Maciej Siembieda - 444 - recenzja

by - 15:02:00

„Szukaj szczeliny, mawiał wtedy do siebie. Szukaj. Drobnego pęknięcia, kruchej spoiny między cegłami lub choćby mikroskopijnego kamyka wystającego z muru. Czegoś, na czym można zahaczyć dalsze działanie. Coś takiego zawsze istnieje.”

Podczas gdy lwia część polskich autorów kryminałów nie przepada za brnięciem pod prąd, a raczej kieruje się zgodnie z kierunkiem aktualnych trendów, Maciej Siembieda pozostaje wierny swoim przekonaniom, proponując swoim czytelnikom kolejną niesztampową propozycję kryminalną. Próżno w niej szukać wiecznie nietrzeźwych funkcjonariuszy policji, przesadnie krwawych zbrodni oraz morza przekleństw, często aż wylewających się ze współczesnej literatury. „444” jest zaś finezyjnie wykonanym ukłonem w kierunku miłośników zawile inteligentnych, mrocznych zagadek z klasą. Zbrodnie łączą się w niej ze sztuką, historią i szeregiem tajemnic, tworząc niepowtarzalną układankę, której finalny kształt okazuje się zaskakujący. Trudno o innowacyjność, wśród tak wielu powieści „spod ciemnej gwiazdy” – a jednak Siembiedzie po raz kolejny udało się ją osiągnąć, gwarantując przy okazji porywającą rozrywkę i kuszącą rozgrywkę umysłową. Dlaczego „444” jest tak dobre? 

 

„- Ale dlaczego akurat ten obraz?

- Bo jest wyjątkowy.”

Najbardziej tajemnicze dzieło malarza Jana Matejki to bez dwóch zdań „Chrzest Władysława Warneńczyka”. Obraz został stworzony w owianych tajemnicą okolicznościach jedynie po to, aby… dwukrotnie zaginąć. Najbardziej prawdopodobne było to, że dzieło nigdy nie powróci do Polski. Pojawiły się głosy, że ten kawałek sztuki spłonął w ogromnej posiadłości jednego z niemieckich zbrodniarzy. Kiedy wszystko wydawało się stracone, odnalazł się w miejscu, w którym najmniej się go spodziewano… Przekona się o tym Jakub Kania – jeden z moich ulubionych książkowych bohaterów, czyli prokurator wykreowany przez Macieja Siembiedę.

„Prokurator Jakub Kania był bez szans. Uwielbiał takie sytuacje.”

W jaki sposób ukryć przekręty na ogromną skalę? Jak zakamuflować nieudolność i wpadkę najtęższych głów w państwie? To najzupełniej proste. Wystarczy przykryć je czymś, co zaabsorbuje czwartą władzę w kraju, czyli media. Telewizja, gazety i portale internetowe dysponują ogromną siłą przekazu. Niejako mają monopol na kreowanie nastrojów opinii publicznej, prezentując światu dokładnie to, co aktualnie chcą pokazać. Jeśli więc rozpęta się burzę medialną o odpowiednio dużym rozgłosie, rzuci ona nieprześwitujący cień na wszystkie inne wydarzenia. Co uczynić, jeżeli chcemy skierować oczy narodu w zupełnie inną stronę? Podrzucić pismakom skrzętnie stworzoną intrygę; temat, na który będą mogli rozpisywać się przez kolejne tygodnie albo i miesiące. W związku z tym, że trwająca w okolicach Puszczy Kampinoskiej ekshumacja rzekomo odnalezionych chwilę temu szczątków bohaterów drugiej wojny światowej, okazała się całkowitym fiaskiem, trzeba umiejętnie opuścić na nią zasłonę milczenia. Wykreować mnóstwo białego szumu. Zakłóceń. Przeinaczeń. Jak? Ogłośmy, że działający w IPN znany prokurator, Jakub Kania, właśnie rozpoczął poszukiwania słynnego polskiego zabytku, po którym ostatni ślad zniknął wiele lat temu. „Chrzest Władysława Warneńczyka”, słynne – choć owiane tajemnicą - dzieło Jana Matejki, kryje za sobą mnóstwo zagadek. Jeżeli nawet nie do końca prawdziwych, w to nam graj, wszakże czym pogłoski są mniej prawdopodobne, tym łatwiej porwać nimi tłum. Zyskawszy misję wręcz nie do wykonania, Kania będzie musiał rozwiązać mnóstwo zapętlonych wątków – prowadzących na manowce, niebezpiecznych, ale i… całkowicie frapujących. Kiedy do głosu, oprócz nikłych poszlak, dojdzie pewna wygłoszona kilkaset lat wcześniej przepowiednia, być może okaże się, że za chwilę wszystkich nas czeka przełomowy moment w historii. Apokalipsa czy przeznaczenie, które wreszcie odnalazło swoją drogę ku urzeczywistnieniu?

„- Wyjątkowe… bo?

- Bo Matejko miał na jego punkcie dziwną obsesję.”

Maciej Siembieda jest mistrzem kreowania w swoich powieściach wielu wątków, spośród których każdy na końcu idealnie połączy się z resztą, odnajdując swe uzasadnienie w sensie fabuły. Żonglowanie mnóstwem skrawków wydarzeń, które finalnie zintegrują się w jeden zgrabny pokaz kuglarski, wymaga nie tylko inteligencji ostrej jak brzytwa i ogromnej pomysłowości, ale również pisarskiej biegłości, zasługującej na oklaski. W „444” spotkamy się literacko z bohaterami pochodzącymi ze współczesności, X czy XV wieku. Każdy z nich będzie miał do opowiedzenia własną historię, teleportującą czytelnika w zupełnie inną rzeczywistość. Najeżoną tajemnicami, okraszoną niebezpieczeństwem i pociągającą elementami mistycyzmu. Stworzone przez Autora zagadki kryminalne okazują się być nie lada gratką dla każdego miłośnika nie tylko mrocznych lektur, ale i książek, które… są po prostu – całkowicie obiektywnie – dobre. Skonstruowane bez ani jednego zarzutu, wykonane bez ani jednej skazy. Sięgając po każdą kolejną propozycję Siembiedy więc zacieram ręce w oczekiwaniu na kolejny popis pisarskich umiejętności, pozostający na niezmiennie wysokim poziomie. Wiem bowiem, że – choć czeka mnie pewien skupiony, umysłowy wysiłek – sięgam po kolejną dobrą lekturę, która nie będzie czymś wtórnym czy zbędnie wulgarnym. „444”, zupełnie na obraz zaginionego „Chrztu Władysława Warneńczyka”, okazuje się dziełem wyjątkowym, a jego odkrycie i pełne zrozumienie namaluje w rzeczywistości zupełnie inny wzór. Pattern stworzony ekspresyjnymi pociągnięciami pędzla, zanurzonego w całej ferii barw farb. Coś, co chciałoby się podziwiać raz jeszcze – zupełnie jak wiszące w galerii płótno. Albo… ukryte gdzieś, gdzie sam będziesz musiał je odnaleźć. 8/10

„Księżyc kłamca…”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)