Sven Hassel - Więzienie NKWD - recenzja
„W każdym z nas jest kawałek diabła i wojna bardzo szybko tworzy z człowieka bestię.”
Nie wiesz, ile pozostało jeszcze przed Tobą chwil – godzin, dni, tygodni, miesięcy, lat… Masz jednak mnóstwo planów i konsekwentnie realizujesz założone sobie cele. Właściwie robisz, co tylko Ci się zamarzy – korzystając z możliwości, która została Ci dana. Nie każdy jednak taką dysponował. Wojna… wojna zmienia wszystko. Odziera ludzi z ich codzienności, stawiając ich w sytuacjach, w których normalnie nigdy by się nie znaleźli. Zmusza do zabijania bliźnich i walki o przetrwanie oraz przystosowania się do warunków, do których nie powinien przywyknąć nikt.
Po jednej stronie Niemiec. Po drugiej Rosjanin. Jedno i drugie w obliczu wojny jest tak naprawdę dokładnie tym samym; w lufę karabinu przeciwnika, pozbawiony zawleczki, rzucony chwilę temu granat, odliczając swoje ostatnie sekundy na ziemskim padole, patrzy jedna i ta sama osoba: przede wszystkim człowiek.
Oczywiście – w większości. Niektórzy ze śmiechem na ustach maszerują walczyć na wojnie za jakże wielkie Niemcy, które powinny być przecież jedynym słusznym narodem. Tak samo zresztą po drugiej stronie barykady, Rosjanie nie mają niczego przeciwko byciu mięsem armatnim, które bez chwili refleksji można zastąpić nową dostawą… świeżym mięskiem do rozstrzelania i przesunięcia granic wroga o metry czy kilometry w jedną albo w drugą stronę.
Mróz. Śnieg. Zużyte ubrania, znalezione resztki zamarzniętego jedzenia, nieopatrzone rany. Czasem chwila pijackich przyśpiewek i niesmaczne żarty rzucone w kierunku towarzyszy niedoli – zszabrowany alkohol pozwolił Wam na jeszcze chwilę zapomnienia. Chwilę życia. Niemyślenia o tym, że być może już za pięć minut, a może dopiero za pięć godzin znowu będziecie ginąć w z założenia słusznej walce, którą ktoś postanowił rozpocząć, aby zniszczyć świat – samemu nadzorując jej przebiegiem w białych rękawiczkach.
Żołnierze. Twoi przyszyci na siłę bracia, których znasz tak krótko – choć wydawać by się mogło, że od lat. Wojna obnażyła wszystko, choć bezlitośnie przykrywszy blaski cieniami. Wykonawszy kolejne zlecone przez górę zadanie, możecie zostać rzuceni w wir kolejnego piekła, dostarczając więźniów do NKWD. Winny, niewinny – czy ma to jakiekolwiek znaczenie? Prikaz to prikaz…
„My wszyscy jesteśmy niewinni. Na nasze nieszczęście dzisiaj bardziej niebezpiecznie jest być niewinnym niż winnym.”
Dzisiaj więźniowie piszą skargi na to, że ich towarzysze z celi palą, co szkodzi na ich płuca. Korzystają z siłowni. Oglądają ulubione sitcomy na dużych ekranach i spotykają się z bliskimi, kiedy tamci zechcą ich odwiedzić. Wybrzydzają, dostając pełnowartościowe posiłki. Względem tego… NKWD niekoniecznie można określać mianem więzień. Piekieł na ziemi? Być może, choć czy i to określenie nie jest zbyt łagodne dla charakteru tych miejsc? Rosja nie była stanem umysłu, była raczej stanem niepojęcia, co stwierdzić można spoglądając chociażby tylko na liczby… Sama polska operacja NKWD pochłonęła 200 tysięcy ofiar (!). „Według dokumentów NKWD skazano 139 835 osób, z tego zamordowano strzałem w tył głowy nie mniej niż 111 091 Polaków – obywateli ZSRR, a 28 744 skazano na pobyt w łagrach. Wyroki były wykonywane natychmiast. Masowo deportowano Polaków zamieszkujących Ukraińską SRR i Białoruską SRR, m.in. do Kazachstanu i na Syberię. Łączna liczba deportowanych Polaków wyniosła ponad 100 tysięcy.”
Co do samych więźniów, osadzanych za murami piekieł NKWD zazwyczaj za najdrobniejsze przewinienie lub i jego brak, jak wskazują źródła: „Łącznie zamordowano ok. 35 tys. uwięzionych. (…) W ciągu tygodnia, w czerwcu 1941 NKWD wymordował w więzieniach 14 700 więźniów, na szlakach ewakuacyjnych zmarło ich przeszło 20 tysięcy.” Masakry więzienne NKWD rozpoczęły się po rozpoczęciu niemieckiej inwazji na ZSRR w czerwcu 1941 roku. Ich ofiarą padli więźniowie polityczni przetrzymywani na okupowanych przez ZSRR terenach Polski, Litwy, Łotwy, Estonii i Besarabii, a także na terytorium ZSRR w granicach sprzed 17 września 1939. Osadzeni słusznie czy nie… prikaz jest prikaz, prawda?
Liczby… czasem liczby mówią więcej niż słowa.
„Z głową czy bez niej, kogo to obchodzi? Ma służyć. Poza tym, do czego jest potrzebna głowa niemieckiemu żołnierzowi? Już pierwszego dnia, gdy tylko dostanie się do koszar, zwalniają go z myślenia.”
Chyba nikogo nie trzeba przekonywać o tym, że nie ma większego horroru od wojny. Sven Hassel, duński pisarz, będący w armii niemieckiej w trakcie II wojny światowej, opisując każde z doświadczonych okropieństw, przytaczając wstrząsające wydarzenia i fakty, nie traci jednak… swady. To bez wątpienia pisarz, który ma niezwykły talent do uwypuklenia, że wojna to przede wszystkim walczący w niej ludzie. Ci na najniższych szczeblach – mięso armatnie, które ma nie myśleć, nie protestować i jedynie wykonywać rozkazy. To samo mięso jednak czuje. Nawiązuje relacje z współtowarzyszami niedoli. I usiłuje w każdym momencie uszczknąć ż życia choć jeszcze odrobinkę. Świst pocisków w świecie przedstawionym przez Autora miesza się z kanonadą pijanych głosów. Szalony ksiądz tańczy z uliczną lampą, jakby jutro miało nie być – na chwilę przed tym, zanim ktoś inny umrze z powodu bomby. Marzenia o kobietach pozostawionych gdzieś w domach mieszają się z przerażającymi rozkazami, które właśnie wykrzykuje dowódca. Językowa swawola Hassela, niepozbawiona czarnego humoru i ciętości, pozwala czytelnikowi na chwilę uśmiechu, kiedy czyta on o momentach typowo męskiej wojaczki – jednak tylko po to, aby za moment opadł w grymasie, przygnieciony smutkiem kolejnych wydarzeń. Bezsensownych śmierci. Cierpień. Tragedii. Po lekturze wiesz jednak, że absolutnie każdy z tych pochłoniętych wirem walki mężczyzn to przede wszystkim człowiek: syn, ojciec, mąż, kochanek, przyjaciel, brat. Dopiero później żołnierz. To moje drugie spotkanie z Autorem i… zdecydowanie nie ostatnie. 8/10
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)