Krzysztof Puwalski - Anatomia wojownika - recenzja

by - 19:55:00

„Bo wojownicy są nie tylko w służbach, na wojnach czy w sytuacjach ekstremalnych. Są wszędzie.”

Wojownik – w języku angielskim: „warrior”, czyli jeden z moich tatuaży o ogromnym znaczeniu. Tytuł wielu piosenek, pewnego rodzaju słowo klucz o niezliczonej liczbie interpretacji. Najbardziej oczywista opowiada o wojowniku-żołnierzu, ryzykującym swoje życie w imię obrony ojczyzny. Istnieją jednak również takie, które nie przychodzą nam do głowy natychmiast, kiedy usłyszymy ten wyraz. Jest nim bowiem również każdy, kto… wytrwale walczy o zrealizowanie swoich marzeń, niezależnie od tego, jakie by nie były. Ten zakładający sobie długoterminowe cele i realizujący je krok po kroku, pomimo każdej z przeciwności losu. Wszyscy dążący do bycia najlepszą wersją siebie samych. Mali-wielcy bohaterowie dnia codziennego, którzy nie wykonują może misji wojennych – ale odważnie podejmują się tych życiowych. Każdy prawdziwy wojownik jest ważny; jest wręcz na wagę złota, co idealnie opisuje na przykładzie swojej drogi zawodowej Krzysztof Puwalski w „Anatomii wojownika” – najbardziej nietypowego poradnika, z jakim miałam do czynienia. Propozycję tę czyta się jak powieść, jednocześnie wyciągając z niej mnóstwo motywacji dla osiągnięcia własnych, znanych jedynie sobie celów.

„Jednak wojownik ma przede wszystkim siłę psychiczną.”

Krzysztof Puwalski już jako mały chłopiec miał marzenie, które co niektórym mogłoby się wydawać śmieszne. Chciał zostać komandosem – osiągnąć coś niezwykłego i nietuzinkowego, w części kręgów wręcz niemożliwego, poświęcając temu mnóstwo pracy oraz koncentrując wszelkie siły w jednym kierunku. Potrafisz sobie wyobrazić, że przychodzi do Ciebie Twój synek i mówi: „mamo, zostanę komandosem!”? Zapewne uśmiechnęłabyś się z rozczuleniem, nasączonym odrobiną pobłażania, myśląc, że to taka dziecinna mrzonka. Urocza – choć mało realna. Pewnie za kilka lat maluchowi się odwidzi i wybierze bardziej powszechny zawód. Jeśli tak sądziłaś, płonne Twe nadzieje – w tym kilkulatku nie było bowiem nic zwyczajnego. Czerpiąc wzór przede wszystkim od swoich bohaterskich dziadków, Krzysztof Puwalski w końcu osiągnął swój cel, spełnił to niedoścignione życzenie, choć droga ku niemu bynajmniej nie była usłana różami. Niektórzy są jednak tak oddani realizacji swojego marzenia, tak bardzo wierni swoim przekonaniom (to mój drugi tatuaż), że – choćby nie wiem co – w końcu ich słowo zmieni się w „ciało”. Można bez zbędnej przesady stwierdzić, że to jednostki na swój sposób wybitne – mało kto jest w stanie określić swoje cele na tyle jasno i uparcie, by konsekwentnie realizować je przez kilka czy kilkanaście kolejnych lat. Autorowi „Anatomii wojownika” się to udało, co czyni go doskonałym przykładem dla wszystkich walczących o swoje większe i mniejsze marzenia.

„(…) to droga i to ona sama powinna być celem.”

Właściwie „Anatomię wojownika” mogłabym określić jako „powieść drogi” – bo to historia o tym, jaką ścieżkę przeszedł Autor, aby spełnić założone sobie cele. Jego narracja momentami jest zabawna (szczególnie urzekły mnie wspomnienia dotyczące formowania Grupy Przewodników Psów Bojowych w JW Grom, czyli K9, a więc historie z bohaterskimi czworonogami nawet nie w tle, a raczej na pierwszym planie), jednak w większości przede wszystkim inspirująca. Budzi podziw, choć też nadzieję – pokazując, że… jeśli bardzo, bardzo czegoś chcesz i zrobisz wszystko, aby to osiągnąć – to tak właśnie się stanie. Puwalski dzieli się z czytelnikiem mnóstwem rad, które bynajmniej nie brzmią jak „od sztancy”. Choć są uniwersalne, nie są pustymi frazesami i nakazami, dzięki czemu kierunkują myślenie w odpowiednią stronę. Wierzę, że są również w stanie pomóc w skoncentrowaniu uwagi na dążeniu do własnych pragnień.

„Wejście na drogę wojownika lub wojowniczki to początek wspaniałej podróży.”

Jeśli lubisz historie wojskowe, chcesz lepiej poznać świat niebezpiecznych misji i dowiedzieć się, jak wygląda trening psów bojowych – „Anatomia wojownika” zdecydowanie jest dla Ciebie dobrą opowieścią. Taką, jakiej chętnie wysłuchałoby się podczas nocnego ogniska w grupie przyjaciół. Jeżeli jednak poszukujesz poradnika podanego w niebanalnej formie, również będzie to doskonały wybór. Puwalski, snując narrację o własnym życiu z ogromną wręcz swadą, pokazuje czytelnikowi, że… jedynym ograniczeniem w dążeniu do pozornie niemożliwego jest on sam. Gdybym musiała wskazać jakąkolwiek wadę, zapewne – jako człowiek stosunkowo oczytany 😉 – stwierdziłabym, że niektóre mądrości są zbyt… oczywiste. Pewnych truizmów w książce o celu motywacyjnym nie da się jednak uniknąć, z czego zdaję sobie sprawę. W jednej z recenzji (co podtrzymuję) pisałam, że wszyscy jesteśmy mordercami. Tym razem, adekwatnie do okoliczności, nieco inaczej. Wszyscy jesteśmy wojownikami, jeśli tylko zrobimy wszystko, by się nimi stać. Będziemy szli pod górkę tak długo, jak będzie to konieczne. Usuniemy z drogi przeszkody każdym dostępnym środkiem. Pozbędziemy się przeciwników i będziemy doskonalić słabości dotąd aż znikną całkowicie. Wiem o tym sporo – co zainspirowało mnie do zrobienia takiego, a nie innego tatuażu. Because, baby, I am a WARRIOR. Ty też możesz nim być. Jeśli potrafisz o czymś marzyć – potrafisz to zrobić.

PS Oprócz czytelnego i atrakcyjnego graficznie podziału „Anatomii wojownika” na rozdziały, muszę również pochwalić dużą ilość kolorowych zdjęć, które Autor zdecydował się w niej zamieścić. Tego rodzaju ciekawe urozmaicenie tekstu bardzo cieszy moje srocze oczy! 7/10

„(…) jeśli konsekwentnie podążasz swoją ścieżką, to nawet jeśli zdarzy Ci się z niej zboczyć, szybko wrócisz na właściwe tory.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)