Max Czornyj - Czas śmierci - recenzja
„Śmierć ma swoje długie szpony. Czasem ściąga nimi ludzi z tego świata, a czasem przyciąga innych, by podziwiali jej dzieło.”
Właśnie mija dekada wilka – przez dziewięć ostatnich lat, rok po roku,
dokładnie tego samego dnia, jubileuszowy morderca przesyłał rodzinie odciętą i
zdeformowaną głowę ofiary, umieszczoną w słoju. W tym roku jednak – dokładnie w
dziesięciolecie – panuje złowroga cisza. Czyżby postanowił nie obchodzić
makiawelicznie tak wzniosłej rocznicy? Zaprzestał swojej działalności? A może
planuje coś jeszcze gorszego i bardziej widowiskowego zarazem? Choć trup, a
raczej jego część, bo ani zabójcy, ani zdekapitowanych ciał nigdy nie
odnaleziono, co prawda się nie pojawia, stolicą wstrząsają zupełnie inne
wydarzenia. Wszystko ma swój początek u samobójstwa zaledwie czternastolatki,
która odebrała sobie życie w związku z nader nieszczęśliwą i brzemienną w
skutki miłością. Do tego dochodzi jeszcze sprawa zamordowanego w bestialski
sposób… księdza. Czyżby te dwie tragiczne sprawy były ze sobą połączone? Media,
jak to tylko one potrafią, szybko wietrzą świeżą krew… jej woń czuje jednak
również szaleniec, który bynajmniej nie porzucił swojej misji – a jedynie
przeszedł swoiste imago i skradając się w cieniu, dalej skrzętnie realizował
swój coraz mroczniejszy plan. Barwne postaci, które właśnie zostały zmuszone do
wkroczenia na scenę, odegrają na niej bardzo skomplikowane przedstawienie.
Psychopacie jednak dokładnie w to graj – wszakże przebieg wydarzeń zaplanował
on już w najdrobniejszych szczegółach bardzo dawno temu…
„Ciemność w duszach, które powinny być całkowicie niewinne. To przede wszystkim w nich Bóg, zamiast milczeć, powinien krzyczeć na całe gardło. Aż ochrypnie.”
Brat Hektor. Jako dziecko podrzucony do hiszpańskiego sierocińca.
Wychowywany wśród miłości, jednak zawsze oglądający ją jedynie przez szybę.
Naznaczony nieuchronnymi tragediami, wskutek których zaakceptował fakt, że jest
przeklęty. W końcu, pokrętną drogą, pełną wybojów i krwi, trafił do polskiego
zakonu. Oddany gorącej wierze, poświęcił życie Bogu i zaakceptował fakt, że…
czasem widzi znacznie więcej niż inni. Wezwany na dywanik do arcybiskupa,
zdecydowanie nie spodziewał się jednak, że misja zdyscyplinowania pewnego
księdza, którą otrzymał, zakończy się obecnością na kilku pieczołowicie
zaaranżowanych miejscach zbrodni oraz zostaniem konsultantem nader charakternej
pani komisarz. Niezbadane jednak są wyroki boskie…
„Złowroga cisza była najgorsza. Sara czuła, że zło czai się, by dopiero
nadejść. I to ze zdwojoną siłą.”
Sara Adam. Wyzwolona feministka, zawsze pojawiająca się na miejscach
zbrodni w charakterystycznym stroju. Postać bez wątpienia wielobarwna i
pozornie silna – choć tak naprawdę skrywająca prawdziwe ja i problematyczną
przeszłość za skrzętnie wykreowaną maską. To jej przypadło w udziale polowanie
na jubileuszowego mordercę. To ona przez tak wiele lat nie natrafiła na ani
jeden jego ślad. To jej przyjdzie się teraz zmierzyć z budzącą grozę sprawą
kilku śmierci… i zatańczyć skomplikowany układ paso doble z tym, którego
poszukiwała od tak dawna. Co jednak wydarzy się przed ostatnim ukłonem tego
danse macabre?
„Sumienie. Czasem przyprawiało o dreszcze.”
Jest jeszcze Bering – prowadzący właśnie szeroko zakrojoną kampanię
polityk, chcący zostać nowym prezydentem. Wiarygodny mówca, postać świetnie
odnajdująca się w mediach i… podejrzanie bardzo zainteresowana prowadzonym
przez komisarz śledztwem. I na deser Manuel – nader kontrowersyjny artysta,
który zasłynął z dzieł niemalże skandalicznych… jednak być może właśnie przez
to tak pociągających gawiedź. Czy to przypadek, że jego kreska pomaga niekiedy
odtworzyć wydarzenia z miejsc zbrodni? A może – ale tylko może – ma on z nimi
wspólnego coś więcej? Pewnym jest tylko, że Taniec Śmierci Camille'a
Saint-Saënsa mógł być mniej makiaweliczny od tej zbrodni…
„Zbiegi wydarzeń, osób, miejsc… Nic nie dzieje się przypadkiem.”
Nie bez powodu wszem i wobec głoszę, iż Max Czornyj jest moim ulubionym
polskim autorem. Dawniej kompletnie niezainteresowana, rodzimą twórczością o
wszelkich odcieniach zła, pokochałam ją właśnie za sprawą pióra tego Pisarza.
Nikt tak utalentowanie nie potrafi nurzać się w odcieniach czerni, tworząc
swoisty aliaż zdeprawowania, szaleństwa, zbrodni i mroku ludzkich umysłów,
stanowiący w istocie… niezwykle smacznie podaną ucztę. Zasiadając u szczytu
długiego stołu z nową powieścią Czornyja, czytelnik nie jest nijak przygotowany
na kulinarne doznania, które za chwilę staną się jego udziałem, łaskocząc
podniebienie nieznanymi wcześniej smakami. Owszem, przypominającymi coś, czego
mógł kosztować już wcześniej, jednakże w dalszym ciągu zaskakującymi nowymi
połączeniami, kulinarnymi wariacjami oraz przewrotnymi koncepcjami. Choć nie
jest to wieczerza dla wszystkich, uczestniczenie w niej będzie zdecydowanie
wspaniałym doświadczeniem dla tych, lubujących się w nieoczywistym, finezyjnym
i fantazyjnym. Kochankowie mroku zapomną się znowuż w tym małym, poetycko
wykreowanym tańcu z kostuchą, mając oczy szeroko otwarte ze zdumienia jeszcze
przez chwilę po tym, kiedy wybrzmią ostatnie takty utworu… 9/10
„W człowieku jednak zawsze tkwi złudna nadzieja, która każe próbować.
Nadzieja ta uzupełniała zresztą drugie uczucie – wiarę.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)