Dr Sante - maska do włosów macadamia i keratyna
Cześć Kochani.
Pielęgnacja włosów jest najistotniejszym punktem niemalże każdego mojego dnia. W drodze ku spełnieniu marzenia o idealnie gładkich, błyszczących i zdrowych włosach największą rolę odgrywają maski do włosów różnego rodzaju. Na swojej łazienkowej półce (wróć: rozlicznych półkach ;)) posiadam wiele rodzajów zarówno tych fryzjerskich, jak i drogeryjnych czy aptecznych. Lubuję się bardzo w tych najbardziej wydajnych- litrowych, toteż ostatnio wzięłam pod włosową lupkę maskę Makadamia i Karatyna od Dr Sante. Jak sprawdziła się na moich włosach?
Powiązane z kolorystyką orzechów makadamia i naturą opakowanie wygląda całkiem przejrzyście. Zawarte z przodu wygodnie odkręcanego plastikowego opakowania zawierają najważniejsze informacje. Na plus w oczy rzuca się informacja o braku parabenów i olejów naturalnych. Litrowe opakowanie kosztuje około 20 zł.
W składzie zdecydowanie królują emolienty (wszelkiego rodzaju wygładzacze i nabłyszczacze), oleje makadamia, kokos i moringa, lekkie silikony oraz substancje wyrówujące pH włosów. Na dokładkę mamy tutaj proteiny sojowe, keratynę i ekstrakt z gardenii.
Nie ma tutaj niczego szkodliwego- a substancji odżywczych jest naprawdę sporo. Imponujący skład jak na dużą maskę w tej cenie.
Konsystencja maski jest kremowa i dość gęsta, a zapach przypomina mi mieszankę waniliowego jogurtu z domieszką kwiatowej nuty- jest bardzo przyjemny i utrzymuje się na włosach przez kilka godzin.
Producent zaleca aplikację maski jedynie na dwie minuty po myciu- jak dla mnie jest to stanowczo za mało. Maskę trzymam najczęściej około 30 minut przed myciem, po czym myję włosy lekkim szamponem (właściwie nie tyle włosy, ile skórę głowy- długość bowiem spokojnie myje piana).
O działaniu wypowiem się zdecydowanie pozytywnie- zrównoważenie emolientów i protein z przewagą tych pierwszych to trafny pomysł. Proteiny goszczą na moich kłaczkach średnio co pięć dni- z obawy o przeproteinowanie, jednak w tym przypadku niegroźne mi stosowanie maski nawet co drugi, trzeci dzień.
Włosy rozczesują się bez problemu i są dociążone. Dodatkowo- naturalnie się błyszczą. Końcówki, tak podatne na zniszczenia, choć nie mają szans magicznie się skleić- po zmyciu maski wyglądają znacznie lepiej. Zero puchu, sianka czy przeciążenia włosów. Właściwie więc niczego więcej od maski nie wymagam- i z czystym sumieniem mogę polecić każdemu (z dopiskiem, iż aby nie obciążyć włosów maskę najlepiej nakładać na długości od ucha w dół).
Poznaliście już któryś kosmetyk od Dr Sante? Chętnie poznam i Wasze opinie.
xoxo
9 comments
Brzmi bardzo zachęcająco.Jeszcze nie miałam nic tej firmy ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz ją widzę :) Fajnie się zapowiada, więc kiedyś się na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńSama nie wiem. Mam odżywkę ułatwiającą rozczesywanie z tej serii, nic dobrego nie działa, a więc na maskę pewnie też się nie skuszę :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, może kupię :)
OdpowiedzUsuńNie znam tej maski, ale ja ubóstwiam praktycznie wszystkie maziaje na włosy:)Buziaki i obs :*
OdpowiedzUsuńJa jestem wierna maskom z Kallosa :D
OdpowiedzUsuńMój blog
Kiedyś testowalam pełno takich tanich dużych odżywek do włosów , niestety jedynie z firmy Matrix się u mnie sprawdzają produkty :)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie używałam tego produktu, ale po przeczytaniu Twojego postu chętnie go wypróbuję :) dzięki !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wygląda zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)