Max Czornyj - Czas śmierci - recenzja

by - 15:37:00

„Śmierć ma swoje długie szpony. Czasem ściąga nimi ludzi z tego świata, a czasem przyciąga innych, by podziwiali jej dzieło.”

Właśnie mija dekada wilka – przez dziewięć ostatnich lat, rok po roku, dokładnie tego samego dnia, jubileuszowy morderca przesyłał rodzinie odciętą i zdeformowaną głowę ofiary, umieszczoną w słoju. W tym roku jednak – dokładnie w dziesięciolecie – panuje złowroga cisza. Czyżby postanowił nie obchodzić makiawelicznie tak wzniosłej rocznicy? Zaprzestał swojej działalności? A może planuje coś jeszcze gorszego i bardziej widowiskowego zarazem? Choć trup, a raczej jego część, bo ani zabójcy, ani zdekapitowanych ciał nigdy nie odnaleziono, co prawda się nie pojawia, stolicą wstrząsają zupełnie inne wydarzenia. Wszystko ma swój początek u samobójstwa zaledwie czternastolatki, która odebrała sobie życie w związku z nader nieszczęśliwą i brzemienną w skutki miłością. Do tego dochodzi jeszcze sprawa zamordowanego w bestialski sposób… księdza. Czyżby te dwie tragiczne sprawy były ze sobą połączone? Media, jak to tylko one potrafią, szybko wietrzą świeżą krew… jej woń czuje jednak również szaleniec, który bynajmniej nie porzucił swojej misji – a jedynie przeszedł swoiste imago i skradając się w cieniu, dalej skrzętnie realizował swój coraz mroczniejszy plan. Barwne postaci, które właśnie zostały zmuszone do wkroczenia na scenę, odegrają na niej bardzo skomplikowane przedstawienie. Psychopacie jednak dokładnie w to graj – wszakże przebieg wydarzeń zaplanował on już w najdrobniejszych szczegółach bardzo dawno temu…

„Ciemność w duszach, które powinny być całkowicie niewinne. To przede wszystkim w nich Bóg, zamiast milczeć, powinien krzyczeć na całe gardło. Aż ochrypnie.”

 

Brat Hektor. Jako dziecko podrzucony do hiszpańskiego sierocińca. Wychowywany wśród miłości, jednak zawsze oglądający ją jedynie przez szybę. Naznaczony nieuchronnymi tragediami, wskutek których zaakceptował fakt, że jest przeklęty. W końcu, pokrętną drogą, pełną wybojów i krwi, trafił do polskiego zakonu. Oddany gorącej wierze, poświęcił życie Bogu i zaakceptował fakt, że… czasem widzi znacznie więcej niż inni. Wezwany na dywanik do arcybiskupa, zdecydowanie nie spodziewał się jednak, że misja zdyscyplinowania pewnego księdza, którą otrzymał, zakończy się obecnością na kilku pieczołowicie zaaranżowanych miejscach zbrodni oraz zostaniem konsultantem nader charakternej pani komisarz. Niezbadane jednak są wyroki boskie…

 

„Złowroga cisza była najgorsza. Sara czuła, że zło czai się, by dopiero nadejść. I to ze zdwojoną siłą.”

 

Sara Adam. Wyzwolona feministka, zawsze pojawiająca się na miejscach zbrodni w charakterystycznym stroju. Postać bez wątpienia wielobarwna i pozornie silna – choć tak naprawdę skrywająca prawdziwe ja i problematyczną przeszłość za skrzętnie wykreowaną maską. To jej przypadło w udziale polowanie na jubileuszowego mordercę. To ona przez tak wiele lat nie natrafiła na ani jeden jego ślad. To jej przyjdzie się teraz zmierzyć z budzącą grozę sprawą kilku śmierci… i zatańczyć skomplikowany układ paso doble z tym, którego poszukiwała od tak dawna. Co jednak wydarzy się przed ostatnim ukłonem tego danse macabre?

 

„Sumienie. Czasem przyprawiało o dreszcze.”

 

Jest jeszcze Bering – prowadzący właśnie szeroko zakrojoną kampanię polityk, chcący zostać nowym prezydentem. Wiarygodny mówca, postać świetnie odnajdująca się w mediach i… podejrzanie bardzo zainteresowana prowadzonym przez komisarz śledztwem. I na deser Manuel – nader kontrowersyjny artysta, który zasłynął z dzieł niemalże skandalicznych… jednak być może właśnie przez to tak pociągających gawiedź. Czy to przypadek, że jego kreska pomaga niekiedy odtworzyć wydarzenia z miejsc zbrodni? A może – ale tylko może – ma on z nimi wspólnego coś więcej? Pewnym jest tylko, że Taniec Śmierci Camille'a Saint-Saënsa mógł być mniej makiaweliczny od tej zbrodni…

 

„Zbiegi wydarzeń, osób, miejsc… Nic nie dzieje się przypadkiem.”

 

Nie bez powodu wszem i wobec głoszę, iż Max Czornyj jest moim ulubionym polskim autorem. Dawniej kompletnie niezainteresowana, rodzimą twórczością o wszelkich odcieniach zła, pokochałam ją właśnie za sprawą pióra tego Pisarza. Nikt tak utalentowanie nie potrafi nurzać się w odcieniach czerni, tworząc swoisty aliaż zdeprawowania, szaleństwa, zbrodni i mroku ludzkich umysłów, stanowiący w istocie… niezwykle smacznie podaną ucztę. Zasiadając u szczytu długiego stołu z nową powieścią Czornyja, czytelnik nie jest nijak przygotowany na kulinarne doznania, które za chwilę staną się jego udziałem, łaskocząc podniebienie nieznanymi wcześniej smakami. Owszem, przypominającymi coś, czego mógł kosztować już wcześniej, jednakże w dalszym ciągu zaskakującymi nowymi połączeniami, kulinarnymi wariacjami oraz przewrotnymi koncepcjami. Choć nie jest to wieczerza dla wszystkich, uczestniczenie w niej będzie zdecydowanie wspaniałym doświadczeniem dla tych, lubujących się w nieoczywistym, finezyjnym i fantazyjnym. Kochankowie mroku zapomną się znowuż w tym małym, poetycko wykreowanym tańcu z kostuchą, mając oczy szeroko otwarte ze zdumienia jeszcze przez chwilę po tym, kiedy wybrzmią ostatnie takty utworu… 9/10

 

„W człowieku jednak zawsze tkwi złudna nadzieja, która każe próbować. Nadzieja ta uzupełniała zresztą drugie uczucie – wiarę.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)