Sven Hassel - Królestwo piekieł: Powstanie warszawskie - recenzja

by - 14:36:00

„Żołnierz jest jak maszyna. Jego podstawowym zadaniem jest wykonywanie rozkazów.”

Prawnik, lekarz, zamiatacz ulic. Piekarz, utalentowany złodziej, morderca. Aktor, sprzedawca gazet i hodowca bydła. W obliczu wojny następuje pełna równość. Wszyscy są tym samym: mięsem armatnim, mającym zagwarantować swojemu państwu zwycięstwo. Ofiary w ludziach są całkowicie nieistotne, jeśli ich kraj wygrywa.

 


„Gdy do wyboru pozostaje Ci egzekucja lub służba w 999 batalionie, to co wybierasz?”

Niemcy, jedyny naród, który uwierzył w swoją wyższość nad wszystkimi innymi i mianował siebie rasą panów, nie przebierali w środkach. Ważne było jedynie to, aby mogli oczyścić świat z wszystkich innych i narzucić mu niepodzielną władzę. Zagwarantować rasową czystość i uczynić siebie epicentrum wszystkiego. Zmierzając do wielkiego zwycięstwa, nie przebierali w środkach. Kiedy trzeba było, trenowali do walki nie tylko dzieci i starców – ale również tych, którzy zapełniali więzienia. Drobni złodziejaszkowie, podpalacze czy wyrachowani zabójcy – nie miało to większego znaczenia, jeśli aktualnie brakowało ludzi na jakimkolwiek froncie. Będąc w potrzebie, zwalniali osadzonych i zwalniali ich z więzień, aby posłać do walki. By mogli się zrehabilitować i zginąć śmiercią bohatera za swój kraj. Może nawet otrzymać order, jeśli był to zgon szczególnie zasłużony – na przykład pod gąsienicą czołgu. W taki właśnie sposób powstał karny niemiecki batalion, którego burzliwe losy opisuje Sven Hassel w „Królestwie piekieł”.

„Nie ma znaczenia, co robiliście w przeszłości i kim byliście, cholernymi generałami czy też zamiataczami ulic. Od dzisiaj jesteście sobie równi.”

Mieszanina kompletnie różnych ludzi, spośród których niektórzy zawinili jedynie nieodpowiednio wzniosłym chwaleniu potęgi niemieckiego państwa, a inni mordowali niewinnych, zostanie nagle rzucona w sam ferwor walki, tworząc wielobarwny batalion. Choć jako Polacy możemy nienawidzić Niemców za wszystko, czym zawinili naszemu krajowi, nie możemy przeoczyć tego, że wśród nich – tak samo jak wśród nas – również ginęli przypadkowi ludzie. Nie tacy, którzy byli szkoleni na żołnierzy-maszyny do zabijania, ale tacy, którzy zostali do walki zmuszeni. Dzięki będącej fikcją literacką opartej na prawdziwych wydarzeniach historii Svena Hassela, możemy się dowiedzieć jak wyglądał los takich osób i ich przeznaczenie: stawanie dzień po dniu oko w oko ze śmiercią. Wśród barwnych opisów wojennej ohydy wyłaniają się również opowieści budzące uśmiech czy nawet rozbawienie – rzeczywistość żołnierzy „ochotników”, którzy pomimo przymusowej służby zawiązywali przyjaźnie czy zabijali chwile pomiędzy bitwami na najróżniejsze sposoby. Grali w karty, słuchali śpiewu ptaków czy marzyli o kobietach – tylko po to, by za chwilę obserwować jak ich kolega ginie rozerwany bombą czy podczas nalotu. Nie mieli jednak czasu pochylić się nad tym na dłuższej; wszakże wojna jest ohydna niezależnie od tego zza której linii frontu się na nią spojrzy. Nie ma litości i nie bierze jeńców.

„W oczach Boga i pruskiej armii nic nie jest niemożliwe.”

Pełnym dykteryjek i anegdotek opowieściom Svena Hassela towarzyszy interesująco odmalowane tło wojenne, w którym nie sposób nie docenić opisów o bohaterów powstania warszawskiego. O ich odwadze, niezłomności i niegasnącym uporze, przed którym uklęknąć na wiele dni musiało nawet wielkie państwo niemieckie. Choć Sven Hassel to pisarz duński, który brał czynny udział w wojnie, udało mu się doskonale odmalować ducha naszego polskiego narodu. Tego, który zawsze walczy – nawet w obliczu zatrważającej przewagi przeciwnika. Tego, który – choć miał zostać wymazany z mapy Europy – wciąż żyje… i ma się dobrze.

„Nazizm, komunizm, faszyzm, co to, do diabła, jest? Jak się nad tym pochylić, to zobaczysz wszędzie ten sam syf!”

Sięgając po „Królestwo piekieł” na pewno nie spodziewałam się, że za chwilę zostanę porwana w wir wojennych wydarzeń, które z jednej strony będą dla mnie jak znakomita powieść przygodowa, z drugiej jak rozgrywająca się pomiędzy bohaterami komedia, a z jeszcze innej jak doskonale dopracowany wojenny dramat. Autor pisze z ogromną swadą, dzięki czemu przedstawiana przez niego historia jest łatwo przyswajalna, choć budzi przy tym cały wachlarz emocji. To ten typ pisarza, z którym chętnie usiadłoby się przy ognisku, aby posłuchać choć przez chwilę jak opowiada historie – choć po niektórych mogłyby dręczyć nas koszmary. Nie sposób nie docenić również karykaturalnego przedstawienia jakże cudownych Niemców, którzy byli tak zaślepieni swoją domniemaną wielkością nad innymi, że nie zważali na nic, próbując faktycznie ją osiągnąć. Po przeczytaniu tej powieści pewne jest tylko jedno: niezależnie od tego kim jesteś – nigdy, przenigdy nie chcesz się znaleźć w wojennej zawierusze. W obliczu śmierci jesteś nikim i nie posiadasz niczego. Nadczłowiek Niemiec, Żyd czy Polak – jesteśmy tym samym. 9/10

„Nie ma znaczenia, gdzie walczymy ani z kim. Będziemy zabijać, jeśli to leży w interesie naszego państwa. W razie potrzeby będziemy mordować ludzi jak bydło… Tylko przy wsparciu takiej filozofii możemy z pełnym przekonaniem wkroczyć na drogę zwycięstwa.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)