Remigiusz Mróz - Operacja Mir - recenzja

by - 19:37:00

„Wszystko jest kwestią perspektywy. A możliwości są… cóż, po prostu nieskończone.”

Co by było, gdyby okazało się, że świat, w którym żyjesz, jest tylko jednym z wielu? Gdyby istniały jego inne wersje – mniej lub bardziej różniące się od tej aktualnej? Gdyby okazało się, że w jednej z nich II wojny światowej wcale nie było, w innej Imperium Rzymskie nigdy nie upadło, a w jeszcze odmiennej ludzie nigdy nie ustalili, że ziemia nie jest płaska? Nieskończona ilość możliwości i wariantów, które mogłyby powstać nawet wówczas, gdyby tylko jedna z decyzji podjętych przez daną osobę była zupełnie inna. Wieloświaty bez wątpienia ekscytują, jednak już podróże pomiędzy innymi wymiarami… mogłyby sprowadzić na świat prawdziwą apokalipsę.

„-Teraz wszystko jest możliwe.

- Właściwie zawsze było.”

Kiedy odzyskujesz przytomność, okazuje się, że… nie pamiętasz absolutnie niczego, co działo się w przeciągu minionego roku. Znajdujesz się w podziemiach metra, który wygląda, jak gdyby doszło w nim co najmniej do zamachu terrorystycznego. Dookoła walają się ciała, a jedyne dźwięki dobiegające do Twoich uszu to jęki poważnie rannych lub umierających ludzi. Jesteś świadomy tego, że miałeś do wykonania ważną misję – która miała na celu ocalenie Ciebie i Twojej ukochanej Nataszy. A skoro już o niej mowa – gdzie ona jest? Po wyjściu na zewnątrz szybko ustalasz, że znalazłeś się w jednym z najbardziej niebezpiecznych odgałęzień świata, w którym podróżników pomiędzy trajektoriami traktuje się jak odmieńców i po torturach pozbawia się ich życia. Postanawiasz wcielić się w rolę życia, odgrywając wersję Parkera z tego świata. Nie jest to jednak proste zadanie, jako że ta rzeczywistość jest kompletnie odmienna od wszystkich Ci znanych, przypominając niezwykle opresyjne państwo ludowe. Masz zamiar za wszelką cenę znaleźć Doringa – tego, który chciał zniszczyć inne warianty światów i zapobiec jakimkolwiek więcej podróżom w czasie. Czyż nie jest to jednak typowa misja samobójcza?

„Czym w istocie była tamta rzeczywistość? Cofnęli się w czasie do jakiegoś początku wszystkiego?”

Tymczasem w innej trajektorii świata, Twoja wersja Nataszy robi wszystko, aby Cię odnaleźć i wydostać Cię z miejsca, do którego się przeniosłeś. W zadaniu tym bynajmniej nie pomaga jej fakt, iż rzeczywistość zdaje się coraz bardziej destabilizować. W Die Glocke, miejscu, w którym lądują podróżnicy w czasie, wówczas gdy po nim podróżują, zaczyna się pojawiać coraz więcej wersji… Ciebie samego. Czy któryś Parker jest tym właściwym? A może żaden z nich nim nie jest? Wszakże różne warianty nas samych… są nami samymi z innych światów, różniąc się jedynie niewielkimi decyzjami podjętymi w przeszłości, które rzutowały na własne ja. Czy Wasza dwójka w zawierusze naruszonych trajektorii wieloświatów i chwiejącej się coraz mocniej w posadach rzeczywistości w końcu ponownie na siebie trafi? Czy możecie jeszcze w jakikolwiek sposób zapobiec ogólnej katastrofie destabilizacji światów? I czymże wreszcie są te świetliste zjawy, które pojawiają się na różnych liniach czasu, całkowicie je unieruchamiając? Pewnym jest, że choć w jakiś pokrętny sposób zostaliście wybrani, być może cel Waszej misji… przyniesie jedynie zgubę nie tylko Wam, ale i ogółowi świata. Co, jeśli świat, który znamy… przestanie istnieć?

„Nigdy nie mieliśmy przemieszczać się między światami. Mieliśmy egzystować w swoich. W tych, gdzie nasze miejsce. Robiąc coś przeciwnego, sprowadziliśmy zagładę na wszystkie.”

Od zawsze byłam w znacznym stopniu zafascynowana teorią wieloświatów oraz podróży w czasie. Z tego powodu z ogromną chęcią sięgam po kolejne powieści, w których można znaleźć wariacje na ich temat. Po udanym „Projekcie Riese” pora na część drugą, czyli „Operację Mir”, która wypada pod względem fabularnym tak samo dobrze jak poprzednia. Akcja – choć zawiła i w moim mniemaniu wymagająca znajomości poprzedniego tomu – wciąga, pociąga i przyciąga, pędząc momentami niczym pociąg pochodzący z jednego z futurystycznych wymiarów, który… może przecież istnieć. Nie ma niczego pewnego i ograniczonego, co doskonale obrazują czytelnicze zawirowania i zwichrowania w najnowszej powieści Mroza. Gdybym miała ocenić tę powieść jedynie przez pryzmat dopiero co poznanej, wykreowanej przez Autora pieczołowicie historii – za fabułę przyznałabym 8.5/10 punktów. Niestety, są jednak dwa znaczące minusy, o których muszę wspomnieć. Sprawiły one bowiem, że tę znakomitą pod względem akcji fabułę, czytało mi się nieco gorzej. Pierwszym z nich jest postać Ołeny, która na kartach powieści pojawia się niestety często. Dlaczego niestety? Ano z takiego powodu, iż wyraża się ona o wiele gorzej od eksperymentalnego skrzyżowania zatwardziałego kryminalisty, modelowego „kibola” oraz pana Mietka spod budki z piwem, żadnemu z nich nie umniejszając. Ja rozumiem, iż chęć wykreowania silnej i wyzwolonej postaci kobiecej jest ostatnimi czasy modna – czy jednak trzeba to robić, wkładając w damskie usta jedynie przekleństwa, lecące całymi wiązankami w NIEMALŻE KAŻDYM zdaniu? Po przeczytaniu każdej wypowiedzi tejże postaci miałam ochotę wykąpać swoje wymalowane oczy. W wybielaczu. Z jednej strony, malując tło i przedstawiając inne postaci, Autor używa niemalże poetyckiego, pięknego języka i prezentuje bogaty zasób słownictwa. Z drugiej, jedną z postaci okrasza jedynie wyrazami, które w każdej stacji telewizyjnej przez cały czas powodowałyby jedynie pisk. Druga rzecz, którą osobiście poczytuję jako minus, to zupełnie zbędne wprowadzenie do fabuły… alternatywnej wersji rozwoju wojny na Ukrainie (tutaj minus w minusie: Autor sam nie może się zdecydować czy pisać „na Ukrainie”, to jest wersję poprawną, czy kaleczyć język i używać „w Ukrainie) w postaci… użycia broni atomowej. Myślę, że postapokaliptyczna wizja zabrnęła tutaj zdecydowanie za daleko, a ta świetna skądinąd fabuła znacznie skorzystałaby na okraszeniu jej innymi wyjaśnieniami fabuły. Obie niedogodności, które wszakże mogą być nimi jedynie dla mnie, nie zmieniają jednak faktu, że „Operacja Mir” to kawał świetnej i emocjonującej lektury – szczególnie dla miłośników teorii istnienia innych wymiarów doskonale znanej nam rzeczywistości, czy podróży w czasie. Co do oceny, choć fabularnie byłoby to 8.5 punktu – zostanę przy 7/10 z uwagi na przywary i to z kredytem zaufania na przyszłość.

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)