony sam sobie ptaszek, który zdecydował się na wlecenie do własnoręcznie zaprojektowanej klatki. Klatki samotności, obojętności i doskonałego wtapiania się w tło. Klatki dla odrzuconego syna, który nigdy nie był ani idealny, ani nawet wystarczający. Nie był właściwy dla perfekcyjnego ojca. Nie był… odpowiedni dla nikogo, zatem postanowił stać się cieniem.


„Czuję się jedynie pozbawiony właściwego wzorca, więc całe życie staram się go odnaleźć.”

Od kiedy zmarła Twoja mama, już nikt się Tobą nie zajmuje. Można by pomyśleć, że przecież masz całkiem fajnie – nastoletni chłopak, który ma tyle wolności… Ty jednak czujesz się odepchnięty i niechciany przez jedynego rodzica, który Ci pozostał: Twojego ojca. Trenera szlachetnego sportu, jakim jest judo, który od zawsze bardziej traktował swoich wychowanków jak swoją rodzinę, niż Ciebie i Twoją zmarłą mamę. To perfekcjonista w każdym calu. Nigdy nikogo nie uderzył. Zawsze w nieskazitelnie białym stroju. Zapalony weganin i honorowy człowiek, z dumą reprezentujący sport którego naucza tak samo na macie, jak i poza nią. Mężczyzna o ciele, którego mogłaby mu pozazdrościć znaczna część mężczyzn. Co miałby chcieć mieć wspólnego z Tobą? Z tym pryszczatym chłopakiem, który słucha niezrozumiałej dla ojca, jazgotliwej muzyki i spędza dnie na jedzeniu ton śmieciowego jedzenia? Z nastolatkiem, do którego w szkole nikt nawet nie chce się odezwać? Mur nieporozumienia pomiędzy Wami rośnie z każdym dniem. Czy cokolwiek jest w stanie jeszcze go skruszyć?

„Od kiedy składam puzzle mojego życia, tak nazywam używanie mózgu, zawsze brakuje mi jakiegoś elementu, nie mogę dokończyć układanki.”

W końcu wpadasz na pomysł, który pozwala Ci zabłysnąć wśród rówieśników i stajesz się sławny… a nawet podziwiany. Twoje towarzystwo nie jest już niechciane. Szkoda tylko, że aby to osiągnąć, doszczętnie rujnujesz życie Twojego ojca, nie będąc świadomym tego, że ten – poruszając się niczym przysłowiowy słoń w składzie z porcelaną – chciał dobrze, choć nie wyszło najlepiej. Dziś mówi do Ciebie już tylko w myślach. Opowiada Ci o swoim ciężkim życiu: surowym, pozbawionym czułości wychowaniu, które odebrał, ciężkiej pracy nad sobą, aby cokolwiek osiągnąć i w końcu drodze do perfekcji pełnej wyrzeczeń. Przedstawia Ci swoją największą miłość: będące wspaniałym sportem judo, które w znacznej mierze ukształtowało go jako człowieka. Pozwala Ci siebie poznać, jednocześnie chcąc zbliżyć się do swojego jedynego syna; ostatniej bliskiej mu osoby. Szkoda, że zwraca się do Ciebie wtedy, kiedy jest już na to zdecydowanie za późno… a może jeszcze nie?

„Pożądałem glorii i uznania, a kiedy już je otrzymywałem, nie wierzyłem, że są prawdziwe. Miałem wrażenie, że cały świat ze mnie szydzi.”

„Kaleczą się i dręczą milczeniem i słowami, jakby mieli przed sobą jeszcze jedno życie...” to jeden z najmądrzejszych, znanych mi cytatów, którym doskonale mogłabym podsumować lekturę „Uznania” – powieści, która niesamowicie mnie zaskoczyła. Nie wiem, czego spodziewałam się po tej oryginalnej i enigmatycznej okładce, jednak z pewnością nie tego, co za nią znalazłam. Ta bez mała wciągająca, niezwykle zgrabnie napisana historia, to dla mnie jedna z tegorocznych, zdecydowanie pozytywnych niespodzianek. To doskonale podana opowieść o ojcu i synu, którzy odgrodzili się od siebie murem niedopowiedzeń, nie mając już nikogo innego poza sobą na świecie. Z jednej strony ojciec, który przez całe życie dążył do sukcesu i perfekcji we wszystkim, czego się tknął, niewiedzący jednak jak postępować z nastolatkiem wskutek zimnego wychowania, które sam odebrał. Człowiek, który ma dobre intencje, ale nijak nie potrafi przekuć ich w czyny… chyba że nie dotyczą one jego rodziny – a ukochanych wychowanków. Mężczyzna, który dostrzega istotne rzeczy dopiero wówczas, kiedy jest za późno. Niesamowicie irytujący bohater, mający abstrakcyjne wymagania względem innych, podczas gdy sam powinien popracować u siebie nad wieloma rzeczami. Ten, który jednak w końcu zauważa to, co jest naprawdę istotne. Z drugiej strony dorastający syn, który nie jest w stanie mówić o swoich potrzebach, wskutek czego zaczyna się zachowywać jak typowy denerwujący nastolatek: chowając swoje emocje za ironią, pogardą i irytacją na cały świat. Bezrefleksyjnie łaknący atencji, skoro nie otrzymał jej we własnym domu. Zagubiony i… na wskroś samotny. Jak wszyscy popełniający błędy, ale jednak oczekujący od życia czegoś więcej. Wszakże to właśnie niedopowiedzenia są czymś najgorszym, choć tak prosto byłoby ich uniknąć… „Uznanie” to historia o dwóch spokrewnionych, zagubionych duszach, którym czytelnik kibicuje do samego końca – aby mogły się odnaleźć. To na wskroś prawdziwe przedstawienie relacji ojca i syna – takiej, która zdecydowanie mogłaby się wydarzyć. Życiowa, zaskakująca, skłaniająca do refleksji i prowokująca do zmian we własnym zachowaniu. Do wyrażania emocji. Artykułowania swoich potrzeb. Obdarzania czułością innych. Do życia. 8/10

„Bo jak się czegoś boisz i myślisz o tym bez przerwy, projektujesz konfrontację."

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)