Jeneva Rose - Nie przychodź tu - recenzja

by - 20:21:00

„Uwielbiam poznawać nowych ludzi. I uwielbiam ich zabijać.”

Może ona nie powinna tutaj przyjeżdżać, ale to przecież Ciebie wcale nie powinno tu być. Żyłeś sobie szczęśliwie w wielkim świecie, aż nagle musiałeś wrócić do miejsca, w którym się wychowałeś i całkowicie mu się poświęcić. Twoi rodzice zginęli w pożarze i zostawili Ci w spadku całe gospodarstwo – Tobie, a nie Twojemu bratu, który zajmował się nim w trakcie Twojej nieobecności. Wcale Cię to jednak nie dziwi, bowiem Joe nigdy nie był tym synem, którego doceniali Twój ojciec i matka. To zawsze miałeś być Ty. Dziś Twoją egzystencję można by co najwyżej określić mianem szarej. Wstajesz skoro świt, doglądasz zwierząt i wypełniasz liczne prace fizyczne, których wymaga od Ciebie posiadanie rancha w malowniczej głuszy w stanie Wyoming. Pewnego dnia wpadasz na pomysł, który pozwoli Ci wpleść odrobinę koloru pomiędzy niezbyt barwne życie, którego każdy dzień jest bliźniaczo podobny do poprzedniego: postanawiasz, że zaczniesz wynajmować przyjezdnym pokoje poprzez portal Airbnb. Brat odwiedza Cię rzadko, Twoja dziewczyna nie żyje, a zakochana w Tobie przyjaciółka nie jest kimś, kogo pragniesz widywać. Na co dzień rozmawiasz właściwie jedynie z końmi. Możliwość ugoszczenia obcych na Twoim ranchu nie tylko zagwarantuje Ci dodatkowy zarobek, ale i sprawi, że będziesz miał do kogo się odezwać. A może i poznasz kogoś, kto zdecyduje się spełnić Twoje pragnienia i pozostać z Tobą w tym malowniczym zakątku? Kto wie… Wszakże czasem szczęściu trzeba pomóc.

 


„Kiedy powie się komuś, że nie powinien tego robić, zawsze przyjdzie mu na to ochota.”

I wtedy pojawia się ona. Przypadkowa kobieta z wielkiej metropolii, która trafiła na Twoje rancho na skutek przeznaczenia albo zwykłego przypadku, choć bardzo chcesz wierzyć w to pierwsze. To właśnie u Ciebie zarezerwowała pokój na swój kilkudniowy urlop po tym, jak rzucona na chybił trafił rzutka wskazała jej stan Wyoming. Piękna, tajemnicza blondynka, odziana od stóp do głów w markowe ciuchy. Zdystansowana Grace, która chciała odpocząć od zgiełku miasta w małym kawałku Twojej prywatnej głuszy. Kobieta, która wysiadła z samochodu w szpilkach na środku Twojego wiejskiego, małego światka. Obdarzanie innych uczuciami zawsze przychodziło Ci łatwo – a patrząc na Grace wiesz niemalże od razu, że to ta jedyna. Ta, która powinna tu z Tobą zostać. Ta, której chciałbyś oddać swoje serce. Ta, którą widzisz nie w garsonce, a we flanelowej koszuli i kowbojkach, siedzącą na Twojej werandzie czy zajmująca się z Tobą zwierzętami. Postanawiasz pokazać jej jak wygląda Twój świat. I zrobić absolutnie wszystko, aby ją w nim zatrzymać…

„Zbyt szybki atak to dobry sposób na to, aby dać się zastrzelić.”

Chyba masz talent do zjednywania sobie ludzi, bowiem wielkomiejska osobowość Grace szybko, a może nawet podejrzanie szybko, daje się zmienić na bardzo swojską. Przyrządzasz dla niej prawdziwe wiejskie śniadania, uczysz łowić ryby, proponujesz konne przejażdżki… Już dwa dni po przyjeździe nie widzisz w niej paniusi, a dziewczynę z krwi i kości, która tak idealnie pasuje do Twojego świata. Czy to wszystko jest jednak prawdziwe? Czyż nie zbyt dużym dziełem przypadku jest to, że w ogóle do Ciebie trafiła? Wcale się nad tym nie zastanawiasz. Podążasz za nią niczym cień, spełniając wszystkie jej zachcianki i delektując się każdą spędzoną z nią chwilą. Myślisz tylko o tym, jak zdobyć ją na zawsze. Jak nie pozwolić jej odejść. I o tym, co w tym celu będziesz musiał zrobić…

 

„Najprzyjemniejsze rzeczy w życiu są ulotne. Większość ludzi tego nie rozumie. Starają się je przeciągać i sprawiać, że będą trwały całe życie.”

Na ranchu zaczynają dziać się jednak rzeczy, które przerażają Twoją piękną Grace. Najpierw ta jama pełna martwych zwierząt. Następnie krzyk kobiety w środku nocy. Potem jeszcze szeryf, który zjawia się, pytając o zaginioną przed kilkoma tygodniami turystkę. Do tego jeszcze wszystkiego podejście nielicznych ludzi z miasteczka, którzy są bardzo nieprzyjaźnie nastawieni względem obcych. Brak Internetu, zepsuty samochód, telefon, który całkowicie nie ma zasięgu… Może jednak nie powinnaś tutaj przyjeżdżać, Grace? A skoro już tu jesteś – co będziesz musiała uczynić, aby się stąd wydostać? Ktoś przez cały czas bardzo uważnie patrzy – przegapiając przy okazji to, co powinien zobaczyć już na samym początku…

„To właśnie typowe dla złych wspomnień – najłatwiej je zapamiętać.”

Powieść „Nie przychodź tu” to moje trzecie i zdecydowanie najbardziej zaskakujące spotkanie z twórczością Jenevy Rose. „Jedno z nas nie żyje” niezbyt mi się podobało. Z kolei „Perfekcyjne małżeństwo” uważam za bardzo dobry thriller. Z pewnością jednak nie spodziewałam się ani na jotę tego, co Autorka zaserwuje mi tym razem. Czytając pierwsze rozdziały, miałam wrażenie, że… czytam wstęp do romansu (lub, nie daj Szatanie, erotyka). Wynajmujący pokoje na uboczu przystojny i samotny mężczyzna, którego ciało wyrzeźbiła praca fizyczna i miastowa blondynka, mogąca z powodzeniem stawać w konkury z miss stanu. Oboje od początku wyraźnie mają się ku sobie, powoli zaczyna się pomiędzy nimi zawiązywać nić sympatii, wszystko zmierza w kierunku drewnianego łoża, tudzież polany wśród majaczących w tle gór… aż tu nagle z każdą kolejną stroną do lektury wkrada się coraz więcej nut niepokoju. Dziwne wydarzenia. Duszne, malutkie miasteczko pełne wrogich spojrzeń. Doganiająca bohaterów przeszłość. Przerażające koszmary. Odkrywane na każdym kroku kłamstwa i mnóstwo złych znaków. I nagle nawet bohater, który momentami nieco irytował mnie, zachowując się jak zakochany szczeniak, zaczął być intrygujący. Coś, co zmierzało w kierunku literatury romantycznej, przeradza się w pełnowymiarowy thriller. I to taki, od którego zdecydowanie nie można się oderwać. Jeneva Rose zdecydowała się tym razem na koncepcję bardzo innowacyjną, która zdecydowanie przypadła mi do gustu. Coś świeżego, innego, porywającego swoją nieszablonowością. Największym plusem całej książki jest jednak zakończenie – tak dobre, tak psychopatyczne, tak szelmowsko udane, że aż swoim dziwnym zwyczajem… zaśmiałam się w głos z uznania, co zdarza mi się naprawdę rzadko. Tak, właśnie tak powinno się kończyć thrillery. W wielkim, niepokojącym, zarozumiale świetnym stylu. 8.5/10

„Stare powiedzenie mówi, że miłość zaślepia. Ale to nie była miłość. To było pożądanie, a ono czyni człowieka głupim.”

You May Also Like

1 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)