Natasha Preston - Prawda czy wyzwanie - recenzja
Rozpocznij pokaz slajdów. Tematem dzisiejszej prezentacji będą czasy licealne. Rzutnik wyświetla na ścianie pierwszy z obrazów, a wszystkich oglądających ogarnia konsternacja, kiedy nie widzą nic poza tłem w odcieniu najczarniejszej czerni. Po chwili dołączają do niego pierwsze, jeszcze nieśmiałe takty muzyki. Cichy utwór rozpoczyna sączyć swą rzewną pieśń; melodię utkaną z nut zupełnie na wzór tej żałobnej. Widzowie siedzą w osłupieniu. O co tutaj chodzi? Przecież wspomnienia ze szkoły średniej powinny składać się z nachodzącej na siebie feerii szalonych barw, z pasującym do nich podkładem dźwiękowym z disco zmiksowanego z wesołym disco polo. Nie zawsze tak jest. Wstrzymaj oddech. Wytrzymaj jeszcze chwilę, a zrozumiesz. Drugi slajd. Jednolicie czarne tło przechodzi stopniowo w milion odcieni szarości. Klasyczna muzyka narasta, chwilami aż raniąc uszy, by wybuchnąć kawalkadą dźwięków w szalonym crescendo, kiedy zobaczysz ostatnią klatkę – zwiędły, całkowicie ususzony kwiat. Różę, z której ktoś nierówno i niedbale wyrwał wszystkie płatki. Smutnego słonecznika z opuszczoną główką. Coś zniszczonego. Zanim jednak dotrzesz do końca prezentacji i zostaniesz przeszyty ostatnim, piskliwym wręcz dźwiękiem, migawka obrazów. Każdy z nich pojawia się coraz szybciej. I szybciej. I za szybko. Sceny zaczynają się na siebie nawarstwiać. Samotna postać skulona z książką pod ścianą. Szydzący uśmiech matematyczki. Rechocząca dziko anglistka. Lubieżny wuefista. Wychowawca udający, że niczego nie widzi. Dyrektor reklamujący zamtuz jako prestiżowe liceum. Osoby z Twojej klasy powtarzające plotki, szczęśliwe, że wyrzutek jest poza nawiasem. Zapraszające się wzajemnie na osiemnastki, podczas gdy Ty byłeś na aż żadnej. Upokorzenia. Poniżenia. Codzienne małe, acz jak wielkie, wrogie gesty, próbujące zabić ducha. Stłamsić inność. Wykorzenić niepokorną oryginalność. Miałcy nie wiedzą jeszcze, że to nigdy im się nie uda, ale jeśli obejrzysz tę prezentację, nigdy już o niej nie zapomnisz. Trzy lata, ponad tysiąc dni. Tak… o czasach licealnych zdecydowanie można by napisać mroczną książkę. Mogłabym stworzyć o nich horror, gdybym postanowiła zniżyć się do pewnego poziomu. Być może satysfakcja z wymordowania wszystkich bohaterów przyniosłaby mi przyjemność, cały ocean zadowolenia; wet za wet. I może nawet kiedyś to morze wyleję, powodując powódź, potop i klęskę żywiołową, a potem podpalając pozostałe po niej zgliszcza z makiawelicznym uśmiechem na wzór dumnego Nerona. Póki co, tym nietypowym intro do recenzji stwierdzę, że Natasha Preston napisała kolejny świetny młodzieżowy thriller. Pozycję pełną niepokoju, tajemniczości i nastoletnich intryg, spośród których każda budzi inną retrospekcję z młodych lat. Tych z założenia beztroskich i szczęśliwych, a czasem tak bardzo spod ciemnej gwiazdy, że nawet Kuba Rozpruwacz miałby dylemat od kogo zacząć. Przejdźmy jednak do „Prawdy czy wyzwania”, czyli książki, która rozkocha w sobie miłośników „Słodkich kłamstwewek”, „Plotkary” i… zabijania.
„Dla wszystkich, którzy uwielbiają się relaksować, spędzając dni w stanie ciągłego niepokoju i stresu, wywołanego czytaniem o morderstwach.”
Czyż to nie jest najlepsze intro do książki, jakie widziałeś w życiu? Cóż może bardziej niepoczytalnie, a więc wartościowo, uśmiechnąć i nastroić miłośnika mrocznych lektur od takiej zachęty? No właśnie. Zapominam zatem o przełączaniu kolejnych slajdów i nader krwawych wizjach, przewracam stronę i zapoznaję się z fabułą. Dwie przyjaciółki toczą rozmowę o tym, że czekają je ostatnie tygodnie liceum, co w szkole, do której uczęszczają, wiąże się ze słynną grą – prawda czy wyzwanie. Problem wygląda następująco: ta pierwsza nie istnieje. Są kłamstwa, śledztwa, intrygi i mniejsze lub większe grzeszki. Typowe dla większości nastolatków zwichrowania, imprezy oraz pierwsze miłości; rozczarowania. Zazdrość, rywalizacja i beztroski śmiech, zanim jeszcze wkroczą w dorosłe życie. Nie ma prawdy. Prawdy nigdy nie było – lub istniała, ale różna w zależności od wygłaszającej ją osoby. Całym liceum trzęsą oczywiście IT GUYS, czyli – inaczej mówiąc – bogaci i wpływowi chłopcy, utalentowani w każdej dziedzinie, nieziemsko zblazowani, hollywoodzko przystojni i z osobowością, która zawstydziłaby każdego. Wstydzi zresztą – piszczące na ich widok panienki, wachlujące się dla ochłody majtkami, które na ich widok same spadły. Każda z nich zabiłaby za to, aby z nimi „chodzić” (i to najlepiej nie za rączkę, ani do kina). Wszyscy znamy takie persony, prawda? Klikę. Najlepszych z najlepszych, choć żaden z nich w istocie ani na jotę taki nie jest. W liceum, w którym kształcą się główne bohaterki, funkcję wodzów szkoły pełnią bracia, których nadziana rodzinka trzęsie całą mieściną, odpowiedzialni również za wymyślanie wyzwań dla uczniów ostatniego rocznika. I nie chodzi tutaj o psikusa z rodzaju wysmarowania lustra w szkolnej łazience pastą do zębów. Z roku na rok zadania są coraz bardziej odważne. Ktoś światły rzekłby, że głupsze. Napawające trwogą. Niekiedy nawet… skutkujące śmiercią. Wypadek przy pracy czy mordercze skłonności szajki braci? O tym już za chwilę przekonają się nasze bohaterki. Choć… być może jedna z nich nie jest uczciwa – wszakże przyjaźniła się z Rhettem, zawiadującym w tym roku znęcaniem się nad ostatnimi rocznikami. Może nawet doszło między nimi do czegoś więcej… Cóż. Jeśli odmówisz udziału w grze – zostaniesz zniszczony. Na jaw wyjdą skrywane przez Ciebie sekrety (a przecież każdy ma choć jeden). Nie dostaniesz się na wymarzoną uczelnię, stracisz ukochaną lub wszystko, co posiadasz. Odmowa prowadzi do tragedii. Udział w chorej grze – do zagrażających życiu niebezpieczeństw i zbrodni. Co wybierasz? Prawda czy wyzwanie?
„Witajcie, jesteście gotowi rozpętać piekło?”
Wziąwszy pod uwagę liczbę thrillerów młodzieżowych, które zostały napisane na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat, ciężko w tej materii stworzyć coś ożywczo odkrywczego – wciąż napawającego czytelników grozą i porywającego ich fabułą od pierwszej aż po ostatnią stronę. Natasha Preston ma jednak duży talent, który przejawia się między innymi tym, że wciąż potrafi napisać coś, czego jeszcze nie było – na dodatek pozornie serwując nam to, co zostało już namalowane. Grupa przyjaciół, śmiertelne niebezpieczeństwo, krąg tajemnic, niemądre licealne zabawy i szalone wyzwania, które kończą się tragedią… Było, prawda? A jednak Autorka wie, kiedy i jak doskonale odwrócić kota ogonem, by zagrać zupełnie nową, niewidywaną wcześniej w talii kartą. Wpływ ma na to z pewnością fakt, iż swoich bohaterów nigdy nie prezentuje przez tak zwane „szkiełko i oko”, a raczej przez zaparowaną i poznaczoną krwawymi śladami szybę, która stłuczona i na powrót sklejona zaprezentuje zaskakującą mozaikę. „Prawda czy wyzwanie” będzie gratką dla miłośników licealnych opowieści – jednak raczej tych z rodzaju „Carrie” (big love!) niż „High school musical” (musiałam skasować komentarz, by nie zostać zablokowaną przez IG; emotka wymiotująca tęczą). A Tobie, mój Drogi… jeszcze raz włączę pierwszy slajd. Słyszysz już rozdzierające dźwięki wiolonczeli? Doskonale. Nawet zanim wybrzmi crescendo, nigdy już nie rozważysz zagrania w prawdę czy wyzwanie. A jeśli… - choć nigdy z siebie, Neron bardzo lubił się śmiać. 7/10
„Wszyscy jesteśmy zobowiązani dochować tajemnicy. Każdy z nas zrobi coś, co
mogłoby go wpakować w duże kłopoty. Wizja pogrążenia się wzajemnie to gwarancja
naszego milczenia.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)