Agnieszka Łepki - Pokochaj mnie, wreszcie! - recenzja

by - 16:01:00

Czy znalazłam powieść obyczajową, naznaczoną nutami romansu, która jest napisana wręcz otulająco i sprawdzi się doskonale jako towarzysz wakacyjnej podróży lub samotnego wieczoru z filiżanką ulubionej herbaty? Owszem. Zanim jednak wyjaśnię Ci, dlaczego Agnieszka Łepki dołączyła do grona moich ulubionych autorów książek z życia wziętych, zdradzę Ci, w jaki sposób znalazła się u mnie opatrzona uroczą okładką propozycja literacka “Pokochaj mnie wreszcie!” - bo to absolutnie uśmiechająca historia. Pewnego dnia weszłam na stronę Lubimy Czytać, aby dodać recenzję poznanej chwilę temu narracji. Ze zdziwieniem zauważyłam, że w skrzynce czeka na mnie wiadomość, co wcześniej, na przestrzeni wielu lat, zdarzyło mi się maksymalnie kilkukrotnie. Jak się okazało, to właśnie pani Łepki zdecydowała się do mnie odezwać. Zauroczona jedną z moich wcześniejszych opinii (ciekawostka: akurat ta wcale nie była pozytywna!), zaproponowała mi poznanie swojej najnowszej książki. Stwierdziła, że chciałaby ją zobaczyć w mojej wersji halucynacji semantycznych - poddaną szczerej ocenie we właściwym zwichrowaniu. Uwielbiam, kiedy twórcy doceniają w ten sposób wszystko, co tutaj czynię. Jeżeli zwracają uwagę na jakość recenzji oraz wizualizacji, nad jakimi wciąż pracuję, by dostarczać tylko to, co najlepsze - to ogromna pociecha. Z takim pozytywnym akcentem przybyło do mnie “Pokochaj...” - a chwilę później stało się dużym zaskoczeniem. Przyznam bowiem, iż po tej dość słodkiej szacie graficznej spodziewałam się gawędy, której słodycz mnie pokona. Sprawdza się tu wręcz doskonale powiedzenie o nieocenianiu fabuły po okładce, jako że ta może i jest napisana w finezyjnie dopracowany sposób, ale wcale nie ma w niej latających nad tęczą jednorożców, z jakich skrzydeł zwisają kawałki truskawkowej waty. To powieść, która wciąga i powoduje cały szereg emocji, ale przecukrzenie zdecydowanie nie jest jedną z nich. 

Jestem żoną i matką. Jestem dla mojej rodziny. Dlaczego mi to robią? Dlaczego nie wspierają mnie w moich sukcesach? To niedorzeczne, żeby mąż był zazdrosny, a córka obojętna. Czym sobie na to zasłużyłam? 

Od wielu lat pozostajesz w małżeństwie, a już niedługo będziesz mogła stwierdzić, że od dokładnie czterdziestu urzędujesz na tym świecie. Raczej bez fajerwerków, bo nie oczekujesz od życia niczego szokującego. Masz nastoletnią córkę i pragniesz tylko wychować ją na kogoś wartościowego. Co do ślubnego - miło byłoby, gdyby częściej okazywał Ci jakąkolwiek czułość, zamiast odtrącać dłoń, klepać po plecach niczym wiernego konia i odpowiadać jak dawno niewidzianemu kumplowi. Powtarzasz sobie coraz częściej, że pewnie po tylu latach od włożenia obrączki na palec to normalne, choć po namyśle dochodzisz do wniosku, że Norbert właściwie zawsze rzadko się do Ciebie garnął. Cóż, wiedziały gały, co brały - a mimo tego zastanawiasz się, czy nie powinnaś choć trochę upodobnić się do swojej przebojowej siostry, aby spróbować na nowo rozpalić iskrę w małżeństwie. W tym duo, co przyznaje zresztą marudna i krytykancka matka oraz ślepo potakujący jej tata, to Ty pełnisz rolę tej brzydszej. Nosząca bezkształtne ubrania w naturalnych kolorach szara mysz, jakiej codzienna pielęgnacja ogranicza się do umycia twarzy i szybkiego rozczesania włosów. Wiecznie stawiająca się punktualnie, a na dodatek zafascynowana ekologią. Nina wybiera randki i imprezy, kiedy ma wolną chwilę, a przy tym wszędzie pełno jej oraz jej kobiecości. Ty, w zapiętej pod samą szyję koszuli i sweterku, pakujesz do auta worki i z poczuciem misji do wypełnienia jedziesz do lasu, by oczyścić go choćby z odrobiny śmieci, które ludzie tam zostawiają, przemieniając naturę w prywatne śmietnisko. Nigdy nie czułaś się piękna, ale też nie poświęcałaś odbiciu w lustrze szczególnej uwagi. Dziś, kiedy zbliżają się okrągłe urodziny, a Ty niczym małolata boisz się ponownego odrzucenia, zaznanego od ukochanego mężczyzny, konstatujesz, że może czterdziestka to idealny czas na zmiany. Koniec z potakiwaniem, usługiwaniem całej rodzinie niczym pełnoetatowa praczka, kucharka i sprzątaczka oraz garderobą pełną szarości. To jest Twój czas i zamierzasz go wykorzystać najlepiej, jak tylko można. I owszem, wystartujesz w tym gigantycznym konkursie ekologicznym, ucierając nosa współpracownikom i... niewierzącemu w Twoje talenty mężowi. Czy świat jest gotowy na nową Kamilę? 

“Powiedzieć o tęsknocie za bliskością, za silnym ramieniem, za byciem z drugim człowiekiem w prozie życia, w problemach, w radościach, po prostu we wszystkim. Wspomnieć o samotności.” 

Cieszysz się, że to Kamila jest nieurodnym kaczątkiem w Waszym siostrzanym duecie. Dzięki temu nawet nie musiałaś nigdy przesadnie się stroić, aby wypadać lepiej na jej tle. Wystarczyło lekko podkreślić naturalną urodę, wybrać cokolwiek z kolorowej szafy i spryskać mgiełką perfum, by zwrócić uwagę każdego mężczyzny. Nie jest to Twoją winą, że los nie wszystkich obdziela równo, prawda? Mimo dostrzegalnych różnic i faktu, że nie rozumiesz jej niedbalstwa oraz cokolwiek dziwnych zajawek, kochasz siostrę i ubolewasz nad tym, że z biegiem lat Wasz kontakt stał się coraz słabszy. Może Ci zazdrości i chce ograniczyć do maksimum przebywanie w Twoim towarzystwie? Nie, zdecydowanie taka nie jest. Zresztą obecnie coraz częściej łapiesz się na myśli, że chętnie byś się z nią zamieniła. Wieloletni mąż, zawsze obecny w zaopiekowanym domu, musi być skarbem. Nie mówiąc o dorastającej, spokojnej i dobrze uczącej się córce. Ty z kolei nie nosisz już obrączki i właśnie, wzorem koleżanek, podjęłaś decyzję o powrocie na rynek matrymonialny. Na randkowanie zawsze jest odpowiednia pora - wszak nie ma na to dobrego wieku, prawda? Tylko gdzie obecnie ludzie znajdują drugie połówki? Szybko wykluczasz bary, dyskoteki i centra handlowe. Stoczywszy kilka rozmów ze znajomymi, dochodzisz do wniosku, że nigdy nie korzystałaś z portalu randkowego, więc może to jakaś droga. Na początku kierujesz się kodeksem moralnym - po pierwsze, żadnych żonatych, po drugie, nie będziesz się umawiała na jednonocne przygody. Szukasz tutaj miłości, kogoś wartościowego na poważnie i na stałe. Prawdziwego mężczyzny, którego najpierw zauroczy Twoja osobowość, toteż nie dodajesz nawet zdjęcia. Współczesna szybkość życia, a więc i nawiązywanych znajomości, weryfikuje jednak Twoje plany. Każde kolejne spotkanie jest coraz bardziej rozczarowujące od poprzedniego... Cóż, Kamila to prawdziwa szczęściara. Czy i Ciebie ktoś jeszcze kiedykolwiek pokocha? A może okaże się, że ułuda perfekcyjnego życia to li miraż i wcale nie warto za nim gonić? 

“Czyżby ludzie mieli serce z kamienia? Gdzie podziały się słynne motyle z brzucha? Wyginęły jak mamuty? Dlaczego nikt nie chciał czuć sercem, ograniczając się do ciała?” 

W najnowszej książce Agnieszka Łepki, okiem wszechwiedzącego narratora, przedstawia życie kilku bohaterów - notorycznie odtrącanej przez męża Kamili, unikającego żony jak ognia Norberta, ich właśnie zadurzonej po raz pierwszy córki Justynki oraz próbującej odnaleźć się w świecie randkowania Niny. Losy wszystkich postaci dopełniają te poboczne - byłe miłości, znajomi z prac oraz szefowie czy sylwetki, które przenikają przez bieżące wydarzenia, naznaczając je lekkim muśnięciem, zupełnie jak duchy. “Pokochaj mnie wreszcie” to narracja pełna gorzkiego żalu, konstatacji nad życiem, smutku i małych radości, w której naczelnymi motywami okazują się wartości rodzinne oraz przedefiniowanie własnej, prowadzące do niezbędnej przemiany. To historia wprost z codzienności - pole walki z otaczającą rzeczywistością, na jakim tylko nieliczni mają, summa summarum, odwagę stanąć i wykrzyczeć: toczę bój o siebie i tych, którzy są dla mnie najbliżsi; nie poddam się, choćby nie wiem co. Pisarka nie skręca jednak w stronę oślej upartości, bo wykreowaną fabułą nasuwa przede wszystkim czytelnikowi myśl, że na kwestie z góry przegrane nie warto marnować czasu ani energii. Niezwykle realistycznej kreacji bohaterów w sukurs przychodzą kwestie językowe - Łepek składa bowiem zdania z niezwykłą dbałością o detale. Niepozbawione uroku, prezentują całość nienachalnie i uśmiechająco. Namalowana przez Pisarkę opowieść to jeden z tych ciepłych odcieni literatury, w jakich zanurza się z najwyższą przyjemnością. Próżno szukać w “Pokochaj...” odpychającej ohydy; mnogo tu zaś wiary w wierność przekonaniom oraz wartości, które - jak się okazuje - wciąż pozostają właśnie wartościami. To cieszy! Nie mogę się doczekać kolejnej powieści spod pióra Łepki - z przyjemnością dam się jej oczarować. Dziękuję za to udane pierwsze spotkanie. Nadspodziewanie dobre, kojąco ciepłe i zabarwione bezcennością dobra. 8/10 - więcej takich obyczajówek, proszę. 

“Właśnie do niej dotarło, że ze swoimi sukcesami jest sama.” 

You May Also Like

0 comments

Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)