Liz Brashwell - Cierń klątwy - recenzja
„Magia… zawsze w jakiś sposób wraca.”
Kiedy byłam dziewczynką, moim pierwszym marzeniem było władać własnym królestwem – małym domkiem, którego wypielęgnowany ogród będzie okalać biały płotek. Oczyma wyobraźni widziałam, jak w każdym z zarządzanym łaskawą, choć wypielęgnowaną dłonią, bawi się dwójka dzieci; oczywiście chłopiec i dziewczynka. Ja, pięknowłosa królowa, oczekuję na przystojnego męża z wykwintnym obiadem, później tulę dzieci do snu, czytając im magiczną baśń i planuję dla tej trójki mych osobistych podwładnych kolejne przygody.
Po pierwszym zawodzie miłosnym, moje królestwo zniknęło, a ja sama zaczęłam tkać własną baśń, którą próbowałam ziścić na niezliczoną ilość sposobów – aż w końcu mi się udało. Chciałam spotkać tego jednego księcia, którego zmienię na lepsze. Stworzyć moje własne „i żyli długo i szczęśliwie” – choć w oryginalnej, całkowicie nietypowej formie. Wszakże na tym świecie tak naprawdę nie ma miejsca na baśnie… dopóki nie stworzymy ich samodzielnie.
Tamtą małą dziewczynkę, uciekającą co rusz w świat bajkowych historii, jak i starszą, często cyniczną, młodą kobietę łączyły dwie rzeczy – miłość do opowieści o „Pięknej i Bestii”; najpiękniejszej Disney’owskiej historii… która może wydarzyć się w prawdziwym życiu.
„Dawno, dawno temu w odległej krainie, w pięknym zamku żył młody książę…”
Bella było imieniem, które od zawsze w pewien niezwykły sposób do Ciebie przystawało – nie tylko z racji uroczej aparycji, ale i wewnętrznej wyjątkowości. Wówczas gdy większość Twoich rówieśniczek marzyła jedynie o tym, aby poślubić najpiękniejszego młodzieńca z wnioski, Ty przemieszczałaś się dzięki różnymi światami dzięki książkom – pochłanianym łapczywie jedna za drugą. Byłaś żądna przygód i niezwykłości, o których jednak nie mogło być mowy w niewielkiej chatce na skraju lasu. Aż do czasu… Pewnego dnia wychowujący Cię przez całe życie ojciec, opuszczony jak i Ty przez Waszą matkę, nie stawił się na targach, a jego zaniepokojony koń wrócił sam do Waszego gospodarstwa. Udając się na poszukiwania taty, trafiłaś do nader upiornego i pozornie całkowicie opuszczonego zamku – wielkiej posiadłości, w której znalazłaś swojego rodziciela wtrąconego do lochu. Chwilę później pojawił się Bestia. Wielki, wilkopodobny, kotopodobny, psopodobny stwór, który… przemówił do Ciebie ludzkim głosem, ofiarując wymianę: Twój ojciec zostanie uwolniony, jeśli Ty zgodzisz się na to, aby dotrzymywać towarzystwa Bestii po wsze czasy. Choć oczyma wyobraźni widzisz wszystkie te życia, które ominą Cię, jeśli przystaniesz na jego propozycję, godzisz się bez wahania – wszakże Twój dobry, poczciwy ojciec, szalony i inteligentny wynalazca o krystalicznym sercu zasłużył na spokojne dni na wolności po wszystkim, co dla Ciebie uczynił. I tak oto zostajesz panią na mrocznych włościach… szybko odkrywając, że zarówno Bestia jak i cały zamek wraz ze swoim zdecydowanie nietypowym wyposażeniem nie są tym, czym mogliby się wydawać na pierwszy rzut oka.
„Bez ryzyka nie przeżyjesz żadnej przygody. Nie osiągniesz niczego wielkiego, jeśli wciąż będziesz obawiać się porażki.”
Choć sądziłaś, że jedyną żyjącą w tym zapomnianym pałacowym królestwie osobą jest Bestia, okazuje się, że… mieszka tutaj również służba. Pokojówka, zaklęta w miotełkę do kurzu. Dawna garderobiana, będąca dziś nader przyjazną komodą. Nadzorująca wszystko pani imbryk i filiżanka, która tak naprawdę jest jej pięcioletnim synkiem. No i sam Bestia… niegdyś jedenastoletni książę, który odebrał jedynie surowe wychowanie od króla i królowej, tak obawiających się magii i inności, że próbujących pozbyć się wszystkich poddanych, którzy jakkolwiek się wyróżniali, pod osłoną nocy. Jako mały chłopiec, Bestia został poddany pewnej trudnej próbie przez największą żyjącą wówczas czarownicę. Nie zdając jej, doświadczył jej klątwy – która umieściła go w ciele potwora, a całą służbę przemieniła w wyposażenie pałacu. Wiedźma dała mu jednak pewną szansę: jeśli ten zakocha się przed swoimi dwudziestymi pierwszymi urodzinami, zły czar pryśnie. Do tej chwili pozostało już jednak bardzo niewiele czasu, w związku z czym pałac powoli zaczyna osuwać się w zapomnienie: wraz ze wszystkimi osobami, skrzywdzonymi przez klątwę. Wydaje się, że jesteś jedyną nadzieją na jej odczynienie… tym bardziej, że wspólnie z coraz bardziej ludzkim Bestią odkrywacie, że została ona rzucona przez Twoją matkę. Tę, która rzekomo Cię porzuciła. Tę, której… prawie wcale nie pamiętasz. Tę, która być może próbowała jedynie ocalić resztki magii na świecie – i jeśli Twoja misja się powiedzie, będzie to znak, że się jej udało…
„Ale co tu robić? Co zwykli robić ludzie uwięzieni w zaklętym zamku, przerażeni i upadli na duchu? Wyzbyci wszelkich pomysłów? Pić? Urządzić przyjęcie? Torturować więźniów? Grać w karty?”
Jeśli retellingi baśni i bajek to moje guilty pleasure, ten będący opowiedzeniem na nowo historii „Pięknej i Bestii”, czyli właśnie „Cierń klątwy” można mianować ich perłą w koronie. Od zawsze zakochana w opowieści o odważnej i chcącej przeżyć prawdziwe przygody, choć samotnej królewnie i księciu zaklętym w ciele budzącego grozę stwora o inteligentnych oczach, budził we mnie wiele emocji, a przede wszystkim miłości do odkrywania piękna tam, gdzie inni mogliby je przegapić. Przedstawienie ich losów w szerszej formie, swoistego rodzaju wariacja dotycząca tego dlaczego książę mógł zostać przeklęty i jak jawić się mogły losy rodziców Belli przed jej narodzeniem, dodały historii nowego kontekstu. Samo przesłanie retellingu również niesamowicie mi się spodobało. To tak naprawdę nasiąknięta bajkowością historia przystająca do każdych czasów, w których nieodmiennie krytykuje się bez opamiętania jakąkolwiek inność i oryginalność. Nienawidzi się wyjątkowości i tępi się ją na wiele sposobów – tylko dlatego, że tak naprawdę się jej boi. W tej pięknej opowieści prawdziwe uczucia wygrywają, oświetlając kryształkami promieni magię, walkę o własne przekonania i uświadomienie, że nieprzystawanie do „normalności” jest więcej niż w porządku. Jeszcze może być pięknie – nawet, jeżeli uświadomi to sobie tylko jedna osoba. Jeśli nie, cóż… czasem lepszy byłby żywot w mrocznym, zaczarowanym i popadającym w całkowite zapomnienie królestwie Bestii o wielkim sercu, niż w świecie, w którym nie ma miejsca na ani drobinę magii. 8.5/10
„Ja miałam książki. Czytając je, podróżowałam do innych miejsc. Stawałam się innymi ludźmi. Żyłam innym życiem. Dzięki nim moja codzienność była o wiele mniej… smutna i samotna.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)