Riley Sager - Tylko ona została - recenzja

by - 18:37:00

„Ale Ciebie ciekawi co innego, prawda? Chcesz wiedzieć, czy jestem takim potworem, jak wszyscy twierdzą. Odpowiedź brzmi: nie. I tak.”

Śmierć może być przypadkowa… jak crescendo w muzyce. Rzadko kiedy jednak jest. Częściej bywa boleśnie powolna – wówczas gdy następuje za życia. Dokładnie tak jak w utworze Anny Wyszkoni za starych dobrych czasów zespołu Łzy: „sprawny umysł mam, jednak martwe ciało – wszystko słyszę i czuję; po prostu wegetuję.” Właśnie tak jest w Twoim przypadku. Niesławna Lenora Hope, w wieku lat siedemnastu oskarżona o zamordowanie całej swojej rodziny: ojca, matki oraz siostry; dzisiaj przyspawana do zaledwie jednego z mnóstwa pokoi w wielkiej rezydencji położonej na szczycie klifu. Okrzyknięta morderczynią – choć zabrakło dowodów, aby postawić Cię w stan oskarżenia. Miejska legenda, o której krążą okrutne rymowanki. Choć pozostajesz na wolności – mając siedemdziesiąt lat… tak naprawdę od dawna jesteś całkowicie martwa. Tylko Ty znasz prawdę o tym, co wydarzyło się tamtej nocy pięćdziesiąt cztery lata wcześniej. I po całym tym czasie przymusowej izolacji w straszącym wszystkich domiszczu, postanowiłaś w końcu przemówić. Opowiedzieć swoją historię, własną wersję prawdy, choć… na skutek udarów i mowę Ci odebrano. Jesteś jednak zdeterminowana, aby wszyscy w końcu dowiedzieli się co się stało. Kto zabił? Dlaczego? Wszakże: „To przecież stanowi największą zagadkę. Musiał być jakiś powód. Nikt nie morduje całej swojej rodziny bez żadnego powodu.” Choć… może po prostu ogarnęło go chwilowe szaleństwo, rodem z Amityville, jako że Twojemu domowi wcale nie jest do niego daleko?


„Jasne, nie trafiła do więzienia. A jednak jest uwięziona od kilkudziesięciu lat. We własnym domu. W pokoju z dzieciństwa. W ciele, które odmawia jej posłuszeństwa.”

Przez ostatnie dziesięciolecia każdy Twój dzień wyglądał dokładnie tak samo. Leżenie w łóżku. Wpatrywanie się w zmieniający krajobraz za oknem i te coraz bardziej przerażające wody, uderzające w osuwający się spod domu klif, który z każdym ruchem przekrzywia budynek odrobinę bardziej. Może najlepiej stałoby się, gdyby ten zniknął pod powierzchnią rwącej wody, zagrzebując ze sobą wszystkie mroczne sekrety. Tragedie, których bogato zdobione ściany były świadkiem, złamałyby niejedno serce – co zresztą uczyniły… Obecnie masz władzę tylko w lewej dłoni, przy pomocy której komunikujesz się ze światem zewnętrznym, czyli osobami, które postanowiły przy Tobie trwać, kiedy wskutek oskarżeń o morderstwa odwrócili się od Ciebie wszyscy inni: zarządzającą domem panią Baker, poczciwym kucharzem Archiem, sprzątaczką i dozorcą. Są jeszcze pomagające Ci w codziennych czynnościach opiekunki, choć te traktują Cię jak powietrze. Niemy przedmiot, który trzeba umyć, przebrać i nakarmić jak niemowlę. Do czasu Mary, która odkrywa co w domiszczu na Hope’s End jest bardzo nie tak… choć kiedy tylko ustala prawdę, znika pod osłoną nocy. Ona jako pierwsza patrzyła na Ciebie, miast przez Ciebie. Teraz jednak odeszła i jesteś zdana na łaskę nowej pomocnicy – Kit, której los wydaje się być bliźniaczo podobny do Twojego: niedawno została oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci własnej matki. Czyżby dwie wyklęte dusze, skazane na siebie zupełnie przypadkowo, były sobie przeznaczone?

„Ale w tym rzecz, że ja nie byłam grzeczną dziewczynką. Ani trochę. Wkrótce się o tym przekonasz.”

Kiedy poznajesz Kit, postanawiasz przekazać jej prawdę o sobie, doskonale wiedząc, że tym samym narazisz jej życie na niebezpieczeństwo. Ktoś bardzo nie chce, aby krwawa historia tamtej nocy wypłynęła w końcu na światło dzienne… Ty jednak nie masz już czasu. Masz dość milczenia, zatem komunikując się z pielęgniarką poprzez wystukiwane pieczołowicie listy na maszynie, w końcu przemawiasz. Żeby zrzucić z siebie jarzmo minionych wydarzeń? Oczyścić swoje imię? Odnaleźć dawno zagubiony spokój ducha? A może tylko po to, aby mrok mógł jeszcze bardziej przyciągnąć mrok…

„Nad Hope’s End ciąży jakieś przekleństwo. Albo po prostu pech. (…) Bez względu na przyczynę, nikt nie zaznał tu życia, jakiego pragnął. Nikomu nie było pisane szczęśliwe zakończenie.”

Choć dla świata jesteś praktycznie martwa, a dla otaczających Cię osób niemalże całkowicie sparaliżowana, kiedy tylko zaczynasz opowiadać swoją historię, w rezydencji zaczynają się dziać dziwne rzeczy… i to bynajmniej nie takie, które wydawać może każdy stary, wielki, zaniedbany dom. Przejmujące zimno, bijące od niektórych pomieszczeń. Cienie, kroczące nocą po Twojej sypialni i pokoju, z którego nie wyszłaś od lat – choć przecież nie możesz wstać samodzielnie z łóżka. Niepokój nowej opiekunki budzą także inne kwestie: rzeczy pozostawione przez Mary, jak gdyby ta musiała opuścić teren domu w pośpiechu. Niechęć do jakiejkolwiek rozmowy kucharza, który pracował tu przecież wtedy, kiedy rzekomo zamordowałaś swoją rodzinę. Wyniosłość i podejrzliwość kontrolującej wszystko Pani Baker… Zdecydowanie dzieje się tutaj coś złego. Koszmar, który zniweczył już tak wiele żyć powrócił i jest w pełni gotowy do rozegrania kolejnej rundy… Nie zawsze bowiem prawda powinna ujrzeć światło dziennie, wynurzając swoje kolczaste macki spod osłony nocy.

„W ten sposób, zupełnie przypadkowo, przedstawił naszą rodzinę taką, jaka była – czworo obcych sobie ludzi, skrajnie samotnych, uwięzionych w złoconych ramach, z których żadne nie potrafi albo nie chce się wyrwać.”

Kiedy pytają mnie o to, kto jest moim ulubionym autorem thrillerów, bez sekundy zastanowienia odpowiadam: Riley Sager. Riley Sager, który po raz wtóry udowodnił, że jest absolutnym królem tego gatunku, chwytając czytelnika w mroczne strony napięcia od pierwszej strony i wypuszczając dopiero po poznaniu zakończenia – choć nawet wówczas naznaczonego smutkiem, zimnem… i niezliczonym podziwem dla kunsztu i logicznej pomysłowości Pisarza. Czytam więcej niż 100 mrocznych historii rocznie – i choć wśród nich znajduje się wiele dobrych – w żadnej nie odnajduję tak mistrzowsko skonstruowanego klimatu jak u Sagera. Thriller doskonały to dla mnie jednak nie tylko ten, w trakcie którego poznawania rzędy uroczych ciarek chodzą mi po plecach, a ja sama kartkuję kolejne strony coraz szybciej, nie mogąc doczekać się co będzie dalej. Również – choć przede wszystkim to ten, który zaskoczy mnie niejednokrotnie mistrzowskim plot twistem. „Tylko ona została” zrobiła to kilka razy, co się właściwie nie zdarza! W trakcie niektórych momentów brwi wędrowały mi na czoło, usta układały się w diabelski uśmiech, a ręce same klaskały – aż tak było to dobre i nieprzewidywalne. Zdarzyło mi się także kilkukrotnie roześmiać i rzucić jakże światły, choć niecenzuralny komentarz. Zbliżałam się do zakończenia, wszystko niby było już całkowicie jasne, a tu nagle: PUFF, no a jednak nie, niespodzianka!, mistrz mylenia tropów robi kolejny arcy- arcygenialny zwrot akcji – na ostatnich kilkunastu stronach! Chapeau bas. Wszystko to zestawione razem świadczy o tym, że to lektura doskonała. Jedna z najlepszych, które przeczytałam w tym roku i która z oceną 10/10 zdecydowanie trafi do mojego tegorocznego rankingu TOP 10. Gdyby Sager wydawał jedną książkę miesięcznie, byłabym naprawdę szczęśliwa… Gdyby zaś Autor zajmował się pleceniem swetrów, zapewne na pierwszy rzut oka wydawałyby się one dwukolorowe: czarno-białe. Po bliższym przyjrzeniu się osoba postronna zauważyłaby dopiero, że wśród tych dwóch barw kryją się miliony zaskakujących odcieni szarości. Niektóre naznaczone kroplą szkarłatnej krwi. Inne żywą czerwienią miłości. Granatem obserwującego tragedię nieba. Żółcią niepohamowanej złości, pomarańczem zazdrości, brązami obsesji i ekspresyjną fuksją. Kolorami życia. Barwami wszystkiego, umiejętnie wplecionymi do przędzy. Przeczytaj – po prostu nie wierzę, że „Tylko ona została” może Ci się nie spodobać.

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)