Sulari Gentill - Kobieta z biblioteki - recenzja

by - 20:04:00

„Tak więc idziemy do Sali Map, aby odnaleźć przyjaźń, i pierwszy raz w życiu piję kawę z mordercą.”

Jako rodowita Australijka dopiero niedawno odnalazłaś się w nowej, bostońskiej rzeczywistości, która tak bardzo odbiega od wszystkiego co znasz. Otrzymawszy prestiżowe stypendium literackie, przyjechałaś tutaj, aby napisać nową powieść – tuż po tym, jak Twoja poprzednia książka okazała się wielkim sukcesem. Pewnego dnia wybierasz się do słynnej biblioteki, aby poszukać tam pisarskiego natchnienia. Siadasz przy jednym z wielu stolików w czytelni i lustrujesz otoczenie, jak zawsze poszukując inspiracji. Zauważywszy kilka intrygujących osób w swoim pobliżu, zaczynasz je opisywać. Jest wśród nich przystojny mężczyzna mniej więcej w Twoim wieku, z którym chętnie udałabyś się na kawę, wyglądający pewnie siebie młodzieniec, noszący bluzę z logo słynnego prawniczego uniwersytetu, który tępo patrzy w tę samą stronę książki od kilku minut oraz wyglądająco egzotycznie dziewczyna o przedramionach całych pokrytych tatuażami, która czyta Freuda. Tych troje nieznajomych z powodzeniem mogłoby się stać bohaterami Twojej powieści. Okazuje się jednak, że przeznaczone jest Wam coś więcej. Nagle biblioteczną ciszę rozdziera krzyk kobiety, który po chwili milknie. Popatrujecie na siebie z konsternacją i rozpoczynacie rozmowę, po czym we czworo wybieracie się na kawę. Wychodzi na to, że macie ze sobą więcej wspólnego, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Ten anonimowy krzyk początkuje Waszą przyjaźń, choć… jedno z Was jest mordercą.

 


„Dwa dni temu tryskała energią, była władcza, mogła urzeczywistniać albo zabijać marzenia, a teraz sama jest martwa.”

Po spotkaniu w przybibliotecznej kafejce, każdy z Was wraca do swoich zajęć. Ty zaczynasz tworzyć nową powieść, wzorując bohaterów na osobach, które dopiero co poznałaś i mianując siebie jednym z nich. Przystojny Cain, który także okazał się być pisarzem również snuje swoją historię. Marigold, dziewczyna czytająca Freuda, studiuje psychologię. Z kolei będący na wydziale prawa Whit zajmuje się nałogowym łamaniem damskich serc. Wymieniliście się jednak numerami telefonów, zatem gdy w wiadomościach telewizyjnych informują o tajemniczej śmierci kobiety w bibliotece, natychmiast zwołujecie naradę. Okazuje się bowiem, że zasłyszany przez Was wcześniej krzyk nie był dziełem przypadku… a przedśmiertnym dźwiękiem wydanym przez zamordowaną kobietę. Jak to możliwe, że jej ciało odnaleziono dopiero po kilku godzinach? Każdy z Was ma swoje teorie i tropy – jednak tylko jeden snuje je jedynie po to, aby oddalić podejrzenia od siebie. Jako osoby związane z literaturą, które szybko poczuły się, jakby odnalazły zaginionych przyjaciół po latach, tworzycie swego rodzaju ekipę dochodzeniowo-śledczą, zaś wydarzenia z Twojej powieści niepokojąco zaczynają przypominać rzeczywistość… a może zupełnie na odwrót?

„W powieści chodzi o poprowadzenie czytelnika do sensów. On sam je odkrywa, ale my pokazujemy mu drogę.”

Szybko okazuje się, że zamordowana w bibliotece kobieta miała coś wspólnego z przynajmniej jednym z Was. W dodatku, od kiedy przestała być anonimowa, w Waszych życiach zaczynają dziać się niepokojące wydarzenia. Whit zostaje dźgnięty nożem pod żebra przez niezidentyfikowanego napastnika i ląduje w szpitalu. Cain, do którego zaczynasz żywić coraz więcej ciepłych uczuć, gubi swój telefon… a Ty zaczynasz dostawać z jego numeru niepokojące zdjęcia oraz nagrania. Marigold zaś zjawia się u Ciebie i reszty o coraz dziwniejszych porach, a jej troska o Wasze bezpieczeństwo zakrawa wręcz o stalking. Wkrótce po tym dochodzi do kolejnego zabójstwa… W spirali wzajemnych oskarżeń, niedopowiedzeń i tajemnic, niekiedy nawet oskarżacie siebie nawzajem. Ale hej, przecież się przyjaźnicie – zatem nie ma powodu do obaw, prawda? Choć może wcale nie znaleźliście się koło siebie w tej bibliotece przypadkiem… Wszakże jedno z Was jest mordercą. A może, ale tylko może, to jedynie fabuła Twojej powieści, a rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej?

„Kto by pomyślał, że odrobina psychozy może być tak atrakcyjna?”

O „Kobiecie z biblioteki” przeczytałam wiele recenzji i muszę przyznać, że dawno nie spotkałam się z tak dużą rozbieżnością pomiędzy nimi. Jedne zdecydowanie ją chwalą, podczas gdy inne doszczętnie krytykują. Na szczęście po lekturze mogę zaliczyć się do tego pierwszego grona. Powieść o pisaniu powieści, w której pisarka stawia siebie na miejscu jednej z bohaterek, a wydarzenia fikcyjne niepokojąco przeplatają się z tymi prawdziwymi, w dodatku z postaciami związanymi z literaturą i morderstwem w bibliotece w tle? Nie może być chyba nic lepszego dla fana książek. Susan Gentill zdecydowała się na pomysł bez mała innowacyjny i zrealizowała go w niezwykle brawurowy sposób. Jej propozycję mogłabym określić mianem dopracowanego skrzyżowania powieści szkatułkowej z tą epistolarną oraz dobrą historią detektywistyczną. „Kobieta z biblioteki” urzeknie inteligentnego czytelnika, który przepada za intelektualną rozrywką na najwyższym poziomie. To coś świeżego, nowego i odkrywczego w rozległym świecie thrillerów, w którym tak bardzo lubię się nurzać. Mam nawet taki prywatny zabawny wyznacznik dobrej dla mnie historii. Jeżeli w pewnym momencie lektury nastąpi plot twist tak dobry, że z uznaniem roześmieję się w głos – powieść zdecydowanie zasługuje na moje uznanie. W przypadku „Kobiety…” zdarzyło się tak nieco po połowie lektury, której wydarzenia nagle nabrały jeszcze ciekawszego, kompletnie zaskakującego tła. Ta historia to swoisty odpowiednik kostki Rubika – choć jednak po pewnym czasie uznasz, że potrafisz odpowiednio ją układać, kiedy będziesz chciał ustawić we właściwy sposób odpowiednie pole na swoim miejscu… okaże się, że robisz to zupełnie źle. 😉 8.5/10

„Ta książka jest mroczna, ale to mrok aksamitu, w pewnym sensie wspaniały i imponujący.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)