KAFIR - Mentor - recenzja

by - 17:06:00

„Nikt nie chciał uwierzyć, no bo jak to: taki ideowy z nieskazitelną przeszłością i zdradził.”

20 października 1984 roku „Dziennik telewizyjny” poinformował o tym, że ksiądz Jerzy Popiełuszko zaginął. Cała wartościowa strona ówczesnej Polski na dłuższą chwilę wstrzymała z niepokojem oddech. Ksiądz z Żoliborza nie był zwykłym wikarym. Jego niepokorność znana była w całym państwie, a kazania wysłuchiwane przez tysiące osób. Każda z homilii na wskroś skromnego Popiełuszki miała tylko i aż jeden cel: podtrzymać na duchu społeczeństwo, w którym z każdym kolejnym dniem zostawało mniej siły do walki z opresyjną bandą generała Jaruzelskiego. Gdybyś spotkał tego świętej pamięci Księdza na ulicy bez sutanny, pewnie nawet nie zwróciłbyś na niego uwagi. Niepozorny. Szczupły. Chorowity. Jednocześnie postać tak wielka, że stała się ogromnym zagrożeniem dla aparatu władzy, w związku z czym zdecydowano się ją usunąć. Zabijanie duszy narodu okazało się niewystarczające – trzeba było jeszcze raz pokazać Polakom, kto tu rządzi – i że nikt nie ma prawa w tym przeszkadzać, głosząc niezgodne z powszechnie uznawaną, a więc jedyną dozwoloną narracją. SB, MO, ZOMO, ORMO, tajne służby, wszechobecni agenci, donosiciele i bezprawie… Bezlik zbrodni; prawda bardziej przerażająca od jakiejkolwiek fikcji.

„Plan zakładał też wyczyszczenie kartotek, by zatrzeć ślady, że przekazane źródła kiedykolwiek były na usługach SB. Koronkowa robota.”

Ksiądz nade wszystko cenił jedną zasadę: „zło dobrem zwyciężaj”. Wygłaszając kazania, na które nie przybywali jedynie okoliczni mieszkańcy, a tłumy z całej Polski, zmęczone wszechobecnymi represjami, ksiądz Popiełuszko krytykował brutalność obecnie rządzących, jednocześnie wzywając ich do tego, by zaczęli rozmawiać ze społeczeństwem. Niósł otuchę wątpiącym, pozwalał odrodzić się zalążkom nadziei i dawał podwaliny pod solidarność między Polakami. W krótkim czasie stał się autorytetem zwykłych-niezwykłych ludzi i cieszył się wśród nich niebywałym posłuchem. Upominał się o prawa obywatelskie i upraszał się o prawdę w życiu publicznym. Ta okazała się jednak zbyt niewygodna… Popiełuszce postanowiono zamknąć usta – na zawsze.

„Czy będą jakieś radykalne kroki? (…) Szczerze powiem: nie wiem, może być różnie, wszystko zależy od dynamiki zdarzeń.”

Kłopotliwy głosiciel prawdy został porwany i poddany torturom. Pozwolę sobie przytoczyć słowa płetwonurka, który wyciągnął obciążony kamieniami tobołek, zawierający umęczone ciało księdza, z rzeki: „Po przebraniu się – pisał Laskowski – podszedłem do księdza, który leżał na wznak na trawie. Przy mnie technik wyjął [z sutanny] legitymację (…) i było tam napisane: Jerzy Popiełuszko. Ksiądz ręce miał związane linką, włożoną pomiędzy nogi i jednocześnie sznur przeprowadzono przez gardło tak, iż gdyby chciał się ruszać, to krtań by była przyciskana sznurkiem i musiałby się [on] udusić. Do tej linki, czyli do rąk i nóg, przywiązany był worek z kamieniami. Ksiądz miał ślady bicia na twarzy i rękach. Usta miał zamknięte. Dłonie jakby trzymały ten sznurek, [którym był związany].” Myślę, że komentarz jest tutaj całkowicie zbędny…

„Wierzysz w to, co robimy? Słusznie było zostać żołnierzem?”

Dlaczego ja, niekoniecznie nawet wierząca, o tym piszę? Ponieważ to właśnie historia świętej pamięci księdza Popiełuszki jest jednym z głównych wątków powieści „Mentor” – pełnej brutalnej akcji propozycji, która doskonale obnaża mechanizmy działania władzy Polski Ludowej. Kraju, niszczonego z zewnątrz i od wewnątrz przez niezliczoną liczbę opresyjnych aparatów, tłamszących wszystkich – od tych na samej górze, po tych maluczkich na dole. Państwa, w których nagradzano obrzydliwych donosicieli i zdrajców, jednocześnie wyzuwając innych z jakiekolwiek barwy. Polski, którą próbowano na wszelkie brutalne sposoby przemienić w robotniczy kraj jednakowo myślących, niewartościowych robotów. Krainy teczek, haków i szantaży. Przemocy, brudu i ohydy. Nieomylnej władzy, mogącej absolutnie wszystko i czyniącej człowieka niczym. Zapomniano tylko o jednym. O tym, że Polska – niezłomna jak ksiądz Popiełuszko – nigdy nie pozwoli zabić do końca swojego ducha i w końcu powstanie.

„Wiesz, tato, by planować zemstę na takich ludziach, trzeba mieć zaplecze.”

Przeczytany przeze mnie „Mentor” jest piątą częścią cyklu o pułkowniku Radosławie Sztylc, więc sięgając po niego warto zacząć od tomu pierwszego. Choć to książka z pogranicza thrillera, kryminału i sensacji, uważam, że można ją również mianować powieścią historyczną – wiele w niej bowiem wątków odnajdujących swoje odbicie w rzeczywistej historii naszego kraju. Jeśli szukasz ocenzurowanej bajki, której wszystkie brudy pozostały na zakłamanych filtrach: to nie jest propozycja dla Ciebie. Jeżeli natomiast chcesz poznać kawałek przeszłości w prawdziwym kształcie, to idealny wybór. Na doskonały przekaz faktów w fabule wpływ ma z pewnością to, iż tajemniczy Autor jest oficerem WSI i Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Poza tym, służył między innymi w kilku zmianach w Polskim Kontyngencie Wojskowym w Afganistanie. Jego doświadczenie i wiedza zdecydowanie przekładają się na rzetelność snutej na kartach „Mentora” opowieści. Brutalnej, lecz prawdziwej. Mocnej, acz ważnej. Niepozostawiającej chwili na oddech i potrzebnej. To jedna z takich propozycji, które chętnie widziałabym zekranizowane – jako że jestem pewna, iż widz nie oderwałby się podczas seansu od ekranu, tak samo jak ja nie mogłam przerwać lektury przed poznaniem jej zakończenia. Mocne 8/10.

„Czasem, jak nie masz już nic, to masz wszystko, by się zemścić.”

Na koniec zostawię Cię z cytatem zamordowanego Księdza: „Nie jest to rana śmiertelna, bo nie można zadać rany śmiertelnej czemuś, co jest nieśmiertelne. Nie można uśmiercić nadziei.”

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)