Aria May - Tony Angel: Piekielna tożsamość - recenzja

by - 12:26:00

„Cóż, bo wszyscy wiemy, jak wiele okazji dobrych jest do spotkań rodziny. Do zacieśnienia więzi. Do potwierdzania lojalności. A najlepszymi bez wątpienia są… pogrzeby.”

Jeden mężczyzna wiodący dwa kompletnie różne życia. Z jednej strony Chester - utalentowany, pracujący obecnie pod przykrywką agent Federalnego Biura Śledczego. Z drugiej – od wielu lat pracujący na to, aby wkupić się w łaski mafijnego bossa Tony Angel. Kreujący się na przestępcę ktoś, kto tak naprawdę nie istnieje. Postać stworzona jedynie na potrzeby rozpracowania kryminalnej szajki, której macki od wielu lat oplatają cały Boston. Chester i Tony. Tony i Angel. Dwie osoby w jednym ciele. Dwa życiorysy, które momentami coraz trudniej jest od siebie oddzielić. Czy wypełniając zawodową, niezwykle skomplikowaną i ważną misję, jakimś cudem można nie zatracić samego siebie? Co jest prawdziwe, a co wykreowane? Gdzie przebiega ta cienka granica pomiędzy teatrem a własnym ja?


„Nie chcę, by te światy się na siebie nakładały, chociaż nie łudzę się, że jest to całkowicie możliwe. Pewne fragmenty wspólne, czy tego chcemy, czy też nie, zbyt mocno się zazębiają. Oboje wiemy i widzimy zbyt dużo, a może jedno z nas nawet więcej, niżby tego pragnęło…”

Rozpoczynając karierę w mafii – tak samo zresztą jak w każdej innej „firmie”, musisz zacząć od najniższego szczebla drabiny. Zanim staniesz się jej prawowitym żołnierzem i zostaniesz oficjalnie przyjęty do rodziny, musisz realizować drobne zadania i na każdym kroku udowadniać zarówno swoją wartość, jak i przydatność. Jako stworzony na potrzeby misji FBŚ Tony szybko pokazujesz, że jesteś kimś, z kim zdecydowanie warto trzymać. Specjalnie ustawione akcje, skutkiem których mafijna rodzina Russo rośnie w siłę i co rusz się zbogaca sprawiają, że Twoje akcje rosną. Otrzymujesz nawet stosowny do zasług przydomek: Tony furgoneciarz. Po czterech latach kreowania swojego fikcyjnego życiorysu, spokojnie możesz się uważać za przyjaciela stojącego wysoko w hierarchii Marco, który jest blisko głównego celu Twojej misji: samego bossa i który powierza Ci coraz to bardziej odpowiedzialne zadania. Nielegalne, brudne i absolutnie niezgodne z sumieniem Chestera, jednak konieczne do spełnienia zadania, które zostało Ci powierzone. Zniszczenia bostońskiej mafii i zgromadzenia jak największej liczby dowodów na każdego z jej członków. Decydując się na poświęcenie swojego życia temu zadaniu po nieszczęśliwie zakończonym małżeństwie, nie przewidziałeś jednak jednego: że w postaci Tony’ego do głosu dojdą Twoje prawdziwe emocje. Uczucia Chestera, którymi o wiele trudniej jest Ci władać, niż nawet najbardziej wymyślną bronią. Nie tylko coraz bardziej zatracasz się w mafijnym świecie, ale i… zaczynasz zupełnie inaczej postrzegać ludzi, którzy są w nim zanurzeni po same uszy. Ci, których miałeś podsłuchiwać i tropić stają się wspierającymi przyjaciółmi. Czy mógłbyś naprawdę ich zdradzić?

„Mafia. Trudno jest konkurować, kiedy ona może dać mężczyźnie wszystko, ale w zamian żąda bardzo wiele. Jest jak uzależnienie i nie wybacza zdrady. Niczym femme fatale zabija, a nie pozwoli odejść.”

Marco staje się dla Ciebie kimś, kogo bardzo brakowało Ci w tym prawdziwym życiu – prawdziwym kumplem, na którego ramieniu możesz wypłakać się w trudnych chwilach, kto w razie potrzeby da Ci motywacyjnego kopa, z kim możesz przerzucać się męskimi żartami i kto skoczyłby za Tobą w ogień – pomimo tego, że stoisz na o wiele niższym od niego stopniu na mafijnej drabinie. Czy będziesz potrafił go skrzywdzić? I jego córkę, zapatrzoną w Ciebie jak w obrazek Giannę, której żywiołowa, włoska natura zawsze poprawia Ci humor. To trudne, prawda? No i Marie… Jest jeszcze Marie, na której widok zachowujesz się nieracjonalnie już od pierwszego spotkania. Córka bossa Russo miała być jedynie pionkiem w Twojej grze. Wprowadzić Cię jeszcze głębiej do rodziny, z którą łączy Cię już omerta. Czy jednak uda Ci się odsunąć na bok prawdziwe emocje, rodzące się w pohratanym sercu i tak bezdusznie ją wykorzystać? Rozdarty wewnętrznie pomiędzy powierzoną misją a rodzącymi się w Tobie sprzecznymi uczuciami, być może narażasz się na śmiertelne niebezpieczeństwo… Wszakże mafia, jak najbardziej konserwatywna rodzina, nigdy nie wybacza grzechów i popełnionych błędów. 

„Od teraz, Anthony, należysz do rodziny. Zostajesz w niej na zawsze. Będziesz dla niej żył i dla niej umrzesz, choćby ta śmierć miała być zadana z naszej ręki.”

Obejmując patronatem mającą dzisiaj premierę powieść „Tony Angel: Piekielna tożsamość (tom I)”, doskonale wiedziałam, co czynię. Już po pierwszych kilkudziesięciu stron lektury miałam pełną świadomość tego, że znajdzie się ona na liście najlepszych przeczytanych przeze mnie w tym roku książek. Za tą niepozorną okładką kryje się bowiem jedna z najbardziej dopracowanych historii, z jakimi kiedykolwiek miałam do czynienia. Z każdej strony bije nie tylko poczyniony przez Autorkę ogrom pracy, przekuty w podawaną płynnymi zdaniami wiedzę, ale i doskonały, bezbłędny reaserch, w którym próżno by szukać jakichkolwiek niedopowiedzeń. „Tony…” doskonale łączy w sobie elementy thrillera, powieści akcji, kryminału oraz… mafijnego obyczaju. Uważam, iż każda miłośniczka tak popularnego w ostatnich latach gatunku, błędnie określanego mianem „powieści mafijnej” (która okazuje się najczęściej gniotem pełnym pozbawionym wdzięku scen erotycznych, błędów logicznych i językowych) powinna przeczytać mój patronat z jednego prostego powodu: to jest prawdziwa powieść mafijna. To jest przeniesiony do Stanów Zjednoczonych realny świat włoskiej mafii. To jest pełen klasy świat z niedoścignionego „Ojca Chrzestnego”, z którym „Tony…” bez dwóch zdań mógłby stanąć w konkury (a nie sądziłam, że kiedykolwiek o jakiejś historii będę mogła tak napisać). Ogrom emocji, złożoność postaci, ich wewnętrzne rozterki i samo niesamowicie lekkie wprowadzenie ich do trudnej fabuły, zagwarantowały mi lekturę wręcz doskonałą. I bynajmniej nie piszę tak dlatego, że to mój patronat – jak wiesz, nie stronię przed jawną krytyką tego, co w powieści mnie zmierzi. Od dłuższego czasu żadna książka nie zaskoczyła mnie pozytywnie w aż tak wielkim stopniu. Zazwyczaj recenzję kończę słowami typu: „jeśli lubisz mroczne historie, w których…”. Tym razem napiszę inaczej – po prostu, jeżeli chcesz przeczytać doskonałą powieść, „Piekielna tożsamość” jest doskonałym wyborem. 9.5/10

„Miłość nie zawsze jest dobrym wytłumaczeniem, a przede wszystkim nie chroni nas przed zadawaniem ciosów.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)