Rafał Artymicz - Reanimacja - recenzja

by - 17:34:00

„Wiele osób żyje w ukryciu i nie może być sobą, bo inni oczekują czegoś innego.”

Dwaj lekarze, na co dzień zajmujący się koordynowaniem pracy w szpitalu, ratowaniem życia ludziom i usprawnianiem ich egzystencji oraz próba odnalezienia się w życiowej zawierusze… Być może brzmiałoby to całkiem tendencyjnie, gdyby nie to, że Mariusz i Artur pozostają w związku; w wielu kręgach wciąż nieakceptowani, żeby nie powiedzieć: wyklęci. „Reanimacja”, będąca kontynuacją „Narkozy”, Rafała Artymicza to powieść obyczajowa z wątkami medycznymi oraz thrillerowymi, opowiadająca jednak przede wszystkim historię burzliwej relacji miłosnej, w której nie brak emocji, wzruszeń i poruszeń. Czy jednak namalowany przez Autora za urzekającą okładką świat okazał się wystarczająco porywający,  by rozkochać w sobie tak wymagającego książkowego „dłubacza” jak ja? Sprawdź. Już teraz jednak zdradzę Ci, że jeśli przepadasz za dość dobrze skrojonymi obyczajówkami z bohaterami LGBT, możesz dodać „Reanimację” do koszyka lub na wirtualną półkę Legimi. Myślę, że to propozycja idealnie pasująca do obchodzonego obecnie w niektórych kręgach #pridemonth 😉

„Ta blizna będzie mi zawsze przypominać, jak niewiele brakowało, żebym Cię stracił na zawsze.”

Wskutek działań nieprzewidywalnego szaleńca, przebywającego obecnie pod ścisłym nadzorem w szpitalu psychiatrycznym i oczekującego na proces, którego – wbrew pozorom – wynik wciąż jest niejasny, mogłeś go stracić. Najbliższą Ci osobę, obdarzoną uczuciem na przekór absolutnie wszystkim i wszystkiemu. Los miał jednak dla Was inne plany i ocalił Twoją drugą połowę. Kogoś, z kim połączyło Cię przeznaczenie. Tego przerażonego uciekiniera, wyśledzonego przez Ciebie finalnie aż w malowniczej Florencji. Nareszcie jesteście razem; na powrót połączeni i ważniejsi dla siebie niż kiedykolwiek wcześniej. Czy jednak naprawdę chcesz przenieść całe swoje dotychczasowe życie do Włoch, nawet jeżeli to tam zdecyduje się osiąść Twój wymarzony mężczyzna? Niektórzy mawiają, że w miłości jak na wojnie – wszystkie chwyty dozwolone. Inni twierdzą z kolei, że czując ją, trzeba iść na pewne ustępstwa względem tej drugiej strony, szanując jej wybory i mając na uwadze nie tylko jej, a Wasze wspólne dobro. Od zawsze najlepiej czułeś się we Wrocławiu – barwnym, pięknym i odpowiednio anonimowym mieście, w którym planowałeś pozostać na dłużej i pracować nad rozwojem kariery. Spełniony związek na obcej ziemi czy „Wroclove” w wersji samotnej? Na szczęście Twoje niewesołe rozważania przerywa zaskakująca decyzja Artura, który sam proponuje Wasz powrót do dolnośląskiej stolicy i – co cieszy Cię jeszcze bardziej – decyduje się objąć stanowisko ordynatora oddziału anestezjologii i intensywnej terapii w tym samym szpitalu, w którym pracujesz jako chirurg. Czyżby wszechświat w końcu zaczął Wam sprzyjać i wszystko układało się, tak jak powinno?

„- Hmm… Grozisz czy obiecujesz?

- A jak wolisz?”

Jest dobrze; nigdy nie byłeś szczęśliwszy. Nie jest jednak idealnie, bo – zgodnie z obowiązującym prawem – Wasz związek nie może zostać zalegalizowany. Zapewne machnąłbyś na to ręką, jako że poświadczony „papierek” nie jest wyznacznikiem uczucia, gdyby nie to, jaką uprawiasz profesję. W obecnej sytuacji nie mógłbyś nawet dowiedzieć się, jaki jest stan Twojego partnera, jeżeli ten nagle trafiłby w stanie krytycznym (odpukać; nigdy więcej!) do szpitala… chyba że skorzystałbyś z licznych znajomości. Spacer za rękę ulicami miasta najczęściej nie wchodzi w grę – zawsze znajdzie się ktoś, kto krzywo spojrzy, wyśmieje czy… wyrazi swój sprzeciw rękoczynami. No i rodzice; są jeszcze Twoi rodzice, którzy do dzisiaj nie są świadomi tego, że nigdy nie doczekają się ani upragnionej synowej, ani wnuków. Czy odważysz się w końcu oficjalnie przed nimi przedstawić, prezentując im i światu obecny, najważniejszy w Twoim życiu związek? Najistotniejszą znajomość, dla której trwania, bez chwili namysłu, przeszedłbyś przez wszystkie kręgi piekielne i przekroczył Rubikon? Boisz się. Po wszystkim, co spotkało Cię w przeszłości, jest to całkowicie naturalne. Co bowiem jeżeli Twoi rodzice wyrzekną się syna? Rzucą obraźliwym słowem na literę P i odwrócą od Ciebie na zawsze? Rzekomo uczucia nie są wyborem; pojawiają się same, często całkowicie niespodziewane i niekoniecznie skierowane do tych osób, do których chciałeś. Czy naprawdę ktokolwiek ma prawo oceniać Cię za to, kogo szczerze kochasz, tak długo, jak Ty sam nie interesujesz się jego życiem i nie wchodzisz w nie z całym impetem w brudnych buciorach? Tęczowa flaga powiewa dumnie w zaciszu Waszego mieszkania – czy jednak jest na tyle wytrzymała, by życiowa zawierucha pewnego dnia nie porwała jej na strzępy?

„Tylko Twój.”

Od wielu lat posiadam dwóch homoseksualnych przyjaciół, w związku z czym nie mam nic przeciwko tego rodzaju bohaterom w książkach. Wręcz przeciwnie; czytam o nich chętnie tak długo, jak lektura nie przekracza granic dobrego smaku. Rozległe, najeżone detalami i zniesmaczającymi opisami sceny zbliżeń nie są przeze mnie zresztą mile widziane w żadnych (!) powieściach. W „Reanimacji” na szczęście takie się nie pojawiają. Na tak zwane „momenty” kurtyna zostaje opuszczona zawsze w odpowiednim momencie, co uznaję za wielki plus. Czytelnik otrzymuje za to całą kawalkadę emocji. Podziwiałam szacunek, jakim darzą się główni bohaterowie, zauroczyłam się prowadzonymi przez nich gierkami słownymi, a czasami irytowałam wespół z nimi, w związku z czym uznaję, że Autor ma talent do przenoszenia uczuć z kart książki na czytającego – wielka zaleta! Jest jednak również pewien minus, nad którym nie mogę przejść do porządku dziennego. W „Reanimacji” chwilami aż roi się od schematyczności. Choć niestety, często jest ona prawdziwa, natężenie tendencyjności jest na mój gust nazbyt duże. I tak, zdaniem postaci: każdy narodowiec to bezlitosny oprych, wszyscy księża to zakłamani pedofile, a wierzący są konserwami, które powinno się zutylizować. Polska to zaś kraj praktycznie „do zaorania”… (w kontraście cudowne Niemcy, tfu!). Bardzo nie lubię zakrawającego o nachalne przelewania skrajnych (każda skrajność jest zła!) opinii w usta postaci. W pewnym momencie miejsce na nie się zapełni, a ich nadmiar wyleje się wprost na czytelnika, pozostawiając mu znużenie. Jestem jednak w stanie przymknąć oko na tę wadę, jako że to jedyna, którą Artymicz w swej drugiej powieści serwuje książkomaniakowi – i pewien sposób uzasadniona środowiskowo, choć zdecydowanie przesadzona. Uwadze polecają się zaś jeszcze: dobry język, ciekawy konstrukt fabuły, wielość uśmiechających scen i doskonałe oddanie realiów pracy lekarzy, o których czytałam z dużą przyjemnością. Czuć, że Autor ma na ten temat wiedzę – i doskonale potrafi wpleść nieskomplikowane wątki medyczne w pełną poruszeń fabułę. Gdyby odjąć z „Reanimacji” zbyt dużo powtarzalnej poglądowości, myślę, że wystawiłabym jej 8/10 punktów; finalnie: 6/10.

PS Emocjonujące zakończenie pozostaje otwarte. Lubię to rozwiązanie – pozostawia furtkę na dopisanie wielu kolejnych rozdziałów. Tak w życiu, jak i w powieści…

„Zemsta jest słodka. Warto było czekać, żeby to zobaczyć.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)