Maciej Torebko - Ręce Boga - recenzja

by - 13:35:00

 „On, jako jeden z nielicznych, oświecony. Od niego zależała przyszłość. On musiał być żołnierzem, dowódcą i kulą. On był Ręką Boga.”

Zazdrość, zawiść i nienawiść. Wszechobecne zło i zepsucie. Pożądanie zbrukanego, pragnienie najczarniejszego, chcenie niedozwolonego. Grzechy nienagrodzone karą. Tak być nie może, prawda? Pewnego dnia spotyka Cię jednak wybawienie – Twój miałki żywot, okraszony jedynie czasami spełnianiem chorych żądz na Bogu ducha winnych kobietach, zostaje odmieniony. Ten, któremu wstydzisz się nawet spojrzeć w oczy powierza Ci najważniejszą misję: oczyścić świat z niezasługujących na życie na nim kreatur. Sprawić, że będzie lepszy. Czystszy. Świętszy. To właśnie na to czekałeś od wielu, wielu lat. Powołanie, które zostało stworzone z podszeptów w końcu oblekło się w rzeczywistą postać – nakazującą Ci urealnienie fatum… Zadaniu oddajesz się z pełnym poświęceniem – wszakże przygotowywałeś się do tego od bardzo dawna. Nie wziąłeś jednak pod uwagę jednego czynnika: po drugiej stronie barykady znajduje się ktoś, kto bardzo chce Ci przeszkodzić w zrealizowaniu zadania. I na to jednak szybko tworzysz pewien makiaweliczny pomysł…

„Wąż, jaszczurka, jeden pies. W obydwu przypadkach upadły szukał schronienia na ziemi. Obydwa były wcieleniem i kwintesencją zła. Zasługiwały tylko na jedno.”

A po drugiej stronie naznaczonego siatką pęknięć lustra… Setka, ćwiartka, pół litra – a może i zero siedem okraszone kilkoma piwami, zależnie od dnia. Ariel – przystojny i piekielnie skuteczny policjant, którego kariera zaczęła się dość nietypowo, bo od… uczestnictwa w grupie kibicowskiej. Po dawnej tragedii, postanowiłeś jednak przenieść się na drugą stronę litery prawa i dziś całą Twoją egzystencję wypełnia misja wymierzania sprawiedliwości przestępcom. Dosłownie całą, bowiem Twoja druga połówka dawno od Ciebie odeszła, zabierając przy okazji kilkuletnią córkę, z którą masz obecnie zdecydowanie zbyt rzadki kontakt. Czemu tu jednak się dziwić? Kto chciałby współdzielić życie z kimś, kto lwią jego część spędza w pracy, stykając się z najgorszymi okropieństwami, a przez pozostały czas topi wspomnienia o zobaczonych zbrodniach na dnie najróżniejszych butelek? No właśnie. Już wkrótce jednak całe Twoje życie wywróci się do góry nogami i to wcale nie za sprawą przydzielonej Ci jako partnera młodej, niezwykle inteligentnej sierżant Moniki. W końcu dostaniesz swoją wymarzoną, wielką sprawę, w której będziesz mógł się wykazać. Choć gdybyś przewidział wszystkie jej okoliczności, może jednak bardziej uważałbyś na to, o czym marzysz…

„Patrząc w stronę postaci, nie czuł strachu, bo czymże jest strach? Spuścizna po przodkach, pierwotny instynkt przetrwania. Przecież on był wyższą istotą od zwykłego człowieka. Był wybrany, jedyny w swoim rodzaju. On był nowiną.”

Wszystko zaczyna się od trupa w lesie, z którego już wkrótce robi się kilka, a potem kilkanaście. Ciała młodych, bezimiennych zbezczeszczonych kobiet prowadzą do… zbiegłego z miejsca potencjalnej zbrodni aniołka w postaci małej dziewczynki, która na skutek doznanej przemocy, nie kontaktuje się ze światem zewnętrznym. To jednak dopiero intro. Już wkrótce pojawia się kolejny denat – tym razem w postaci obrazowo zamordowanego maczetą komornika sądowego, na którego sklejonych powiekach widnieje religijny symbol Rąk Boga. Czy obie te sprawy mogą być ze sobą jakkolwiek powiązane? To wyjaśni już… kolejne ciało, bowiem mający sobie tylko znaną misję morderca, niepozostawiający na miejscach zbrodni żadnych śladów, dopiero się rozkręca. I nie spocznie, dopóki we własnym mniemaniu nie wymierzy sprawiedliwości wszystkim tym, których wyselekcjonował. Czyściciel świata kontra niewylewający za kołnierz podkomisarz – kto wygra ten emocjonujący pojedynek?

„On był panem jej życia. Mógł zrobić z nią wszystko, była jego własnością.”

O tym, że „Ręce Boga” są debiutem, dowiedziałam się dopiero po przeczytaniu książki. Przyznam, że gdybym przypadkowo nie zobaczyła tej informacji, nie stwierdziłabym po lekturze, że jest to pierwsza książka Autora. Ta dopracowana w najmniejszych detalach i niezwykle wciągająco skrojona fabuła wciągnęła mnie już od pierwszych stron. Jest brudno, trudno, skomplikowanie, intrygująco, a w całej sprawie aż roi się od intrygujących zagadek. Czym bliżej zakończenia, tym akcja bardziej przyspiesza, zwiększając poziom ciekawości u czytelnika. Wykreowanie postaci nieuchwytnego i zdeterminowanego zabójcy, z którego perspektywy jest zresztą napisanych kilka rozdziałów (tak, te czytało mi się najciekawiej), związanego w pewien tajemniczy sposób z religią, było doskonałym pomysłem. Podobnie oceniam zresztą nieliczne, choć jakże emocjonujące wstawki jego kilkuletniej córki. Jako minus wskazać muszę jednak pewną bardzo utartą schematyczność, bo tej nie lubię. Czy koniecznie policjant musi być zdegenerowanym alkoholikiem, niepotrafiącym przeżyć dnia bez morza alkoholu? Rozumiem stykanie się w pracy z różnymi odcieniami zła, jednak mam wrażenie, że każda główna postać w kryminale przedstawiana jest ostatnimi czasy w taki sposób, co uważam za złą tendencję. Drugim, choć mniejszym, minusem jest dla mnie bardzo zimny, kolokwialny język – tak ostry, że momentami  miałam wrażenie, że Autor wychłostał mnie nim jak żyletą – zupełnie jak nasz morderca nieszczęsnego komornika przy pomocy maczety. Choć sytuacyjnie zazwyczaj pasuje, myślę, że jego nieznaczne złagodzenie i ocieplenie byłoby dla tej historii dużym plusem. Żaden z tych minusów nie zmienia jednak tego, że „Ręce Boga” uważam za kryminał na bardzo dobrym poziomie. 7.5/10

„Zwykli ludzie nie rozumieją jego misji. W ludzkiej naturze leżała niechęć i wykluczenie tego, co niezrozumiałe, niezgodne z przyjętym kodeksem moralnym.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)