Chrysta Bilton - Córka dawcy nasienia - recenzja
„Prosiłam o rodzeństwo. Dostałam czwórkę. I drugą matkę. I pałac. Oraz tuzin białych gołębi, świnkę wietnamską, iguanę z Egiptu, dalmatyńczyka i ogromny wstrząs.”
Nie każdy musi być rodzicem, ponieważ nie wszyscy zostali do tego stworzeni; przeznaczenie niektórych jest zupełnie inne. Pomimo tego zawsze pojawiają się osoby, które postanawiają mieć dziecko na siłę, nie bacząc zupełnie, że traktując je jak przedmiot, który można nabyć – mogą je skrzywdzić. Syn lub córka na zamówienie – bo tego chcę i koniec (przy czym brakuje tylko charakterystycznego dla przebywających w piaskownicy, gniewnego tupnięcia nogą)… czyż nie jest to dziecinne? Nieodpowiedzialne i nieodpowiednie. Sięgając po reportaż zatytułowany „Córka dawcy nasienia”, zdecydowanie nie spodziewałam się, że zamiast mogącej przytłoczyć lektury, otrzymam tak naprawdę przejmującą, wstrząsającą i smutną opowieść traktującą o tym, jak nieroztropne decyzje rodziców mogą skrzywdzić i zniszczyć dziecko. Historię o egoistycznej matce, której narwane pomysły sprowadziły na świat będącą autorką tej propozycji czytelniczej Chrystę. Narrację o dzieciach, które nie są zabawkami czy zwierzątkami domowymi – choć wciąż zbyt często właśnie tak są traktowane. Myślę, że po tę książkę powinien sięgnąć każdy, kto chciałby kiedyś mianować się rodzicem (bo zaszczytne i nie z urodzenia to miano) i także ten już nim będący, aby zobaczyć, czego mama czy tata zawsze powinni się wystrzegać.
„Robiła to, co zwykle: była reżyserką i producentką swojego własnego dzieła, w którym grała główną rolę, i obsadzała pozostałe wedle swojego widzimisię.”
Od zawsze podobały Ci się kobiety. Zdarza się – wszakże orientacja seksualna nie jest czymś, co sobie wybierasz. Uczucia czujesz lub też ich nie posiadasz; i nie masz na to większego wpływu. Skoro jednak los przeznaczył Ci taką a nie inną drogę, powinnaś podążać nią ze wszystkimi jej konsekwencjami, miast co rusz szukać dziury w całym. Zawsze jednak taka byłaś. Nie potrafiłaś usiedzieć na miejscu. Miałaś milion pomysłów na minutę. Imałaś się różnych zajęć dorywczych, aby stwierdzić, że nie dla Ciebie normalna praca – rozpoczynałaś zatem kolejne szalone projekty, mające przynieść Ci fortunę, nie kalkulując ryzyka ani na jotę. Podążałaś za sławnymi, uczestniczyłaś w zebraniach sekt, próbowałaś rozkochać w sobie każdą, nawet i tę zamężną, kobietę. W końcu Tobie zawsze musi się udać. Zapewne dałabyś radę sprzedać łysemu szampon z grzebieniem w pakiecie, gdybyś tylko podjęła wysiłek, by spróbować. Nagle w Twoim życiu pojawiła się ona, ta piękna piosenkarka, dla której chciałaś być menadżerką. To nic, że nie miałaś wykształcenia muzycznego – chciałaś tylko być jak najbliżej niej. Pewnego dnia doszłaś do wniosku, że czegoś w tym Waszym dwuosobowym światku brakuje. Dziecko! Otworzyłaś oczy i uznałaś, że musicie mieć syna lub córkę. Pociecha cementuje związek, a w Waszym ostatnimi czasy nie działo się najlepiej. Jako że zawsze realizowałaś każdy szalony pomysł, który tylko raczył pojawić się w Twojej głowie, natychmiast przeszłaś do działania. Tutaj jednak pojawił się pewien problem. Biologicznie dwie kobiety dziecka na szczęście mieć nie mogą, zatem trzeba gdzieś znaleźć ojca. Oczywiście nie byle jakiego – w końcu tata Twojego potomka musi być wybitny. Przystojny niczym hollywoodzki aktor, mądry jak sędzia sądu najwyższego, zabawny jak Twój dziadek, utalentowany jak wykładowca z Harvardu… Brzmi skomplikowanie, ale dla Ciebie nigdy nie było niemożliwego. Idealnego kandydata poznałaś… podczas wizyty w salonie fryzjerskim. Teoretycznie niewykonalne, a Ty tego dokonałaś; po kilkunastu dniach od pierwszego spotkania namówiłaś go na to, aby został „ojcem” Twojego dziecka. Odmówiłaś jednak naturalnego poczęcia – poprosiłaś jedynie o adekwatny produkt, którym „poczęstowałaś” się sama. Za sprawą pipety do indyka… Gdyby kiedykolwiek jakaś światła myśl zaświtała Ci pod czaszką, pewnie doszłabyś do wniosku, że traktowanie siebie jak mięsa nie jest najlepszym pomysłem, …choć może, w istocie, całkiem do Ciebie pasującym. Nieważne. Na świecie pojawiła się Twoja upragniona Chrysta.
„On grał swoje solo na gitarze, a ona zapełniała jedną rolkę filmu za drugą w nadziei, że uda się jej zastąpić wszelkie pozostałości naszych bolesnych wspomnień malowniczym kłamstwem.”
Po jej urodzeniu dopiero pokazałaś na co Cię stać. Goniłaś za jedną miłością, a potem kolejną – wszakże zawsze musiałaś kogoś kochać. Płaciłaś jej ojcu, który wcale nie okazał się takim ideałem, na jakiego wyglądał, by ten raczył się z nią spotkać. Wikłałaś się w piramidy finansowe, niejednokrotnie pozbawiając Was dachu nad głową. Kupowałaś córce prezenty, na które nie było Cię stać. Poznawałaś ją z co rusz nowymi partnerkami, robiąc dziewczynce wodę z mózgu. Żadna z nich nie pozostawała z Wami na dłużej… bo przestawały być dla Ciebie wyzwaniem, kiedy tylko je zdobyłaś. Przynosiłaś do domu zwierzątka, po to, aby pozbyć ich się, kiedy staną się kłopotliwe. Narażałaś ją na śmieszność w szkole, kiedy musiała przyznać, że… ma dwie mamusie. Przenosiłaś na nią swoje plany i marzenia. Zatruwałaś chwiejnymi nastrojami i zmusiłaś do tego, aby przedwcześnie dorosła. A ona chciała tylko mieć normalną rodzinę i zwyczajne dzieciństwo. Żyć z mamą i tatą, nie odstawać od rówieśników w szkole i być kochana – jak córka, a nie córka, która musi odgrywać rolę matki. Dziecko pragnęło stałości, bezpieczeństwa i szczęścia. Chciało być dzieckiem właśnie, lecz zrobione na zamówienie, stało się zabawką w rękach szalonej mamusi. Kilkanaście lat później dowiedziało się zaś, że jej wybranego jak z katalogu tatusia rozpuściłaś na tyle, pokazując mu najłatwiejszą drogę szybkiego zarobku w postaci oddawania nasienia, że spłodził jeszcze 35 jej rodzeństwa. Oj tam, oj tam, zawsze chciałaś mieć dużą rodzinę, prawda, córeczko? Nie chciała. Chciała. Tylko. Być. Dzieckiem.
„Czas mijał, a ja zaczynałam tracić rachubę, ile mamy rodzeństwa – zapomniałam niektóre z imion i nie potrafiłam przyporządkować historii do konkretnej osoby.”
To dzieci cierpią z powodu zabaw dorosłych – kiedy przypadnie im w udziale los, o który wcale się nie prosiły. Wdrożone w dysfunkcyjne rodziny, wiodące nienormalną egzystencję, czasem zostają bezpowrotnie zniszczone. Decydują się na samotne życie, bo przez wzorzec zaczerpnięty z góry sądzą, że nie są w stanie „uwić własnego gniazda”, a więc czasem okazują się po stokroć mądrzejsze od swoich rodziców. Ci niestety wiele lat wcześniej nie pomyśleli tak samo – lub nie pomyśleli w ogóle. Tata wybrany z katalogu. Syn z probówki. Córka na zamówienie. Konkretny kolor oczu, wzrost, rodzaj włosów i predyspozycje. A jak coś wyjdzie nie tak, zapłacimy za następny model. Skoro oferujemy niemałe pieniądze, to i wymagamy – a z zakupionym „towarem” możemy zrobić, co nam się żywnie podoba. Pięciu tatusiów? Trzy mamusie? Małe zoo w domu czy rodzinka adopcyjna stworzona z przypadkowych podrzutków, by otrzymać zasiłek wychowawczy? To jest myśl. Wynaturzenia i ohyda. Smutek i tragizm. Sięgając po „Córkę dawcy nasienia”, spodziewałam się zabawnego reportażu o tym, jakby to było nagle dowiedzieć się, że ma się 35 nieznanego dotychczas rodzeństwa. Otrzymałam zaś niesamowicie wciągającą i przystępnie napisaną lekturę obnażającą zło, które swoim dzieciom są w stanie uczynić rodzice swoją egoistycznością i niedojrzałością. Choć historia jest podana lekkim tonem, momentami z narracji aż bije gorycz – w pełni uzasadnione morze goryczy, wylewające się ze słów dorosłej dziś kobiety, która jednak dalej gdzieś tam w środku cierpi z powodu dzieciństwa spędzonego z na swój sposób niepoczytalną matką. Chrysta okazała się silna, przezwyciężając zamtuz i patchwork, w których przyszło jej dorastać. Dziś, na przykładzie swojego życia, pokazuje najdosadniej jak można, jakim rodzicem nie być… i kiedy nie być nim w ogóle. Uważam, że to bardzo ważna propozycja czytelnicza, do której wstępem mogłyby być słowa Miłosza: „Który skrzywdziłeś człowieka prostego / Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając / Gromadę błaznów koło siebie mając / Na pomieszanie dobrego i złego.” 9/10
„Aż za dobrze znała wyraz twarzy siostry mówiący: mam-pewien-plan-i-to-pewnie-nie-jest-najlepszy-pomysł-ale-tylko-spróbuj-mnie-powstrzymać.”
2 comments
bardzo ciekawy post, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję. Również przesyłam pozdrowienia! JS
UsuńSerdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)