Keigo Higashino - Zła wola - recenzja
Chodź i pobaw się ze mną, czytelniku - musiał myśleć Keigo Higashino, kiedy planował przebieg fabuły najnowszej powieści. Przyjdź, jak najprędzej, bo bardzo chciałbym zobaczyć, jak zareagujesz, gdy po raz kolejny podsunę Ci całkowicie mylny trop, rzekomo wiodący do rozwiązania głównej zagadki - a Ty, nieświadomy niczego, podążysz nim niczym zabawka po sznurku. Dopóki nie dotrzesz do ostatniej, ślepej uliczki labiryntu, nawet nie będziesz podejrzewał, że zmierzasz w błędnym kierunku. Co intrygujące, sam przyznasz, że już podróż złą ścieżką była... wyśmienitą zabawą. I po raz wtóry oferujesz japońskiemu Pisarzowi tytuł Mistrza Pióra - takiego, które zmyślnie łaskocze odbiorcę po nosie... rysując na nim inteligentny wzór. 😉
“Zła wola” to jedna z tych narracji, o jakich myśli się długo po zakończeniu lektury. Teoretycznie należy do opowieści, które nie skupiają się na tym, kto i jak zabił - jako że rzekomo to fakt znany niemalże od początku - a dlaczego to uczynił. Poszukiwanie motywacji sprawcy przestępstwa zaprasza z kolei w podróż do przeszłości głównych bohaterów. Drogą niełatwą, bo śladem szarzejących sumień oraz niezliczonych “co by było, gdyby...”. Wydarzenia, jakie faktycznie miały kiedyś miejsce ścierają się w niespodziewanych pojedynkach z tymi, które są tylko przypuszczeniami inteligentnego śledczego. Już po przeczytaniu pierwszych rozdziałów pomyślisz, że przecież wszystko wiesz... W rzeczywistości, z każdą kolejną przewróconą kartką dojdziesz do wniosku, iż nie miałeś pojęcia o niczym - tylko zostałeś pokierowany tam, gdzie Autor chciał, byś się znalazł. Przednią zabawę podczas błądzenia wśród wręcz zwichrowanych poszlak wieńczy wartościowa konstatacja. “Zła wola” to bowiem również, jeśli nie przede wszystkim, historia o bezsensie i bezrozumnej okrutności znęcania się nad szkolnymi współtowarzyszami niedoli. Jak zwykle - tymi, których powinno się podziwiać...
“Tak naprawdę pewnie większość z nich pewnie nigdy wcześniej nie słyszała nawet jego nazwiska. Ludzie tego rodzaju czerpią przyjemność z zadawania bólu innym i gdy tylko zwietrzą szansę, od razu rwą się do ataku - kto będzie jego celem, to już dla nich sprawa drugorzędna.”
Tokio, lata dziewięćdziesiąte. Litera, kolejna, ciąg - tworzą wyraz, z którego już za moment spleciesz zgrabne zdanie. Jeszcze tylko kilkadziesiąt stron i wraz z żoną przeprowadzisz się do dalekiej Kanady. Chwilowy eksperyment geograficzny, a może plan, by w końcu spróbować smaku życia w innym kraju? Kartony z Waszymi rzeczami są już w drodze do Vancouver. Przed Tobą ostatnia misja. Od pewnego czasu dostarczasz wydawnictwu następną z tworzonych w otoczce finezjo-fantazji powieści, która ukazuje się w odcinkach. To ciekawa forma - przynosi Ci zresztą rzesze nowych fanów, choć wymaga od Ciebie większego niż zwyczajowo dotrzymywania terminów. Myśląc o fabule ostatniego kawałka, jaki musisz nadesłać przed wyjazdem, otwierasz drzwi gabinetu znanemu jeszcze z czasów szkolnych przyjacielowi. Nonoguchi nie jest tak popularny jak Ty w świecie literatury. Lubisz powtarzać, że pewnego dnia każdy prawdziwy pasjonat pisarstwa będzie wiedział, kim jest Kunihiko Hidaka. W końcu zajmujesz się fabularną sztuką przez wielkie S -w przeciwieństwie do Twojego druha, tworzącego historie dla dzieci. Choć zostało Ci niewiele czasu do ukończenia ostatniej części narracji przed przeprowadzką, poświęcasz chwilę na pogawędkę ze znajomym. Nieuprzejmością byłoby go odprawić, zważywszy na fakt, iż przecież w minionych latach wielokrotnie spędzaliście wspólnie czas, żywo dyskutując o pisarstwie, poglądach oraz życiu prywatnym. Kto by pomyślał, że koleżeństwo ze szkoły podstawowej i gimnazjalnej rozkwitnie po tylu latach dzięki wspólnemu hobby? Wizytę Nonoguchiego przerywa przybycie niemile widzianej kobiety, która odgraża się, że pozwie Cię za zszarganie w jednej z książek dobrego imienia jej krewnego. Przyjaciel żegna ciepło Ciebie i małżonkę, a później wychodzi, podziwiając po drodze wiśnię pięknie kwitnącą w ogrodzie. Czy wie, że właśnie widział Cię po raz ostatni, bo już tego wieczora, nie poznawszy uroków Vancouver, zostaniesz odnaleziony martwy?
“W tle wzruszeń kryją się i takie trudne historie, których czasem nie da się pominąć.”
Życie składa się ze zbiegów okoliczności, jakie Los misternie tka w nieprzewidywalne wzory - zestawiając ze sobą materiały, które niekiedy wcale nie byłyby pierwszym wyborem sztukmistrza. Za jeden z takich przypadków poczytujesz fakt, że właśnie stoisz nad ciałem zamordowanego mężczyzny, który okazuje się być znanym pisarzem oraz znajomym Nonoguchiego, z jakim pracowałeś w szkole jako nauczyciel, zanim postanowiłeś zostać detektywem z sobie tylko znanych pobudek. To właśnie on wezwał Cię do domu Kunihiko Hidaki, zaniepokojony tym, że cały budynek tonie w ciemnościach, choć pisarz chwilę temu telefonował z prośbą o nagłe spotkanie. To także on, wraz ze ściągniętą z hotelu żoną artysty odnalazł pozbawione życia ciało przyjaciela. Obejrzawszy wnikliwie miejsce zbrodni, szybko ustalasz narzędzie jej dokonania - nieznany napastnik najprawdopodobniej wtargnął do domu przez okno i najpierw uderzył Hidakę w tył głowy przyciskiem do papieru a następnie dla pewności udusił go kablem telefonicznym. Po przesłuchaniu najbliższych denata odczuwasz tylko konsternację - żona oraz przyjaciel “po piórze” mają bowiem niepodważalne alibi. Ten drugi okazuje się zresztą pomocny. Zwietrzywszy szansę, postanawia stworzyć coś, co nie będzie przeznaczone dla dziecięcych oczu - i opisuje bieżące wydarzenia, niczym kronikarz, który nie może się pogodzić z nagłym odejściem kolegi. Postanawiasz poprosić go o możliwość zapoznania się z notatkami, gdy tylko te będą gotowe. Kto wie, może okaże się, że Twoje śledcze oko przegapiło jakiś istotny detal? Coś od początku nie daje Ci spokoju - zupełnie, jak gdyby jeden przeoczony fragment układanki zaburzał cały sposób jej postrzegania. Tylko co takiego? Uwiera niczym kamyczek w bucie. Zatrzymuje w miejscu tak jak spojrzenie zawieszane na zbyt długą chwilę. Nie pozwala zasnąć. Jeśli zbrodnia wydaje się oczywista... co jest nieprawdziwe i który element nie pasuje? A może wszystko, co widzisz, to tylko teatr zaprojektowany specjalnie dla Ciebie?
“Nie obawiał się przemocy samej w sobie, ale tej negatywnej energii, która przepełniała (...). Do tej pory nie wyobrażał sobie nawet, że na tym świecie mogły istnieć aż takie pokłady nienawiści.”
Przeszłość, teraźniejszość - czy nadejdzie przyszłość? Odbywając po “Złej woli” Keigo Higashino czytelniczą wyprawę wraz z czyniącym śledcze zapiski detektywem Kagą oraz próbującym jak najszybciej i najcelniej skroić własną opowieść o przewijających się na kartach powieści zbrodniach Nonoguchim, odbiorca z pewnością wielokrotnie zada sobie to pytanie. W którym miejscu właściwie zaczął się czas obecny całej narracji? Choć ciało znanego pisarza bez dwóch zdań nie ożyje - dlaczego właściwie, tuż przed przeprowadzką, morderca zadał sobie trud wyciągnięcia z niego ostatniego oddechu? Z jakiego powodu wybrał ten moment? Higashino po raz kolejny staje na ostrzu własnego pióra i prezentuje czytelnikowi fabułę, która - przedstawiona z różnych... wielu mylących perspektyw - zakręca niczym najbardziej szalony, możliwy do wyobrażenia rollercoaster. Z jednej strony sucha, lecz bogata w zastanawiające pytania relacja prowadzącego dochodzenie detektywa, jaka niekiedy mogłaby być bardziej dynamiczna. Z drugiej - nasączona uczuciami, elegancka opowieść przyjaciela zmarłego literata (co ciekawe, nie obdarzyłam go sympatią). Ich skrzyżowanie prowadzi do minionych lat, lecz... Moje ulubione: co by było, gdyby część treści była wierutnym kłamstwem? Albo gdyby jeden z prezentowanych odbiorcy obrazów stanowił częściowy fałsz? To musisz odkryć już samodzielnie, sięgając po “Złą wolę” - pełen intelektualnej rozrywki kryminał, jakiego zakończenie z pewnością Cię zszokuje. Nieprzewidywalne, zasmucające i sprawiające, że jeszcze silniej zwątpisz we wszystko, co wraz z rozwojem fabuły sądziłeś o bohaterach. Czy można usprawiedliwić tych złych, a dobrych rozważyć jako budzących mieszane uczucia? Rzecz czasem okazuje się też prostsza. Wszyscy najpewniej czują się w nachodzących na siebie wzajemnie odcieniach szarości, a biel i czerń to tylko określenia umowne. 8/10 - a ja już nie mogę się doczekać, czym kolejnym razem skonfunduje mnie Keigo.
“Uważam jednak, że moje przeżycia z ostatniej godziny zasługują na to, by przelać je na papier. Chęć zanotowania doniosłych przeżyć to również część instynktu pisarza - choćby i miały stać się przyczyną jego upadku.”
0 comments
Serdecznie dziękuję za wszystkie opinie, wiadomości oraz czas poświęcony na czytanie mojej strony- tworzę ją dla Was! :-)