Olivie Blake - Masters of Death - recenzja

by - 17:26:00

„- Wszystko jest grą, jeśli się o to postarać.

- Ale jeśli trzymamy się faktów, to już nie jest gra. Teraz to wojna.”

Wampiry i świry? Nie tylko. „Masters of Death” zaprasza do świata mrocznej magii, naznaczonego ogromną dozą nietuzinkowo dobrego humoru, którego realia zaprezentuje cała plejada nadnaturalnych stworzeń: krwiopijcy, demony, ghul, wilkołak, syrena czy… starożytni bogowie i upadłe anioły. Na dokładkę pewna nie do końca umarła agentka nieruchomości będzie próbowała uwięzić czytelnika w nawiedzonym domu – tuż po tym, jak uwolni z niego zawadiackiego poltergeista… i to przy pomocy uosobionej Śmierci i jej przebiegłego syna chrzestnego. Zapraszam na wyjątkowy seans, w którym wystąpią najbardziej wyjątkowi z baśniowych i mitycznych, prowadzący swoje zaczarowane żywota tuż obok nas; a jedynie nieco w cieniu. W końcu nigdy nie wiadomo co i kiedy z niego wychynie. Albo wypełznie. I pochłonie…

 

„To nie jest moja historia. To jest historia, i to warta wysłuchania, ale nie należy do mnie.”

Zazwyczaj śmierci się nie szuka – a raczej robi się wszystko, aby spotkać się z nią możliwie najpóźniej. Z kostuchą pod żadnym pozorem nie powinno się też o nic zakładać, składać jej ostatecznych obietnic i… próbować zagrać w grę. Stawka zawsze jest zbyt wysoka, a nieudolni śmiertelni nie zawsze od razu to dostrzegają. Ileż to razy w kryzysowych chwilach słyszy się: „proszę, daj mi żyć, ocal mnie, a już naprawdę nigdy nie…” albo: „obiecuję, jeśli wyzdrowieję, oddam Ci…”. Do kogo kierowane w istocie są te słowa? Boga? A może właśnie ponurego żniwiarza, od którego zależy człowieczy los? Słowa, słowa, słowa; mowa – trawa. Można zaklinać, przeklinać i przyrzekać. Śmierć i tak zawsze znajdzie swój sposób, aby ograć niedoskonałego człowieka. Już zanim ten wyciągnie wykrzywioną artretyzmem dłoń z oferowaną kartą, będzie znała jej wartość. Nim persona zdecyduje się postawić wszystko na tę, a nie inną liczbę – natychmiast ją odgadnie. Śmierć jest niezwyciężona… choć może nie zawsze?

„Dawno, dawno temu żył mężczyzna, który oszukał Śmierć, i tak, trzeciego dnia po tym, jak osioł zmienił skórę, a wąż wypowiedział życzenie na moście, Śmierć zabrał go do siebie. No wiesz, tego typu bajki.”

Oprócz wszechwładzy i wszechwiedzy, Śmierć ma pewną istotną słabostkę… Kocha grać w gry. Jej uzależnienie od hazardu jest w pewnych kręgach dobrze znane i tak samo często doceniane jak nienawidzone. Akt pierwszy, scena numer jeden. Pomieszczenie o ścianach skąpanych krwią oświetlają bogato zdobione żyrandole. Rozstawione strategicznie stoliki obite zielonym materiałem pokrywa niezliczona ilość kart i żetonów do gry. W tle da się posłyszeć rzewną pieśń – a może zawodzenie umarłych i właśnie konających. Przy jednym ze stanowisk, co chwila poganiając diabelskiego krupiera, siedzi Kostucha. W jednej ręce trzyma bordowy puchar, w drugiej garść pionków. Ci bardziej spostrzegawczy zauważyliby, że kształtem przypominają ludzi; miniaturowe ludziki z ustami otwartymi do krzyku. Naprzeciwko Śmierci kolejny zawodnik, który stał się przegranym już w momencie zasiadania do rozgrywki. I następny. I jeszcze jeden. Zawsze znajdzie się jakiś śmiałek, który zechce rzucić jej wyzwanie i wygrać z niezwyciężonym. I jak tu nie uzależnić się od hazardu, skoro ciągle ktoś namawia na grę? No właśnie. Kostucha z kościstym uśmiechem podejmuje kolejne rzucane rękawice, a w tym samym czasie… Akt pierwszy, scena numer dwa. Do pewnego mrocznego miejsca od długiego czasu nikt nie dostarcza umarłych nieszczęśników. Pustki. Zwichrowania w świecie. Zaburzenia rzeczywistości. Gdzie u diabła Śmierć znowu się podziewa, rejterując z tak ważnej pracy? Nawet Fox, jej diaboliczny chrześniak, nie jest w stanie jej wezwać przy użyciu swych mocy. Ech. Znowuż namierzenie Kostuchy spocznie na nim, niebożątku. Trzeba przywrócić równowagę w świecie, oczyszczając go z kogo trzeba – i to jak najszybciej. Na szczęście tym razem nie będzie się musiał udać sam do najbardziej niezwykłego kasyna, mogącego z dumą nosić nazwę „Danse macabre”. Na zlecenie kilku archaniołów towarzyszyć mu będzie bardzo nietypowa ekipa…

„Chcę poczuć coś, co mnie przerasta. Chcę stanąć na krawędzi rujnacji i porażki, rzucić się w przepaść pełną niebezpieczeństw.”

Akt drugi. Viola Marek mogłaby być zwyczajną agentką nieruchomości, gdyby nie dwie kwestie. Po pierwsze, w nocy zmienia się w kota, za co niektórzy (włącznie ze mną) zapewne daliby się pozbawić życia (choć na takie życzenia warto uważać). Po drugie, właśnie jej przyszło sprzedać dom, który zdecydowanie nie chce zostać sprzedany. Wszystko dlatego, że utknął w niej kolejny Tom – następny członek bogatej, choć pechowej rodziny, w której każdy ginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Zuchwałego ducha dostrzega jedynie Viola. I choć początkowo irytuje ją, że ten przeszkadza jej we wszystkie możliwe sposoby w dokonaniu intratnej transakcji, w końcu… zaczyna coś do niego czuć. Kiedy już mogłaby zacząć rozważać nadnaturalne love story, w jej życiu pojawiają się nowe magicznie diabelskie postaci. Wygląda na to, że w życiu każdej z nich już dawno została zaplanowana rozgrywka w zaświatach. Po jednej stronie Śmierć – po drugiej jej chrześniak Fox i… cała zgraja mitycznych stworów. Jaki będzie wynik końcowy?

„Podejrzeć, do czego bije ludzkie serce, to zrozumieć, kim ta osoba jest.”

W zeszłym roku zakochałam się w „One for my enemy” Olivii Blake, będącej moim zdaniem współczesną, mroczną adaptacji „Romea i Julii” w mafijno-poetyckiej otoczce. Z tego powodu po „Masters of Death” sięgnęłam z ogromną przyjemnością, na której poziom wpłynęło również piękne wydanie najnowszej propozycji Autorki. Choć obie powieści nie mają ze sobą wiele wspólnego – może poza dużą ilością mistycyzmu i pewnym pierwiastkiem magii – nowa odsłona Blake, na wzór poprzedniej, porywa czytelnika w zupełnie inną rzeczywistość. Taką, dla której zobaczenia warto na chwilę zamknąć oczy i przewinąć przed nimi owiane zaczarowanym dymem klatki. Tym razem klimat książki nie jest nasączony nostalgią – a dla odmiany dużą dozą dobrego humoru i nutką niepokoju. Jest finezja, fantazja, trochę miłości i dużo niebezpieczeństw. Nie brakuje przygód i żadnego stwora z bajek (i koszmarów), jakiego tylko możesz sobie wyobrazić. Ta nietypowa sztuka teatralna, wystawiana przez mityczną trupę, stanowi gwarant bardzo oryginalnej i wciągającej rozrywki. Fabuła zmierza do jednego, bardzo istotnego pytania – czy odważysz się stanąć w szranki z Kostuchą? Zagrać z samą Śmiercią, stawiając na szali wszystko, co kochasz, aby… wygrać? W ostatecznym rozrachunku jest tylko jedna zasada. Zwycięstwo; jednocześnie nagroda i – o czym przekonasz się o wiele za późno – kara. Krupier zaczyna rozkładać karty, lecz nawet, jeżeli trafi Ci się królewski poker – wygrywając, przegrasz. Spróbować jednak zawsze warto… 8/10

„- Zostaniesz, dopóki nie zasnę?

- Zawsze.

- Kłamiesz teraz?

- Nie da się powiedzieć, prawda?”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)